poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 12

Drogę do mieszkania Kłosa pokonaliśmy w kilka minut, gdyż było to parę ulic od mojego lokum. Zaparkowałem samochód pod blokiem i razem z Wojtkiem ruszyliśmy do windy. Po chwili już pukałem do drzwi.
- Może powinieneś zostać w samochodzie?- zwróciłem się do Włodiego- Nie chce cie już bardziej w to wciągać.
- I tak jestem już w to zamieszany, więc zostanę. - powiedział twardo.
W tej chwili otworzyły się drzwi i za nimi zobaczyłem uśmiechniętego Karola.
- Siema! A wy co tak późno? Wchodźcie. - powiedział wesoło.
Patrzyłem na niego i nie mogłem zrozumieć jak mogło wydarzyć się to, co się wydarzyło. Weszliśmy do środka w milczeniu. Poszliśmy za Kłosem do dużego pokoju, środkowy spokojnie usiadł na fotelu i spojrzał na nas. Wojtek zatrzymał się w wejściu a ja stanąłem na środku pokoju. Patrzyłem na przyjaciela i nagle naszły mnie wątpliwości. Może to nie tak, że Kłos zrobił to specjalnie? Może jest coś o czym nie wiem?
- Co wam jest?- zapytał Karol, który przestał się już tak szeroko uśmiechać, widząc nasze zacięte miny.
- Musisz mi coś wyjaśnić- starałem się opanować i porozmawiać z nim rzeczowo, wątpliwości zaczęły narastać. Nie mieściło mi się w głowie, że ten chłopak mógłby zrobić coś takiego o czym mówił Wojtek.
- Nie ma sprawy- odpowiedział lekko.
Stanąłem naprzeciw fotela na którym siedział i spojrzałem mu prosto w oczy.
- Powiedz mi jak było naprawdę między tobą a Ewą.
- O Ewkę ci chodzi? Tyle razy rozmawialiśmy na jej temat. Wszystko ci już powiedziałem.
Spojrzałem niepewnie na Wojtka, ale on nie spuszczał oczu z Karola. Ponownie więc spojrzałem na środkowego.
- Chyba jednak nie wszystko.
- Andrzej co ty?- zirytował się- Wojtek- zwrócił się do przyjmującego- o co wam chodzi? Poza tym co ty tu robisz, skoro rozmawiamy o Ewce?- zapytał z wyraźną już złością.
- Staramy się tylko wyjaśnić pewne kwestie. Andrzej chce tylko wiedzieć czy jesteś jego prawdziwym przyjacielem- powiedział przez zęby.
- Oczywiście, że jestem jego prawdziwym przyjacielem. Poza tym co ta dziewczyna ma do tego? Co ci naopowiadała? Pewnie kolejne kłamstwa, a ty zamiast pomyśleć i zostawić to dla siebie od razu lecisz do Andrzeja i namawiasz go przeciw mnie!- zerwał się z miejsca i chwilę mierzył się wzrokiem z Wojtkiem.
- Skoro są to kłamstwa to czemu się tak rzucasz?
- Bo to nie twoja sprawa, poza tym chcesz nas skłócić! Jeśli mam o czymkolwiek rozmawiać to tylko z Andrzejem. Wynoś się Wojtek!- podniósł głos.
Nie widziałem jeszcze, żeby tak zachowywał się w stosunku do któregoś kumpla. Poza tym zastanawiałem się dlaczego ten temat wywołuje w nim takie reakcje.
- Dobra wyjdę, będę czekał na dole. To wasza sprawa. Andrzej- wreszcie popatrzył na mnie- zastanów się nad tym co on mówi. Nie sądzę by była to prawda.- odwrócił się i wyszedł a my nadal patrzyliśmy na miejsce w który przed chwilą stał.
- Więc co takiego powiedziała?- pierwszy odezwał się Karol.
- Z tego co wiem to ona nic, więc zostaw ją już w spokoju, dobra?- warknąłem, ten cały ciężki nastrój i mi zaczął się udzielać.
Kłos tylko patrzył na mnie zdziwiony, ale nic nie powiedział.
- To nieprawda, że chciała się z tobą spotkać? I to, że na ognisku kleiła się do ciebie? To że do ciebie napisała to tylko dlatego, że ty zrobiłeś to pierwszy, tak?- pytania same wychodziły z moich ust.
- Co ty opowiadasz? Przecież wiesz jak było. Najpierw kleiła się do mnie, potem do ciebie a później znów chciała się mną pobawić.- wzruszył ramionami.
- Dlaczego dalej kłamiesz? Po prostu powiedz mi prawdę, miejmy to już za sobą.
- Mówię ci prawdę!- fuknął.
- Nie wierzę- powiedziałem cicho- to koniec.
- Czego koniec?- uniósł brwi.
- Naszej przyjaźni...
- Żartujesz? Bo ktoś naopowiadał ci jakiś głupot i ty chcesz przez to wszystko skreślić? Widzisz co się stało, Ewce o to właśnie chodziło. Chciała nas skłócić- chciał powiedzieć coś jeszcze, ale mu przerwałem.
- Karol przestań!- krzyknąłem- Najpierw obwiniasz Wojtka teraz Ewę, ale tak naprawdę nie masz jaj żeby się przyznać.
Te kilka słów wystarczyło by jego oczy zapłonęły wściekłością.
- Skoro chcesz żeby to był koniec niech tak będzie! Przez jakąś idiotkę te wszystkie lata pójdą na marne. Na pewno tego chcesz?
- Nie zostawiłeś mi wyboru.
- Świetnie! Wiesz powiem ci- wychrypiał ze złości- ta smarkula cały czas wolała ciebie, ale nie była w twoim typie. Spodobała mi się, ale musiałem coś zrobić żeby i tobie się nie spodobała. Tylko, że nie doceniła tego i olała mnie, więc załatwiłem jej to samo tylko, że z twojej strony.
Straciłem grunt pod nogami. Nic nie równało się z tym co teraz czułem. Oszukany przez najlepszego i najbliższego przyjaciela. To co powiedział mi Wojtek nie mieściło mi się w głowie, ale kiedy dostałem potwierdzenie przerosło mnie to kompletnie.
- Musiałeś być lepszy, prawda?- zapytałem zrezygnowany.
- Tak - odpowiedział po prostu.
Nie wiem jak to się stało i kiedy znalazłem się obok niego. Moja pięść zatrzymała się na jego twarzy. Karol złapał się za nos i skulił charcząc.
- Powaliło cie?- jęknął tamując stróżkę krwi płynącą z jego nosa.
- To koniec- powtórzyłem- Koniec tej przyjaźni.
Wyszedłem zostawiając go tam samego i zbiegłem po schodach nie czekając na windę. Gdy wypadłem na zewnątrz zobaczyłem Włodarczyka opartego o samochód. Na mój widok uniósł się i ruszył w moją stronę.
- Wszystko w porządku?- zapytał niepewnie.
- Wsiadaj, odwiozę cie do domu.
Otworzyłem auto i wsunąłem się do środka, a po chwili obok mnie usiadł przyjmujący.
- Nic nie powiesz?- patrzył na mnie przenikliwie.
- Chciałem ci tylko podziękować za wszystko. Cieszę się, że byłeś ze mną.- odpaliłem silnik i przyłączyłem się do ruchu drogowego.
- Nie ma za co. Głupio mi, że przyczyniłem się do kłótni między wami. - wyznał.
- Nie przejmuj się. Tej przyjaźni już nie ma.- powiedziałem ze smutkiem i skręciłem na nieduże osiedle.
Wojtek o nic już nie pytał. Byłem mu wdzięczny za to. Koniec końców to on okazał się przyjacielem, który teraz będzie mi potrzebny by poradzić sobie z tą nową sytuacją.
- Mogę o coś spytać?- odezwał się kiedy zatrzymałem samochód prawie pod jego drzwiami.
Kiwnąłem tylko głową.
- Co z Ewą?
- Nie mam pojęcia- odpowiedziałem zgodnie z prawdą- Wiem już jak było, ale właściwie nie wiem na ile to coś zmienia. Muszę się z tym wszystkim przespać, zapewne jutrzejszy dzień wcale nie będzie łatwiejszy niż ten.
- Rozumiem. Gdybyś mnie potrzebował dzwoń.
- Dzięki stary.
Chłopak poklepał mnie tylko po ramieniu i wysiadł. Ruszyłem więc do swojego mieszkania. Marzyłem już tylko o ciepłej kąpieli i łóżku.

 
 
To ostatni rozdział z perspektywy Andrzeja tak myślę.
No chyba, że jeszcze na koniec się nawinie, zobaczymy ;)
Wiecie co, od poprzednich dwóch rozdziałów zastanawiam się jak zakończyć.
Życie pisze różne scenariusze, ja tu też tak mogę, ale mimo to nie mam pojęcia jak to
wszystko się potoczy. Jak zwykle.
lupo_lupo jestem ciekawa co teraz powiesz :) Aż źle się czuję, że z takiego 
fajnego kolesia robię takiego dupka, no i przecież to jego przefarbowanie na blond
to było tylko w dobrym celu, więc trzeba mu wybaczyć :)
Ania- jeszcze kilka rozdziałów i zobaczysz czy dostosowałam się do Twojego planu :)
Story Volleyball- ciężko było by mi tak nakręcić żeby był to Karol, ale jak wiesz i to bym potrafiła ;P
Co najgorsze ja tez się nie mogę zdecydować z kim było by Ewie lepiej.
Ale jeszcze trochę i będzie wiadomo.

czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 11

Trening dłużył mi się dzisiaj w nieskończoność. Każda minuta mijała jak godzina. Starałem się wyciągnąć coś z Wojtka przed rozpoczęciem, ale nic nie chciał powiedzieć. Jednak po jego minie widziałem, że coś jest nie tak.
- Patrz co robisz!- krzyknął Włodarczyk do Karola gdy po skoku do bloku Kłos wpadł na niego.
- Stary opanuj się, co ci takiego zrobiłem?- środkowy zrobił duże oczy i spojrzał zaskoczony na chłopaka.
- Mi nic- burknął Włodi i popatrzył w kierunku drugiej strony boiska, tam gdzie właśnie stałem.
Karol odwrócił się i popatrzył na mnie, a ja tylko wzruszyłem ramionami równie zaskoczony co on. Nie wiedziałem co ugryzło Włodarczyka, ale mogłem się domyślać.
Ogólnie cały nasz mecz minął w jakiejś takiej sztywnej atmosferze. Kiedy Karol został dołączony do mojej drużyny, a Wojtek został po drugiej stronie siatki zaczęło się prawdziwe show przyjmującego. Chłopak wbijał nam takie gwoździe, że aż ręce bolały od bronienia. Miałem dziwne wrażenie, że w ataku szczególnie szukał Kłosa, a wtedy bił jeszcze mocniej.
Po meczu zrobiliśmy szereg ćwiczeń rozluźniających mięśnie i wreszcie byliśmy wolni. Popędziłem do szatni by jak najszybciej wziąć prysznic i móc wracać do domu. W drodze do łazienki zatrzymał mnie przyjaciel.
- Oglądamy dzisiaj coś u ciebie?- zagadnął.
- Dzisiaj nie mogę.
- A co robisz?- chyba zdziwiła go moja odpowiedź, bo spojrzał na mnie podejrzanie.
- Muszę coś załatwić- przejechałem ręką po włosach i zmierzwiłem je.
- Randka?- zapytał poruszając śmiesznie brwiami.
Pokręciłem głową i szybko udałem się pod prysznic, zostawiając go bez odpowiedzi.  Pozwoliłem by zimna woda zmyła ze mnie zmęczenie całego dnia. Ożeźwiła mnie na tyle, że po kilku minutach byłem już ubrany, wpadłem jeszcze do szatni po swoją torbę, do której zapakowałem rzeczy przeznaczone do wyprania. Przewiesiłem ją sobie przez ramię i rozejrzałem po pomieszczeniu. Wojtka już nie było. Pomyślałem, że zapewne jest już w drodze do domu, więc i ja pożegnawszy się z chłopakami wyszedłem z hali.
W mieszkaniu byłem krótko po 19. Torbę rzuciłem zaraz przy wejściu i poszedłem do kuchni.Wyjąłem z lodówki jogurt pitny i pociągnąłem porządny łyk. Nie miałem pojęcia kiedy zjawi się Wojtek, więc postanowiłem na szybko zrobić coś do jedzenia. Wyjąłem kilka warzyw, twaróg i zmieszałem wszystko. Ledwie zdążyłem spróbować, a rozległ się dzwonek do drzwi. Zostawiłem jedzenie w małym nieładzie i poszedłem otworzyć. Uchyliłem drzwi i spojrzałem na Wojtka. Zanim jeszcze cokolwiek powiedziałem wszedł do środka i zdjął kurtkę. Wyglądał jak chmura gradowa. Zero uśmiechu czy jakiegoś głupiego tekstu. Poczłapałem za nim do salonu, zacząłem się łapać na tym, że coraz bardziej się denerwuje. Przecież to, że on się tak zachowuje musi o czymś świadczyć.
- Napijesz się czegoś?- zapytałem kiedy usiadł.
- Nie i ty też lepiej nic nie bierz. Nie chce żebyś coś na mnie wylał.
Usiadłem. Teraz miałem już pewność, że to co ma mi do powiedzenia nie będzie łatwe.
- Wojtek...- nie wiedziałem jak zacząć- jest źle?
Popatrzył na mnie. Nie wyglądał już na wkurzonego, teraz wyglądał po prostu smutno.
- Jeśli zależy ci na niej to powiem, że jest dobrze, gorzej z innymi osobami- westchnął.
- Co?- zaskoczenie musiało odbijać się na mojej twarzy, nic nie rozumiałem.
- Może zacznę od początku- chrząknął i popatrzył na mnie badawczo- ale obiecaj mi najpierw, że nie zrobisz niczego głupiego.
- Dlaczego miałbym zrobić coś takiego?- uniosłem brwi, to stawało się coraz bardziej dziwne.
- Po prostu obiecaj, że kiedy usłyszysz już wszystko, nie dasz się ponieść emocjom. Zastanowisz się spokojnie nad tym co dalej zrobisz, ok?- nalegał.
- Nic z tego nie ogarniam. Nie katuj mnie tak.
- Nie powiem ci dopóki nie obiecasz- założył ręce na piersiach, a usta zacisnął w cienką linię.
- No dobrze, obiecuje. Zadowolony?
- Tak.- odparł- No więc... większość rzeczy, które usłyszałeś do tej pory są kłamstwem. Karol powiedział ci, że Ewa prosiła go żeby poszedł z nią na spacer, a to nie prawda. Agnieszka namówiła go na to. On nawet nie miał zamiaru nigdzie się ruszać. Na początku w ogóle miał towarzystwo Ewy gdzieś, dopiero potem coś mu się odwidziało i zaczął z nią gadać, przytulać, łazić za nią. To nie było tak, że ona miała na to ochotę, po prostu to tolerowała.- pokręcił z niezadowoloniem głową.
- Ale to, że pod koniec ogniska tuliła się do niego to też przez Karola?- zapytałem ironicznie, nie podobało mi się to co słyszę.
- Nie zupełnie, ale może trochę... zastanów się nad tym chwilę. Dużo wypiła, była zmęczona, a obok siedział on, zamiast ciebie. Pamiętasz jak poszła z tobą pogadać, a ty wstałeś i odszedłeś? Wcale nie chciała zostać wtedy z Kłosem, ale ty sam ją tam z nim zostawiłeś. Ile w takim stanie mogła się opierać jego nachalnemu zachowaniu? W końcu chciała trochę spokoju, tyle.
Chwilę milczeliśmy. Trawiłem jego słowa. Z tej perspektywy, którą mi podsunął wyglądało to trochę inaczej niż wydawało się mi.
- Po prostu powiedz co dalej. Potem będę się zastanawiać, jak to wygląda.
- Dobra. Mówiłeś, że napisałeś do niej potem i przeprosiłeś.
Skinąłem głową.
- Karol też do niej napisał. To, że pisała i z nim i z tobą wynikało tylko z tego.
- Ale mi nie zaproponowała spotkania- rzuciłem.
- Jemu też nie.- opowiedział spokojnie.
- Co?
- Nie było mowy o żadnym spotkaniu. Karol cały czas był zazdrosny. Dobrze wiedział, że ona woli ciebie, więc inaczej by nie wygrał, niż zrażając cie do niej.
- Przestałem z nią gadać, bo myślałem, że ona woli Kłosa, a mną bawi się kiedy jej się nudzi.
- To się pomyliłeś. Kiedy dała mu do zrozumienia, że on jej nie obchodzi wkurzył się, więc jeszcze bardziej najeżdżał na nią, co powodowało, że nawet kiedy szczerze cie przepraszała ty ją olewałeś. Taka historia. - skończył i spojrzał na mnie, w jego oczach znów czaiła się złość.
Przez kilka minut przypominałem sobie wszystkie te momenty i patrzyłem teraz na nie przez pryzmat tego co przed chwilą usłyszałem. Powoli docierało do mnie, że wszystkiemu winny jest Karol. Kłamał mi prosto w oczy, a ja uważałem go za przyjaciela!  Był zazdrosny? To chore. Czegoś takiego się nie robi! Zaczęła ogarniać mnie złość. W głowie huczały mi jego słowa, które wypowiadał na temat Ewy. Stosy kłamstw, które dotykały niewinną dziewczynę. Gdyby nie jego głupie ambicje bycia ode mnie lepszym teraz może byłbym szczęśliwy. Ja odsunęłem się na bok, kiedy myślałem, że to dziewczyna dla niego chociaż powinienem walczyć, ale czegoś takiego nie robi się kumplom.
Zerwałem się z miejsca i zacisnąłem pięści.
- Andrzej! Obiecałeś!- Wojtek też wstał i patrzył na mnie niespokojnie.
- Rozumiesz co on zrobił?- krzyknąłem- Nie chodzi już nawet o to, że ja jej prawie nieznałem. Kłamał mi prosto w oczy, wymyślał jakieś nieprawdziwe rzeczy i dlaczego to wszystko? Bo chciał być lepszy? Chciał pokazać, że może mieć więcej, nawet dziewczynę, która coś do mnie czuje? Myślałem, że to ona potraktowała mnie przedmiotowo, obca osoba. A tak naprawdę najbliższy przyjaciel mnie tak potraktował! Nie zostawię tego tak!- chciałem już iść do przedpokoju się ubrać, ale Wojtek położył mi ręce na ramionach i zatrzymał.
- Andrzej! Ja też byłem cholernie zły na tego gnojka, ale co możemy zrobić?- zapytał cicho.
- Jadę do niego! Chce usłyszeć prawdę!- strąciłem jego dłonie z swoich ramion i poszedłem ubrać kurtkę.
- Jadę z tobą- obok pojawił się Wojtek.
Złapałem jeszcze kluczyki i dokumenty i wyszliśmy.



