środa, 30 października 2013

Rozdział 7

Niedługo nacieszyłam się Andrzejem. Nasze "sam na sam" skończyło się dość szybko, gdyż na działkę wróciła większość zaproszonych. Wróciliśmy do ogniska, jednak czuliśmy się lekko skrępowani, tym co się wydarzyło.
- Przepraszam cię, muszę z kimś porozmawiać- powiedział do mnie Andrzej, wstał i podszedł do jakiegoś chłopaka.
Nie bardzo wiedziałam co mam o tym myśleć. Może po prostu się pospieszyliśmy, a może Andrzej przestraszył się, że teraz nie odczepię się od niego. Nie miałam okazji dalej się nad tym zastanawiać, bo dosiadła się do nas Aga.
- Jedziesz z nami po flaszkę?- zapytała wesoło- Towarzystwo się znowu zeszło, a nie ma co pić- popatrzyła na mnie bezradnie, była kompletnie wstawiona.
- A niby  kto będzie prowadził?- ja również nadal nie byłam trzeźwa, ale nie wsiadłabym do samochodu z kimś kto widzi podwójnie drogę.
- Filip nie pił, pojedzie z nami.
- W takim razie mogę jechać- rozejrzałam się niepewnie dookoła, ale nie zobaczyłam Andrzeja.
No i dobrze- pomyślałam- Pojadę z nimi, niech nie myśli, że będę za nim latać albo czekać na niego jak ostatnia idiotka.
Wstałam z ławki i razem z Agnieszką i Filipem poszliśmy do samochodu.
Kiedy wróciliśmy Andrzeja dalej nie było. Czego się spodziewałam? Może nie tego, że będzie czekał na mnie z bukietem róż, ale miałam nadzieję, że przynajmniej będzie. Pod jego nieobecność wypiłam kilka kolejnych kieliszków.
- O Karol napisał!- zawołała ucieszona Ewelina.
- I co?- wzruszyłam ramionami i usiadłam obok niej na ogrodowym krzesełku.
- Pyta czy jesteś- uśmiechnęła się.
- No jestem- odpowiedziałam bez entuzjazmu.
- Napisze mu, że siedzisz i czekasz na niego- puściła mi oczko.
- Nie! Nie pisz tego!- próbowałam zabrać jej telefon, ale nie udało mi się.
- Za późno- zaśmiała się.
Wywróciłam oczami i westchnęłam głośno. Komórka zawibrowała i Ewelina dostała odpowiedź.
- Co napisał?- próbowałam ukryć trochę swoje zainteresowanie.
- Yyyyyy... napisał, żebyś lepiej tego nie robiła...Burak jeden!
Zabolało. Nie żebym jakoś bardzo przejmowała się Kłosem, ale tak naprawdę pojawiając się tu miałam nadzieję na miły wieczór w jego towarzystwie. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że ten koleś nie jest warty dokładniejszego poznania.
Mimo tego, że mój humor uległ pogorszeniu starałam się dobrze bawić. Żartowałam, śmiałam się i z ciekawością słuchałam historii opowiadanych przez osoby zgromadzone przy ognisku. Nawet nie wiem kiedy pojawił się Karol. Przywitał się ze wszystkimi po czym uraczył mnie swoim uśmiechem. Nie miałam najmniejszej ochoty z nim rozmawiać. Znów zaszyłam się w altance, ale dobrze wiedziałam, że jeszcze chwila, a on się tam pojawi. Żeby do tego nie dopuścić wymyśliłam pewien pomysł. Wróciłam do znajomych i usiadłam obok Agnieszki. Wypiłam trochę soku, po czym zebrałam się w sobie i powiedziałam do przyjaciółki:
- Idę się przejść.
- Ok, a Andrzej idzie z Tobą?- uśmiechnęła się lekko.
- Jeśli nie zauważyłaś to powiem ci, że go tu nie ma i idę sama.
- Jak sama? Nigdzie sama nie pójdziesz!- powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu- Czy jest ktoś chętny na spacer z Ewą?- zapytała zgromadzonych.
Wywróciłam oczami i w środku miałam chęć siebie udusić za to, że nie przewidziałam takiego obrotu sprawy. Ludzie nie bardzo mieli ochotę na jakieś włóczenie się po okolicy, dlatego nikt się nie zgłosił. Ucieszyłam się tym, ale moja radość nie trwała długo.
- Karol pójdziesz z Ewą?- zwróciła się do Kłosa.
Jego mina mówiła wszystko wcale nie chciał nigdzie ze mną iść. Nie odmówił jednak Agnieszce i kiedy ruszyłam do furtki poszedł za mną. Nie pamiętam o czym rozmawialiśmy, w sumie mało mnie to obchodziło, co ma do powiedzenia. Po kilkunastu minutach doszliśmy do miejsca, gdzie kończyły się działki oraz droga. Nie mam pojęcia kto postawił tu małą ławeczkę, ale byłam zadowolona z tego faktu. Usiadłam, a Karol zajął miejsce obok. Nagle stał się bardzo towarzyski, zaczął zabawiać mnie rozmową, mimo iż nie miałam siły odpowiadać na żadne jego pytania. Kiedy po niedługim czasie wracaliśmy złapał mnie za rękę. Spojrzałam na nasze splecione dłonie i nie zareagowałam. Niezbyt miło potraktował mnie na początku, ale jakbym nagle o tym zapomniała. Dopiero kiedy stanęliśmy przed furtką szybko puściłam jego rękę, nie chciałam by ktoś nas widział. Okazało się, że przy ognisku znowu zostało niewiele osób, impreza tym razem naprawdę dobiegała końcowi. I wtedy go zobaczyłam. Andrzej siedział zgarbiony nad paleniskiem i dłubał w nim kijem. Jego widok mną wstrząsnął. Nigdy nie widziałam tak smutnego faceta. W sumie czy aby na pewno smutnego? Może załamanego, zirytowanego, oszukanego. Wyglądał tak przygnębiająco, że aż zawahałam się czy do niego podejść. Dlatego poszłam usiąść do altanki. Chciałam być teraz sama, ale o tym mogłam  zapomnieć. Po chwili usłyszałam głos Karola.
