środa, 31 lipca 2013

Brak Igły.

Witam.
Nie wiem jak Wy, ale ja jestem oburzona tym, że Krzysia Ignaczaka nie będzie w Naszej drużynie na Mistrzostwa Europy. Kompletnie nie rozumiem decyzji Andrei Anastasiego i z niecierpliwością czekam aż odniesie się do tej decyzji i wreszcie skomentuje dlaczego Igła powołania do kadry nie dostał. Ja uważam, że nie jest to tylko i wyłącznie decyzja trenera. Czyżby naciski 'z góry'? Tego nie wiem i nie chce mówić, że tak na pewno jest, ale ja biorę pod uwagę taką opcję. Czy ludzie ze Związku chcą pokazać siatkarzom, że nie mogą być pewni stałego miejsca w kadrze? Czy myślą, że dzięki temu zawodnicy zaczną obawiać się o swoją pozycję i zaczną grać lepiej? Jak dla mnie to bzdura... W Naszym zespole powstanie za to duży uszczerbek. Doświadczenie Igły, jego charyzma i serce do walki- zabraknie tych elementów i o ile chęci i młoda głowa Zatorskiego w jakiś sposób rekompensują to, to jak dla mnie Paweł nie umywa się do tego co robi Krzysiek dla Naszego zespołu. 
Dodatkowo brak Grzesia Kosoka... Brak mi słów. Ciesze się, że w składzie pojawił się Andrzej Wrona, bo zasłużył na to z całą pewnością, jednak powinien on zastąpić nie Grześka a Piotrka Nowakowskiego, który od jakiegoś czasu nie błyszczy grą.
Do tej pory nie podważałam decyzji Andrei, teraz też miałam nadzieję, że zrobi wszystko by odbudować zespół, ale poważnie zaczynam się o to obawiać. Z niecierpliwością czekam na objaśnienie trochę kontrowersyjnych wyborów trenera i nadal chcę wierzyć, że nie wyjdą nam one na złe. 
Pozdrawiam :)

piątek, 26 lipca 2013

Kolejny mecz.

