środa, 27 listopada 2013

Rozdział 9

Jak dla mnie godziny dzielące od meczu minęły niesłychanie szybko. Godzinę przed niechętnie stałam przed lustrem i zastanawiałam się czy ubrać pasiaka czy nie. Zazwyczaj na mecze Skry chodziłam w koszulce Resovii i nikomu to nie przeszkadzało, ale dzisiaj pomyślałam, że chyba sobie odpuszczę. Ubrałam niebieską bluzkę, którą dostałam w prezencie od Agnieszki, czarne rurki i spojrzałam na swoje odbicie. Włosy rozpuściłam, dzięki czemu kasztanowe loki opadły mi miękko na ramiona. Na powiekach namalowałam czarne kreski i mocno wytuszowałam rzęsy.
Skoro mam zaczynać nowe życie, to muszę się prezentować- pomyślałam i uśmiechnęłam się niepewnie do siebie, bo chociaż byłam nastawiona na zmiany to od zawsze się ich bałam.
- Jesteś już gotowa?- do mojego pokoju, bez uprzedzenia wtargnęła Agnieszka.
- Yhym- mruknęłam.
- Ślicznie wyglądasz- powiedziała i spuściła ze mnie wzrok, błądząc nim po całym pomieszczeniu.
- Co jest?
- Nic..
- Przecież widzę. Powiedz.
- No, bo ja cie tam ciągnę a może ty nie chcesz wiedzieć Andrzeja i Karola..
- Mną się nie przejmuj- wzruszyłam ramionami- Idę, bo muszę poznać Wojtka- dałam jej kuksańca w bok i uśmiechnęłam się ciepło.
- Aaa no chyba, że tak- zaśmiała się- Nie zapomnij biletów- rzuciła jeszcze i poszła ubierać kurtkę.
***
Gdy dotarłyśmy na halę zostało 10 minut do meczu. Zajęłyśmy więc szybko swoje miejsca i przyłączyłyśmy się do kibicowania. Jak zwykle nim się obejrzałam było już po meczu. Dziś Skra odniosła zwycięstwo, dlatego wszystkie Skrzaty były w wyśmienitych humorach. Statuetkę zgarnął Mariusz Wlazły, który grał jak natchniony i to on w większości przyczynił się do wygranej.
- No to co, lecimy pod szatnie?- Agnieszka musiała trochę unieść głos by przekrzyczeć wiwatujących kibiców.
- A nie lepiej pod bandy? Wszyscy są jeszcze na boisku.
- Masz rację. Chodź- pociągnęła mnie po schodkach na sam dół. Stanęłyśmy kawałek od rozdających autografy siatkarzy. Na moje szczęście Andrzej był od nas daleko, a Karola w ogóle nie mogłam dostrzec. Za to kiedy Wojtek uwolnił się od swoich fanek podszedł do nas i uśmiechając się szeroko powitał Agę buziakiem w policzek. Ja również uśmiechnęłam się na ten widok, musiałam przyznać, że ta para wyglądała naprawdę czarująco.
- Wojtuś to moja przyjaciółka- wskazała na mnie- Ewa.
- Miło mi, Wojtek- siatkarz uścisnął moją dłoń.
- Mi również, cieszę się, że cie w końcu poznałam- uśmiechnęłam się lekko.
- Może masz ochotę wybrać się z nami na pizzę? Idziemy z chłopakami uczcić wygraną i wy drogie panie- przeniósł wzrok ze mnie na Agnieszkę- także jesteście zaproszone.
- Ewuś idziemy?- dziewczyna uniosła brwi, emanowała szczęściem.
- Przepraszam was bardzo, ale nie dzisiaj. Chciałabym wrócić już do domu, trochę źle się czuje- żadna lepsza wymówka nie przychodziła mi na myśl, miałam tylko nadzieję, że przyjaciółka zrozumie i nie będzie drążyć tematu.
- Może ci przejdzie? Pójdziesz z nami, a jak będziesz czuła się jeszcze gorzej to sam cie odwiozę- ku mojemu zaskoczeniu do namawiania mnie na ten wypad zdecydował się Wojtek.
Spojrzałam zaskoczona na Agę, ale ona tylko wzruszyła ramionami.
- Dziękuję bardzo za propozycję, ale naprawdę lepiej będzie jeśli od razu wrócę do domu, nic się nie martw jeszcze będziesz miał okazję wyciągnąć ze mnie wszelkie informacje odnośnie tej pani- spojrzałam na przyjaciółkę i uśmiechnęłam się, a moi towarzysze odwzajemnili ten gest.
- Widzę, że cie nie przekonam, no trudno- westchnął teatralnie.