- Gdzie jest Ewa?
Modliłam się by nikt mu nie odpowiedział i faktycznie nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, ale zaraz usłyszałam jego kroki.
- Dlaczego siedzisz tu sama? Chodź do nas- powiedział ciepło i usiadł po mojej lewej stronie.
- Chce przez chwile być sama.
- Ale zaraz przyjdziesz?- upewnił się.
- Tak, zaraz- skłamałam.
- No dobrze- szepnął i zrobił coś, czego kompletnie się nie spodziewałam, przytulił mnie.
Znowu nie odepchnęłam go od siebie, nie miałam już siły by z tym wszystkim walczyć. Miałam tylko nadzieję, że zaraz odejdzie i zostawi mnie w spokoju. O to, że Andrzej tego nie widział byłam spokojna.
Długo zbierałam się w sobie. Bałam się spojrzeć w oczy Andrzeja, ale nie miałam innego wyjścia. Powoli wróciłam do ogniska i zamiast na ławce usiadłam na trawie obok siatkarza. Ledwie usiadłam i na niego spojrzałam, bo Andrzej wstał, rzucił kij do paleniska i odszedł. Zaszył się gdzieś nieopodal, ale nie chciałam drugi raz próbować. W jednej chwili zrozumiałam, że to koniec. Zabolało, cholernie mocno. Mimo, że ledwie go poznałam, czułam, że to coś więcej, że to ma sens, ale na to było już za późno. Skończyło się nim się zaczęło, a jego zachowanie zraniło mnie bardziej niż odejście któregokolwiek z facetów z którymi spotykałam się wcześniej.
Przede mną pojawił się Karol i wyciągnął w moją stronę ręce.
- Chodź, nie będziesz tak na ziemi siedzieć.
Nie podałam mu dłoni, nie wstałam, siedziałam dalej tak jak siedziałam i chciałam żeby zostawił mnie w spokoju, żeby zniknął. Zamiast tego on przykucnął złapał mnie za ręce i pociągnął do góry, przez chwile się opierałam, ale co właściwie mogłam w porównaniu z nim. Poddałam się i pozwoliłam zaprowadzić na ławkę. Usiedliśmy obok siebie. Byłam koszmarnie zmęczona, nagle wszystko przestało mnie obchodzić, mieć jakikolwiek sens. Nie interesowało mnie już czy tak wypada czy nie, oparłam głowę o ramie Kłosa i pozwoliłam by się mną zaopiekował.
O 4 nad ranem Filip razem z Andrzejem odwieźli nas do mieszkania Eweliny. Wcale nie miałam ochoty jechać w jednym samochodzie z Wroną, ale Filip jego także odwoził, więc nie miałam nic do gadania. Nie odzywaliśmy się do siebie przez całą drogę. Może gdyby nie tyle alkoholu potrafiłabym myśleć trzeźwo i prosiłabym go już w samochodzie, ale wtedy nie przyszło mi to do głowy.

piątek, 25 października 2013

Rozdział 6

Dzień minął mi bardzo szybko. Im więcej miałam pracy tym mniej skupiałam się na przeszłości. Ale to znaczyło też tyle, że czas płynął tak szybko, że nim się obejrzałam, a minęło moje 8 godzin pracy. Dopiero kiedy wzięłam swoją torebkę, pożegnałam się z koleżanką i wyszłam na jedną z bełchatowskich ulic ogarnął mnie smutek i poczułam zmęczenie. Znów pojawiły się obrazy w mojej głowie, o których nie chciałam teraz myśleć. Zatrzymałam się na chwilę by zdecydować czy iść na autobus czy drogę do domu pokonać na piechotę. Zdecydowałam się na spacer. I znów go zobaczyłam.
Kiedy dotarłyśmy z Agą na działkę było tam już kilka osób. Od razu rozpoznałam wysokiego szatyna o niebieskich oczach. Gdzieś kiedyś widziałam jak gra, ale nie mogłam sobie przypomnieć gdzie to było. Okazało się, że Andrzej nie jest zaproszony chociaż znają się z Eweliną.
Ulokowałam się przy ognisku, które chłopcy dopiero zaczęli rozpalać. Kilka razy czułam na sobie ich spojrzenia, ale nie przeszkadzało mi to. Tylko spojrzenie niebieskich oczu mnie peszyło. Gdy on odwracał wzrok wtedy ja przyglądałam mu się ciekawie. Pamiętam jego zmierzwione włosy, muskularne ciało opinane przez jasną koszulkę i zadziorny uśmiech.
- Ewelka mogę zostać?- usłyszałam w pewnym momencie jego głos.
Dziewczyna zgodziła się, a ja uśmiechnęłam się lekko.
- Tylko mi powiedz, że ktoś tu ci się podoba?- szturchnęła mnie Aga.
- No co ty- opowiedziałam szybko bez zastanowienia.
Impreza powoli zaczynała się rozkręcać. Po kiełbasie z ogniska przyszedł czas na trunki. Polała się wódka, a atmosfera rozluźniła się zupełnie. Po kilku kieliszkach i ja poczułam się swobodnie wśród tych wszystkich osób. Siedząc na ławce przy ognisku zdałam sobie sprawę, że gdzieś zniknęła mi przyjaciółka. Po chwili zauważyłam ją z jakimś chłopakiem, najwidoczniej świetnie im się rozmawiało dlatego nie chciałam się wtrącać.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i spojrzałam w płomienie które co chwilę wystrzelały do góry wesołe iskierki. Alkohol mącił mi w głowie ale pomyślałam, że to dopiero początek imprezy.