Hej! :) Tak jak mówiłam, nie jest to najdłuższy rozdział, ale takie będą już do końca.
Mam nadzieję, że udało mi się przekazać zwięźle całą tą historię z przeszłości.
Bardzo mi na tym zależało.
Zależy mi również na tym byście powiedzieli mi co o tym myślicie.
Jak powinny zachować się obie strony.
Liczę na Was robaczki <3

piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział 10

Siedziałem w pustym mieszkaniu starając się nie koncentrować na swojej samotności co sprawiało, że myślałem o tym jeszcze bardziej. Karol wyszedł ode mnie jakąś godzinę temu. Właściwie to nie wyszedł tylko został przeze mnie wyrzucony. Długo nie potrafiłem go spławić, a tak bardzo chciałem zostać sam. W pewnym momencie stwierdziłem, że nie wytrzymam dłużej, dlatego wyszedłem do łazienki i wybrałem jej numer. Chciałem usłyszeć jej głos, tak bardzo mi nie znany. W pamięci potrafiłem odtworzyć każdy centymetr jej twarzy, w końcu wpatrywałem się w jej zdjęcia ostatnio godzinami, za to nie potrafiłem przypomnieć sobie barwy jej głosu. Przecież rozmawialiśmy niewiele, poza tym tak dawno.
Za pierwszym razem nie odebrała, kolejna próba też nic nie dała. Już chciałem dać sobie spokój, ale po kilku minutach wpatrywania się w rząd cyfr postanowiłem spróbować jeszcze raz.
Może zmieniła numer? Może to ja nie zapamiętałem go poprawnie?- przebiegło mi przez myśl.
Nigdzie nie miałem zapisanego jej numeru. Znałem go na pamięć, każdą cyferkę.
Serce coraz szybciej i głośniej tłukło mi się w piersi, a kolejne sygnały utwierdzały mnie w tym, że ten telefon to zły pomysł. I wtedy odebrała. Głośne i stanowcze "słucham". Nawet gdybym chciał nie wiedziałbym co powiedzieć. Ewa widocznie zniecierpliwiła się brakiem odzewu i wcale się jej nie dziwiłem.
- Andrzej co ty tam robisz tyle czasu?- do drzwi zastukał Karol, a ja z przerażeniem pomyślałem, że ona musiała to słyszeć. Rozłączyłem się natychmiast, ale dobrze wiedziałem, że jest już za późno. Rzuciłem telefon na automat i wyszedłem z łazienki.
- Kłos spadaj już- warknąłem.
- A tobie co?- przyjaciel spojrzał na mnie zdziwiony, gubiąc gdzieś ten swój wesoły uśmiech.
- Chce zostać sam, kapujesz?- poszedłem w stronę drzwi i stanąłem obok nich czekając aż Karol się ubierze i wyjdzie. Jednak on nadal stał w tym samym miejscu.
- Coś się stało? Jeszcze przed kilkoma minutami ci nie przeszkadzałem.
- Ale tera przeszkadzasz. Idź już.
- Zadzwoń jakby coś-burknął złapał swoje rzeczy, szybko ubrał buty i kurtkę i po kilku sekundach już go nie było.
Teraz błądziłem po mieszkaniu nie mogąc sobie znaleźć miejsca.
Może jednak tego nie słyszała? Może wcale nie podejrzewa, że to ja?- różne myśli krążyły mi po głowie. W końcu opadłem na kanapę i głośno westchnąłem. Potarłem dłońmi policzki i zawiesiłem wzrok na jednym ze zdjęć ustawionych na szafce.
Miałem już tego dość. Dość siebie i tego co mnie otacza. Mimo, że miałem wsparcie chłopaków i nigdy nie byłem sam, czułem się zupełnie opuszczony. Tak bardzo brakowało mi kogoś do kogo wieczorem mógłbym się przytulić. Kogoś przy kim milczenie było by wspaniałym relaksem. Kogoś z kim spędziłbym wolną niedzielę w łóżku albo na spacerze. I chociaż pojawiła się w moim życiu osoba, z którą chciałbym to wszystko robić okazało się, że jest zupełnie inna niż myślę. Wcale jej nie interesowałem, właściwie moja obecność była dla niej tylko rozrywką, po to by się nie nudzić. Przecież z Karolem postąpiła tak samo. Chciała mieć nas obu? No to chyba trochę się przeliczyła, bo my w tej kwestii liczymy tylko do dwóch nie trzech.
Pamiętam jak po ognisku spotkałem się z Karolem. Ta rozmowa zabolała mnie, że nawet dzisiaj krzywię się na to wspomnienie. No, bo przecież chciałem dać jej jeszcze jedną szansę. Napisałem, przeprosiłem i wydawało mi się, że jest w porządku, a nagle Karol mi mówi, że Ewa chce się z nim spotkać. Kiedy dowiedziałem się, że poznali się wcześniej i że musiał się chyba jej spodobać, bo prosiła znajomych o jego numer chciałem dać sobie spokój. Do Karola nie miałem żadnych wyrzutów, bo niby dlaczego? To Ewa mnie rozczarowała. Tamten pocałunek dużo dla mnie znaczył, pierwszy raz czułem się w ten dziwny cudowny sposób, a okazało się, że byłem tylko zabawką. Kiedy dotarło do niej, że nie chce mieć z nią nic wspólnego odegrała się na Kłosie. Zerwała z nim kontakt i zaczęła opowiadać jakieś niestworzone historie na jego temat. Do mnie też napisała kilka razy, przepraszała, zarzekała, że Karol ją nie obchodzi, że tylko ja. Śmiać mi się chciało i nie dziwiłem się temu, że przyjaciel radził mi bym w ogóle nie wdawał się z nią w dyskusje.
Z jednej strony dobrze wiedziałem, że ma racje, że ta dziewczyna to manipulantka, ale z drugiej strony nie mogłem zrozumieć, jak ktoś o tak dobrym spojrzeniu może być tak zły.
Nie potrafiłem też wymazać z pamięci tamtego wieczoru. I chociaż po niej w moim życiu pojawiło się kilka dziewczyn, przy żadnej nie czułem się już tak wspaniale. Za to za każdym razem martwiłem się, że znów będę tak potraktowany, dlatego moje zaufanie do kobiet było bardzo kruche.
Dzień w którym Ewa pojawiła się na meczu poruszył całą lawinę uczuć. Prawie przez dwa lata nie miałem z nią styczności i nagle musiałem się skupić na grze a nie myśleć co ona tu robi. Przyjmując propozycję Bełchatowa nastawiałem się na to, że ją spotkam, ale kiedy nie zobaczyłem jej na pierwszych meczach stwierdziłem, że tak już zostanie. Od tamtego meczu nie było dnia bym o niej nie myślał. Mimo, że mnie zraniła tak bardzo tęskniłem, co wydawało mi się czystym absurdem. Dodatkowo kiedy w naszej paczce pojawiła się Agnieszka zrozumiałem, że dłużej tak nie wytrzymam. A kiedy zobaczyłem Ewę w samochodzie Buszka wiedziałem już, że nadszedł czas by w końcu zrobić coś ze swoim życiem. Porozmawiać z nią i pozwolić na to by jeszcze bardziej mnie zraniła albo porozmawiać z nią i w końcu dać sobie spokój.
Nagle panującą ciszę przerwał dźwięk SMS-a gdzieś w łazience co prawie doprowadziło mnie do zawału. Zapaliłem lampkę stojącą obok kanapy i poszedłem po telefon. Otworzyłem wiadomość od Wojtka:

Masz ochotę na piwo?

W sumie dlaczego nie- pomyślałem. Towarzystwo Karola trochę mnie zirytowało, ale miałem ochotę z kimś pogadać, powiedzieć szczerze co leży mi na sercu. Kłosowi wolałem nie wspominać o Ewie, ale Włodarczyk mógł się okazać moim wybawieniem.

Chętnie. Coś tam mam w lodówce to wpadaj.

Odpowiedziałem i nie musiałem długo czekać na pojawienie się mojego gościa.
- Siemasz- przywitał się wesoło chłopak, kiedy otworzyłem mu drzwi i wszedł do środka.
- Cześć młody. Idź do salonu, ja zaraz przyjdę- poszedłem do kuchni i z lodówki wyjąłem dwie butelki z którymi wróciłem na kanapę.
 Podałem jedną Wojtkowi, otworzyłem swoją i pociągnąłem solidny łyk.
- Wszystko u ciebie w porządku stary?- chłopak nie odrywał ode mnie wzroku.
- Nie bardzo- westchnąłem.
- Powiesz coś więcej?
- Tylko, że to naprawdę długa historia.
- Chętnie posłucham- chłopak uśmiechnął się lekko i oparł wygodniej, czekając aż zacznę mówić.
- Ty znasz Ewę, przyjaciółkę Agnieszki?
- Znam, a co?
- Ja też ją poznałem, kilka lat temu i...- w ten sposób opowiedziałem wszystko Wojtkowi.
Zawsze uważałem go za dobrego kumpla i miałem nadzieję, że to, że akurat jemu się zwierzam nie odbije się na mnie. W końcu poczułem się trochę lżej z całą tą sytuacją mogąc na czyjeś barki przerzucić trochę mojego ciężaru.
- I co ty na to?- zapytałem gdy historia dobiegła końca i spojrzałem mu odważnie w oczy.
- Wierzyć mi się nie chce..- wybełkotał i napił się- Ewka zrobiłaby coś takiego?- z niedowierzaniem pokręcił głową.
- Jak widać zrobiła.
- A rozmawiałeś z nią o tym wszystkim?
- Nie- odparłem krótko- Ty byś tak zrobił? Po tym wszystkim?
- No tak.. ale, chyba by mi to spokoju nie dało. Chciałbym patrzeć komuś takiemu prosto w oczy i usłyszeć co ma mi do powiedzenia. Albo w ogóle mogliście się spotkać we trójkę, wtedy nie miałaby szans dalej grać w tą swoją grę.
Przez chwilę zastanawiałem się nad jego słowami.
- Chyba masz rację, ale jeśli znów wybrałaby Karola chyba bym tego nie zniósł. Może i powinienem się cieszyć w takim wypadku szczęściem przyjaciela, ale byłoby to cholernie trudne.
- No dobrze, czyli rozmowa w trójkę odpada. W sumie sam na sam też, bo masz argumenty tylko jednej ze stron- chłopak podrapał się w tył głowy.
- Wiem!- zerwałem się z kanapy prawie oblewając piwem, które szybko odstawiłem na stolik.
Wojtek spojrzał na mnie jak na wariata, ale w ciszy czekał na kontynuację.
- Ty porozmawiasz z Agnieszką. Ona też tam wtedy była, a nawet gdyby nie to nie wierze, że Ewa jej wszystkiego nie powiedziała- uśmiechnąłem się zadowolony ze swojego pomysłu.
- Co?- jęknął młody- Musisz nas w to mieszać? Właściwie co chcesz przez to osiągnąć?
- Wojtuś- usiadłem znów obok niego- przepraszam, że was w to mieszam, ale nie mam już innego wyboru. Oczywiście możesz się nie zgodzić..
- Dobra, dobra- przerwał mi- jakieś dodatkowe życzenia?
- Agnieszka nie może jej powiedzieć, że rozmawiała o tym wszystkim z tobą.
- Ok.
Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w ciszy, zastanawiając się zapewne co z tego wyjdzie.
- Andrzej?
- Yhym- mruknąłem dalej zajęty wizjami tej rozmowy.
- Jeśli wyjdzie coś czego się nie spodziewasz to co wtedy?
- Będę improwizował.
- Debil. Mówię poważnie.
- Wojtuś nie wiem. Na razie boję się, że to wszystko się potwierdzi. Jeśli będzie inaczej będę się cieszył- wypiłem kolejny łyk.
- A nie boisz się, że Agnieszka będzie mówić to co chcesz usłyszeć? No bo jeśli Ewa dalej chciałaby grać na dwie strony to tak może być.
- Włodi to jest mało prawdopodobne. My z Karolem mówimy sobie wszystko, nie udałoby się jej grać teraz na dwa fronty.
- Tak, masz rację. No dobrze, czyli wszystko mamy obgadane.
- Czekaj, czekaj. Mam jeszcze jedno pytanie.
- No?
- Buszek. Przecież oni mogą być parą. Nic o tym nie wiesz?- zapytałem niepewnie, obawiałem się odpowiedzi.
- Nie, nie wiem- chłopak posmutniał- ale faktycznie może być za późno. Jednak musisz być stary dobrej myśli, ja wszystko załatwię, wszystkiego się dowiem- dopił do końca swoje piwo i wstał.
- Już idziesz?
Wojtek pokiwał głową i ruszył do przedpokoju.
- Włodi, kiedy będziesz wszystko wiedział?
- Jutro po treningu spotkamy się u ciebie, wtedy się dowiesz jak jest.
- Dzięki stary- poklepałem go po ramieniu i uśmiechnąłem się szeroko- Aha i na razie ani mru mru Karolowi.
- Dlaczego? Myślałem, że mówicie sobie wszystko.- Wojtek uniósł brwi.
- Nie wszystko, przesadziłem.- wzruszyłem ramionami.
- Spoko, mówisz masz. Trzymaj się Endrju.
- Na razie.
Zamknąłem za nim drzwi i wróciłem do swojego ciepłego już piwa. Wypiłem je jednym duszkiem i z zadowoleniem ruszyłem pod prysznic.