Podobał mi się. Chyba do tej pory żaden chłopak Agi nie wywarł na mnie tak pozytywnego wrażenia.
- Wojtek leć do szatni, bo do jutra stąd nie wyjdziemy popchnęła lekko siatkarza.
Cała nasza trójka wybuchnęła śmiechem. Włodarczyk pokiwał tylko głową, pomachał nam i pobiegł do szatni.
 - Jesteś pewna, że nie chcesz iść?- zwróciła się do mnie Aga- Może mogłabyś spokojnie pogadać z panem niedostępnym?
- Gdyby najpierw nie zabił mnie wzrokiem. Wrócę do domu, tak będzie lepiej. Chodź wyjdziemy na zewnątrz, zaczekam z tobą a potem się zwijam.
Ubrałyśmy kurtki i ruszyłyśmy do wyjścia, ale moja towarzyszka nie dawała mi spokoju.
- A nie sądzisz, że to jest ucieczka? W końcu możesz z nim pogadać, a ty tchórzysz.
- Przypominam ci, że będzie tam też Karol.
- Już ja coś bym wymyśliła, to jak?
- Po raz kolejny nie. On nie chce mnie widzieć, ja nie będę się w to pchała. Może jestem tchórzem, ale on nim był również- wyszłam na mroźne powietrze i wsunęłam ręce do kieszeni. Znów zapomniałam rękawiczek co zirytowało mnie jeszcze bardziej.
- Tylko to od ciebie słyszałam tyle razy, że ci zależy, że czujesz do niego coś więcej..- dziewczyna pokiwała głową z rezygnacją -W sumie to twoje życie, zrobisz jak uważasz- zamilkła na chwilę po czym uśmiechnęła się szeroko patrząc w dal za mną.
Odwróciłam się i zobaczyłam kilkanaście metrów od nas czarne audi, z którego wysiadał właśnie Buszek. Zamurowało mnie.
- Ej trzeba było mi powiedzieć, że to o niego chodzi, a nie wymyślać jakieś głupoty- zachichotała i puściła mi oczko.
- Nie miałam pojęcia- wydusiłam i obserwowałam jak Rafał idzie w naszą stronę.
Wokół hali kręciło się jeszcze kilku kibiców, którym nie umknął taki szczegół jak prawie dwumetrowy facet, toteż paru z nich rozpoznało siatkarza Olsztynu i poprosiło o autograf.
- No idź do niego, bo on nigdy tu nie dotrze- zaśmiała się Aga.
- Chodź ze mną.
- Nie mogę- spojrzała w stronę wejścia do budynku- Wojtek już idzie.
W momencie gdy dołączył do nas Włodarczyk podszedł również i Buszek. Siatkarze spojrzeli na siebie, muszę przyznać, że oboje wyglądali na lekko zdezorientowanych.
- Witam- uśmiechnął się Rafał.
- Cześć stary! A co to za okazja, że cie widzę?- Wojtek wyglądał na naprawdę zaskoczonego, zapewne nie mniej niż ja.
- Przyjechałem w pewnej sprawie- uśmiechnął się tajemniczo i spojrzał na mnie kątem oka.
- A wy się znacie?- Wojtek błądził wzrokiem po naszych twarzach.
- Tak, to nasz dobry znajomy- odpowiedziałam spokojnie, zdając sobie wreszcie sprawę, że cieszę się, że widzę przyjaciela.
- Twój Ewuś, my znamy się krótko- starała się od razu usprawiedliwić Agnieszka.
- Yhym... no to może ty Rafał namówisz Ewę na wypad na pizzę z naszą ekipą, ciebie również zapraszam?
- Właściwie to Rafał miał mnie podrzucić do domu- wtrąciłam szybko i spojrzałam na Bunia błagalnie.
- Właśnie tak, dlatego dziękuję za zaproszenie, ale my już będziemy się zbierać.
- Jesteście niereformowalni- zaśmiał się Wojtek, ale  w końcu zostawił mnie w spokoju.
Pożegnaliśmy się i ja z Rafałem ruszyliśmy do jego samochodu. Kiedy usiadłam już na miejscu pasażera jeszcze raz spojrzałam w stronę pary, do której dołączyli właśnie Andrzej, Karol i Mariusz. Przez chwilę rozmawiali, a potem wszyscy ruszyli do swoich aut. Zauważyłam jeszcze zdziwione spojrzenie Wrony i odjechaliśmy.
- Co z tobą mała?- szturchnął mnie Buniu.
- Mówiłeś coś?- spojrzałam na niego zaskoczona, zupełnie się wyłączyłam i to tylko przez jedno spojrzenie, chyba powinnam zacząć się bać, że mam jakąś paranoję.