- Kto się ze mną napije?- zapytałam i podeszłam do stolika z napojami.
Jak na zawołanie zjawiło się kilka osób w tym wysoki szatyn. Wlałam wódkę do kieliszków, wznieśliśmy toast i wypiliśmy gorzki trunek. Po chwili znów wszyscy wrócili na poprzednie miejsca tylko ja z Andrzejem nigdzie się nie ruszaliśmy. Przedstawiliśmy się sobie i zaczęliśmy rozmawiać. Czułam się tak dobrze w jego towarzystwie, śmiałam się kiedy mówił na mnie mała, a w końcu kiedy siedzieliśmy na ławce wziął mnie za rękę. Nic już się dla mnie nie liczyło, to że są tu ci wszyscy ludzie, że możne plotkują na nasz temat, liczyło się tylko to, że on siedzi obok. W pewnym momencie jakiś kolega poprosił go na słowo, więc poszłam napić się soku. Andrzej wrócił i powiedział, że musi gdzieś pojechać z kimś tam. Mało z tego pamiętam, ale nigdy nie zapomnę tego co stało się zaraz po tym jak pochylił się nade mną i zapytał czy jadę z nimi. Pokręciłam głową, nie wydało mi się to dobrym pomysłem.
- Niedługo wrócę- zapewnił mnie po czym pochylił się jeszcze bardziej i złożył krótki pocałunek na moich ustach.
Zamarłam. Zaskoczył mnie zupełnie. Znaliśmy się dopiero kilka godzin, wszędzie było pełno osób, które go znają a on całuje mnie jakbym była jego dziewczyną. Przez chwilę chciałam wmówić sobie, że to przez alkohol, ale dobrze wiedziałam, że wypił dopiero może z 2 kieliszki. Uśmiechnęłam się do niego dając znak, że będę czekać aż wróci, a wtedy pojawiła się Agnieszka.
- Weź od niej numer- rzuciła do Andrzeja.
Spojrzałam w jej stronę z niepewną miną, a ona uśmiechnęła się do mnie szeroko. Przeniosłam spojrzenie na siatkarza i zobaczyłam, że trzyma w dłoni komórkę. Ja także trochę oszołomiona wyjęłam swoją. Andrzej podyktował mi kilka cyfr, które wbiłam do telefonu, ale kilka mi się pomyliło co on skwitował cichym śmiechem.
Tak więc wymieniliśmy się numerami a Andrzej po chwili zniknął. Do tej pory nie umiem opisać tego uczucia pustki, które zaczęło mi towarzyszyć gdy tylko straciłam go z oczu. Powoli poszłam do jednej z altanek i usiadłam na jakimś stole. Kilka metrów ode mnie zabawa trwała w najlepsze, ale to już mnie nie obchodziło. Chciałam być teraz sama, mój imprezowy nastrój gdzieś zniknął. Nie wiem jak długo tam siedziałam, procenty krążące we krwi skutecznie uniemożliwiały mi ocenę płynącego czasu. Dopiero gdy Andrzej znów usiadł obok mnie poczułam, że znów uśmiech wraca na swoje miejsce. Tak bardzo cieszyłam się jego widokiem, tym że jest obok mnie. Znów nie mogliśmy się nagadać. I kolejny raz przeszkodzili nam jego koledzy. Pojawili się w pewnej chwili i nie zważając na moją obecność zaczęli opowiadać Andrzejowi jakieś historie. Nie chciałam im przeszkadzać, więc zeskoczyłam ze stołu na którym siedziałam i poszłam usiąść przy ognisku.
- Chyba się wkurzyła- usłyszałam za sobą śmiech jednego z chłopaków.
Gdy podeszłam do ogniska zauważyłam, że nie ma tam już prawie nikogo. Kawałek dalej siedziała Aga z wysokim brunetem, z którym rozmawiała na początku imprezy, a Ewelina ze swoim chłopakiem właśnie się zbierali.
- Jedziemy na razie do domu, wpadniemy niedługo- powiadomiła mnie i zaraz ruszyli do wyjścia.
Zrezygnowana usiadłam na ławce, a zaraz obok mnie usiadł Andrzej.
- Wkurzyłaś się?- zapytał mnie chłopak, który przyszedł za nim.
- Nie- odpowiedziałam speszona, nie wiedziałam jak mam tłumaczyć to, że nie chciałam im przeszkadzać.
- Wkurzyłaś się- skwitował i poszedł się napić.
  Po chwili pojawiła się Agnieszka.
- Jedziemy na miasto, wybieracie się z nami?- pytanie było skierowane do mnie i Andrzeja, ale mimo to zgłosiło się kilku innych chętnych.
Nie miałam ochoty się stamtąd ruszać, więc pokręciłam głową.
- Jedzcie ja zostanę.
- Ja też- zawtórował mi szatyn i popatrzył na mnie.
- Ok, ok. Już nas nie ma- zachichotała moja przyjaciółka i zaraz całe towarzystwo opuściło działkę. Zostaliśmy sami. Byłam już coraz mocniej zmęczona, procenty dawały się we znaki, ale cieszyłam się, że on jest ze mną. Trzymając się za ręce, rozmawialiśmy o drobnostkach.
- Pada deszcz- powiedział w pewnym momencie Andrzej i spojrzał na mnie.
- Nic nie czuje- wyruszyłam ramionami, bo taka była prawda.
Siatkarz dalej patrzył na mnie w skupieniu.