Coś z perspektywy Andrzeja.
Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie mogłam się zdecydować co zrobić dalej 
z tym blogiem.
Podjęłam decyzję nieodwołalną: dobijamy do 15 rozdziałów i ani jednego więcej.
Nie obiecuje, że będą to długie posty, być może podobne do obecnego.
Nie sądzę bym do końca roku się z wszystkimi wyrobiła, więc termin zakończenia nie
jest jeszcze znany. 
Aha! Zapomniałabym. Ciesze się, że są osoby, którym zależało by ten blog był
kontynuowany :) To właśnie dzięki Wam powstanie te 5 dodatkowych rozdziałów :)
Pozdrawiam ciepło.

środa, 27 listopada 2013

Rozdział 9

Jak dla mnie godziny dzielące od meczu minęły niesłychanie szybko. Godzinę przed niechętnie stałam przed lustrem i zastanawiałam się czy ubrać pasiaka czy nie. Zazwyczaj na mecze Skry chodziłam w koszulce Resovii i nikomu to nie przeszkadzało, ale dzisiaj pomyślałam, że chyba sobie odpuszczę. Ubrałam niebieską bluzkę, którą dostałam w prezencie od Agnieszki, czarne rurki i spojrzałam na swoje odbicie. Włosy rozpuściłam, dzięki czemu kasztanowe loki opadły mi miękko na ramiona. Na powiekach namalowałam czarne kreski i mocno wytuszowałam rzęsy.
Skoro mam zaczynać nowe życie, to muszę się prezentować- pomyślałam i uśmiechnęłam się niepewnie do siebie, bo chociaż byłam nastawiona na zmiany to od zawsze się ich bałam.
- Jesteś już gotowa?- do mojego pokoju, bez uprzedzenia wtargnęła Agnieszka.
- Yhym- mruknęłam.
- Ślicznie wyglądasz- powiedziała i spuściła ze mnie wzrok, błądząc nim po całym pomieszczeniu.
- Co jest?
- Nic..
- Przecież widzę. Powiedz.
- No, bo ja cie tam ciągnę a może ty nie chcesz wiedzieć Andrzeja i Karola..
- Mną się nie przejmuj- wzruszyłam ramionami- Idę, bo muszę poznać Wojtka- dałam jej kuksańca w bok i uśmiechnęłam się ciepło.
- Aaa no chyba, że tak- zaśmiała się- Nie zapomnij biletów- rzuciła jeszcze i poszła ubierać kurtkę.
***
Gdy dotarłyśmy na halę zostało 10 minut do meczu. Zajęłyśmy więc szybko swoje miejsca i przyłączyłyśmy się do kibicowania. Jak zwykle nim się obejrzałam było już po meczu. Dziś Skra odniosła zwycięstwo, dlatego wszystkie Skrzaty były w wyśmienitych humorach. Statuetkę zgarnął Mariusz Wlazły, który grał jak natchniony i to on w większości przyczynił się do wygranej.
- No to co, lecimy pod szatnie?- Agnieszka musiała trochę unieść głos by przekrzyczeć wiwatujących kibiców.
- A nie lepiej pod bandy? Wszyscy są jeszcze na boisku.
- Masz rację. Chodź- pociągnęła mnie po schodkach na sam dół. Stanęłyśmy kawałek od rozdających autografy siatkarzy. Na moje szczęście Andrzej był od nas daleko, a Karola w ogóle nie mogłam dostrzec. Za to kiedy Wojtek uwolnił się od swoich fanek podszedł do nas i uśmiechając się szeroko powitał Agę buziakiem w policzek. Ja również uśmiechnęłam się na ten widok, musiałam przyznać, że ta para wyglądała naprawdę czarująco.
- Wojtuś to moja przyjaciółka- wskazała na mnie- Ewa.
- Miło mi, Wojtek- siatkarz uścisnął moją dłoń.
- Mi również, cieszę się, że cie w końcu poznałam- uśmiechnęłam się lekko.
- Może masz ochotę wybrać się z nami na pizzę? Idziemy z chłopakami uczcić wygraną i wy drogie panie- przeniósł wzrok ze mnie na Agnieszkę- także jesteście zaproszone.
- Ewuś idziemy?- dziewczyna uniosła brwi, emanowała szczęściem.
- Przepraszam was bardzo, ale nie dzisiaj. Chciałabym wrócić już do domu, trochę źle się czuje- żadna lepsza wymówka nie przychodziła mi na myśl, miałam tylko nadzieję, że przyjaciółka zrozumie i nie będzie drążyć tematu.
- Może ci przejdzie? Pójdziesz z nami, a jak będziesz czuła się jeszcze gorzej to sam cie odwiozę- ku mojemu zaskoczeniu do namawiania mnie na ten wypad zdecydował się Wojtek.
Spojrzałam zaskoczona na Agę, ale ona tylko wzruszyła ramionami.
- Dziękuję bardzo za propozycję, ale naprawdę lepiej będzie jeśli od razu wrócę do domu, nic się nie martw jeszcze będziesz miał okazję wyciągnąć ze mnie wszelkie informacje odnośnie tej pani- spojrzałam na przyjaciółkę i uśmiechnęłam się, a moi towarzysze odwzajemnili ten gest.
- Widzę, że cie nie przekonam, no trudno- westchnął teatralnie.
Podobał mi się. Chyba do tej pory żaden chłopak Agi nie wywarł na mnie tak pozytywnego wrażenia.
- Wojtek leć do szatni, bo do jutra stąd nie wyjdziemy popchnęła lekko siatkarza.
Cała nasza trójka wybuchnęła śmiechem. Włodarczyk pokiwał tylko głową, pomachał nam i pobiegł do szatni.
 - Jesteś pewna, że nie chcesz iść?- zwróciła się do mnie Aga- Może mogłabyś spokojnie pogadać z panem niedostępnym?
- Gdyby najpierw nie zabił mnie wzrokiem. Wrócę do domu, tak będzie lepiej. Chodź wyjdziemy na zewnątrz, zaczekam z tobą a potem się zwijam.
Ubrałyśmy kurtki i ruszyłyśmy do wyjścia, ale moja towarzyszka nie dawała mi spokoju.
- A nie sądzisz, że to jest ucieczka? W końcu możesz z nim pogadać, a ty tchórzysz.
- Przypominam ci, że będzie tam też Karol.
- Już ja coś bym wymyśliła, to jak?
- Po raz kolejny nie. On nie chce mnie widzieć, ja nie będę się w to pchała. Może jestem tchórzem, ale on nim był również- wyszłam na mroźne powietrze i wsunęłam ręce do kieszeni. Znów zapomniałam rękawiczek co zirytowało mnie jeszcze bardziej.
- Tylko to od ciebie słyszałam tyle razy, że ci zależy, że czujesz do niego coś więcej..- dziewczyna pokiwała głową z rezygnacją -W sumie to twoje życie, zrobisz jak uważasz- zamilkła na chwilę po czym uśmiechnęła się szeroko patrząc w dal za mną.
Odwróciłam się i zobaczyłam kilkanaście metrów od nas czarne audi, z którego wysiadał właśnie Buszek. Zamurowało mnie.
- Ej trzeba było mi powiedzieć, że to o niego chodzi, a nie wymyślać jakieś głupoty- zachichotała i puściła mi oczko.
- Nie miałam pojęcia- wydusiłam i obserwowałam jak Rafał idzie w naszą stronę.
Wokół hali kręciło się jeszcze kilku kibiców, którym nie umknął taki szczegół jak prawie dwumetrowy facet, toteż paru z nich rozpoznało siatkarza Olsztynu i poprosiło o autograf.
- No idź do niego, bo on nigdy tu nie dotrze- zaśmiała się Aga.
- Chodź ze mną.
- Nie mogę- spojrzała w stronę wejścia do budynku- Wojtek już idzie.
W momencie gdy dołączył do nas Włodarczyk podszedł również i Buszek. Siatkarze spojrzeli na siebie, muszę przyznać, że oboje wyglądali na lekko zdezorientowanych.
- Witam- uśmiechnął się Rafał.
- Cześć stary! A co to za okazja, że cie widzę?- Wojtek wyglądał na naprawdę zaskoczonego, zapewne nie mniej niż ja.
- Przyjechałem w pewnej sprawie- uśmiechnął się tajemniczo i spojrzał na mnie kątem oka.
- A wy się znacie?- Wojtek błądził wzrokiem po naszych twarzach.
- Tak, to nasz dobry znajomy- odpowiedziałam spokojnie, zdając sobie wreszcie sprawę, że cieszę się, że widzę przyjaciela.
- Twój Ewuś, my znamy się krótko- starała się od razu usprawiedliwić Agnieszka.
- Yhym... no to może ty Rafał namówisz Ewę na wypad na pizzę z naszą ekipą, ciebie również zapraszam?
- Właściwie to Rafał miał mnie podrzucić do domu- wtrąciłam szybko i spojrzałam na Bunia błagalnie.
- Właśnie tak, dlatego dziękuję za zaproszenie, ale my już będziemy się zbierać.
- Jesteście niereformowalni- zaśmiał się Wojtek, ale  w końcu zostawił mnie w spokoju.
Pożegnaliśmy się i ja z Rafałem ruszyliśmy do jego samochodu. Kiedy usiadłam już na miejscu pasażera jeszcze raz spojrzałam w stronę pary, do której dołączyli właśnie Andrzej, Karol i Mariusz. Przez chwilę rozmawiali, a potem wszyscy ruszyli do swoich aut. Zauważyłam jeszcze zdziwione spojrzenie Wrony i odjechaliśmy.
- Co z tobą mała?- szturchnął mnie Buniu.
- Mówiłeś coś?- spojrzałam na niego zaskoczona, zupełnie się wyłączyłam i to tylko przez jedno spojrzenie, chyba powinnam zacząć się bać, że mam jakąś paranoję.
- Od kilku minut próbuje złapać z tobą kontakt, ale coś mi nie idzie- westchnął.
- Przepraszam zamyśliłam się- spuściłam wzrok.
- Nawet domyślam się kto tak nie może wyjść ci z głowy- w jego głosie usłyszałam nutkę smutku.
- O czym ty mówisz?- spojrzałam na jego twarz, na której pojawił się lekki grymas.
- O niczym... to ty jeśli będziesz chciała to mi powiesz.
Odwróciłam głowę i wpatrywałam się w obraz za oknem.
- A tak w ogóle to jedziemy na pewno do ciebie? Bo już sam nie wiem- powiedział trochę weselej.
- Tak do mnie- wydusiłam i do końca podróży nie odezwałam się ani słowem.
***
Weszliśmy do mojego mieszkania i zdjęliśmy kurtki.
- Dawno tu nie byłem- Rafał rozejrzał się po wnętrzu.
- To prawda. Kawa, herbata, sok?- zapytałam idąc do kuchni.
Buszek poszedł za mną.
- Kawę poproszę- odpowiedział siadając na kuchennym krześle.
Zabrałam się za przyrządzanie napoju, po czym sobie nalałam soku.
- Jeszcze nie pogratulowałam ci osobiście- odwróciłam się do niego- Fantastycznie wczoraj grałeś.
- Dziękuję- uśmiechnął się.
- A teraz musisz mi wyjaśnić czemu zawdzięczam tę wizytę?- uniosłam brwi- I w ogóle jak mnie znalazłeś?
- Wczoraj wspominałaś, że będziesz na meczu. Poza tym chciałem spędzić z tobą trochę czasu, zazwyczaj widzimy się tylko w hali, a kiedy powiedziałaś o tych wygłupach na śniegu to zatęskniłem za tym i postanowiłem przyjechać.
Postawiłam przed nim kubek z kawą i talerzyk ciastek.
- Pamiętam też, że miałeś mi coś powiedzieć.
Siatkarz spojrzał na mnie i mogę przysiąść, że na jego policzkach dostrzegłam lekkie rumieńce.
- Nie ma o czym mówić- powiedział niepewnie.
- I tak wiem, że mi powiesz- uśmiechnęłam się zadziornie.
- Oj mała, mówiłem ci już, że się ani trochę nie zmieniłaś?
Z Rafałem przegadałam całe popołudnie. Już dawno nie bawiłam się tak dobrze wspominając dawne czasy. Chociaż tych wspólnych wspomnień nie mieliśmy wiele to jednak tematów do rozmowy nie zabrakło. Około 18 siatkarz zaczął się zbierać.
- Na mnie już czas- powiedział cicho i uśmiechnął się do mnie.
Od godziny okupowaliśmy kanapę w salonie. Rafał siedział wygodnie, a ja leżałam z głową opartą na jego nogach. Uniosłam się lekko, ale Buszek oparł mnie ponownie. Zaśmiałam się krótko. Nie chciałam, żeby już jechał, ale zdawałam sobie sprawę, że przy obecnym stanie dróg będzie to dłuższa podróż niż normalnie.
- Ej, tak to my się stąd nigdy nie ruszymy- pokazałam mu język.
- Nie mam nic przeciwko- szepnął i nachylił się nade mną.
Przez kilka sekund patrzył mi w oczy po czym przeniósł wzrok na usta. Sama nie wiedziałam czy tego chce, ale kiedy mnie pocałował nie odepchnęłam go. Zamiast tego odwzajemniłam pocałunek i zarzuciłam mu ręce na szyję. Nie mam pojęcia ile tak trwaliśmy i ile to by jeszcze trwało gdyby nie hałas otwieranych drzwi. Oderwaliśmy się od siebie oddychając szybko. Rafał patrzył na mnie jakby czekając na to co powiem, ale ja nie potrafiłam znaleźć żadnych słów by wyjaśnić to co przed chwilą się wydarzyło. Przygryzłam lekko dolną wargę i wstałam.
- Zaraz wracam- rzuciłam i poszłam do przedpokoju.
- Hej! Co tam?- zapytała Agnieszka zdejmując buty.
- W porządku- odpowiedziałam szybko- Jak pizza?
- W sumie dobra- uśmiechnęła się lekko- ale wyobraź sobie, że towarzystwo...właściwie to pewna osoba chyba nie specjalnie się bawiła.
Już miałam to skomentować kiedy za mną pojawił się Rafał.
- Tym razem już naprawdę będę się zbierać.
Agnieszka spojrzała na nas ciekawie i uśmiechnęła się do Bunia.
- Już? Może posiedzimy trochę razem?
- Niestety jutro mam trening, a droga długa- wyruszył ramionami- Ale jeśli tylko dostanę zaproszenie pojawię się znowu- spojrzał na mnie, ale szybko spuścił wzrok.
Zakaszlałam nerwowo mając nadzieję, że przyjaciółka zrozumie.
- Wybaczcie.. Muszę do łazienki- wyminęła nas i zniknęła za drzwiami.
- Ewa..- zaczął Rafał, ale zamilkł.
Patrzyłam mu chwilę w oczy po czym pocałowałam krótko w usta.
- Czy to znaczy, że nie przestraszyłem cie?
- Nie- uśmiechnęłam się nikle.
- Ciesze się- przytulił mnie.
- Co do zaproszenia... Możesz wpaść kiedy tylko znowu będziesz miał czas i chęć- wtuliłam się w niego mocniej.
Znów trwaliśmy tak dłuższą chwilę, po czym Buszek ubrał się, pocałował mnie ostatni raz i wyszedł. Zamknęłam za nim drzwi i oparłam się o nie plecami i zamknęłam oczy.
- To aż tak?- usłyszałam głos przyjaciółki, która nawet nie wiem kiedy wyszła z łazienki.
- Co?- otworzyłam szeroko oczy.
- Czujesz coś do niego?- stanęła naprzeciw mnie.
- Bardzo go lubię, ale...
- Jakie ale?- położyła dłonie na moich ramionach.
- On jest moim przyjacielem.. Nie wiem czy może być to coś więcej.
- Ale nie przeszkadza ci to się z nim całować- powiedziała spokojnie.
- Skąd..? Widziałaś?- byłam bardzo zaskoczona.
- Nie, ale nie pomyliłam się. Kiedy cie tylko zobaczyłam od razu się domyśliłam.
- Yhym..
- Więc powiem ci tylko tyle żebyś nie dawała mu niepotrzebnej nadziei. To dobry chłopak, szkoda by było gdyby cierpiał.
- Wiem- pokiwałam głową.
- Chodź usiądziemy.
Po chwili siedziałyśmy już na kanapie.
- Więc jak to było z tą pizzą?- zapytałam by zmienić temat.
- To było tak, że dołączyło jeszcze kilka chłopaków razem ze swoimi połówkami, od razu dodam, że Andrzej był sam, ani śladu tej panienki z którą go widziałyśmy. Na początku było miło, wesoło i w ogóle fajnie. Przyznam, że byłam dość zdenerwowana, w końcu pierwszy raz przyszło mi obracać się w takiej ekipie. No, ale mając u boku Wojtka nic nie jest mi straszne. Po godzinie Andrzej się zwinął, po nim Karol i tak cała kompania.
- Coś wspominałaś, że Andrzej nie bawił się za dobrze- wtrąciłam.
- Ogólnie było bardzo śmiesznie, ale od razu dało się wyczuć, że wcale mu się nie uśmiecha to siedzenie z nami.
- Gorszy dzień, każdego dopada.
- No nie wiem. Wojtek szepnął mi, że chyba Wrona musi za kimś tęsknić, bo pierwszy raz widział go takiego.
- Czy ty próbujesz mi coś wmówić?- spojrzałam na nią mrużąc oczy.
- A skąd... Tylko może lepiej by było gdybyś z nami poszła.
- Chyba wystarczy tego wszystkiego na dziś- westchnęłam- Mam bajzel w głowie.
- Może kakao?
- Chętnie- bąknęłam.
Agnieszka wstała z kanapy i poszła do kuchni, ale po chwili wróciła niosąc mój telefon.
- Ktoś się do ciebie dobija, a chyba masz wyłączone dźwięki.
Wzięłam od niej telefon i spojrzałam na ekran. Dwa nieodebrane połączenia i nie jak myślałam od Bunia tylko od nieznanego numeru. Komórka zawibrowała kolejny raz, więc odebrałam.
- Słucham?
Odpowiedziała mi cisza.
- Halo!
Kolejny raz nic.
- Uważasz, że to śmieszne?- podniosłam trochę głos, ale zaczynało mnie to już irytować.
- Andrzej co ty tam robisz tyle czasu?- usłyszałam głos z oddali, który nie mógł należeć do dzwoniącego po czym połączenie natychmiast zostało przerwane.
Kiedy Agnieszka weszła do salonu nadal siedziałam trzymając komórkę przy uchu i tępo wpatrując się w przestrzeń.
- Mała co jest?- przyjaciółka w mgnieniu oka pojawiła się obok mnie.
- Zadzwonił- wychrypiałam nie swoim głosem.
- Kto? Rafał?
- Zadzwonił do mnie. Andrzej do mnie zadzwonił...



