czwartek, 19 września 2013

Rozdział 2



Równo piętnaście minut przed czternastą w mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Odstawiłam na miejsce mopa, przeglądnęłam się w lustrze, poprawiając niesforne kosmyki włosów i poszłam otworzyć. Przez całe przedpołudnie sprzątałam co pozwoliło mi się nie skupiać na tym co miało się zaraz zacząć. Uchyliłam drzwi i zobaczyłam Agnieszkę z dwoma walizkami. Na jej twarzy malowała się niepewność i zagubienie, aż przykro mi się zrobiło. Nigdy nie powinnam dopuścić do tego, że się od siebie oddaliłyśmy. Od podstawówki byłyśmy prawie jak siostry, a teraz co?
- Cześć mała. Wchodź- przesunęłam się, przytrzymując jej drzwi by mogła wejść ze swoim bagażem.
- Cześć kochana. Mogę to gdzieś tu ulokować?- zapytała i rozejrzała się po przedpokoju.
- Może najlepiej będzie jak wniesiesz to od razu do salonu- zaproponowałam spoglądając na walizki- Daj pomogę ci.
- Dzięki- Aga uśmiechnęła się do mnie z wdzięcznością.
Kiedy już uporałyśmy się z bagażami zaprosiłam przyjaciółkę do kuchni. Podgrzałam sos, który wcześniej przyrządziłam i nałożyłam nam po dużej porcji spaghetti. Jadłyśmy w milczeniu, tylko od czasu do czasu któraś z nas decydowała się o coś zapytać. Właściwie były to nic nie znaczące pytania o pracę, dawnych znajomych czy o tym co nowego w mieście. Nie chciałam mówić jej o tym, że widziałam Andrzeja, ale też nie miałam ochoty pytać o Marcina czy jej studia a już na pewno o plany na przyszłość. Westchnęłam głośno, a Agnieszka spojrzała na mnie. Uśmiechnęłam się tylko nikle. Było mi tak bardzo przykro. Co się z nami stało?
- Pomogę ci posprzątać, a potem może pójdę się rozładować- zagadnęła moja towarzyszka.
- Mam nadzieję, że wzięłaś swojego pasiaka.
- Tak, a co?- spojrzała na mnie zaciekawiona.
- O 17 jest mecz.
- Wybieramy się?- na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech- Jak mi tego brakowało. Znowu razem będziemy szaleć na trybunach. A czekaj, kto dzisiaj gra?
Odwróciłam się w stronę zlewu tak by nie musieć jej patrzeć w oczy i zabrałam się za mycie talerzy.
- Skra z Olsztynem- powiedziałam od niechcenia.
- Będzie Andrzej- stwierdziła odkrywczo.
- Wiem..- wywróciłam oczami. Agnieszka dobrze wiedziała co się między nami wydarzyło. Wiedziała też, że od tamtej pory starałam się unikać każdego meczu z udziałem Wrony. Kiedy grał w Bydgoszczy nie miałam z tym problemów, ale od kiedy przeniósł się do Skry nie byłam na żadnym meczu. Aż do tego sprzed kilku tygodni. W końcu się odważyłam i poszłam, ale chyba nie zdawałam sobie sprawy, że tak mnie to rozbije. Grali wtedy z Resovią dlatego nie byłam w stanie odmówić sobie zobaczenia chłopaków.
- Więc teraz kiedy gra w Bełchatowie ty normalnie chodzisz na mecze?- Aga stanęła obok mnie i intensywnie wpatrywała się w moją twarz.
- Nie, idę tam dzisiaj tylko dlatego, że dzwonił Buszek- dobrze wiedziałam, że to kłamstwo, ale bardziej niż ją chciałam przekonać samą siebie, że taki jest właśnie powód.
- Rafał Buszek? Więc ta znajomość ma jakiś ciąg dalszy?- w jej głosie usłyszałam nutkę wesołości.
Chwilę wahałam się co mam jej odpowiedzieć. Może gdybym zwróciła jej uwagę w stronę Bunia, dałaby mi spokój z Andrzejem?
- Tak- odpowiedziałam po prostu, nie siląc się na więcej.
- I nic mi na ten temat nie powiesz?