- A teraz?- zagadnął po chwili.
Pokrecilam głową, ale wtedy na moją rękę spadła kropla.
- Teraz czuje- powiedziałam.
- Chodź pójdziemy do altanki- pociągnął mnie bym wstała i pobiegliśmy pod daszek drewnianego domku. Andrzej usiadł na stole, na którym niedawno siedzieliśmy razem i poklepał miejsce obok siebie. Uśmiechnęłam się tylko do niego i stanęłam naprzeciwko. Teraz kiedy siedział nasze twarze były na jednej wysokości. Bez problemu mogłam patrzeć w jego oczy.
- Zimno ci?- zapytałam.
- Tak- byłam pewna, że odpowiedź będzie inna, każdy facet zawsze chciał wyjść na twardziela i starał się nie pokazywać swoich słabości, a Andrzej był inny. Być może czuł się w mojej obecności tak jak ja w jego. Wiedział, że nie musi niczego udawać, że może być sobą, a mimo to i tak będzie mi imponował.
Bez namysłu przytuliłam się do niego najmocniej jak potrafiłam. Nie musieliśmy już nic mówić, cisza nie była problemem. Była czymś co nas łączyło. Oparłam brodę o jego ramie a on skrył twarz w moich włosach. Mogłam tak trwać już na zawsze, ale coś ciągnęło mnie by spojrzeć w jego oczy. Odsunęłam się trochę tak by w nie swobodnie patrzeć. Zatapiałam się w jego tęczówkach a serce biło mi coraz szybciej. I wtedy mnie pocałował. Nie był to krótki buziak, taki jak ten pierwszy. Był to prawdziwy pocałunek.
- Uważaj jak chodzisz!- do moich uszu przedarł się głośny krzyk i dźwięk klaksonu.
Otworzyłam szeroko oczy i zobaczyłam, że chciałam wejść na czerwonym świetle na pasy. Kierowca czarnego audi zahamował w ostatniej chwili.
- Przepraszam- krzyknęłam do niego słabym głosem i cofnęłam się szybko. Facet przejechał obok patrząc na mnie z niesmakiem a ja zrobiłam kilka głębokich wdechów.
- Najpierw mnie w sobie rozkochałeś, a teraz chcesz żebym przez ciebie zginęła- pomyślałam z goryczą o Andrzeju.
Jak najszybciej potrafiłam pokonałam ostatnie metry dzielące mnie od domu. Kiedy weszłam do mieszkania panowała głęboka cisza.
- Aga jesteś?- zawołałam zdejmując buty.
Nie dostałam żadnej odpowiedzi, więc odwiesiłam kurtkę i ruszyłam do kuchni. Zaparzyłam sobie herbatę i usiadłam z nią przy stole.
Tamten pocałunek zmienił w moim życiu wszystko. W jednej chwili uwierzyłam, że nareszcie to jest to, że będzie dobrze, że będę szczęśliwa. Nawet nie wiedziałam jak wiele problemów dopiero przede mną.
_________________________________________________________
Ciężko było mi się skupić, gdyż z głośników ciągle płynie: Hej Spała! Hej Spała! :D
 http://www.youtube.com/watch?v=qXJjU96Z-zw
Mój nowy hit ;)

piątek, 18 października 2013

Rozdział 5

Kiedy złapałam już równowagę, odwróciłam się by podziękować mojemu wybawcy, który uratował mnie przed bliskim spotkaniem z podłogą. Przede mną stał szczupły mężczyzna w średnim wieku i z kpiącym uśmiechem patrzył na mnie.
- Uważaj mała bo następnym razem rycerz cie nie uratuje- zaśmiał się, wyminął mnie i odszedł a ja zostałam z niewypowiedzianym dziękuje w ustach. Zreflektowałam się jednak szybko i znów ruszyłam do wyjścia. Przed kinem spotkałam Age.
- Co ty tak długo?- zapytała przyglądając mi się ciekawie.
- Bliskie spotkanie trzeciego stopnia- burknęłam i zaczęłam iść w kierunku rynku by uniknąć kolejnych pytań, gdyż nie miałam do powiedzenia nic na temat tego typa, którego przed chwilą spotkałam.
Pff- fuknęłam cicho, kiedy przypomniałam sobie jego słowa o tym bym uważała, bo książę mnie nie uratuje. Nikogo takiego nie potrzebuje!- pomyślałam. Aga dogoniła mnie i kroczyła teraz obok.
- Właściwie gdzie idziemy?- zagadnęła wesoło.
- Kawa, herbata, ciastko... co chcesz.- wyruszyłam ramionami. 
- A możne pizza?- uniosła lekko brwi.
- A proszę cie bardzo- uśmiechnęłam się szeroko- jak szaleć to szaleć!- i pociągnęłam przyjaciółkę do pierwszej napotkanej pizzerii.
Usiadłyśmy przy niewielkim stoliku, dla dwóch osób a po chwili zjawiła się kelnerka. Zgodnie wybrałyśmy Margaritę oraz dwa kolorowe drinki, które zachwalała nam dziewczyna. W końcu poczułam się jak za dawnych czasów, kiedy między nami wszystko było takie swobodne i niewymuszone. Cieszyłam się, że mam oparcie w Agnieszce i bardzo chciałam być dla niej takim samym wsparciem. Mimo, że popełniła błąd, wiążąc się z Marcinem i zostawiając tu w Bełchatowie wszystko, to chciałam by znów było jak kiedyś, byśmy znowu mogły być jak siostry.