I tak oto zbliżamy się do końca :) Następny rozdział jest już ostatnim.
No chyba, że znalazło by się kilka osób, które czytają i chcą by to opowiadanie trwało dłużej,
ale patrząc po frekwencji jesteśmy już na finiszu. Ja się nawet cieszę, bo będzie to już mój trzeci blog, w
którym dobrnęłam do końca ;) Mimo, że dopiero teraz pojawił się pomysł na rozwinięcie.
Poza tym jest to jeden z niewielu rozdziałów z którego jestem naprawdę zadowolona :)
Ostatni rozdział  pojawi się na następny weekend, więc jeśli chcecie macie jeszcze czas
mnie przekonać, że może nie warto jeszcze kończyć :) Pozdrawiam Was cieplutko misiaki ;)

poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 8

Z utęsknieniem czekałam na weekend by po trudnym tygodniu wreszcie móc odpocząć. Zbliżał się bardzo powoli, ale wreszcie nadszedł. W sobotę obudziłam się 5 minut przed 12. Kiedyś często pozwalałam sobie spać do tej godziny, ale od kiedy zaczęłam pracować musiało mi wystarczać 8 podstawowych godzin nawet w weekendy. Z łóżka wygramoliłam się dopiero godzinę później. Nigdzie się nie spieszyłam, nic nie było ważne, a poza tym nic nie miało sensu, więc dlaczego miałam się zrywać z ciepłego posłania zaraz po przebudzeniu? Gdyby nie to, że mój brzuch był kompletnie pusty być może zostałabym w łóżku jeszcze dłużej, a tak niechętnie odrzuciłam kołdrę na bok i wsunęłam stopy w kapcie. Udałam się do kuchni, poprawiając za dużą koszulkę.
- O! W końcu wstałaś- przywitała mnie Aga, a razem z nią smakowity zapach, na co mój brzuch zareagował głośnym burczeniem- Chyba ktoś tu jest głodny- dodała, wyjmując z szafki talerz.
- A ty już długo na nogach?- usiadłam i obserwowałam jej ruchy.
Agnieszka pokiwała głową i nalała mi zupy. Sądząc po zapachu była to ogórkowa.
- Proszę- postawiła przed mną talerz i przez chwilę obserwowała mnie uważnie- Lepiej się już czujesz?
- Dziękuję- wzięłam od niej łyżkę, którą właśnie mi podała- Mogłaś mnie obudzić, pomogłabym ci- nie miałam ochoty odpowiadać na jej pytanie.
- Jak widać dałam sobie radę sama, a ty mogłaś wypocząć- wyruszyła ramionami- Muszę teraz wyjść, wrócę dopiero wieczorem.
- Randka?- zapytałam od niechcenia.
- Sama nie wiem- uśmiechnęła się tajemniczo- pogadamy później.
Nie chciałam drążyć tematu. Skoro nie chce niech nie mówi. Skinęłam tylko głową i zabrałam się za jedzenie. Agnieszka wzięła swoją torebkę i poszła do przedpokoju po kurtkę.
- To do wieczora, trzymaj się- zaglądnęła jeszcze na chwilę do kuchni.
- Powodzenia! Na razie!- rzuciłam do przyjaciółki i po chwili już jej nie było.
Jadłam powoli zupę i zaczynało do mnie docierać, że od kilku dni nie zauważam niczego wokół siebie. Tak bardzo zaczęłam żyć wspomnieniami, że nie zauważyłam uśmiechniętej do telefonu Agi, jej rozmarzonego wzroku i niekontrolowanego chichotu gdy rozmawiała z kimś przez telefon długie godziny. Egoistka- pomyślałam i z wyrzutem spojrzałam na talerz przed sobą. Ona mimo tego wszystkiego co działo się teraz w jej życiu, a o czym nie rozmawiała ze mną zapewne by nie pogarszać mojego smutku, myślała o mnie. Zajęła się tym by zrobić obiad, posprzątać mieszkanie i zapełnić lodówkę. Dbała o mnie na każdym kroku, a ja co? A ja pozwalałam sobie na życie w nieistniejącym świecie. Miałam dość takiej siebie. Wstałam, umyłam talerz i oparłam się o zlew patrząc w okno. Musiałam coś zmienić w swoim życiu. Nie zdarzyłam pomyśleć czym ów 'coś' miałoby być, bo usłyszałam w swoim pokoju dźwięk oznaczający pojawienie się nowej wiadomości. Pokonałam tych kilka kroków, które dzieliły mnie od kuchni do pokoju, usiadłam na brzegu łóżka i sięgnęłam po komórkę.

CZEŚĆ MAŁA! CO U CIEBIE? NIE ODZYWASZ SIĘ JUŻ TYLE CZASU, AŻ MI SMUTNO :(
JAK TAK DALEJ BĘDZIE TO NAWIEDZĘ CIE W TEJ TWOJEJ WIOSCE SKRZATÓW ;) B. 


Uśmiechnęłam się nikle do ekranu. Kochany Buniek. To czego mogłam być pewna, to to, że mam najlepszych przyjaciół na świecie. Nacisnęłam opcję 'odpisz'.

HEJ BUNIU :) CIESZĘ SIĘ, ŻE NAPISAŁEŚ. PRZEPRASZAM, ŻE SIĘ NIE ODZYWAŁAM, ALE MIAŁAM TROCHĘ NA GŁOWIE. A Z TYMI ODWIEDZINAMI TO JEST TAK, ŻE BARDZO CHĘTNIE BYM CIE ZOBACZYŁA U SIEBIE ;)

Wysłałam i odłożyłam telefon na szafkę, lecz po krótkiej chwili dostałam odpowiedź.

OJ MAŁA, MAŁA ;) TRZYMAJ SIĘ TAM, JUŻ NIEDŁUGO. LECĘ NA MECZ, TRZYMAJ KCIUKI :*


Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.

TO JA LECĘ PRZED TV PATRZEĆ NA CIEBIE ;) MASZ TO WYGRAĆ! POWODZENIA :*

Razem z telefonem ruszyłam do salonu, włączyłam tv, a że do transmisji spotkania została jeszcze godzina to ułożyłam się wygodnie na kanapie i włączyłam jakiś film. Nie zainteresował mnie on jednak za bardzo, bo zatopiłam się w myślach.
Przez chwilę zastanawiałam się co dalej zrobić ze swoim życiem, w szczególności tym uczuciowym. Obecnie nie miałam żadnego pomysłu, ale zdawałam sobie sprawę, że w końcu muszę pójść do przodu i już nigdy nie patrzeć w tył.
 Może Karol miał rację? Może to ja byłam tą złą i teraz za to płacę? Po tamtej imprezie na działce Andrzej napisał do mnie na drugi dzień. Obiecał mi to, ale po tym wszystkim co się wydarzyło myślałam, że tego nie zrobi. Czuje się bardzo głupio przypominając sobie to co napisał. Przepraszał mnie, bo wpadło mu do głowy, że być może coś źle powiedział albo zrobił. Chyba myślał, że dlatego przeniosłam swoje zainteresowanie na Kłosa. Miliony razy wyrzucałam sobie, że nie wyjaśniłam mu wtedy jak to było naprawdę, że miałam gdzieś towarzystwo Karola. Straciłam wtedy swoją szansę by wszystko poukładać. Później napisał do mnie Kłos i z nim również nie porozmawiałam odpowiednio. Na drugi dzień nie miałam już tej szansy, bo siatkarze się spotkali i wynikło z tego to, że Andrzej nie odezwał się już do mnie od tamtego czasu. Za to Karol nagle zechciał się spotkać. Zręcznie się od tego wykręciłam, ale dałam mu też do zrozumienia, że nie ma u mnie żadnych szans. Chyba uraziłam jego męską dumę, bo zaczął mnie unikać i udało mi się usłyszeć kilka plotek na swój temat, które powstały dzięki jego wyobraźni. Kilka razy starałam się pogadać z Andrzejem i przeprosić go za wszystko. Chciałam mu powiedzieć, że nasze spotkanie wiele dla mnie znaczyło, ale zdawałam sobie sprawę, w jakim świetle się prezentuje. To czy Karol dorzucił coś od siebie było mi już obojętne. W końcu byli przyjaciółmi komu Andrzej miał wierzyć?
Dopiero dźwięk SMS-a skutecznie oderwał mnie od wspomnień.

CO ROBISZ? GŁUPIO MI, ŻE ZOSTAWIŁAM CIE SAMĄ.

Uśmiechnęłam się blado. Zawsze przynajmniej miałam przyjaciół, którzy mnie wspierali.

NIE ŚWIRUJ TYLKO BAW SIĘ DOBRZE :) JA CZEKAM NA MECZ, WIĘC NA KILKA NASTĘPNYCH GODZIN MAM ZAJĘCIE.