- Od kilku minut próbuje złapać z tobą kontakt, ale coś mi nie idzie- westchnął.
- Przepraszam zamyśliłam się- spuściłam wzrok.
- Nawet domyślam się kto tak nie może wyjść ci z głowy- w jego głosie usłyszałam nutkę smutku.
- O czym ty mówisz?- spojrzałam na jego twarz, na której pojawił się lekki grymas.
- O niczym... to ty jeśli będziesz chciała to mi powiesz.
Odwróciłam głowę i wpatrywałam się w obraz za oknem.
- A tak w ogóle to jedziemy na pewno do ciebie? Bo już sam nie wiem- powiedział trochę weselej.
- Tak do mnie- wydusiłam i do końca podróży nie odezwałam się ani słowem.
***
Weszliśmy do mojego mieszkania i zdjęliśmy kurtki.
- Dawno tu nie byłem- Rafał rozejrzał się po wnętrzu.
- To prawda. Kawa, herbata, sok?- zapytałam idąc do kuchni.
Buszek poszedł za mną.
- Kawę poproszę- odpowiedział siadając na kuchennym krześle.
Zabrałam się za przyrządzanie napoju, po czym sobie nalałam soku.
- Jeszcze nie pogratulowałam ci osobiście- odwróciłam się do niego- Fantastycznie wczoraj grałeś.
- Dziękuję- uśmiechnął się.
- A teraz musisz mi wyjaśnić czemu zawdzięczam tę wizytę?- uniosłam brwi- I w ogóle jak mnie znalazłeś?
- Wczoraj wspominałaś, że będziesz na meczu. Poza tym chciałem spędzić z tobą trochę czasu, zazwyczaj widzimy się tylko w hali, a kiedy powiedziałaś o tych wygłupach na śniegu to zatęskniłem za tym i postanowiłem przyjechać.
Postawiłam przed nim kubek z kawą i talerzyk ciastek.
- Pamiętam też, że miałeś mi coś powiedzieć.
Siatkarz spojrzał na mnie i mogę przysiąść, że na jego policzkach dostrzegłam lekkie rumieńce.
- Nie ma o czym mówić- powiedział niepewnie.
- I tak wiem, że mi powiesz- uśmiechnęłam się zadziornie.
- Oj mała, mówiłem ci już, że się ani trochę nie zmieniłaś?
Z Rafałem przegadałam całe popołudnie. Już dawno nie bawiłam się tak dobrze wspominając dawne czasy. Chociaż tych wspólnych wspomnień nie mieliśmy wiele to jednak tematów do rozmowy nie zabrakło. Około 18 siatkarz zaczął się zbierać.
- Na mnie już czas- powiedział cicho i uśmiechnął się do mnie.
Od godziny okupowaliśmy kanapę w salonie. Rafał siedział wygodnie, a ja leżałam z głową opartą na jego nogach. Uniosłam się lekko, ale Buszek oparł mnie ponownie. Zaśmiałam się krótko. Nie chciałam, żeby już jechał, ale zdawałam sobie sprawę, że przy obecnym stanie dróg będzie to dłuższa podróż niż normalnie.
- Ej, tak to my się stąd nigdy nie ruszymy- pokazałam mu język.
- Nie mam nic przeciwko- szepnął i nachylił się nade mną.
Przez kilka sekund patrzył mi w oczy po czym przeniósł wzrok na usta. Sama nie wiedziałam czy tego chce, ale kiedy mnie pocałował nie odepchnęłam go. Zamiast tego odwzajemniłam pocałunek i zarzuciłam mu ręce na szyję. Nie mam pojęcia ile tak trwaliśmy i ile to by jeszcze trwało gdyby nie hałas otwieranych drzwi. Oderwaliśmy się od siebie oddychając szybko. Rafał patrzył na mnie jakby czekając na to co powiem, ale ja nie potrafiłam znaleźć żadnych słów by wyjaśnić to co przed chwilą się wydarzyło. Przygryzłam lekko dolną wargę i wstałam.
- Zaraz wracam- rzuciłam i poszłam do przedpokoju.
- Hej! Co tam?- zapytała Agnieszka zdejmując buty.
- W porządku- odpowiedziałam szybko- Jak pizza?
- W sumie dobra- uśmiechnęła się lekko- ale wyobraź sobie, że towarzystwo...właściwie to pewna osoba chyba nie specjalnie się bawiła.
Już miałam to skomentować kiedy za mną pojawił się Rafał.
- Tym razem już naprawdę będę się zbierać.
Agnieszka spojrzała na nas ciekawie i uśmiechnęła się do Bunia.
- Już? Może posiedzimy trochę razem?