Skończyłam zmywać, powycierałam ręce i spojrzałam na zegarek.
- A może czas się już zbierać? Jest przed 16.
- Ale ty jesteś- zaśmiała się moja przyjaciółka- Ale mam nadzieję, że chociaż w końcu mnie z nim poznasz?
- To masz jak w banku, a teraz leć się szykować. Łazienka jest twoja, ale nie przesiedź w niej całej godziny ok?- wypchnęłam ją lekko z kuchni śmiejąc się cicho.
- Pół wystarczy- zaśmiała się i pokazała mi język.

- Dzień dobry pani Aniu, dwa bilety na nazwisko Buszek.
W końcu razem z Agnieszką udało mi się dotrzeć do kasy, a za nami wciąż tworzyła się ogromna kolejka.
- Już myślałam, że się Ewciu nie pojawisz, szkoda by było. Rafał mówił, że jak nie przyjdziesz to mu nie będzie szło. 
Zaśmiałam się cicho i odebrałam bilety, podziękowałam i obiecałam, że wpadnę niedługo na jakieś pogaduchy.
Z panią Anią znałyśmy się już jakiś czas. Zanim jeszcze zaczęłam kupować karnety bardzo często się tu z nią spotykałam. Była to miła osoba, po czterdziestce, którą strasznie lubiłam. Ta kobieta to wiedziała chyba wszystko o siatkówce. Znała wszystkie wyniki, często razem je typowałyśmy, ale ona była w tym o wiele lepsza. Największa fanka Bartka Kurka jaką spotkałam w swoim życiu. Pamiętam jak przez jakiś czas nie mogła się pozbierać kiedy Kypek opuścił Skrę. Strasznie lubiła tego dryblasa, a i miała to szczęście, że i on ją polubił. Tak, pani Ania miała tą przyjemność go poznać. Dzięki swojej pracy miała wiele świetnych znajomości, było czego pozazdrościć.
Szybko ruszyłyśmy z Agą na halę by zająć swoje miejsca. Spojrzałam na bilety i aż gwizdnęłam z podziwem. Miejsca przy samym parkiecie, do tego zaraz za trenerami.
Agnieszka spojrzała na mnie zdziwiona, więc złapałam ją za rękę i pociągnęłam w stronę naszych miejsc. Kiedy wskazałam już jej nasze krzesełka spojrzała na mnie nie dowierzając.
- To nasze miejsca? Nie pomyliłaś się?- rozejrzała się po hali zdezorientowana.
- Sama zobacz- i podałam jej bilety.
Dziewczyna przebiegła wzrokiem po papierze i uniosła brwi.
- No to powiem ci, że Buszek  ma gest- uśmiechnęła się.
Ja również uśmiechnęłam się szeroko.
- Tylko wiesz co to znaczy- przybliżyła się do mnie i szepnęła mi na ucho- Będziesz blisko Rafała, ale tak samo blisko Andrzeja.
Ani przez sekundę o tym nie pomyślałam. Uśmiech, który pojawił się na moich ustach zniknął w ekspresowym tempie.
- Będę to musiała jakoś wytrzymać- burknęłam.
- Ale co?- Agnieszka była już w innym świecie, na parkiet zaczęli wychodzić siatkarze.
- To spojrzenie…- dodałam cicho i jak na zawołanie ujrzałam Andrzeja, najwidoczniej on też mnie zauważył, bo choć jeszcze  przed chwilą się śmiał to jak na zawołanie jego twarz zmieniła się w kamienny posąg.
Naprawdę tak mocno cie zraniłam, że nawet nie możesz na mnie normalnie patrzeć?- zastanawiałam się w myślach.
Nagle wszystko znikło sprzed moich oczu bo ktoś zasłonił mi je dłońmi. Uśmiechnęłam się mimowolnie czując męskie perfumy.
- Buniek a ty nie masz być teraz na rozgrzewce?
Chłopak zabrał ręce, więc szybko odwróciłam się w jego stronę. Rafał siedział obok mnie uśmiechając się szeroko. Nie wiem dlaczego, ale zapragnęłam się do niego przytulić i tak też zrobiłam.