Wysłałam wiadomość i spojrzałam na ekran telewizora, film właśnie się kończył. Odnalazłam pilota i włączyłam Polsat Sport. Reklamy. Podniosłam się więc z kanapy i poszłam zrobić sobie herbatę. Kiedy wróciłam mecz właśnie się rozpoczynał.
Olsztyn grał dzisiaj przeciw Politechnice, dlatego miałam nadzieję, że drużynie Dobrowolskiego uda się wygrać. Buniu nie zaczynał dzisiaj w pierwszej szóstce, co trochę mnie zasmuciło, ale wierzyłam, że trener da mu szansę. I owszem, Rafał wszedł, ale dopiero pod koniec drugiego seta. Jednak na parkiecie został już do końca meczu, gdyż jego wejście pomogło zespołowi i mimo straty pierwszego seta Olsztyn wygrał całe spotkanie 3:1. Z niecierpliwością czekałam na ogłoszenie Mvp, dla mnie było jasne do kogo ta nagroda powinna trafić. Kciuki zacisnęłam tak mocno, że aż zaczęły boleć mnie palce.
RAFAŁ BUSZEK- krzyknął spiker, a ja klasnęłam w dłonie i uśmiechnęłam się szeroko. Buniu odebrał nagrodę, pomachał wesoło do kamery i przesłał buziaka. Zaśmiałam się cicho. Cały on- pomyślałam.
Transmisja skończyła się, więc wyłączyłam tv i wyciągnęłam się na kanapie. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i po chwili zobaczyłam uśmiechniętą twarz mojej przyjaciółki.
- Jak tam randka?- zagadnęłam.
Agnieszka zdjęła kurtkę i buty i wskoczyła na kanapę obok mnie. Oczy błyszczały jej jak u małej dziewczynki, która dostała właśnie wymarzoną lalkę.
- To nie była randka- uśmiechnęła się szeroko.
- To co to było?- zapytałam udając zaskoczenie.
- Spotkanie- odpowiedziała szybko.
- A ten ktoś to tylko kolega, tak?- zaśmiałam się.
- A żebyś wiedziała- pokazała mi język.
- To chociaż powiedz kto to- Aga pokręciła głową- Błagam- zrobiłam smutna minkę.
- No dobra..-zbliżyła się do mnie i szepnęła mi do ucha- Wojtek Włodarczyk.
Moje oczy zrobiły się okrągłe jak dwa spodki. Następny siatkarz..
- Mówisz serio?- zapytałam unosząc brwi.
- No tak- wyszczerzyła się.
- No dobra, fajnie..- powiedziałam bardziej do siebie niż do niej- Jak wy się w ogóle poznaliście?
Agnieszka już miała otwierać usta, ale przerwał jej telefon, który rozdzwonił się w przedpokoju. Szybko po niego skoczyła, odebrała, a jej uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej, jeśli to w ogóle było możliwe. 
Zaszyła się z komórką w kuchni, a ja zostałam sama. Dopiero co się rozstali, a on już się stęsknił- pomyślałam- Może chociaż ona będzie miała szczęście. Mi chyba nie jest pisany siatkarz.
Wstałam i wolnym krokiem ruszyłam do swojego pokoju. Stanęłam obok okna i spojrzałam na zewnątrz. Zaczynało się już ściemniać. Przed oczami stanęła mi scena, jak kiedyś razem z Rafałem wygłupialiśmy się rzucając się śnieżkami. Do głowy wpadł mi pewien pomysł, dlatego wróciłam do salonu po komórkę, znowu stanęłam obok okna i wybrałam numer Buszka.
- Cześć mała!- odebrał po kilku sygnałach.
- Witam panie Mvp i gratuluję.
- Dzięki, ale wiesz, że to dzięki tobie?- byłam pewna, że właśnie się uśmiecha.
- Ale się ze mnie nabijasz.
- Ani mi się śni- zaprotestował szybko- Zmotywowałaś mnie.
- Ale to ty grałeś, ja tylko życzyłam powodzenia- wzruszyłam ramionami.
- Nie kłóć się ze mną, jak mówię, że to dzięki tobie to znaczy, że dzięki tobie- powiedział pewnie.
- Ok, ok niech ci będzie- zaśmiałam się.
- Co robisz jutro?
- A dlaczego pytasz?
- Tak po prostu, interesuje się co tam u ciebie. Wybierasz się może na mecz Skry?
- Raczej nie... Chyba, że Aga mnie wyciągnie. Jej ukochany gra to pewnie będzie chciała iść.
- Uuuu... a któż to?- szczerze się zainteresował.
- Nie wiem na razie czy mogę cokolwiek powiedzieć, więc zostanie to tajemnicą.
- Oj nie bądź taka- poprosił.
- Nie, nie, nie. Jak dostanę pozwolenie to się dowiesz.
- Ale ty jesteś- burknął- Ciesze się, że zadzwoniłaś- zmienił temat.
- Przypomniałam sobie jak kiedyś wygłupialiśmy się na śniegu i pomyślałam, że fajnie byłoby usłyszeć twój głos.
Przez chwilę zapanowała cisza. Już się przestraszyłam, że powiedziałam coś głupiego.
- Mała, ja ci chyba muszę coś powiedzieć...- westchnął.
- Ej.. nie strasz mnie. Stało się coś?- usiadłam na łóżku.
- Mam nadzieję, że cie nie przestraszę. Nie stało się nic złego, ale widzisz...
Agnieszka zapukała do drzwi, a ja aż podskoczyłam na ten dźwięk.
- Buniu przepraszam cię, ale muszę kończyć. Czy to co chcesz mi powiedzieć jest bardzo ważne?
-Eehhmm.. Nie, to nic takiego. Może następnym razem ci powiem- w jego głosie wyczułam niepewność.
- W porządku- kąciki moich ust uniosły się lekko- Jeszcze raz gratuluję świetnego meczu i do usłyszenia.
- Trzymaj się malutka, pa- rozłączył się.
Odłożyłam telefon i spojrzałam w ciemną przestrzeń pokoju. Oparłam ręce o kolana, a brodę położyłam na dłoniach. Trochę inaczej wyobrażałam sobie tą rozmowę. Za dużo myślisz- powiedziałam sama do siebie, wstałam i poszłam do kuchni gdzie czekała już na mnie Aga.
- Rozmawiałam z Buniem- powiedziałam od progu, bo wiedziałam, że zaraz zapyta.
- Ooo!- uśmiechnęła się zawadiacko.
- Gratulowałam mu tylko wygranego meczu- wzruszyłam ramionami i usiadłam na blacie.
- Oczywiście- zachichotała- Ale mniejsza z tym. Idziemy jutro na mecz- zakomunikowała mi spokojnie.
- Mogę przekwalifikować się na wróżkę- westchnęłam.
- Co?- przyjaciółka spojrzała na mnie jakbym właśnie powiedziała, że wychodzę za mąż.
- No, bo wiedziałam, że pociągniesz mnie jutro na ten mecz- wytłumaczyłam.
- Ha! No i miałaś rację- uśmiechnęła się do mnie.
Pokiwałam tylko głową , zeskoczyłam z blatu i zabrałam się za zmywanie naczyń, których w sumie nie było wiele, ale musiałam się czymś zająć. Przecież miałam zacząć żyć, jakbym nigdy nie poznała Andrzeja, a jutro będę musiała spędzić kilka godzin wpatrując się w jego grę. Była to obecnie ostatnia rzecz na jaką miałam ochotę, ale musiałam wspierać przyjaciółkę.
Zbieraj się do kupy mała, naucz się wreszcie żyć- pomyślałam.

Przepraszam mordki, że tyle trzeba było czekać, ale jeśli chodzi o to opowiadanie wena opuściła mnie zupełnie :/ Wydaje mi się, że powoli wraca, ale nie jetem jeszcze zupełnie pewna. Ważne, że ten rozdział udało mi się w miarę "bezboleśnie" napisać to i może dalej będzie lepiej :) Pierwszy mój rozdział, który składa się praktycznie z samego dialogu toteż nie wiem jak wypadł... Ostatnio dużo eksperymentuję z moim pisarstwem i mam ogromną nadzieję, że nie wypada to bardzo źle.
Pozdrawiam :) 

poniedziałek, 4 listopada 2013

Nowy blog :)

Kochani zapraszam na mój nowy blog o ŁUKASZU  ŻYGADLE :)
http://przeznaczeniepotrafiirytowac.blogspot.com/

środa, 30 października 2013

Rozdział 7

Niedługo nacieszyłam się Andrzejem. Nasze "sam na sam" skończyło się dość szybko, gdyż na działkę wróciła większość zaproszonych. Wróciliśmy do ogniska, jednak czuliśmy się lekko skrępowani, tym co się wydarzyło.
- Przepraszam cię, muszę z kimś porozmawiać- powiedział do mnie Andrzej, wstał i podszedł do jakiegoś chłopaka.
Nie bardzo wiedziałam co mam o tym myśleć. Może po prostu się pospieszyliśmy, a może Andrzej przestraszył się, że teraz nie odczepię się od niego. Nie miałam okazji dalej się nad tym zastanawiać, bo dosiadła się do nas Aga.
- Jedziesz z nami po flaszkę?- zapytała wesoło- Towarzystwo się znowu zeszło, a nie ma co pić- popatrzyła na mnie bezradnie, była kompletnie wstawiona.
- A niby  kto będzie prowadził?- ja również nadal nie byłam trzeźwa, ale nie wsiadłabym do samochodu z kimś kto widzi podwójnie drogę.
- Filip nie pił, pojedzie z nami.
- W takim razie mogę jechać- rozejrzałam się niepewnie dookoła, ale nie zobaczyłam Andrzeja.
No i dobrze- pomyślałam- Pojadę z nimi, niech nie myśli, że będę za nim latać albo czekać na niego jak ostatnia idiotka.
Wstałam z ławki i razem z Agnieszką i Filipem poszliśmy do samochodu.
Kiedy wróciliśmy Andrzeja dalej nie było. Czego się spodziewałam? Może nie tego, że będzie czekał na mnie z bukietem róż, ale miałam nadzieję, że przynajmniej będzie. Pod jego nieobecność wypiłam kilka kolejnych kieliszków.
- O Karol napisał!- zawołała ucieszona Ewelina.
- I co?- wzruszyłam ramionami i usiadłam obok niej na ogrodowym krzesełku.
- Pyta czy jesteś- uśmiechnęła się.
- No jestem- odpowiedziałam bez entuzjazmu.
- Napisze mu, że siedzisz i czekasz na niego- puściła mi oczko.
- Nie! Nie pisz tego!- próbowałam zabrać jej telefon, ale nie udało mi się.
- Za późno- zaśmiała się.
Wywróciłam oczami i westchnęłam głośno. Komórka zawibrowała i Ewelina dostała odpowiedź.
- Co napisał?- próbowałam ukryć trochę swoje zainteresowanie.
- Yyyyyy... napisał, żebyś lepiej tego nie robiła...Burak jeden!
Zabolało. Nie żebym jakoś bardzo przejmowała się Kłosem, ale tak naprawdę pojawiając się tu miałam nadzieję na miły wieczór w jego towarzystwie. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że ten koleś nie jest warty dokładniejszego poznania.
Mimo tego, że mój humor uległ pogorszeniu starałam się dobrze bawić. Żartowałam, śmiałam się i z ciekawością słuchałam historii opowiadanych przez osoby zgromadzone przy ognisku. Nawet nie wiem kiedy pojawił się Karol. Przywitał się ze wszystkimi po czym uraczył mnie swoim uśmiechem. Nie miałam najmniejszej ochoty z nim rozmawiać. Znów zaszyłam się w altance, ale dobrze wiedziałam, że jeszcze chwila, a on się tam pojawi. Żeby do tego nie dopuścić wymyśliłam pewien pomysł. Wróciłam do znajomych i usiadłam obok Agnieszki. Wypiłam trochę soku, po czym zebrałam się w sobie i powiedziałam do przyjaciółki:
- Idę się przejść.
- Ok, a Andrzej idzie z Tobą?- uśmiechnęła się lekko.
- Jeśli nie zauważyłaś to powiem ci, że go tu nie ma i idę sama.
- Jak sama? Nigdzie sama nie pójdziesz!- powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu- Czy jest ktoś chętny na spacer z Ewą?- zapytała zgromadzonych.
Wywróciłam oczami i w środku miałam chęć siebie udusić za to, że nie przewidziałam takiego obrotu sprawy. Ludzie nie bardzo mieli ochotę na jakieś włóczenie się po okolicy, dlatego nikt się nie zgłosił. Ucieszyłam się tym, ale moja radość nie trwała długo.
- Karol pójdziesz z Ewą?- zwróciła się do Kłosa.
Jego mina mówiła wszystko wcale nie chciał nigdzie ze mną iść. Nie odmówił jednak Agnieszce i kiedy ruszyłam do furtki poszedł za mną. Nie pamiętam o czym rozmawialiśmy, w sumie mało mnie to obchodziło, co ma do powiedzenia. Po kilkunastu minutach doszliśmy do miejsca, gdzie kończyły się działki oraz droga. Nie mam pojęcia kto postawił tu małą ławeczkę, ale byłam zadowolona z tego faktu. Usiadłam, a Karol zajął miejsce obok. Nagle stał się bardzo towarzyski, zaczął zabawiać mnie rozmową, mimo iż nie miałam siły odpowiadać na żadne jego pytania. Kiedy po niedługim czasie wracaliśmy złapał mnie za rękę. Spojrzałam na nasze splecione dłonie i nie zareagowałam. Niezbyt miło potraktował mnie na początku, ale jakbym nagle o tym zapomniała. Dopiero kiedy stanęliśmy przed furtką szybko puściłam jego rękę, nie chciałam by ktoś nas widział. Okazało się, że przy ognisku znowu zostało niewiele osób, impreza tym razem naprawdę dobiegała końcowi. I wtedy go zobaczyłam. Andrzej siedział zgarbiony nad paleniskiem i dłubał w nim kijem. Jego widok mną wstrząsnął. Nigdy nie widziałam tak smutnego faceta. W sumie czy aby na pewno smutnego? Może załamanego, zirytowanego, oszukanego. Wyglądał tak przygnębiająco, że aż zawahałam się czy do niego podejść. Dlatego poszłam usiąść do altanki. Chciałam być teraz sama, ale o tym mogłam  zapomnieć. Po chwili usłyszałam głos Karola.
- Gdzie jest Ewa?
Modliłam się by nikt mu nie odpowiedział i faktycznie nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, ale zaraz usłyszałam jego kroki.
- Dlaczego siedzisz tu sama? Chodź do nas- powiedział ciepło i usiadł po mojej lewej stronie.
- Chce przez chwile być sama.
- Ale zaraz przyjdziesz?- upewnił się.
- Tak, zaraz- skłamałam.
- No dobrze- szepnął i zrobił coś, czego kompletnie się nie spodziewałam, przytulił mnie.
Znowu nie odepchnęłam go od siebie, nie miałam już siły by z tym wszystkim walczyć. Miałam tylko nadzieję, że zaraz odejdzie i zostawi mnie w spokoju. O to, że Andrzej tego nie widział byłam spokojna.
Długo zbierałam się w sobie. Bałam się spojrzeć w oczy Andrzeja, ale nie miałam innego wyjścia. Powoli wróciłam do ogniska i zamiast na ławce usiadłam na trawie obok siatkarza. Ledwie usiadłam i na niego spojrzałam, bo Andrzej wstał, rzucił kij do paleniska i odszedł. Zaszył się gdzieś nieopodal, ale nie chciałam drugi raz próbować. W jednej chwili zrozumiałam, że to koniec. Zabolało, cholernie mocno. Mimo, że ledwie go poznałam, czułam, że to coś więcej, że to ma sens, ale na to było już za późno. Skończyło się nim się zaczęło, a jego zachowanie zraniło mnie bardziej niż odejście któregokolwiek z facetów z którymi spotykałam się wcześniej.
Przede mną pojawił się Karol i wyciągnął w moją stronę ręce.
- Chodź, nie będziesz tak na ziemi siedzieć.
Nie podałam mu dłoni, nie wstałam, siedziałam dalej tak jak siedziałam i chciałam żeby zostawił mnie w spokoju, żeby zniknął. Zamiast tego on przykucnął złapał mnie za ręce i pociągnął do góry, przez chwile się opierałam, ale co właściwie mogłam w porównaniu z nim. Poddałam się i pozwoliłam zaprowadzić na ławkę. Usiedliśmy obok siebie. Byłam koszmarnie zmęczona, nagle wszystko przestało mnie obchodzić, mieć jakikolwiek sens. Nie interesowało mnie już czy tak wypada czy nie, oparłam głowę o ramie Kłosa i pozwoliłam by się mną zaopiekował.
O 4 nad ranem Filip razem z Andrzejem odwieźli nas do mieszkania Eweliny. Wcale nie miałam ochoty jechać w jednym samochodzie z Wroną, ale Filip jego także odwoził, więc nie miałam nic do gadania. Nie odzywaliśmy się do siebie przez całą drogę. Może gdyby nie tyle alkoholu potrafiłabym myśleć trzeźwo i prosiłabym go już w samochodzie, ale wtedy nie przyszło mi to do głowy.