Cały dzień minął nam bardzo miło. Po pizzy wybrałyśmy się na zakupy, potem na spacer, a potem znów na drinka. Dopiero kiedy ratuszowy zegar wybił 18 postanowiłam, że czas wracać do domu. Aga nie protestowała, bo była tak samo zmęczona co ja, niby spokojny, odprężający dzień, ale dawał się we znaki. Mimo wszystko naprawdę odpoczęłyśmy od spraw, które ostatnio nas osaczały. Zupełny spokój jednak nie był mi dany. Wracałyśmy właśnie jedną z alejek, do domu zostało nam dosłownie kilka kroków, kiedy go zobaczyłam. Andrzej szedł w naszą stronę obok wysokiej blondynki. Nie była może tak wysoka jak on, ale mało jej brakowało do jego wzrostu. Moje serce jak na zawołanie zaczęło bić jak oszalałe. Miałam wrażenie, że tylko ten dźwięk słychać dookoła. Zmierzyłam towarzyszkę Wrony szybkim spojrzeniem, ale i to wystarczyło mi by stwierdzić, że jest śliczna. Dziewczyna jak z reklamy. Czego się spodziewałam? Agnieszka odchrząknęła znacząco gdy para nas mijała, ale Andrzej nie uraczył nas nawet jednym spojrzeniem. Szedł wyprostowany, pochylając trochę głowę w bok, zainteresowany tym co miała mu do powiedzenia blond piękność. Gdy tylko nas minęli przyspieszyłam kroku i po chwili biegłam po schodach do mieszkania. Dopadłam drzwi i chwilę mocowałam się z kluczami jednak dopiero gdy Agnieszka przejęła je ode mnie, otworzyła spokojnie drzwi i wpuściła mnie przed sobą do środka, po czym sama weszła do przedpokoju, znów przekręciła klucz i zwróciła się do mnie
- Herbaty?
Tym razem czułam, że herbata mnie nie uspokoi. Pokiwałam przecząco głową i uciekłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i rozpłakałam. Po chwili usłyszałam ciche pukanie.
- Kochanie wszystko w porządku?
- Tak-  chlipnęłam głośno.
- Mogę wejść?
- Tak..
Agnieszka po chwili znalazła się obok mnie.
- Mała nie możesz tak...- spojrzała na mnie smutno i podała mi paczkę chusteczek.
- Wiem, że w sumie nic mnie z nim nie łączy- pociągnęłam nosem- ale ja tak nie potrafię, jak on- jęknęłam.
- A chyba czas się nauczyć- odpowiedziała z troską.
- Możesz mnie zostawić? Obiecuje ci, że się pozbieram a dzisiaj chce to jeszcze opłakać.
Przyjaciółka wstała i spojrzała w stronę okna za którym od kilku godzin królował już mrok.
- A taki to był fajny dzień- bąknęła i wyszła.
Z goryczą pomyślałam to samo.
 Nie wiem nawet kiedy usnęłam, wydaje mi się, że dość wcześnie. Jednak gdy się rano obudziłam czułam się zmęczona jakbym odbyła jakąś długą drogę. Dodatkowo bolał mnie kark, więc najprawdopodobniej musiałam spać w jakiejś przedziwnej pozycji. Powoli wyszłam z łóżka i spojrzałam na siebie. Wczoraj nie zdjęłam ubrań co dodatkowo wpłynęło na komfort spania. Usiadłam na brzegu łóżka i masowałam dłońmi obolały kark. Dopiero teraz gdy trochę się ocknęłam wszystko do mnie wróciło. Obraz wczorajszego wieczoru wywołał pieczenie oczu, ale postanowiłam, że więcej nie będę płakać. Przygryzłam dolną wargę i zabrałam się za szukanie świeżych ubrań. Znalazłam gruby, kremowy sweter, czarne rurki, chwyciłam jeszcze białą bokserkę i czystą bieliznę i udałam się cicho pod prysznic. Przez cały czas towarzyszyły mi myśli o Andrzeju. Chociaż udało mi się wcześniej nie rozpłakać to z myślami nie mogłam sobie tak łatwo poradzić. Scenę wczorajszego wieczoru zastąpiła scena wieczoru którego się poznaliśmy.
Wtedy wiedziałam tylko tyle, że jest kumplem Karola i gra w siatkówkę. Nie miało to dla mnie znaczenia, nie miałam zamiaru zostać jego fanką, albo nawet gorzej- hotką. Oboje byliśmy znajomymi pewnej dziewczyny z którą ja i Aga chodziłyśmy do podstawówki. Ewelina, bo tak miała na imię po swojej 18-stce wyprowadziła się z Bełchatowa do Bydgoszczy. Pierwszy raz miałam okazję zobaczyć to miasto kiedy zaprosiła nas na imprezę do siebie. Gdybym tylko wiedziała...pewnie nigdy bym się tam nie pojawiła. Pod koniec czerwca wsiadłyśmy z Agnieszką do autobusu i po prawie 4 godzinach jazdy byłyśmy na miejscu. Impreza okazała się grillem na dużej działce. Większość osób znałam bo byli to ludzie z Bełchatowa, ale było też kilka takich których widziałam na oczy po raz pierwszy. Dowiedziałam się od Eweliny, że Karol też jest zaproszony ale z nim nigdy nic nie wiadomo, ani nie potwierdził przybycia ani nie odrzucił zaproszenia.