- Oho chyba wybaczę ci to, że ostatnio o mnie zapomniałaś- zaśmiał się.
Zreflektowałam się i szybko odsunęłam od siatkarza, a na moich policzkach wykwitły rumieńce.
- Chciałam ci jakoś podziękować za te bilety, nic nie mówiłeś, że będą to najlepsze miejscówki- starałam się usprawiedliwić.
- A tam- machnął ręką- ciesze się, że przyszłaś.
- Nie mogłam cie zostawić, jeszcze byś bez mojego wsparcia przegrał- pokazałam mu język.
Rafał śmiejąc się pokręcił głową.
- Nic się nie zmieniłaś- spoważniał trochę.
Wzruszyłam tylko ramionami i obróciłam się w stronę mojej przyjaciółki.
- Rafał pozwól, że przedstawię ci Agnieszkę, znamy się od podstawówki.
Siatkarz uścisnął dłoń dziewczyny, zamienili kilka zdań i Buszek musiał wracać na boisko. 
- Fajny jest- usłyszałam przy swoim uchu.
Uśmiechnęłam się tylko i uważnie obserwowałam Skrzatów. Andrzej podczas rozgrzewki dyskutował zawzięcie o czymś z Kłosem, który chwile obserwował trybuny, a potem spojrzał w moją i Agi stronę. Nie wiem ile czasu nam się przyglądał, gdyż odwróciłam wzrok, ale zaraz usłyszałam.
- Wydaje mi się czy Endrju nas obgaduje?
- Nie wiem, nie interesuje mnie to- kolejne niedomówienie tego dnia- Ale już nie mówmy o tym, mecz się zaraz zaczyna- zobaczyłam Buszka, więc uniosłam tylko kciuki do góry za co zostałam obdarzona ogromnym uśmiechem. 
Spiker oficjalnie rozpoczął mecz a drużynowe szóstki wybiegły na boisko.

niedziela, 15 września 2013

Rozdział 1



Wracam do pustego mieszkania i od progu mam ochotę się rozpłakać. Od kilku tygodni nic nie klei się w moim życiu. W pokoju spędzam samotne godziny, wieczorami dzwonie do mamy by dowiedzieć się co nowego w domu a potem znów siadam z kubkiem gorącej herbaty w dłoniach na starej kanapie w salonie i przez długie minuty oddaje się wspomnieniom. Z dnia na dzień coraz bardziej zaczynam nimi żyć. Tyle mam, to mój pewnik. Coś co daje mi poczucie, że może jeszcze kiedyś będę szczęśliwa, skoro w moim życiu były już te dobre chwile. Obecnie tylko z pracą jestem w wielkiej zgodzie. Oddaje jej się zupełnie by nie musieć myśleć o tym co mnie czeka po wyjściu do domu. Straciłam osobę, dzięki której przez ostatnie tygodnie to wszystko jakoś się trzymało. Jak zwykle odszedł bo pojawiła się inna. Może ładniejsza, może mądrzejsza, a może po prostu łatwa. Nie mam mu tego za złe, przynajmniej nie marnował mojego czasu. Łatwo przyszło, łatwo poszło jak to mówią. Ale to nie zmienia faktu, że czuje się cholernie źle. Jestem tak strasznie samotna, że chce mi się wyć. Mam ochotę na dobre wino by w nim zatopić trochę mojego smutku, ale zanim po nie wstaje w kuchni rozlega się dźwięk telefonu.
- Słucham- rzucam do słuchawki nie patrząc nawet na wyświetlacz.
- No hej, co słychać?
Sadzam znów swoje cztery litery tym razem na kuchennym krześle i spoglądam niemrawo w okno. Skoro moja przyjaciółka raczyła zadzwonić do mnie o tej porze, czyli grubo po 23, to wychodzi na to, że ma jakąś sprawę. Wzdycham ciężko i sile się na najbardziej naturalny ton głosu.
- Wszystko w porządku, a coś się stało, że dzwonisz?
- A to już musi się coś stać żebym mogła do ciebie zadzwonić? Nic się nie stało, tak po prostu chciałam  porozmawiać.
Przewracam oczami i powstrzymuje się by kolejny raz głośno nie westchnąć. Akurat, bo już uwierzę, za długo cie znam słonko.