piątek, 25 października 2013

Rozdział 6

Dzień minął mi bardzo szybko. Im więcej miałam pracy tym mniej skupiałam się na przeszłości. Ale to znaczyło też tyle, że czas płynął tak szybko, że nim się obejrzałam, a minęło moje 8 godzin pracy. Dopiero kiedy wzięłam swoją torebkę, pożegnałam się z koleżanką i wyszłam na jedną z bełchatowskich ulic ogarnął mnie smutek i poczułam zmęczenie. Znów pojawiły się obrazy w mojej głowie, o których nie chciałam teraz myśleć. Zatrzymałam się na chwilę by zdecydować czy iść na autobus czy drogę do domu pokonać na piechotę. Zdecydowałam się na spacer. I znów go zobaczyłam.
Kiedy dotarłyśmy z Agą na działkę było tam już kilka osób. Od razu rozpoznałam wysokiego szatyna o niebieskich oczach. Gdzieś kiedyś widziałam jak gra, ale nie mogłam sobie przypomnieć gdzie to było. Okazało się, że Andrzej nie jest zaproszony chociaż znają się z Eweliną.
Ulokowałam się przy ognisku, które chłopcy dopiero zaczęli rozpalać. Kilka razy czułam na sobie ich spojrzenia, ale nie przeszkadzało mi to. Tylko spojrzenie niebieskich oczu mnie peszyło. Gdy on odwracał wzrok wtedy ja przyglądałam mu się ciekawie. Pamiętam jego zmierzwione włosy, muskularne ciało opinane przez jasną koszulkę i zadziorny uśmiech.
- Ewelka mogę zostać?- usłyszałam w pewnym momencie jego głos.
Dziewczyna zgodziła się, a ja uśmiechnęłam się lekko.
- Tylko mi powiedz, że ktoś tu ci się podoba?- szturchnęła mnie Aga.
- No co ty- opowiedziałam szybko bez zastanowienia.
Impreza powoli zaczynała się rozkręcać. Po kiełbasie z ogniska przyszedł czas na trunki. Polała się wódka, a atmosfera rozluźniła się zupełnie. Po kilku kieliszkach i ja poczułam się swobodnie wśród tych wszystkich osób. Siedząc na ławce przy ognisku zdałam sobie sprawę, że gdzieś zniknęła mi przyjaciółka. Po chwili zauważyłam ją z jakimś chłopakiem, najwidoczniej świetnie im się rozmawiało dlatego nie chciałam się wtrącać.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i spojrzałam w płomienie które co chwilę wystrzelały do góry wesołe iskierki. Alkohol mącił mi w głowie ale pomyślałam, że to dopiero początek imprezy.
- Kto się ze mną napije?- zapytałam i podeszłam do stolika z napojami.
Jak na zawołanie zjawiło się kilka osób w tym wysoki szatyn. Wlałam wódkę do kieliszków, wznieśliśmy toast i wypiliśmy gorzki trunek. Po chwili znów wszyscy wrócili na poprzednie miejsca tylko ja z Andrzejem nigdzie się nie ruszaliśmy. Przedstawiliśmy się sobie i zaczęliśmy rozmawiać. Czułam się tak dobrze w jego towarzystwie, śmiałam się kiedy mówił na mnie mała, a w końcu kiedy siedzieliśmy na ławce wziął mnie za rękę. Nic już się dla mnie nie liczyło, to że są tu ci wszyscy ludzie, że możne plotkują na nasz temat, liczyło się tylko to, że on siedzi obok. W pewnym momencie jakiś kolega poprosił go na słowo, więc poszłam napić się soku. Andrzej wrócił i powiedział, że musi gdzieś pojechać z kimś tam. Mało z tego pamiętam, ale nigdy nie zapomnę tego co stało się zaraz po tym jak pochylił się nade mną i zapytał czy jadę z nimi. Pokręciłam głową, nie wydało mi się to dobrym pomysłem.
- Niedługo wrócę- zapewnił mnie po czym pochylił się jeszcze bardziej i złożył krótki pocałunek na moich ustach.
Zamarłam. Zaskoczył mnie zupełnie. Znaliśmy się dopiero kilka godzin, wszędzie było pełno osób, które go znają a on całuje mnie jakbym była jego dziewczyną. Przez chwilę chciałam wmówić sobie, że to przez alkohol, ale dobrze wiedziałam, że wypił dopiero może z 2 kieliszki. Uśmiechnęłam się do niego dając znak, że będę czekać aż wróci, a wtedy pojawiła się Agnieszka.
- Weź od niej numer- rzuciła do Andrzeja.
Spojrzałam w jej stronę z niepewną miną, a ona uśmiechnęła się do mnie szeroko. Przeniosłam spojrzenie na siatkarza i zobaczyłam, że trzyma w dłoni komórkę. Ja także trochę oszołomiona wyjęłam swoją. Andrzej podyktował mi kilka cyfr, które wbiłam do telefonu, ale kilka mi się pomyliło co on skwitował cichym śmiechem.
Tak więc wymieniliśmy się numerami a Andrzej po chwili zniknął. Do tej pory nie umiem opisać tego uczucia pustki, które zaczęło mi towarzyszyć gdy tylko straciłam go z oczu. Powoli poszłam do jednej z altanek i usiadłam na jakimś stole. Kilka metrów ode mnie zabawa trwała w najlepsze, ale to już mnie nie obchodziło. Chciałam być teraz sama, mój imprezowy nastrój gdzieś zniknął. Nie wiem jak długo tam siedziałam, procenty krążące we krwi skutecznie uniemożliwiały mi ocenę płynącego czasu. Dopiero gdy Andrzej znów usiadł obok mnie poczułam, że znów uśmiech wraca na swoje miejsce. Tak bardzo cieszyłam się jego widokiem, tym że jest obok mnie. Znów nie mogliśmy się nagadać. I kolejny raz przeszkodzili nam jego koledzy. Pojawili się w pewnej chwili i nie zważając na moją obecność zaczęli opowiadać Andrzejowi jakieś historie. Nie chciałam im przeszkadzać, więc zeskoczyłam ze stołu na którym siedziałam i poszłam usiąść przy ognisku.
- Chyba się wkurzyła- usłyszałam za sobą śmiech jednego z chłopaków.
Gdy podeszłam do ogniska zauważyłam, że nie ma tam już prawie nikogo. Kawałek dalej siedziała Aga z wysokim brunetem, z którym rozmawiała na początku imprezy, a Ewelina ze swoim chłopakiem właśnie się zbierali.
- Jedziemy na razie do domu, wpadniemy niedługo- powiadomiła mnie i zaraz ruszyli do wyjścia.
Zrezygnowana usiadłam na ławce, a zaraz obok mnie usiadł Andrzej.
- Wkurzyłaś się?- zapytał mnie chłopak, który przyszedł za nim.
- Nie- odpowiedziałam speszona, nie wiedziałam jak mam tłumaczyć to, że nie chciałam im przeszkadzać.
- Wkurzyłaś się- skwitował i poszedł się napić.
  Po chwili pojawiła się Agnieszka.
- Jedziemy na miasto, wybieracie się z nami?- pytanie było skierowane do mnie i Andrzeja, ale mimo to zgłosiło się kilku innych chętnych.
Nie miałam ochoty się stamtąd ruszać, więc pokręciłam głową.
- Jedzcie ja zostanę.
- Ja też- zawtórował mi szatyn i popatrzył na mnie.
- Ok, ok. Już nas nie ma- zachichotała moja przyjaciółka i zaraz całe towarzystwo opuściło działkę. Zostaliśmy sami. Byłam już coraz mocniej zmęczona, procenty dawały się we znaki, ale cieszyłam się, że on jest ze mną. Trzymając się za ręce, rozmawialiśmy o drobnostkach.
- Pada deszcz- powiedział w pewnym momencie Andrzej i spojrzał na mnie.
- Nic nie czuje- wyruszyłam ramionami, bo taka była prawda.
Siatkarz dalej patrzył na mnie w skupieniu.
- A teraz?- zagadnął po chwili.
Pokrecilam głową, ale wtedy na moją rękę spadła kropla.
- Teraz czuje- powiedziałam.
- Chodź pójdziemy do altanki- pociągnął mnie bym wstała i pobiegliśmy pod daszek drewnianego domku. Andrzej usiadł na stole, na którym niedawno siedzieliśmy razem i poklepał miejsce obok siebie. Uśmiechnęłam się tylko do niego i stanęłam naprzeciwko. Teraz kiedy siedział nasze twarze były na jednej wysokości. Bez problemu mogłam patrzeć w jego oczy.
- Zimno ci?- zapytałam.
- Tak- byłam pewna, że odpowiedź będzie inna, każdy facet zawsze chciał wyjść na twardziela i starał się nie pokazywać swoich słabości, a Andrzej był inny. Być może czuł się w mojej obecności tak jak ja w jego. Wiedział, że nie musi niczego udawać, że może być sobą, a mimo to i tak będzie mi imponował.
Bez namysłu przytuliłam się do niego najmocniej jak potrafiłam. Nie musieliśmy już nic mówić, cisza nie była problemem. Była czymś co nas łączyło. Oparłam brodę o jego ramie a on skrył twarz w moich włosach. Mogłam tak trwać już na zawsze, ale coś ciągnęło mnie by spojrzeć w jego oczy. Odsunęłam się trochę tak by w nie swobodnie patrzeć. Zatapiałam się w jego tęczówkach a serce biło mi coraz szybciej. I wtedy mnie pocałował. Nie był to krótki buziak, taki jak ten pierwszy. Był to prawdziwy pocałunek.
- Uważaj jak chodzisz!- do moich uszu przedarł się głośny krzyk i dźwięk klaksonu.
Otworzyłam szeroko oczy i zobaczyłam, że chciałam wejść na czerwonym świetle na pasy. Kierowca czarnego audi zahamował w ostatniej chwili.
- Przepraszam- krzyknęłam do niego słabym głosem i cofnęłam się szybko. Facet przejechał obok patrząc na mnie z niesmakiem a ja zrobiłam kilka głębokich wdechów.
- Najpierw mnie w sobie rozkochałeś, a teraz chcesz żebym przez ciebie zginęła- pomyślałam z goryczą o Andrzeju.
Jak najszybciej potrafiłam pokonałam ostatnie metry dzielące mnie od domu. Kiedy weszłam do mieszkania panowała głęboka cisza.
- Aga jesteś?- zawołałam zdejmując buty.
Nie dostałam żadnej odpowiedzi, więc odwiesiłam kurtkę i ruszyłam do kuchni. Zaparzyłam sobie herbatę i usiadłam z nią przy stole.
Tamten pocałunek zmienił w moim życiu wszystko. W jednej chwili uwierzyłam, że nareszcie to jest to, że będzie dobrze, że będę szczęśliwa. Nawet nie wiedziałam jak wiele problemów dopiero przede mną.
_________________________________________________________
Ciężko było mi się skupić, gdyż z głośników ciągle płynie: Hej Spała! Hej Spała! :D
 http://www.youtube.com/watch?v=qXJjU96Z-zw
Mój nowy hit ;)