 W sumie to czekałam na niego, chciałam żeby się tam pojawił. Poznałam go kilka tygodni wcześniej, też przez Ewelinę. Na swoje urodziny wróciła do Bełchatowa do mieszkania rodziców i tam zrobiła imprezę. Nie bardzo wiedziałam skąd zna kogoś takiego jak Karol, ale nie interesowałam się tym. Początkowo impreza wyglądała zupełnie normalnie. Poznałam kilka nowych osób, zjadłam tort, trochę wypiłam, a potem z przyjaciółkami ruszyłyśmy na parkiet. Dopiero gdzieś w połowie imprezy Kłos zainteresował się moją osobą. Trochę rozmawialiśmy, przetańczyliśmy kilka kawałków, ale nic szczególnego się nie wydarzyło. Nie byłam nim nawet specjalnie zainteresowana i nie wiem dlaczego na drugi dzień poprosiłam Ewelinę o jego numer. Może gdyby nie ten cholerny numer nic by się nie wydarzyło. Wymieniliśmy kilka smsów i to było wszystko. Ale gdy tylko dowiedziałam się, że Ewelina znów urządza imprezę pomyślałam, że może znowu spotkam tam Karola. W moim życiu nie było wtedy żadnego faceta i chyba chciałam siatkarzem wypełnić tą pustkę. Niestety chyba ktoś na górze chciał, żeby zamiast Karola, tą pustkę wypełnił Andrzej.
Wyszłam spod prysznica i stanęłam przed lusterkiem. Spojrzałam na swoją twarz. W oczach dostrzegłam coś dziwnego. Nie były wesołe, nie czaił się w nich też żaden smutek. Wyrażały jakąś nieobecność, jakbym pogodziła się już ze wszystkim. Obecnie miałam wszystko co było mi potrzebne. Mieszkanie, praca, przyjaciółka, rodzina, pasja i w tym cudownym obrazku brakowało tylko jednego elementu. Wyglądało to tak jakby ktoś ułożył puzzle i na samym środku zabrakło mu jednego elementu. Cały obrazek wyglądał teraz do niczego. Tak samo wyglądało moje życie. Brakowało najważniejszego elementu, wiedziałam gdzie jest, ale nie wiedziałam czy będzie chciał się dopasować do mojego układanki. Westchnęłam głośno i pociągnęłam rzęsy tuszem. Chciałam dalej wspominać, wrócić do tamtych chwil z Bydgoszczy ale zdałam sobie sprawę, że nie mam na to czasu. Tu i teraz było ważne. A teraz musiałam wyjść do pracy. Do moich kochanych książek. Ubrałam się szybko i ruszyłam jeszcze do kuchni po jakąś bułkę. Upiłam łyk soku, chwyciłam moje 'śniadanie' i wyszłam z domu.
___________________________________________________________
Za wszystkie błędy z góry przepraszam, piszę  z telefonu, a tam ciężko mi
takie sprawy ogarnąć. Mam nadzieję, że trochę przybliżę Wam całą sytuację,
która rozegrała się w przeszłości, właśnie od tego rozdziału chcę zacząć :)
Pozdrawiam ciepło :)

niedziela, 13 października 2013

Rozdział 4

W domu niestety musiałam wszystko opowiedzieć Agnieszce. Po tym "przesłuchaniu" byłam zmęczona jak nigdy. Za to Aga miała chyba dość energii, bo odgrażała się, że jak spotka Karola to zrobi mu krzywdę. Sama miałam ochotę to zrobić, ale to sprawiło by tylko, że moje problemy urosłyby i to bardzo. Dlatego starałam się uspokoić trochę przyjaciółkę. Zgodne byłyśmy co do tego, że Andrzej powinien poznać prawdę co do pewnych rzeczy. Nie miałam jednak pojęcia jak z nim porozmawiać by chciał mnie w ogóle wysłuchać. Te wszystkie przemyślenia dobiły mnie zupełnie, dlatego bardzo szybko usnęłam.
Obudziły mnie jakieś krzyki. Przez chwilę leżałam w łóżku i starałam się zorientować co się dzieje. Okazało się, że Agnieszka z kimś rozmawia, a dokładniej mówiąc kłóci. Po cichu otworzyłam drzwi swojego pokoju i wyjrzałam przez nie. Dziewczyna z impetem rzuciła telefon na sofę i podeszła do okna.
- Wszystko w porządku?- zapytałam niepewnie.
- Nie..- westchnęła, ale nie odwróciła się w moją stronę.
Podeszłam bliżej i stanęłam obok niej.
- Z kim rozmawiałaś?
- Z Marcinem- odpowiedziała przez zaciśnięte zęby.
No i już orientowałam się w sytuacji. Poczłapałam do kuchni i nastawiłam wodę na herbatę. Przy tym napoju zawsze najlepiej nam się gadało i rozmyślało nad różnymi sprawami. Po kilku chwilach w pomieszczeniu znalazła się Aga. Usiadła na krześle, a ja przygotowałam nam herbatę i usiadłam na przeciw przyjaciółki.
- Powiesz mi o co chodzi?- zapytałam łagodnie.
Agnieszka upiła łyk gorącego napoju i spojrzała na mnie.
- Marcin chce żebym wróciła- i zamilkła.
- A ty? Nie chcesz tego? Co się właściwie między wami wydarzyło?- nie potrafiłam opanować swojej ciekawości.
- Zdradził mnie- odpowiedziała z bólem- Te kilka lat nic dla niego nie znaczyło, poleciał do tej cizi, a jak się jej znudził to myślał, że ja znowu go przyjmę pod swój dach. Był pod moimi drzwiami, ale kiedy dowiedział się, że się wyprowadziłam postanowił zadzwonić i mnie znaleźć.
- I co, ma na ciebie namiary?
- Jasne, że nie. Nikt nie wie gdzie się wyniosłam. A do tego żeby szukać mnie poprzez komórkę, chyba się nie posunie.
- Musiałby mieć dobre znajomości, a nie podejrzewam go o takie- powiedziałam pewnie.
- Ja też nie, ale w sumie to nie wiem już czego się mogę po nim spodziewać, a czego nie- przez twarz dziewczyny przebiegł grymas.