- Niestety jutro mam trening, a droga długa- wyruszył ramionami- Ale jeśli tylko dostanę zaproszenie pojawię się znowu- spojrzał na mnie, ale szybko spuścił wzrok.
Zakaszlałam nerwowo mając nadzieję, że przyjaciółka zrozumie.
- Wybaczcie.. Muszę do łazienki- wyminęła nas i zniknęła za drzwiami.
- Ewa..- zaczął Rafał, ale zamilkł.
Patrzyłam mu chwilę w oczy po czym pocałowałam krótko w usta.
- Czy to znaczy, że nie przestraszyłem cie?
- Nie- uśmiechnęłam się nikle.
- Ciesze się- przytulił mnie.
- Co do zaproszenia... Możesz wpaść kiedy tylko znowu będziesz miał czas i chęć- wtuliłam się w niego mocniej.
Znów trwaliśmy tak dłuższą chwilę, po czym Buszek ubrał się, pocałował mnie ostatni raz i wyszedł. Zamknęłam za nim drzwi i oparłam się o nie plecami i zamknęłam oczy.
- To aż tak?- usłyszałam głos przyjaciółki, która nawet nie wiem kiedy wyszła z łazienki.
- Co?- otworzyłam szeroko oczy.
- Czujesz coś do niego?- stanęła naprzeciw mnie.
- Bardzo go lubię, ale...
- Jakie ale?- położyła dłonie na moich ramionach.
- On jest moim przyjacielem.. Nie wiem czy może być to coś więcej.
- Ale nie przeszkadza ci to się z nim całować- powiedziała spokojnie.
- Skąd..? Widziałaś?- byłam bardzo zaskoczona.
- Nie, ale nie pomyliłam się. Kiedy cie tylko zobaczyłam od razu się domyśliłam.
- Yhym..
- Więc powiem ci tylko tyle żebyś nie dawała mu niepotrzebnej nadziei. To dobry chłopak, szkoda by było gdyby cierpiał.
- Wiem- pokiwałam głową.
- Chodź usiądziemy.
Po chwili siedziałyśmy już na kanapie.
- Więc jak to było z tą pizzą?- zapytałam by zmienić temat.
- To było tak, że dołączyło jeszcze kilka chłopaków razem ze swoimi połówkami, od razu dodam, że Andrzej był sam, ani śladu tej panienki z którą go widziałyśmy. Na początku było miło, wesoło i w ogóle fajnie. Przyznam, że byłam dość zdenerwowana, w końcu pierwszy raz przyszło mi obracać się w takiej ekipie. No, ale mając u boku Wojtka nic nie jest mi straszne. Po godzinie Andrzej się zwinął, po nim Karol i tak cała kompania.
- Coś wspominałaś, że Andrzej nie bawił się za dobrze- wtrąciłam.
- Ogólnie było bardzo śmiesznie, ale od razu dało się wyczuć, że wcale mu się nie uśmiecha to siedzenie z nami.
- Gorszy dzień, każdego dopada.
- No nie wiem. Wojtek szepnął mi, że chyba Wrona musi za kimś tęsknić, bo pierwszy raz widział go takiego.
- Czy ty próbujesz mi coś wmówić?- spojrzałam na nią mrużąc oczy.
- A skąd... Tylko może lepiej by było gdybyś z nami poszła.
- Chyba wystarczy tego wszystkiego na dziś- westchnęłam- Mam bajzel w głowie.
- Może kakao?
- Chętnie- bąknęłam.
Agnieszka wstała z kanapy i poszła do kuchni, ale po chwili wróciła niosąc mój telefon.
- Ktoś się do ciebie dobija, a chyba masz wyłączone dźwięki.
Wzięłam od niej telefon i spojrzałam na ekran. Dwa nieodebrane połączenia i nie jak myślałam od Bunia tylko od nieznanego numeru. Komórka zawibrowała kolejny raz, więc odebrałam.
- Słucham?
Odpowiedziała mi cisza.
- Halo!
Kolejny raz nic.
- Uważasz, że to śmieszne?- podniosłam trochę głos, ale zaczynało mnie to już irytować.
- Andrzej co ty tam robisz tyle czasu?- usłyszałam głos z oddali, który nie mógł należeć do dzwoniącego po czym połączenie natychmiast zostało przerwane.
Kiedy Agnieszka weszła do salonu nadal siedziałam trzymając komórkę przy uchu i tępo wpatrując się w przestrzeń.
- Mała co jest?- przyjaciółka w mgnieniu oka pojawiła się obok mnie.
- Zadzwonił- wychrypiałam nie swoim głosem.
- Kto? Rafał?
- Zadzwonił do mnie. Andrzej do mnie zadzwonił...