piątek, 18 października 2013

Rozdział 5

Kiedy złapałam już równowagę, odwróciłam się by podziękować mojemu wybawcy, który uratował mnie przed bliskim spotkaniem z podłogą. Przede mną stał szczupły mężczyzna w średnim wieku i z kpiącym uśmiechem patrzył na mnie.
- Uważaj mała bo następnym razem rycerz cie nie uratuje- zaśmiał się, wyminął mnie i odszedł a ja zostałam z niewypowiedzianym dziękuje w ustach. Zreflektowałam się jednak szybko i znów ruszyłam do wyjścia. Przed kinem spotkałam Age.
- Co ty tak długo?- zapytała przyglądając mi się ciekawie.
- Bliskie spotkanie trzeciego stopnia- burknęłam i zaczęłam iść w kierunku rynku by uniknąć kolejnych pytań, gdyż nie miałam do powiedzenia nic na temat tego typa, którego przed chwilą spotkałam.
Pff- fuknęłam cicho, kiedy przypomniałam sobie jego słowa o tym bym uważała, bo książę mnie nie uratuje. Nikogo takiego nie potrzebuje!- pomyślałam. Aga dogoniła mnie i kroczyła teraz obok.
- Właściwie gdzie idziemy?- zagadnęła wesoło.
- Kawa, herbata, ciastko... co chcesz.- wyruszyłam ramionami. 
- A możne pizza?- uniosła lekko brwi.
- A proszę cie bardzo- uśmiechnęłam się szeroko- jak szaleć to szaleć!- i pociągnęłam przyjaciółkę do pierwszej napotkanej pizzerii.
Usiadłyśmy przy niewielkim stoliku, dla dwóch osób a po chwili zjawiła się kelnerka. Zgodnie wybrałyśmy Margaritę oraz dwa kolorowe drinki, które zachwalała nam dziewczyna. W końcu poczułam się jak za dawnych czasów, kiedy między nami wszystko było takie swobodne i niewymuszone. Cieszyłam się, że mam oparcie w Agnieszce i bardzo chciałam być dla niej takim samym wsparciem. Mimo, że popełniła błąd, wiążąc się z Marcinem i zostawiając tu w Bełchatowie wszystko, to chciałam by znów było jak kiedyś, byśmy znowu mogły być jak siostry.
Cały dzień minął nam bardzo miło. Po pizzy wybrałyśmy się na zakupy, potem na spacer, a potem znów na drinka. Dopiero kiedy ratuszowy zegar wybił 18 postanowiłam, że czas wracać do domu. Aga nie protestowała, bo była tak samo zmęczona co ja, niby spokojny, odprężający dzień, ale dawał się we znaki. Mimo wszystko naprawdę odpoczęłyśmy od spraw, które ostatnio nas osaczały. Zupełny spokój jednak nie był mi dany. Wracałyśmy właśnie jedną z alejek, do domu zostało nam dosłownie kilka kroków, kiedy go zobaczyłam. Andrzej szedł w naszą stronę obok wysokiej blondynki. Nie była może tak wysoka jak on, ale mało jej brakowało do jego wzrostu. Moje serce jak na zawołanie zaczęło bić jak oszalałe. Miałam wrażenie, że tylko ten dźwięk słychać dookoła. Zmierzyłam towarzyszkę Wrony szybkim spojrzeniem, ale i to wystarczyło mi by stwierdzić, że jest śliczna. Dziewczyna jak z reklamy. Czego się spodziewałam? Agnieszka odchrząknęła znacząco gdy para nas mijała, ale Andrzej nie uraczył nas nawet jednym spojrzeniem. Szedł wyprostowany, pochylając trochę głowę w bok, zainteresowany tym co miała mu do powiedzenia blond piękność. Gdy tylko nas minęli przyspieszyłam kroku i po chwili biegłam po schodach do mieszkania. Dopadłam drzwi i chwilę mocowałam się z kluczami jednak dopiero gdy Agnieszka przejęła je ode mnie, otworzyła spokojnie drzwi i wpuściła mnie przed sobą do środka, po czym sama weszła do przedpokoju, znów przekręciła klucz i zwróciła się do mnie
- Herbaty?
Tym razem czułam, że herbata mnie nie uspokoi. Pokiwałam przecząco głową i uciekłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i rozpłakałam. Po chwili usłyszałam ciche pukanie.
- Kochanie wszystko w porządku?
- Tak-  chlipnęłam głośno.
- Mogę wejść?
- Tak..
Agnieszka po chwili znalazła się obok mnie.
- Mała nie możesz tak...- spojrzała na mnie smutno i podała mi paczkę chusteczek.
- Wiem, że w sumie nic mnie z nim nie łączy- pociągnęłam nosem- ale ja tak nie potrafię, jak on- jęknęłam.
- A chyba czas się nauczyć- odpowiedziała z troską.
- Możesz mnie zostawić? Obiecuje ci, że się pozbieram a dzisiaj chce to jeszcze opłakać.
Przyjaciółka wstała i spojrzała w stronę okna za którym od kilku godzin królował już mrok.
- A taki to był fajny dzień- bąknęła i wyszła.
Z goryczą pomyślałam to samo.
 Nie wiem nawet kiedy usnęłam, wydaje mi się, że dość wcześnie. Jednak gdy się rano obudziłam czułam się zmęczona jakbym odbyła jakąś długą drogę. Dodatkowo bolał mnie kark, więc najprawdopodobniej musiałam spać w jakiejś przedziwnej pozycji. Powoli wyszłam z łóżka i spojrzałam na siebie. Wczoraj nie zdjęłam ubrań co dodatkowo wpłynęło na komfort spania. Usiadłam na brzegu łóżka i masowałam dłońmi obolały kark. Dopiero teraz gdy trochę się ocknęłam wszystko do mnie wróciło. Obraz wczorajszego wieczoru wywołał pieczenie oczu, ale postanowiłam, że więcej nie będę płakać. Przygryzłam dolną wargę i zabrałam się za szukanie świeżych ubrań. Znalazłam gruby, kremowy sweter, czarne rurki, chwyciłam jeszcze białą bokserkę i czystą bieliznę i udałam się cicho pod prysznic. Przez cały czas towarzyszyły mi myśli o Andrzeju. Chociaż udało mi się wcześniej nie rozpłakać to z myślami nie mogłam sobie tak łatwo poradzić. Scenę wczorajszego wieczoru zastąpiła scena wieczoru którego się poznaliśmy.
Wtedy wiedziałam tylko tyle, że jest kumplem Karola i gra w siatkówkę. Nie miało to dla mnie znaczenia, nie miałam zamiaru zostać jego fanką, albo nawet gorzej- hotką. Oboje byliśmy znajomymi pewnej dziewczyny z którą ja i Aga chodziłyśmy do podstawówki. Ewelina, bo tak miała na imię po swojej 18-stce wyprowadziła się z Bełchatowa do Bydgoszczy. Pierwszy raz miałam okazję zobaczyć to miasto kiedy zaprosiła nas na imprezę do siebie. Gdybym tylko wiedziała...pewnie nigdy bym się tam nie pojawiła. Pod koniec czerwca wsiadłyśmy z Agnieszką do autobusu i po prawie 4 godzinach jazdy byłyśmy na miejscu. Impreza okazała się grillem na dużej działce. Większość osób znałam bo byli to ludzie z Bełchatowa, ale było też kilka takich których widziałam na oczy po raz pierwszy. Dowiedziałam się od Eweliny, że Karol też jest zaproszony ale z nim nigdy nic nie wiadomo, ani nie potwierdził przybycia ani nie odrzucił zaproszenia.
 W sumie to czekałam na niego, chciałam żeby się tam pojawił. Poznałam go kilka tygodni wcześniej, też przez Ewelinę. Na swoje urodziny wróciła do Bełchatowa do mieszkania rodziców i tam zrobiła imprezę. Nie bardzo wiedziałam skąd zna kogoś takiego jak Karol, ale nie interesowałam się tym. Początkowo impreza wyglądała zupełnie normalnie. Poznałam kilka nowych osób, zjadłam tort, trochę wypiłam, a potem z przyjaciółkami ruszyłyśmy na parkiet. Dopiero gdzieś w połowie imprezy Kłos zainteresował się moją osobą. Trochę rozmawialiśmy, przetańczyliśmy kilka kawałków, ale nic szczególnego się nie wydarzyło. Nie byłam nim nawet specjalnie zainteresowana i nie wiem dlaczego na drugi dzień poprosiłam Ewelinę o jego numer. Może gdyby nie ten cholerny numer nic by się nie wydarzyło. Wymieniliśmy kilka smsów i to było wszystko. Ale gdy tylko dowiedziałam się, że Ewelina znów urządza imprezę pomyślałam, że może znowu spotkam tam Karola. W moim życiu nie było wtedy żadnego faceta i chyba chciałam siatkarzem wypełnić tą pustkę. Niestety chyba ktoś na górze chciał, żeby zamiast Karola, tą pustkę wypełnił Andrzej.
Wyszłam spod prysznica i stanęłam przed lusterkiem. Spojrzałam na swoją twarz. W oczach dostrzegłam coś dziwnego. Nie były wesołe, nie czaił się w nich też żaden smutek. Wyrażały jakąś nieobecność, jakbym pogodziła się już ze wszystkim. Obecnie miałam wszystko co było mi potrzebne. Mieszkanie, praca, przyjaciółka, rodzina, pasja i w tym cudownym obrazku brakowało tylko jednego elementu. Wyglądało to tak jakby ktoś ułożył puzzle i na samym środku zabrakło mu jednego elementu. Cały obrazek wyglądał teraz do niczego. Tak samo wyglądało moje życie. Brakowało najważniejszego elementu, wiedziałam gdzie jest, ale nie wiedziałam czy będzie chciał się dopasować do mojego układanki. Westchnęłam głośno i pociągnęłam rzęsy tuszem. Chciałam dalej wspominać, wrócić do tamtych chwil z Bydgoszczy ale zdałam sobie sprawę, że nie mam na to czasu. Tu i teraz było ważne. A teraz musiałam wyjść do pracy. Do moich kochanych książek. Ubrałam się szybko i ruszyłam jeszcze do kuchni po jakąś bułkę. Upiłam łyk soku, chwyciłam moje 'śniadanie' i wyszłam z domu.
___________________________________________________________
Za wszystkie błędy z góry przepraszam, piszę  z telefonu, a tam ciężko mi
takie sprawy ogarnąć. Mam nadzieję, że trochę przybliżę Wam całą sytuację,
która rozegrała się w przeszłości, właśnie od tego rozdziału chcę zacząć :)
Pozdrawiam ciepło :)

niedziela, 13 października 2013

Rozdział 4

W domu niestety musiałam wszystko opowiedzieć Agnieszce. Po tym "przesłuchaniu" byłam zmęczona jak nigdy. Za to Aga miała chyba dość energii, bo odgrażała się, że jak spotka Karola to zrobi mu krzywdę. Sama miałam ochotę to zrobić, ale to sprawiło by tylko, że moje problemy urosłyby i to bardzo. Dlatego starałam się uspokoić trochę przyjaciółkę. Zgodne byłyśmy co do tego, że Andrzej powinien poznać prawdę co do pewnych rzeczy. Nie miałam jednak pojęcia jak z nim porozmawiać by chciał mnie w ogóle wysłuchać. Te wszystkie przemyślenia dobiły mnie zupełnie, dlatego bardzo szybko usnęłam.
Obudziły mnie jakieś krzyki. Przez chwilę leżałam w łóżku i starałam się zorientować co się dzieje. Okazało się, że Agnieszka z kimś rozmawia, a dokładniej mówiąc kłóci. Po cichu otworzyłam drzwi swojego pokoju i wyjrzałam przez nie. Dziewczyna z impetem rzuciła telefon na sofę i podeszła do okna.
- Wszystko w porządku?- zapytałam niepewnie.
- Nie..- westchnęła, ale nie odwróciła się w moją stronę.
Podeszłam bliżej i stanęłam obok niej.
- Z kim rozmawiałaś?
- Z Marcinem- odpowiedziała przez zaciśnięte zęby.
No i już orientowałam się w sytuacji. Poczłapałam do kuchni i nastawiłam wodę na herbatę. Przy tym napoju zawsze najlepiej nam się gadało i rozmyślało nad różnymi sprawami. Po kilku chwilach w pomieszczeniu znalazła się Aga. Usiadła na krześle, a ja przygotowałam nam herbatę i usiadłam na przeciw przyjaciółki.
- Powiesz mi o co chodzi?- zapytałam łagodnie.
Agnieszka upiła łyk gorącego napoju i spojrzała na mnie.
- Marcin chce żebym wróciła- i zamilkła.
- A ty? Nie chcesz tego? Co się właściwie między wami wydarzyło?- nie potrafiłam opanować swojej ciekawości.
- Zdradził mnie- odpowiedziała z bólem- Te kilka lat nic dla niego nie znaczyło, poleciał do tej cizi, a jak się jej znudził to myślał, że ja znowu go przyjmę pod swój dach. Był pod moimi drzwiami, ale kiedy dowiedział się, że się wyprowadziłam postanowił zadzwonić i mnie znaleźć.
- I co, ma na ciebie namiary?
- Jasne, że nie. Nikt nie wie gdzie się wyniosłam. A do tego żeby szukać mnie poprzez komórkę, chyba się nie posunie.
- Musiałby mieć dobre znajomości, a nie podejrzewam go o takie- powiedziałam pewnie.
- Ja też nie, ale w sumie to nie wiem już czego się mogę po nim spodziewać, a czego nie- przez twarz dziewczyny przebiegł grymas.
Napiłam się herbaty i dodałam markotnie:
- No to widzę, że mamy szczególne szczęście w miłości.
Agnieszka uśmiechnęła się nikle.
- Tylko, że ja mam chyba gorzej, bo sama sobie jestem winna, a ty nie zrobiłaś nic złego- dorzuciłam.
- Przestań tak mówić, w sumie co ty takiego zrobiłaś? Nie okłamywałaś go, nie zdradziłaś... Trochę niefortunnie to wyszło, tyle- wzruszyła ramionami.
Nie wiedziałam co jej powiedzieć. Czasem kiedy o tym wszystkim myślałam, też miałam wrażenie, że to nie moja wina. A później znowu przychodziły wyrzuty sumienia i nie byłam już taka pewna czy to tylko przypadek i za dużo alkoholu. Dokończyłam swoją herbatę, umyłam kubek, a kiedy skończyłam oparłam się o zlew i spojrzałam na przyjaciółkę.
- Zbieraj się!
- Co?- spojrzała na mnie zaskoczona.
- Ubieraj się, trzeba jakoś wykorzystać ten kończący się weekend, pójdziemy na cały dzień w miasto, rozerwiemy się trochę- uśmiechnęłam się.
- Dzięki ci- zachichotała Agnieszka- miałam w planach ugotować jakiś dobry obiad w ramach podziękowania za ugoszczenie mnie tu, ale skoro tak mówisz, to nie chce cie przekonywać do zmiany planów.
- Hmmm... Twoja propozycja jest równie kusząca, ale nie mam ochoty siedzieć w domu- pociągnęłam ją tak żeby wstała- Idziemy w miasto i przez cały dzień nie będziemy się przejmować chłopakami z przeszłości. Zajmiemy się tym jutro, co ty na to?- spojrzałam na nią uśmiechając się szeroko.
- Świetny pomysł! A w zamian za to może nawinie nam się dwóch przystojnych bełchatowian.
Głośno się roześmiałyśmy i ruszyłyśmy do pokoi by przygotować się do wyjścia. Po niecałej godzinie stałyśmy już w przedpokoju. Agnieszka wkładała właśnie komórkę do torebki, więc szybko ją powstrzymałam.
- Zostaw ją! Nikt nie będzie nam dzisiaj przeszkadzał, to nasz czas.
- O sorry, masz rację- i odłożyła telefon na komodę.
Kiedy znalazłyśmy się przed blokiem uderzył nas blask słońca. Promienie odbijały się od śniegu i raziły w oczy, ale mimo to sprawiały przyjemność. Miałam przeczucie, że to będzie dobry dzień.
Najpierw ruszyłyśmy do kina zobaczyć czy puszczają coś ciekawego i okazało się, że trafiłyśmy akurat na film, który obie chciałyśmy zobaczyć już od jakiegoś czasu.Prawie dwie godziny spędziłyśmy w miłej atmosferze i kiedy ponownie zapaliły się światła, a ludzie zaczęli wychodzić ruszyliśmy ich śladem. Agnieszka popędziła schodami w dół, bo chciała skorzystać jeszcze z toalety, a ja niespiesznie zmierzałam do wyjścia. Nie mam pojęcia jak to zrobiłam, ale w pewnym momencie chyba źle postawiłam nogę i zapewne nie ominęłoby mnie bliskie spotkanie z podłogą gdyby nie czyjeś silne ręce, które złapały mnie z tyłu za kurtkę.