Napiłam się herbaty i dodałam markotnie:
- No to widzę, że mamy szczególne szczęście w miłości.
Agnieszka uśmiechnęła się nikle.
- Tylko, że ja mam chyba gorzej, bo sama sobie jestem winna, a ty nie zrobiłaś nic złego- dorzuciłam.
- Przestań tak mówić, w sumie co ty takiego zrobiłaś? Nie okłamywałaś go, nie zdradziłaś... Trochę niefortunnie to wyszło, tyle- wzruszyła ramionami.
Nie wiedziałam co jej powiedzieć. Czasem kiedy o tym wszystkim myślałam, też miałam wrażenie, że to nie moja wina. A później znowu przychodziły wyrzuty sumienia i nie byłam już taka pewna czy to tylko przypadek i za dużo alkoholu. Dokończyłam swoją herbatę, umyłam kubek, a kiedy skończyłam oparłam się o zlew i spojrzałam na przyjaciółkę.
- Zbieraj się!
- Co?- spojrzała na mnie zaskoczona.
- Ubieraj się, trzeba jakoś wykorzystać ten kończący się weekend, pójdziemy na cały dzień w miasto, rozerwiemy się trochę- uśmiechnęłam się.
- Dzięki ci- zachichotała Agnieszka- miałam w planach ugotować jakiś dobry obiad w ramach podziękowania za ugoszczenie mnie tu, ale skoro tak mówisz, to nie chce cie przekonywać do zmiany planów.
- Hmmm... Twoja propozycja jest równie kusząca, ale nie mam ochoty siedzieć w domu- pociągnęłam ją tak żeby wstała- Idziemy w miasto i przez cały dzień nie będziemy się przejmować chłopakami z przeszłości. Zajmiemy się tym jutro, co ty na to?- spojrzałam na nią uśmiechając się szeroko.
- Świetny pomysł! A w zamian za to może nawinie nam się dwóch przystojnych bełchatowian.
Głośno się roześmiałyśmy i ruszyłyśmy do pokoi by przygotować się do wyjścia. Po niecałej godzinie stałyśmy już w przedpokoju. Agnieszka wkładała właśnie komórkę do torebki, więc szybko ją powstrzymałam.
- Zostaw ją! Nikt nie będzie nam dzisiaj przeszkadzał, to nasz czas.
- O sorry, masz rację- i odłożyła telefon na komodę.
Kiedy znalazłyśmy się przed blokiem uderzył nas blask słońca. Promienie odbijały się od śniegu i raziły w oczy, ale mimo to sprawiały przyjemność. Miałam przeczucie, że to będzie dobry dzień.
Najpierw ruszyłyśmy do kina zobaczyć czy puszczają coś ciekawego i okazało się, że trafiłyśmy akurat na film, który obie chciałyśmy zobaczyć już od jakiegoś czasu.Prawie dwie godziny spędziłyśmy w miłej atmosferze i kiedy ponownie zapaliły się światła, a ludzie zaczęli wychodzić ruszyliśmy ich śladem. Agnieszka popędziła schodami w dół, bo chciała skorzystać jeszcze z toalety, a ja niespiesznie zmierzałam do wyjścia. Nie mam pojęcia jak to zrobiłam, ale w pewnym momencie chyba źle postawiłam nogę i zapewne nie ominęłoby mnie bliskie spotkanie z podłogą gdyby nie czyjeś silne ręce, które złapały mnie z tyłu za kurtkę.

wtorek, 1 października 2013

Rozdział 3

Takiego wyniku się nie spodziewałam. Przed meczem obstawiałam, że spotkanie wygra Skra, mimo to cały czas miałam nadzieję w drużynę Buszka. Jak to mówią rozum był za żółto-czarnymi a serce za AZS-em. Tym razem wygrało serce i to w szybkim tempie, bo 3:1. Nie potrafiłam ukryć swojej radości i cały czas szczerzyłam się jak głupia. Po meczu jak najszybciej chciałam wracać do domu, bo mimo tego radosnego uniesienia byłam już trochę zmęczona wszystkimi emocjami. Chciałam tylko złapać Rafała i zaprosić do siebie, to znaczy do nas, na kawę. Tkwiłam razem z Agą dłuższą chwilę przy bandach, ale niedługo po ogłoszeniu MVP spotkania, którym zupełnie zasłużenie został Piotr Hain, zawodnicy zwinęli się do szatni i tyle ich widziałam.
- Idziemy pod szatnie? Zaczekamy na niego, a mi może uda się zdobyć jakiś autograf?- zaproponowała Agnieszka.
Nie miałam ochoty wystawać pod szatnią, tym bardziej, że obawiałam się, że spotkam tam Andrzeja. 
Pokręciłam szybko głową.
- Idź sama, a ja wyjdę na dwór, muszę zaczerpnąć trochę świeżego powietrza, tak tu duszno.
- Dobrze się czujesz?- zaniepokoiła się od razu.
- Tak wszystko dobrze. Przyciągnij do mnie Buńka, trzeba go na kawę zaprosić.
- Jasne. Tylko się tam nie zgub- zaśmiała się.
- Koleżaneczko mieszkam tu już chyba z 6 lat, więc nie masz o co się bać- dałam jej kuksańca w bok i ruszyłam do wyjścia, a Agnieszka pod szatnie.