- No to słucham, opowiadaj co tam u ciebie nowego.
- Wracam do Bełchatowa.
Bingo! I o to mi właśnie chodziło.
- Źle ci w tym Poznaniu? W końcu sama mówiłaś, że to takie fajne miasto, duże, pełne świetnych miejsc i ludzi.
- Nie jest źle, ale chce wrócić na stare śmieci. Poza tym to nie jest za bardzo rozmowa na telefon. Mam tylko jedno pytanie, czy byś mnie nie przygarnęła?
W jej głosie wyczułam niepewność, dobrze wie, że jej wyjazd coś zmienił między nami. Nie cieszyłam się, kiedy powiedziała mi, że wybiera się na studia do Poznania. Długo namawiała mnie, żebym pojechała z nią, ale nie potrafiłabym. Nie chciałam zostawiać tego wszystkiego co teraz miałam. Mieszkanie, praca, mecze. Tu siatkówkę miałam na miejscu  w Poznaniu Plus Ligii nie miałabym wcale. Ciągłe dojazdy nie były mi na rękę, więc wolałam zostać na miejscu. Poza tym mnie nie ciągnęło do Wielkopolski tak jak ją. Aga miała swój powód, który miał na imię Marcin.
- Jeszcze pytasz? Dobrze wiesz, że mam wolny salon.
- Ale to nie znaczy, że mnie przygarniesz.
Tu się musiałam z nią zgodzić. To nic nie znaczyło. Bolało mnie to, że poleciała za jakimś frajerem do innego miasta, ale teraz potrzebowała pomocy, a ja nie mogłam odmówić.
- To właśnie znaczy, że cie przygarnę. Zbieraj się i przyjeżdżaj.
- Będę jutro po południu, okey?
- Świetnie będę czekać. Na razie.
- No pa.
Rozłączyłam się i odstawiłam telefon na stolik. Próbowałam zebrać sobie do kupy to wszystko, ale dopiero po chwili dotarło do mnie na co tak naprawdę się zgodziłam. Jutro w moje życie wkroczy Agnieszka i jak ją znam nie da tak łatwo się spławić. Będę musiała jej wytłumaczyć dlaczego wyglądam jak chodzące nieszczęście i opowiedzieć o tym co mnie trapi. Nie sądzę abym miała na to ochotę. Musze coś wymyślić i to szybko. Nic nie przychodzi mi do głowy co skutkuje tym, że zaczynam się denerwować. Wstaje i z jednej z szafek wyjmuje truskawkową czekoladę, która zapewne nic za mnie nie wymyśli, ale mam nadzieję, że poprawi mi samopoczucie. Wracam na ciepłe już krzesło, rozwijam sreberko cudownego przysmaku i wtedy ponownie odzywa się moja komórka. Mam ogromną chęć ją zignorować, ale jedno przelotne spojrzenie rzucone na wyświetlacz powoduje, że cała zastygam w bezruchu. Tak dawno z nim nie rozmawiałam, że aż boje się odebrać. Jednak zbieram się w sobie i powtarzam, że nie mogę być tchórzem. Naciskam zieloną słuchawkę.
- Cześć!- słyszę wesoły głos chłopaka.
- Hej… Co u Ciebie słychać?
- Wszystko świetnie, a dzwonie, bo chciałem się dowiedzieć, czy jutro będziesz na meczu?
- Yyyyy…- w sumie nie planowałam nic takiego, więc nie bardzo wiem co mam mu odpowiedzieć- A powinnam?- pytam niewinnie.
- Ewka zapomniałaś!- siatkarz nie może w to uwierzyć- Dobrze, że zadzwoniłem, bo nici byłyby ze spotkania. Przecież jutro Bełchatów gra z Olsztynem!
- Przepraszam Cię, ale zapomniałam…- a prawda jest taka, że ostatni mecz jaki widziałam był prawie miesiąc temu. Nie mam pojęcia kto teraz gra i z kim, jaki jest układ tabeli i o której jest jutro spotkanie.
- Widzę już nic nie myślisz o starym znajomym, ale nic się nie martw Buszek myśli o wszystkim, także mam nadzieję, że dzięki temu, że Ci przypomniałem to pojawisz się na trybunach?