wtorek, 1 października 2013

Rozdział 3

Takiego wyniku się nie spodziewałam. Przed meczem obstawiałam, że spotkanie wygra Skra, mimo to cały czas miałam nadzieję w drużynę Buszka. Jak to mówią rozum był za żółto-czarnymi a serce za AZS-em. Tym razem wygrało serce i to w szybkim tempie, bo 3:1. Nie potrafiłam ukryć swojej radości i cały czas szczerzyłam się jak głupia. Po meczu jak najszybciej chciałam wracać do domu, bo mimo tego radosnego uniesienia byłam już trochę zmęczona wszystkimi emocjami. Chciałam tylko złapać Rafała i zaprosić do siebie, to znaczy do nas, na kawę. Tkwiłam razem z Agą dłuższą chwilę przy bandach, ale niedługo po ogłoszeniu MVP spotkania, którym zupełnie zasłużenie został Piotr Hain, zawodnicy zwinęli się do szatni i tyle ich widziałam.
- Idziemy pod szatnie? Zaczekamy na niego, a mi może uda się zdobyć jakiś autograf?- zaproponowała Agnieszka.
Nie miałam ochoty wystawać pod szatnią, tym bardziej, że obawiałam się, że spotkam tam Andrzeja. 
Pokręciłam szybko głową.
- Idź sama, a ja wyjdę na dwór, muszę zaczerpnąć trochę świeżego powietrza, tak tu duszno.
- Dobrze się czujesz?- zaniepokoiła się od razu.
- Tak wszystko dobrze. Przyciągnij do mnie Buńka, trzeba go na kawę zaprosić.
- Jasne. Tylko się tam nie zgub- zaśmiała się.
- Koleżaneczko mieszkam tu już chyba z 6 lat, więc nie masz o co się bać- dałam jej kuksańca w bok i ruszyłam do wyjścia, a Agnieszka pod szatnie.
Kiedy wyszłam z hali owiało mnie mroźne powietrze, więc wyjęłam z torebki czapkę i  rękawiczki i założyłam je szybko. Rozejrzałam się po parkingu. Z każdą chwilą pustoszał coraz bardziej. Jak widać ludziom spieszyło się do domów, w większości byli to kibice Bełchatowa, więc chyba zirytowała ich trochę dzisiejsza porażka. Aby trochę się rozgrzać spacerowałam w tą i z powrotem po parkingu. Dopiero kiedy zobaczyłam Andrzeja zmierzającego do swojego samochodu zatrzymałam się w sumie nieświadoma tego co robię. On też mnie zauważył, ale szybko odwrócił wzrok. Również się zatrzymał i zajął się szukaniem  czegoś w swojej torbie. Nim zdążyłam racjonalnie pomyśleć, o tym aby do niego podejść i zagadać wsiadał już do swojego samochodu. Odpalił silnik i po chwili zniknął z mojego pola widzenia. Wpatrywałam się nadal  jak otępiała w pustą już ulicę, aż usłyszałam za sobą kroki. Byłam pewna, że to Agnieszka z Rafałem, więc odwróciłam się automatycznie i zamarłam. Przede mną stał siatkarz Skry i uśmiechał się ironicznie.
- Kogo ja tu widzę. Ewa, jak my dawno nie rozmawialiśmy.
Byłam tak zszokowana, że nie wiedziałam nawet co powiedzieć.
- Co u ciebie? Może wybierzemy się na jakąś kawę, znam tu fajną kawiar...- nie dokończył, bo weszłam mu w słowo.
- Masz jeszcze czelność zapraszać mnie gdziekolwiek?- w końcu mój język powrócił na swoje miejsce- Nigdy bym się z tobą nigdzie nie wybrała, nie po tym co zrobiłeś- wycedziłam przez zęby.
- A co ja takiego zrobiłem Ewuniu?- zapytał słodko, udając, że o niczym nie ma pojęcia.
- Może będziesz tak łaskawy i powiesz mi co takiego powiedziałeś Andrzejowi na mój temat, że nawet nie chce na mnie patrzeć?- powoli puszczały mi nerwy, kiedy patrzyłam jak beztrosko sobie przede mną stoi i uśmiecha się tak szelmowsko.
- A nie pomyślałaś, że nic mu nie musiałem mówić? Może sam zobaczył jaka jesteś naprawdę i nie chce zadawać się z kimś takim- przestał się uśmiechać i spojrzał na mnie ze złością.
Dłonie same zacisnęły mi się w pięści i miałam ochotę go uderzyć, ale resztki mojego rozsądku, który prawie zupełnie mnie opuścił, podpowiadały mi, że to najgorsza z możliwych opcji, że przyniesie mi to tylko problemy. Za plecami chłopaka zauważyłam zbliżających się do nas Agnieszkę i Rafała. Środkowy podążył za moim wzrokiem i kiedy zobaczył tę dwójkę lekko się zirytował.
- Widzisz Ewciu o tym właśnie mówię, kolejnego siatkarzyka sobie znalazłaś? Muszę lecieć, odezwij się czasem- znów uraczył mnie tym złośliwym uśmiechem i szybko mnie wymijając poszedł do swojego samochodu.
Kiedy moi przyjaciele znaleźli się przy mnie dalej stałam jak porażona.
- Czego chciał od ciebie Kłos?- zapytał Rafał wpatrując się w samochód Karola, który opuszczał parking.
To wszystko co niedawno usłyszałam nie mieściło mi się w głowie. Jak mogłam zadawać się z kimś takim? Z kimś tak podłym i bezwzględnym. Nie mogłam pojąć jak Andrzej może być tak ślepy i przyjaźnić się z tym typem.
- To mój stary znajomy, chciał wiedzieć co u mnie słychać- skłamałam szybko.
Rafał chyba to kupił, ale wiedziałam, że moja przyjaciółka nie. Znała przebieg mojej znajomości i z Kłosem i z Wroną i dobrze wiedziała, że z tym pierwszym nie żyje w dobrych stosunkach. Ciężko było mi znieść jej pytający wzrok, w którym czaiła się również troska. W tej chwili tak bardzo cieszyłam się, że wróciła. Sama  nie dałabym rady, ale znów miałam ją.
- Buniu jedziesz do nas na kawę?- zapytałam chcąc jak najszybciej zmienić temat.
- Nie mogę, bardzo bym chciał, ale muszę wracać z chłopakami do hotelu. Polecenie trenera, bardzo mi przykro- zrobił smutną minę, aż szkoda mi się go zrobiło.
- W takim razie będziesz się musiał przy pierwszej okazji do mnie pofatygować, to znaczy do nas- uśmiechnęłam się do przyjaciółki.
- Nie ma problemu, będziemy w kontakcie, a teraz dziewczyny wybaczcie, ale muszę lecieć- przytulił najpierw mnie a potem Agnieszkę i odwrócił się by odnaleźć wzrokiem \klubowy autokar.
- Aha Buniu!- krzyknęłam jeszcze za nim, a on momentalnie się odwrócił- Gratuluję zwycięstwa! Pozdrów chłopaków i tak macie trzymać!
Siatkarz uśmiechnął się szeroko, kiwnął głową i potruchtał do autokaru, gdyż trener wraz z zawodnikami czekali na niego.
- Możesz mi powiedzieć co to było zanim przyszliśmy?- zapytała od razu Agnieszka.
- W domu- spojrzałam na nią błagalnie.
Zacisnęła usta w wąską linię i skinęła tylko głową.
- Musimy się ruszyć, bo tramwaj nam ucieknie, chodź!- zebrałam w sobie ostatnie resztki energii i pobiegłyśmy na przystanek.
______________________________________________________
O jaaa! Karollo wybacz, że zrobiłam z ciebie czarny charakter :P Nic do niego nie mam, naprawdę.
To tylko na potrzeby opowiadania ;D Najdłuższy nie jest, ale to dlatego, że w całości był pisany
tylko i wyłącznie dzisiaj. Zazwyczaj rozdziały przygotowuję przez dłuższy okres. :)

czwartek, 19 września 2013

Rozdział 2



Równo piętnaście minut przed czternastą w mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Odstawiłam na miejsce mopa, przeglądnęłam się w lustrze, poprawiając niesforne kosmyki włosów i poszłam otworzyć. Przez całe przedpołudnie sprzątałam co pozwoliło mi się nie skupiać na tym co miało się zaraz zacząć. Uchyliłam drzwi i zobaczyłam Agnieszkę z dwoma walizkami. Na jej twarzy malowała się niepewność i zagubienie, aż przykro mi się zrobiło. Nigdy nie powinnam dopuścić do tego, że się od siebie oddaliłyśmy. Od podstawówki byłyśmy prawie jak siostry, a teraz co?
- Cześć mała. Wchodź- przesunęłam się, przytrzymując jej drzwi by mogła wejść ze swoim bagażem.
- Cześć kochana. Mogę to gdzieś tu ulokować?- zapytała i rozejrzała się po przedpokoju.
- Może najlepiej będzie jak wniesiesz to od razu do salonu- zaproponowałam spoglądając na walizki- Daj pomogę ci.
- Dzięki- Aga uśmiechnęła się do mnie z wdzięcznością.
Kiedy już uporałyśmy się z bagażami zaprosiłam przyjaciółkę do kuchni. Podgrzałam sos, który wcześniej przyrządziłam i nałożyłam nam po dużej porcji spaghetti. Jadłyśmy w milczeniu, tylko od czasu do czasu któraś z nas decydowała się o coś zapytać. Właściwie były to nic nie znaczące pytania o pracę, dawnych znajomych czy o tym co nowego w mieście. Nie chciałam mówić jej o tym, że widziałam Andrzeja, ale też nie miałam ochoty pytać o Marcina czy jej studia a już na pewno o plany na przyszłość. Westchnęłam głośno, a Agnieszka spojrzała na mnie. Uśmiechnęłam się tylko nikle. Było mi tak bardzo przykro. Co się z nami stało?
- Pomogę ci posprzątać, a potem może pójdę się rozładować- zagadnęła moja towarzyszka.
- Mam nadzieję, że wzięłaś swojego pasiaka.
- Tak, a co?- spojrzała na mnie zaciekawiona.
- O 17 jest mecz.
- Wybieramy się?- na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech- Jak mi tego brakowało. Znowu razem będziemy szaleć na trybunach. A czekaj, kto dzisiaj gra?
Odwróciłam się w stronę zlewu tak by nie musieć jej patrzeć w oczy i zabrałam się za mycie talerzy.
- Skra z Olsztynem- powiedziałam od niechcenia.
- Będzie Andrzej- stwierdziła odkrywczo.
- Wiem..- wywróciłam oczami. Agnieszka dobrze wiedziała co się między nami wydarzyło. Wiedziała też, że od tamtej pory starałam się unikać każdego meczu z udziałem Wrony. Kiedy grał w Bydgoszczy nie miałam z tym problemów, ale od kiedy przeniósł się do Skry nie byłam na żadnym meczu. Aż do tego sprzed kilku tygodni. W końcu się odważyłam i poszłam, ale chyba nie zdawałam sobie sprawy, że tak mnie to rozbije. Grali wtedy z Resovią dlatego nie byłam w stanie odmówić sobie zobaczenia chłopaków.
- Więc teraz kiedy gra w Bełchatowie ty normalnie chodzisz na mecze?- Aga stanęła obok mnie i intensywnie wpatrywała się w moją twarz.
- Nie, idę tam dzisiaj tylko dlatego, że dzwonił Buszek- dobrze wiedziałam, że to kłamstwo, ale bardziej niż ją chciałam przekonać samą siebie, że taki jest właśnie powód.
- Rafał Buszek? Więc ta znajomość ma jakiś ciąg dalszy?- w jej głosie usłyszałam nutkę wesołości.
Chwilę wahałam się co mam jej odpowiedzieć. Może gdybym zwróciła jej uwagę w stronę Bunia, dałaby mi spokój z Andrzejem?
- Tak- odpowiedziałam po prostu, nie siląc się na więcej.
- I nic mi na ten temat nie powiesz?
Skończyłam zmywać, powycierałam ręce i spojrzałam na zegarek.
- A może czas się już zbierać? Jest przed 16.
- Ale ty jesteś- zaśmiała się moja przyjaciółka- Ale mam nadzieję, że chociaż w końcu mnie z nim poznasz?
- To masz jak w banku, a teraz leć się szykować. Łazienka jest twoja, ale nie przesiedź w niej całej godziny ok?- wypchnęłam ją lekko z kuchni śmiejąc się cicho.
- Pół wystarczy- zaśmiała się i pokazała mi język.

- Dzień dobry pani Aniu, dwa bilety na nazwisko Buszek.
W końcu razem z Agnieszką udało mi się dotrzeć do kasy, a za nami wciąż tworzyła się ogromna kolejka.
- Już myślałam, że się Ewciu nie pojawisz, szkoda by było. Rafał mówił, że jak nie przyjdziesz to mu nie będzie szło. 
Zaśmiałam się cicho i odebrałam bilety, podziękowałam i obiecałam, że wpadnę niedługo na jakieś pogaduchy.
Z panią Anią znałyśmy się już jakiś czas. Zanim jeszcze zaczęłam kupować karnety bardzo często się tu z nią spotykałam. Była to miła osoba, po czterdziestce, którą strasznie lubiłam. Ta kobieta to wiedziała chyba wszystko o siatkówce. Znała wszystkie wyniki, często razem je typowałyśmy, ale ona była w tym o wiele lepsza. Największa fanka Bartka Kurka jaką spotkałam w swoim życiu. Pamiętam jak przez jakiś czas nie mogła się pozbierać kiedy Kypek opuścił Skrę. Strasznie lubiła tego dryblasa, a i miała to szczęście, że i on ją polubił. Tak, pani Ania miała tą przyjemność go poznać. Dzięki swojej pracy miała wiele świetnych znajomości, było czego pozazdrościć.
Szybko ruszyłyśmy z Agą na halę by zająć swoje miejsca. Spojrzałam na bilety i aż gwizdnęłam z podziwem. Miejsca przy samym parkiecie, do tego zaraz za trenerami.
Agnieszka spojrzała na mnie zdziwiona, więc złapałam ją za rękę i pociągnęłam w stronę naszych miejsc. Kiedy wskazałam już jej nasze krzesełka spojrzała na mnie nie dowierzając.
- To nasze miejsca? Nie pomyliłaś się?- rozejrzała się po hali zdezorientowana.
- Sama zobacz- i podałam jej bilety.
Dziewczyna przebiegła wzrokiem po papierze i uniosła brwi.
- No to powiem ci, że Buszek  ma gest- uśmiechnęła się.
Ja również uśmiechnęłam się szeroko.
- Tylko wiesz co to znaczy- przybliżyła się do mnie i szepnęła mi na ucho- Będziesz blisko Rafała, ale tak samo blisko Andrzeja.
Ani przez sekundę o tym nie pomyślałam. Uśmiech, który pojawił się na moich ustach zniknął w ekspresowym tempie.
- Będę to musiała jakoś wytrzymać- burknęłam.
- Ale co?- Agnieszka była już w innym świecie, na parkiet zaczęli wychodzić siatkarze.
- To spojrzenie…- dodałam cicho i jak na zawołanie ujrzałam Andrzeja, najwidoczniej on też mnie zauważył, bo choć jeszcze  przed chwilą się śmiał to jak na zawołanie jego twarz zmieniła się w kamienny posąg.
Naprawdę tak mocno cie zraniłam, że nawet nie możesz na mnie normalnie patrzeć?- zastanawiałam się w myślach.
Nagle wszystko znikło sprzed moich oczu bo ktoś zasłonił mi je dłońmi. Uśmiechnęłam się mimowolnie czując męskie perfumy.
- Buniek a ty nie masz być teraz na rozgrzewce?
Chłopak zabrał ręce, więc szybko odwróciłam się w jego stronę. Rafał siedział obok mnie uśmiechając się szeroko. Nie wiem dlaczego, ale zapragnęłam się do niego przytulić i tak też zrobiłam.
- Oho chyba wybaczę ci to, że ostatnio o mnie zapomniałaś- zaśmiał się.
Zreflektowałam się i szybko odsunęłam od siatkarza, a na moich policzkach wykwitły rumieńce.
- Chciałam ci jakoś podziękować za te bilety, nic nie mówiłeś, że będą to najlepsze miejscówki- starałam się usprawiedliwić.
- A tam- machnął ręką- ciesze się, że przyszłaś.
- Nie mogłam cie zostawić, jeszcze byś bez mojego wsparcia przegrał- pokazałam mu język.
Rafał śmiejąc się pokręcił głową.
- Nic się nie zmieniłaś- spoważniał trochę.
Wzruszyłam tylko ramionami i obróciłam się w stronę mojej przyjaciółki.
- Rafał pozwól, że przedstawię ci Agnieszkę, znamy się od podstawówki.
Siatkarz uścisnął dłoń dziewczyny, zamienili kilka zdań i Buszek musiał wracać na boisko. 
- Fajny jest- usłyszałam przy swoim uchu.
Uśmiechnęłam się tylko i uważnie obserwowałam Skrzatów. Andrzej podczas rozgrzewki dyskutował zawzięcie o czymś z Kłosem, który chwile obserwował trybuny, a potem spojrzał w moją i Agi stronę. Nie wiem ile czasu nam się przyglądał, gdyż odwróciłam wzrok, ale zaraz usłyszałam.
- Wydaje mi się czy Endrju nas obgaduje?
- Nie wiem, nie interesuje mnie to- kolejne niedomówienie tego dnia- Ale już nie mówmy o tym, mecz się zaraz zaczyna- zobaczyłam Buszka, więc uniosłam tylko kciuki do góry za co zostałam obdarzona ogromnym uśmiechem. 
Spiker oficjalnie rozpoczął mecz a drużynowe szóstki wybiegły na boisko.