Witam :)
Zapewne z równie wielką nie cierpliwością jak ja, czekacie na rozpoczęcie Mistrzostw Europy 20 września. Tym razem nie czekamy tylko na to by zobaczyć naszych ukochanych chłopców. Ja szczególnie ciekawa jestem ich formy. Liga Światowa przyniosła wiele rozczarowań, ale i wielu kibiców utwierdziła w przekonaniu, że na zawsze pozostaną z naszą drużyną, nie ważne co by się działo. Anastasi mówi, że wie już gdzie leży problem i dlaczego wyniki są takie jakie są oraz że razem z chłopakami zrobi wszystko by sytuacje poprawić. Ja mu wierze. Nie mam powodów by uważać że to zły szkoleniowiec, że przy jego boku już niczego nie osiągniemy. Dlaczego miałabym tak sądzić? Wiele osób od razu skoczyło by do dyskusji, zarzucili by Andrei brak medalu na Igrzyskach, brak wyjścia z grupy podczas Ligi Światowej nie mówiąc już o obronie tytułu. Powiem tyle- nie zawsze można wygrywać. Nadchodzi moment kiedy organizm mówi stop, a forma znika. Pewnie znów usłyszałabym słowa krytyki, że są specjaliści, którzy powinni robić wszystko by tak się nie stało. Owszem, zgadzam się z Wami. Może o naszym być albo nie być zdecydowało kilka błędnych decyzji, decyzji trenera, decyzji sztabu, a może decyzji związku. Nie wiem i nie mam zamiaru wchodzić w kompetencje tych ludzi. Wierze tylko, że wszystkie odpowiedzialne za tą drużynę osoby wyciągną wnioski, mam nadzieję, że zrobią to także sami gracze, którym zarzuca się brak chęci do gry, zastanie i ogólny mamtowdupizm. Czasem przeraża mnie to co wypisują ludzie na różnych portalach, pod artykułami o siatkarzach. To nie jest banda dzieciaków, którym nudzi się to co robią, dlatego olewają swoją pracę. To dorośli mężczyźni, którzy bardzo dobrze wiedzą ile musieli przejść, ile znieść i ile oddać swojego serca, życia prywatnego i czasu rodzinnego by znaleźć się tam gdzie są. Radziłabym zastanowić się wszystkim tym którzy piszą o tych chłopakach, że mają gdzieś drużynę, że gwiazdorzą, że są bucami czy to aby na pewno prawda. Ci ludzie poświęcili wszystko w swoim życiu by spełniać swoje marzenia, przy okazji marzenia tysięcy ludzi i jestem pewna, że każdego dnia kiedy nie mają wolnej chwili by zadzwonić do swojej żony, do dziecka, zastanawiają się czy aby na pewno było warto, ale jestem pewna, że wychodząc na boisko i widząc zapełnioną halę w barwach biało-czerwonych wiedzą, że warto było.
Nie wiem co będzie we wrześniu, nie wiem czy plan Anastasiego wypali i orzełki wrócą do formy, ale wiem jedno- ja zostanę z Nimi, bo są moimi bohaterami.
W głowie mam teraz tylko słowa Michała Winiarskiego po przegranym pierwszym meczu z Bułgarami, gdy wiedział już, że nie ma szans pojechać do Argentyny. Powiedział, że drugi mecz zagrają nie tak zupełnie towarzysko, bo będą grać dla nas kibiców, dla orzełka na piersi, będą walczyć, bo są Polakami.
I właśnie dzięki temu wiem, że są najlepszą drużyną na świecie i w tej kategorii nic oprócz złota nie wchodzi w grę.
Ale ja o czymś zupełnie innym. W powyższym tekście chciałam tylko wyrzucić z siebie w końcu moje odczucia dotyczące Ligi Światowej. Trochę z tym zwlekałam, ale chciałam obiektywnie spojrzeć na całą sytuację.
A więc dziś chciałam wziąć na tapetę kolejny mecz do którego będę dążyć. Na Mistrzostwa nie uda mi się pojechać, gdyż jak dla mnie to trochę daleko :/ Jednak planuję wybrać się na Super Puchar 2013 do Poznania. W tamtym roku swoją przygodę meczową zaczęłam właśnie z tą imprezą. Nowa hala w Częstochowie zrobiła na mnie ogromne wrażenie, a przekraczając jej próg wiedziałam, że jestem na właściwym miejscu. Poznani ludzie również bardzo pozytywnie mnie zaskoczyli, ale teraz wiem, że polscy kibice siatkówki są najlepsi na świecie, więc tylko pozytywnych wrażeń mogę się spodziewać. Także ze względu tego, że do Poznania mam całkiem nie daleko szalenie ucieszyłam się, że kolejny raz mam szansę pokazać się na Super Pucharze. Tym bardziej, że występować będzie Asseco Resovia oraz Kędzierzyn-Koźle, który też bardzo lubię. Nie ukrywam, że najbardziej liczę na zobaczenie kolejny raz Alka Achrema, mojego ulubieńca nr 1 w Asseco ;) Bardzo nie spodobało mi się zachowanie Związku Siatkówki, który uniemożliwił Alkowi występ w biało-czerwonych barwach. Tłumaczenie, że mamy młodych, zdolnych chłopaków jakoś mnie nie przekonuje. Uważam, ze Alek jest stuprocentowym polakiem i bardzo by Nam się przydał w tym roku. Poza tym jego chęć gry dla Polski i pokrycie większej połowy kosztów z tym związanych to argument sam w sobie. Niestety zachowanie Związkowców, mamienie Alka złudną możliwością gry jest dla mnie czymś co mogłabym określić chyba tylko w niecenzuralny sposób.
Ale zostawiając już tą kwestie (którą również musiałam z siebie wyrzucić) bardzo ciesze się na myśl zobaczenia chłopaków już 16 października :) Mam jedynie nadzieję, że bilety na to wydarzenie nie rozejdą się równie szybko co na LŚ, bo tego bym chyba nie wytrzymała. Teraz pozostaje mi odliczanie dni i polowanie na 3 bilety :)
W komentarzach dzielcie się swoimi opiniami, bardzo chętnie nawet z kimś podyskutuje. Jestem otwarta na wasze spostrzeżenia, być może uda wam się coś zmienić w toku mojego myślenia ;)
Pozdrawiam, trzymajcie się.