I tak oto zbliżamy się do końca :) Następny rozdział jest już ostatnim.
No chyba, że znalazło by się kilka osób, które czytają i chcą by to opowiadanie trwało dłużej,
ale patrząc po frekwencji jesteśmy już na finiszu. Ja się nawet cieszę, bo będzie to już mój trzeci blog, w
którym dobrnęłam do końca ;) Mimo, że dopiero teraz pojawił się pomysł na rozwinięcie.
Poza tym jest to jeden z niewielu rozdziałów z którego jestem naprawdę zadowolona :)
Ostatni rozdział  pojawi się na następny weekend, więc jeśli chcecie macie jeszcze czas
mnie przekonać, że może nie warto jeszcze kończyć :) Pozdrawiam Was cieplutko misiaki ;)

poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 8

Z utęsknieniem czekałam na weekend by po trudnym tygodniu wreszcie móc odpocząć. Zbliżał się bardzo powoli, ale wreszcie nadszedł. W sobotę obudziłam się 5 minut przed 12. Kiedyś często pozwalałam sobie spać do tej godziny, ale od kiedy zaczęłam pracować musiało mi wystarczać 8 podstawowych godzin nawet w weekendy. Z łóżka wygramoliłam się dopiero godzinę później. Nigdzie się nie spieszyłam, nic nie było ważne, a poza tym nic nie miało sensu, więc dlaczego miałam się zrywać z ciepłego posłania zaraz po przebudzeniu? Gdyby nie to, że mój brzuch był kompletnie pusty być może zostałabym w łóżku jeszcze dłużej, a tak niechętnie odrzuciłam kołdrę na bok i wsunęłam stopy w kapcie. Udałam się do kuchni, poprawiając za dużą koszulkę.
- O! W końcu wstałaś- przywitała mnie Aga, a razem z nią smakowity zapach, na co mój brzuch zareagował głośnym burczeniem- Chyba ktoś tu jest głodny- dodała, wyjmując z szafki talerz.
- A ty już długo na nogach?- usiadłam i obserwowałam jej ruchy.
Agnieszka pokiwała głową i nalała mi zupy. Sądząc po zapachu była to ogórkowa.
- Proszę- postawiła przed mną talerz i przez chwilę obserwowała mnie uważnie- Lepiej się już czujesz?
- Dziękuję- wzięłam od niej łyżkę, którą właśnie mi podała- Mogłaś mnie obudzić, pomogłabym ci- nie miałam ochoty odpowiadać na jej pytanie.
- Jak widać dałam sobie radę sama, a ty mogłaś wypocząć- wyruszyła ramionami- Muszę teraz wyjść, wrócę dopiero wieczorem.
- Randka?- zapytałam od niechcenia.
- Sama nie wiem- uśmiechnęła się tajemniczo- pogadamy później.
Nie chciałam drążyć tematu. Skoro nie chce niech nie mówi. Skinęłam tylko głową i zabrałam się za jedzenie. Agnieszka wzięła swoją torebkę i poszła do przedpokoju po kurtkę.
- To do wieczora, trzymaj się- zaglądnęła jeszcze na chwilę do kuchni.
- Powodzenia! Na razie!- rzuciłam do przyjaciółki i po chwili już jej nie było.
Jadłam powoli zupę i zaczynało do mnie docierać, że od kilku dni nie zauważam niczego wokół siebie. Tak bardzo zaczęłam żyć wspomnieniami, że nie zauważyłam uśmiechniętej do telefonu Agi, jej rozmarzonego wzroku i niekontrolowanego chichotu gdy rozmawiała z kimś przez telefon długie godziny. Egoistka- pomyślałam i z wyrzutem spojrzałam na talerz przed sobą. Ona mimo tego wszystkiego co działo się teraz w jej życiu, a o czym nie rozmawiała ze mną zapewne by nie pogarszać mojego smutku, myślała o mnie. Zajęła się tym by zrobić obiad, posprzątać mieszkanie i zapełnić lodówkę. Dbała o mnie na każdym kroku, a ja co? A ja pozwalałam sobie na życie w nieistniejącym świecie. Miałam dość takiej siebie. Wstałam, umyłam talerz i oparłam się o zlew patrząc w okno. Musiałam coś zmienić w swoim życiu. Nie zdarzyłam pomyśleć czym ów 'coś' miałoby być, bo usłyszałam w swoim pokoju dźwięk oznaczający pojawienie się nowej wiadomości. Pokonałam tych kilka kroków, które dzieliły mnie od kuchni do pokoju, usiadłam na brzegu łóżka i sięgnęłam po komórkę.