Kiedy wyszłam z hali owiało mnie mroźne powietrze, więc wyjęłam z torebki czapkę i  rękawiczki i założyłam je szybko. Rozejrzałam się po parkingu. Z każdą chwilą pustoszał coraz bardziej. Jak widać ludziom spieszyło się do domów, w większości byli to kibice Bełchatowa, więc chyba zirytowała ich trochę dzisiejsza porażka. Aby trochę się rozgrzać spacerowałam w tą i z powrotem po parkingu. Dopiero kiedy zobaczyłam Andrzeja zmierzającego do swojego samochodu zatrzymałam się w sumie nieświadoma tego co robię. On też mnie zauważył, ale szybko odwrócił wzrok. Również się zatrzymał i zajął się szukaniem  czegoś w swojej torbie. Nim zdążyłam racjonalnie pomyśleć, o tym aby do niego podejść i zagadać wsiadał już do swojego samochodu. Odpalił silnik i po chwili zniknął z mojego pola widzenia. Wpatrywałam się nadal  jak otępiała w pustą już ulicę, aż usłyszałam za sobą kroki. Byłam pewna, że to Agnieszka z Rafałem, więc odwróciłam się automatycznie i zamarłam. Przede mną stał siatkarz Skry i uśmiechał się ironicznie.
- Kogo ja tu widzę. Ewa, jak my dawno nie rozmawialiśmy.
Byłam tak zszokowana, że nie wiedziałam nawet co powiedzieć.
- Co u ciebie? Może wybierzemy się na jakąś kawę, znam tu fajną kawiar...- nie dokończył, bo weszłam mu w słowo.
- Masz jeszcze czelność zapraszać mnie gdziekolwiek?- w końcu mój język powrócił na swoje miejsce- Nigdy bym się z tobą nigdzie nie wybrała, nie po tym co zrobiłeś- wycedziłam przez zęby.
- A co ja takiego zrobiłem Ewuniu?- zapytał słodko, udając, że o niczym nie ma pojęcia.
- Może będziesz tak łaskawy i powiesz mi co takiego powiedziałeś Andrzejowi na mój temat, że nawet nie chce na mnie patrzeć?- powoli puszczały mi nerwy, kiedy patrzyłam jak beztrosko sobie przede mną stoi i uśmiecha się tak szelmowsko.
- A nie pomyślałaś, że nic mu nie musiałem mówić? Może sam zobaczył jaka jesteś naprawdę i nie chce zadawać się z kimś takim- przestał się uśmiechać i spojrzał na mnie ze złością.
Dłonie same zacisnęły mi się w pięści i miałam ochotę go uderzyć, ale resztki mojego rozsądku, który prawie zupełnie mnie opuścił, podpowiadały mi, że to najgorsza z możliwych opcji, że przyniesie mi to tylko problemy. Za plecami chłopaka zauważyłam zbliżających się do nas Agnieszkę i Rafała. Środkowy podążył za moim wzrokiem i kiedy zobaczył tę dwójkę lekko się zirytował.
- Widzisz Ewciu o tym właśnie mówię, kolejnego siatkarzyka sobie znalazłaś? Muszę lecieć, odezwij się czasem- znów uraczył mnie tym złośliwym uśmiechem i szybko mnie wymijając poszedł do swojego samochodu.
Kiedy moi przyjaciele znaleźli się przy mnie dalej stałam jak porażona.
- Czego chciał od ciebie Kłos?- zapytał Rafał wpatrując się w samochód Karola, który opuszczał parking.
To wszystko co niedawno usłyszałam nie mieściło mi się w głowie. Jak mogłam zadawać się z kimś takim? Z kimś tak podłym i bezwzględnym. Nie mogłam pojąć jak Andrzej może być tak ślepy i przyjaźnić się z tym typem.
- To mój stary znajomy, chciał wiedzieć co u mnie słychać- skłamałam szybko.
Rafał chyba to kupił, ale wiedziałam, że moja przyjaciółka nie. Znała przebieg mojej znajomości i z Kłosem i z Wroną i dobrze wiedziała, że z tym pierwszym nie żyje w dobrych stosunkach. Ciężko było mi znieść jej pytający wzrok, w którym czaiła się również troska. W tej chwili tak bardzo cieszyłam się, że wróciła. Sama  nie dałabym rady, ale znów miałam ją.
- Buniu jedziesz do nas na kawę?- zapytałam chcąc jak najszybciej zmienić temat.
- Nie mogę, bardzo bym chciał, ale muszę wracać z chłopakami do hotelu. Polecenie trenera, bardzo mi przykro- zrobił smutną minę, aż szkoda mi się go zrobiło.
- W takim razie będziesz się musiał przy pierwszej okazji do mnie pofatygować, to znaczy do nas- uśmiechnęłam się do przyjaciółki.
- Nie ma problemu, będziemy w kontakcie, a teraz dziewczyny wybaczcie, ale muszę lecieć- przytulił najpierw mnie a potem Agnieszkę i odwrócił się by odnaleźć wzrokiem \klubowy autokar.
- Aha Buniu!- krzyknęłam jeszcze za nim, a on momentalnie się odwrócił- Gratuluję zwycięstwa! Pozdrów chłopaków i tak macie trzymać!
Siatkarz uśmiechnął się szeroko, kiwnął głową i potruchtał do autokaru, gdyż trener wraz z zawodnikami czekali na niego.
- Możesz mi powiedzieć co to było zanim przyszliśmy?- zapytała od razu Agnieszka.
- W domu- spojrzałam na nią błagalnie.
Zacisnęła usta w wąską linię i skinęła tylko głową.
- Musimy się ruszyć, bo tramwaj nam ucieknie, chodź!- zebrałam w sobie ostatnie resztki energii i pobiegłyśmy na przystanek.
______________________________________________________
O jaaa! Karollo wybacz, że zrobiłam z ciebie czarny charakter :P Nic do niego nie mam, naprawdę.
To tylko na potrzeby opowiadania ;D Najdłuższy nie jest, ale to dlatego, że w całości był pisany
tylko i wyłącznie dzisiaj. Zazwyczaj rozdziały przygotowuję przez dłuższy okres. :)