sobota, 20 lipca 2013

Pierwszy mecz reprezentacyjny


Witam :)
Nareszcie udało mi się znaleźć czas i chęci by podzielić się z wami moim wrażeniami z pierwszego meczu reprezentacyjnego w moim życiu.
7 lipca 2013r.- ta data pozostanie w mojej pamięci już na zawsze. Hala Stulecia, mecz POLSKA - USA wygrany przez naszych orzełków 3:1.
Na mecz pojechałam razem z moją najlepszą przyjaciółką i młodszą siostrą, którą udało nam się zarazić pasją do siatkówki. Pamiętam jak ciężko było zdobyć bilety na Wrocław, pamiętam dzień ich sprzedaży, kiedy to nie udało nam się kupić ani jednego miejsca. Przyznam, że były łzy, w końcu przez kilka ostatnich miesięcy odkładałam oszczędności by sobie i siostrze kupić bilety, by zobaczyć moich idoli i w jednej chwili marzenie, które miało się spełnić pękło jak bańka mydlana. Nie mam pojęcia dlaczego wpadłam na pomysł napisania do ludzi, którzy prowadzili sprzedaż biletów, ale wiem, że był to najlepszy pomysł w moim życiu. Po przelaniu wszystkich smutków na e-maila nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Bardzo szybko dostałam odpowiedź z zapytaniem jakie miejsca mnie interesują, gdyż możliwe jest, że coś się zwolni. Moja reakcja była natychmiastowa: „Trzy miejsca obojętnie w jakim sektorze”. Oczywiście na początku chciałam siedzieć jak najbliżej siatkarzy, ale teraz to kompletnie przestało się liczyć, bo chciałam za wszelką cenę tam być, nawet gdybym miała siedzieć w ostatnim rzędzie. W ciągu kolejnych dni znalazły się miejsca, a ja zdążyłam je kupić i gdy dwa dni po przelewie wróciłam do domu nie mogłam opanować radości trzymając w dłoniach piękne bilety. „Najlepiej wydana stówa w życiu”- mówiłam to przed meczem i mówię teraz, gdy jest już ponad dwa tygodnie po nim.
 Po przyjeździe do Wrocławia zdecydowałyśmy, że chcemy iść jeszcze pod hotel, w którym chłopaki nocują, także trochę się pokręciłyśmy i w końcu dotarłyśmy pod Hotel Orbis. Przy wejściu czekali fani, także zatrzymałyśmy się tam na chwilę i ruszyłyśmy w dalszą drogę.
Moment kiedy wysiadłam z tramwaju i zobaczyłam tych wszystkich ludzi zmierzających na halę- bezcenny. Od tamtej chwili uśmiech nie znikał z moich ust. Szczerzyłam się jak głupia, ale czułam się z tym cudownie. I to uczucie, jakby wrócić do domu po długiej podróży, znaleźć się wreszcie wśród swoich.
Przez chwilę razem z dziewczynami poszukiwałyśmy wejścia na nasz sektor, Sektor C. Szybko znalazłyśmy się na swoich miejscach i każda z nas z ciekawością zaczęła się rozglądać. Na parkiecie ćwiczyło już kilku Amerykanów, jednak z Naszej ekipy nie było jeszcze nikogo, także spokojnie mogłam podziwiać piękno hali i obserwować jak się zapełnia.Widok ludzi ubranych w biało-czerwone barwy i myśl, że są tu po to by kibicować tak, aby Nasi nie zwątpili, ani przez chwilę w to, że są to najlepsi kibice na świecie. Ta myśl sprawiała, że ciarki przechodziły po plecach a uśmiech kwitł na ustach.
I wreszcie ujrzenie Ich. Zobaczenie swoich idoli w końcu na żywo. Magia. Nie wiedziałam na kogo powinnam patrzeć najpierw, wszystkim chciałam się dokładnie przyjrzeć. Oczywiście obserwację zaczęłam od mojego ulubieńca- Łukasza Żygadło. Momentami zerkałam też na poczynania Pana Orzełka- szacunek dla tego pana, to co on wyprawia na parkiecie i poza nim- mistrzostwo. Nie dość, że jest wszędzie to rozśmiesza człowieka do łez. No i świetnie zagrzewa do kibicowania. W mojej kolekcji znalazło się zdjęcie z „Panie Orzele” z czego jestem bardzo zadowolona, gdyż jadąc na mecz, cały czas powtarzałam, że muszę je mieć.
Wszystkie zabawy na trybunach to istny szał. Harlem shake'i, fale, odwrócone fale, przyśpiewki na stojąco, głośne klaskanie i wymachiwanie flagami oraz czerwonymi i białymi karteczkami. Coś niesamowitego. Jednak chyba od zawsze największy respekt wzbudza odśpiewanie hymnu. Prawdopodobnie nigdy nie śpiewałam go tak głośno i będąc tak dumna z tego, że jestem Polką. Tam można poczuć tą dumę prawie namacalnie. Drżenie konstrukcji z krzesełkami pod sobą sprawia, że człowiek zdaje sobie sprawę, że wreszcie odnalazł swoje miejsce. Chce się tam być za każdym razem, z tymi ludźmi i dla ludzi oddających swoje serce boisku. Im chce się oddać własne serce. 