- Jeszcze raz Cie przepraszam, ale to wszystko wina tego, że jesteś na wypożyczeniu. Musisz szybko grać znów dla Resovi, wtedy nie ma mowy, że zapomnę o jakimś meczu.
- Jasne, jasne. Jednak dalej czekam na odpowiedź.
- Chciałabym przyjść, ale nie mam biletów..- powiedziałam smutno.
- Kobieto mieszkasz w Bełchatowie  i nie masz karnetu?- chyba naprawdę go zadziwiłam.
- No mam, ale..
- No dobrze posłuchaj, jak już mówiłem zająłem się wszystkim. Przed meczem podejdź do kasy i po prostu weź bilety, są zamówione na moje nazwisko.
- Bunio jesteś wielki- ucieszyłam się.
- Przecież wiem- odciął mi się ze śmiechem.
- Nie o to mi chodziło- zaśmiałam się cicho- Mówiłeś bilety, więc ile ich jest, bo chciałabym jeszcze kogoś zabrać?
- Masz chłopaka?- Rafał nagle spoważniał.
- Nie, no co Ty. Przyjaciółka wprowadza się na razie do mnie i chciałam ją zabrać.
- Aaaaa…- siatkarz odetchnął z ulgą- Akurat dwa bileciki będą na was czekać, tak jak i ja.
- Jesteś kochany, dziękuję Ci bardzo. To co, widzimy się jutro?
- Oczywiście, do zobaczenia. Buziaki.
- No pa,pa.. Bunio…Jeszcze raz dziękuję.
Nie odpowiedział mi już nic, ale mogę przysiąc, że musiał się uśmiechnąć.
Rafał okazał się moim wybawieniem. Bardzo często dziękuję Bogu, że go poznałam. Pracuje w niewielkiej księgarni w Bełchatowie i jakieś trzy lata temu, kiedy Resovia grała ze Skrą w księgarni pojawił się Buszek, prosząc mnie o pomoc przy wyborze książki. Śmiał się, że nie będzie miał co robić w drodze powrotnej do Rzeszowa, więc potrzebuje czegoś dobrego do czytania. Sama już nie pamiętam co mu wtedy poleciłam, ale od tej książki zaczęła się nasza przyjaźń. Kiedy po meczu podeszłam do niego po zdjęcie i autograf, o które zapomniałam poprosić w księgarni, zapewne z przejęcia, uśmiechnął się do mnie szeroko i chętnie zgodził się na zdjęcia. W dodatku, czego w ogóle się nie spodziewałam, zaprosił mnie do Rzeszowa, abym na Podpromiu mogła obejrzeć siatkarskie zmagania. No i obiecał, że jeśli się pojawię to tym razem on zaproponuje mi coś ciekawego do czytania. I tak też zrobiłam. Nie myślałam wtedy o tym by znów go spotkać. Poza tym wiedziałam, że i tak pewnie by mnie nie poznał, dlatego nie nastawiałam się na kolejną rozmowę z nim. Do Rzeszowa ciągnęło mnie jednak tak bardzo, że już po kilku miesiącach pojawiłam się tam. Mimo, że mieszkam obecnie w Bełchatowie moje serce chyba od zawsze było biało-czerwone tylko może o tym nie wiedziałam. Bardzo lubię Skre, ale dzięki temu wyjazdowi zrozumiałam, że Resovie kocham. No a w dodatku spotkałam Buszka. Ogromnie się zdziwiłam kiedy mnie rozpoznał, zaprosił na spacer, a potem oddał jedną ze swoich ulubionych książek. Ba! Nawet dedykacje dostałam. I tak rozpoczęła się nasza przyjaźń. Kiedy o tym myślę wydaje mi się to tak zupełnie nieracjonalne, ale cóż poradzić. Jestem wdzięczna Temu na górze, że ktoś taki pojawił się w moim życiu i kolejny raz wybawił mnie z opresji. Miałam już z głowy Agnieszkę. Zabiorę ją jutro na mecz, poznam z Rafałem i myślę, że to wystarczy by nie musieć się martwić jej pytaniami. Został mi tylko jeden problem. Ogromny problem.