CZEŚĆ MAŁA! CO U CIEBIE? NIE ODZYWASZ SIĘ JUŻ TYLE CZASU, AŻ MI SMUTNO :(
JAK TAK DALEJ BĘDZIE TO NAWIEDZĘ CIE W TEJ TWOJEJ WIOSCE SKRZATÓW ;) B. 


Uśmiechnęłam się nikle do ekranu. Kochany Buniek. To czego mogłam być pewna, to to, że mam najlepszych przyjaciół na świecie. Nacisnęłam opcję 'odpisz'.

HEJ BUNIU :) CIESZĘ SIĘ, ŻE NAPISAŁEŚ. PRZEPRASZAM, ŻE SIĘ NIE ODZYWAŁAM, ALE MIAŁAM TROCHĘ NA GŁOWIE. A Z TYMI ODWIEDZINAMI TO JEST TAK, ŻE BARDZO CHĘTNIE BYM CIE ZOBACZYŁA U SIEBIE ;)

Wysłałam i odłożyłam telefon na szafkę, lecz po krótkiej chwili dostałam odpowiedź.

OJ MAŁA, MAŁA ;) TRZYMAJ SIĘ TAM, JUŻ NIEDŁUGO. LECĘ NA MECZ, TRZYMAJ KCIUKI :*


Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.

TO JA LECĘ PRZED TV PATRZEĆ NA CIEBIE ;) MASZ TO WYGRAĆ! POWODZENIA :*

Razem z telefonem ruszyłam do salonu, włączyłam tv, a że do transmisji spotkania została jeszcze godzina to ułożyłam się wygodnie na kanapie i włączyłam jakiś film. Nie zainteresował mnie on jednak za bardzo, bo zatopiłam się w myślach.
Przez chwilę zastanawiałam się co dalej zrobić ze swoim życiem, w szczególności tym uczuciowym. Obecnie nie miałam żadnego pomysłu, ale zdawałam sobie sprawę, że w końcu muszę pójść do przodu i już nigdy nie patrzeć w tył.
 Może Karol miał rację? Może to ja byłam tą złą i teraz za to płacę? Po tamtej imprezie na działce Andrzej napisał do mnie na drugi dzień. Obiecał mi to, ale po tym wszystkim co się wydarzyło myślałam, że tego nie zrobi. Czuje się bardzo głupio przypominając sobie to co napisał. Przepraszał mnie, bo wpadło mu do głowy, że być może coś źle powiedział albo zrobił. Chyba myślał, że dlatego przeniosłam swoje zainteresowanie na Kłosa. Miliony razy wyrzucałam sobie, że nie wyjaśniłam mu wtedy jak to było naprawdę, że miałam gdzieś towarzystwo Karola. Straciłam wtedy swoją szansę by wszystko poukładać. Później napisał do mnie Kłos i z nim również nie porozmawiałam odpowiednio. Na drugi dzień nie miałam już tej szansy, bo siatkarze się spotkali i wynikło z tego to, że Andrzej nie odezwał się już do mnie od tamtego czasu. Za to Karol nagle zechciał się spotkać. Zręcznie się od tego wykręciłam, ale dałam mu też do zrozumienia, że nie ma u mnie żadnych szans. Chyba uraziłam jego męską dumę, bo zaczął mnie unikać i udało mi się usłyszeć kilka plotek na swój temat, które powstały dzięki jego wyobraźni. Kilka razy starałam się pogadać z Andrzejem i przeprosić go za wszystko. Chciałam mu powiedzieć, że nasze spotkanie wiele dla mnie znaczyło, ale zdawałam sobie sprawę, w jakim świetle się prezentuje. To czy Karol dorzucił coś od siebie było mi już obojętne. W końcu byli przyjaciółmi komu Andrzej miał wierzyć?
Dopiero dźwięk SMS-a skutecznie oderwał mnie od wspomnień.