Sam mecz był bardzo ciekawy. Pełne skupienie i koncentracja na każdej akcji, a w przerwach obserwowanie pięknej zabawy kibiców. Głośne klaskanie i zagrzewanie chłopaków do walki. Spotkanie skończyło się bardzo dobrym wynikiem, bo 3:1 dla Nas. Końcówka meczu była jednak trochę nerwowa. Dobre zagrywki Paula Lotmana zbliżały Amerykanów do wyrównania wyniku, ale nie daliśmy się i już po chwili mogliśmy cieszyć się z wygranej. Na stojąco odśpiewaliśmy jeszcze siatkarzom „Dziękujemy” i zaczęła się pogoń za autografami, fotkami czy choćby zobaczeniu idoli z bliska. Oczywiście dla mnie najważniejsze było spotkanie Łukasza, także razem z dziewczynami szybko znalazłyśmy się w pobliżu barierek, jednak siatkarze zajęci byli jeszcze ćwiczeniami. Dlatego na pierwszy ogień poszedł Andrzej Wrona, który w tym spotkaniu nie grał, jednak był obecny na hali, gdyż kwestował na rzecz Fundacji HEROSI. Po wpłaceniu symbolicznej złotówki poprosiłam Andrzeja o autograf na koszulce i po chwili widniał już na niej. Ponownie wróciłam do barierek, akurat Łukasz rozdawał autografy po drugiej stronie, wydawało mi się, że tutaj już nie podejdzie tylko uda się do wyjści dlatego ruszyłam na korytarz, pod wyjście dla siatkarzy. Dziewczyny zostały na hali i to one miały rację mówiąc, że Łukasz zaraz podejdzie. Dostały autografy od Ziomka, który był u nas pod barierkami, ja choć wróciłam w ostatniej chwili nie udało mi się go dostać. Powiedziałam, że bez podpisu Łukasza nie wyjdę z hali, dlatego znów udałam się pod wyjście dla siatkarzy. Po drodze minęłam Matta Andersona i Marcina Możdżonka, którzy już byli porywani do wywiadów. Czekając na Ziomka zebrałam autografy Michała Kubiaka, Michała Ruciaka i Michała Winiarskiego. Zbyszek zajęty był robieniem zdjęć mimo; że kilka razy podawałam mu zeszyt, w końcu odpuściłam. Dziewczyny dołączyły do mnie i przez chwilę zastanawiałyśmy się co robić dalej. Czy wyczekiwać na kolejne autografy, do których i tak ciężko się przepchnąć, czy może podejść do Łukasza Kadzieicza, który kręcił się po drugiej stronie korytarza. Zdecydowałyśmy podejść do niego, jednak początkowo przejście na drugą stronę uniemożliwiali ochroniarze. Kiedy już się udało ogarnęła nas trema, ale postanowaiłam, że zapytam o ten autograf, w końcu Kadziu również był priorytetem na mojej liście, tak jak Ziomek. Chwyciłam mocniej zeszyt i markera i podeszłam do Łukasza, który stał oparty o ścianę i zapytałam czy mogę dostać autograf. Zupełnie nie spodziewałam się, że się nie zgodzi. Jednak bardzo taktownie wytłumaczył mi i dziewczynom, że on też jest w pracy, że czeka na siatkarzy tak jak my i musi nakręcić materiał. Podejrzewam, że był też po prostu zmęczony tym całym podpisywaniem, ale pewnie by się do tego nie przyznał. Zamiast tego zapytał nas czy idziemy z nim poczekać na siatkarzy, na co z wielką ochotą się zgodziłyśmy i ruszyłyśmy z Kadziem bliżej kibiców czekających na zawodników. Kiedy kolejne osoby prosiły go o podpisy widziałam już dobrze, że wcale nie ma na to ochoty i chciałby w spokoju wykonywac swoją pracę, mimo to zgodził się na tych kilka autografów, żeby dostać wreszcie święty spokój. Jednak o naszej obecności nie zapomniał. Nadal stał przy nas i normalnie rozmawiał, mówiąc o tym, że kręci materiał, a my rozmawiałyśmy z nim jakby to był nasz znajomy. Do tej pory nie spotkałam jeszcze osoby do której aż tak musiałabym zadzierać głowe, ale nie przeszkadzało mi to wcale. No i czekając tak z Kadziem doczekałam się wreszcie Ziomka. Łukasze przywitali się ze sobą, a mi udało się po trudach dostać autograf. Miałam jeszcze nadzieję na zdjęcie, jednak godzina była już późna a chłopaki spieszyli się do hotelu, także obiecałam sobie, że zapewne (dopiero) za rok zrobie wszystko by mieć to zdjęcie :) No i tak zakończył się mój pierwszy mecz reprezentacyjny, którego wspomnieniami będę żyć do kolejnego. 
Pozdrawiam :)

środa, 3 lipca 2013

Wstęp

Witam Was kochani!
Ciesze się, że mogę powrócić do blogowania, gdyż brakowało mi tego.
Nie wracam jednak do typowych opowiadań, potrzebuje jednak miejsca, gdzie mogłabym się
dzielić moimi odczuciami dotyczącymi siatkówki.
Jak zawszę mam problemy z grafiką i całym tym wyglądem bloga (chyba nigdy się tego nie nauczę), ale dajcie mi parę dni, myślę, że wtedy będzie to wyglądać trochę lepiej. :)
Na teraz tyle.
Fajnie być tu znowu z wami :)
Pozdrawiam.