CO ROBISZ? GŁUPIO MI, ŻE ZOSTAWIŁAM CIE SAMĄ.

Uśmiechnęłam się blado. Zawsze przynajmniej miałam przyjaciół, którzy mnie wspierali.

NIE ŚWIRUJ TYLKO BAW SIĘ DOBRZE :) JA CZEKAM NA MECZ, WIĘC NA KILKA NASTĘPNYCH GODZIN MAM ZAJĘCIE.


Wysłałam wiadomość i spojrzałam na ekran telewizora, film właśnie się kończył. Odnalazłam pilota i włączyłam Polsat Sport. Reklamy. Podniosłam się więc z kanapy i poszłam zrobić sobie herbatę. Kiedy wróciłam mecz właśnie się rozpoczynał.
Olsztyn grał dzisiaj przeciw Politechnice, dlatego miałam nadzieję, że drużynie Dobrowolskiego uda się wygrać. Buniu nie zaczynał dzisiaj w pierwszej szóstce, co trochę mnie zasmuciło, ale wierzyłam, że trener da mu szansę. I owszem, Rafał wszedł, ale dopiero pod koniec drugiego seta. Jednak na parkiecie został już do końca meczu, gdyż jego wejście pomogło zespołowi i mimo straty pierwszego seta Olsztyn wygrał całe spotkanie 3:1. Z niecierpliwością czekałam na ogłoszenie Mvp, dla mnie było jasne do kogo ta nagroda powinna trafić. Kciuki zacisnęłam tak mocno, że aż zaczęły boleć mnie palce.
RAFAŁ BUSZEK- krzyknął spiker, a ja klasnęłam w dłonie i uśmiechnęłam się szeroko. Buniu odebrał nagrodę, pomachał wesoło do kamery i przesłał buziaka. Zaśmiałam się cicho. Cały on- pomyślałam.
Transmisja skończyła się, więc wyłączyłam tv i wyciągnęłam się na kanapie. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i po chwili zobaczyłam uśmiechniętą twarz mojej przyjaciółki.
- Jak tam randka?- zagadnęłam.
Agnieszka zdjęła kurtkę i buty i wskoczyła na kanapę obok mnie. Oczy błyszczały jej jak u małej dziewczynki, która dostała właśnie wymarzoną lalkę.
- To nie była randka- uśmiechnęła się szeroko.
- To co to było?- zapytałam udając zaskoczenie.
- Spotkanie- odpowiedziała szybko.
- A ten ktoś to tylko kolega, tak?- zaśmiałam się.
- A żebyś wiedziała- pokazała mi język.
- To chociaż powiedz kto to- Aga pokręciła głową- Błagam- zrobiłam smutna minkę.
- No dobra..-zbliżyła się do mnie i szepnęła mi do ucha- Wojtek Włodarczyk.
Moje oczy zrobiły się okrągłe jak dwa spodki. Następny siatkarz..
- Mówisz serio?- zapytałam unosząc brwi.
- No tak- wyszczerzyła się.
- No dobra, fajnie..- powiedziałam bardziej do siebie niż do niej- Jak wy się w ogóle poznaliście?
Agnieszka już miała otwierać usta, ale przerwał jej telefon, który rozdzwonił się w przedpokoju. Szybko po niego skoczyła, odebrała, a jej uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej, jeśli to w ogóle było możliwe. 
Zaszyła się z komórką w kuchni, a ja zostałam sama. Dopiero co się rozstali, a on już się stęsknił- pomyślałam- Może chociaż ona będzie miała szczęście. Mi chyba nie jest pisany siatkarz.
Wstałam i wolnym krokiem ruszyłam do swojego pokoju. Stanęłam obok okna i spojrzałam na zewnątrz. Zaczynało się już ściemniać. Przed oczami stanęła mi scena, jak kiedyś razem z Rafałem wygłupialiśmy się rzucając się śnieżkami. Do głowy wpadł mi pewien pomysł, dlatego wróciłam do salonu po komórkę, znowu stanęłam obok okna i wybrałam numer Buszka.
- Cześć mała!- odebrał po kilku sygnałach.
- Witam panie Mvp i gratuluję.
- Dzięki, ale wiesz, że to dzięki tobie?- byłam pewna, że właśnie się uśmiecha.
- Ale się ze mnie nabijasz.
- Ani mi się śni- zaprotestował szybko- Zmotywowałaś mnie.
- Ale to ty grałeś, ja tylko życzyłam powodzenia- wzruszyłam ramionami.
- Nie kłóć się ze mną, jak mówię, że to dzięki tobie to znaczy, że dzięki tobie- powiedział pewnie.
- Ok, ok niech ci będzie- zaśmiałam się.
- Co robisz jutro?
- A dlaczego pytasz?
- Tak po prostu, interesuje się co tam u ciebie. Wybierasz się może na mecz Skry?
- Raczej nie... Chyba, że Aga mnie wyciągnie. Jej ukochany gra to pewnie będzie chciała iść.
- Uuuu... a któż to?- szczerze się zainteresował.
- Nie wiem na razie czy mogę cokolwiek powiedzieć, więc zostanie to tajemnicą.
- Oj nie bądź taka- poprosił.
- Nie, nie, nie. Jak dostanę pozwolenie to się dowiesz.
- Ale ty jesteś- burknął- Ciesze się, że zadzwoniłaś- zmienił temat.
- Przypomniałam sobie jak kiedyś wygłupialiśmy się na śniegu i pomyślałam, że fajnie byłoby usłyszeć twój głos.
Przez chwilę zapanowała cisza. Już się przestraszyłam, że powiedziałam coś głupiego.
- Mała, ja ci chyba muszę coś powiedzieć...- westchnął.
- Ej.. nie strasz mnie. Stało się coś?- usiadłam na łóżku.
- Mam nadzieję, że cie nie przestraszę. Nie stało się nic złego, ale widzisz...
Agnieszka zapukała do drzwi, a ja aż podskoczyłam na ten dźwięk.
- Buniu przepraszam cię, ale muszę kończyć. Czy to co chcesz mi powiedzieć jest bardzo ważne?
-Eehhmm.. Nie, to nic takiego. Może następnym razem ci powiem- w jego głosie wyczułam niepewność.
- W porządku- kąciki moich ust uniosły się lekko- Jeszcze raz gratuluję świetnego meczu i do usłyszenia.
- Trzymaj się malutka, pa- rozłączył się.
Odłożyłam telefon i spojrzałam w ciemną przestrzeń pokoju. Oparłam ręce o kolana, a brodę położyłam na dłoniach. Trochę inaczej wyobrażałam sobie tą rozmowę. Za dużo myślisz- powiedziałam sama do siebie, wstałam i poszłam do kuchni gdzie czekała już na mnie Aga.
- Rozmawiałam z Buniem- powiedziałam od progu, bo wiedziałam, że zaraz zapyta.
- Ooo!- uśmiechnęła się zawadiacko.
- Gratulowałam mu tylko wygranego meczu- wzruszyłam ramionami i usiadłam na blacie.
- Oczywiście- zachichotała- Ale mniejsza z tym. Idziemy jutro na mecz- zakomunikowała mi spokojnie.
- Mogę przekwalifikować się na wróżkę- westchnęłam.
- Co?- przyjaciółka spojrzała na mnie jakbym właśnie powiedziała, że wychodzę za mąż.
- No, bo wiedziałam, że pociągniesz mnie jutro na ten mecz- wytłumaczyłam.
- Ha! No i miałaś rację- uśmiechnęła się do mnie.
Pokiwałam tylko głową , zeskoczyłam z blatu i zabrałam się za zmywanie naczyń, których w sumie nie było wiele, ale musiałam się czymś zająć. Przecież miałam zacząć żyć, jakbym nigdy nie poznała Andrzeja, a jutro będę musiała spędzić kilka godzin wpatrując się w jego grę. Była to obecnie ostatnia rzecz na jaką miałam ochotę, ale musiałam wspierać przyjaciółkę.
Zbieraj się do kupy mała, naucz się wreszcie żyć- pomyślałam.

Przepraszam mordki, że tyle trzeba było czekać, ale jeśli chodzi o to opowiadanie wena opuściła mnie zupełnie :/ Wydaje mi się, że powoli wraca, ale nie jetem jeszcze zupełnie pewna. Ważne, że ten rozdział udało mi się w miarę "bezboleśnie" napisać to i może dalej będzie lepiej :) Pierwszy mój rozdział, który składa się praktycznie z samego dialogu toteż nie wiem jak wypadł... Ostatnio dużo eksperymentuję z moim pisarstwem i mam ogromną nadzieję, że nie wypada to bardzo źle.
Pozdrawiam :) 

poniedziałek, 4 listopada 2013

Nowy blog :)

Kochani zapraszam na mój nowy blog o ŁUKASZU  ŻYGADLE :)
http://przeznaczeniepotrafiirytowac.blogspot.com/