niedziela, 15 września 2013

Rozdział 1



Wracam do pustego mieszkania i od progu mam ochotę się rozpłakać. Od kilku tygodni nic nie klei się w moim życiu. W pokoju spędzam samotne godziny, wieczorami dzwonie do mamy by dowiedzieć się co nowego w domu a potem znów siadam z kubkiem gorącej herbaty w dłoniach na starej kanapie w salonie i przez długie minuty oddaje się wspomnieniom. Z dnia na dzień coraz bardziej zaczynam nimi żyć. Tyle mam, to mój pewnik. Coś co daje mi poczucie, że może jeszcze kiedyś będę szczęśliwa, skoro w moim życiu były już te dobre chwile. Obecnie tylko z pracą jestem w wielkiej zgodzie. Oddaje jej się zupełnie by nie musieć myśleć o tym co mnie czeka po wyjściu do domu. Straciłam osobę, dzięki której przez ostatnie tygodnie to wszystko jakoś się trzymało. Jak zwykle odszedł bo pojawiła się inna. Może ładniejsza, może mądrzejsza, a może po prostu łatwa. Nie mam mu tego za złe, przynajmniej nie marnował mojego czasu. Łatwo przyszło, łatwo poszło jak to mówią. Ale to nie zmienia faktu, że czuje się cholernie źle. Jestem tak strasznie samotna, że chce mi się wyć. Mam ochotę na dobre wino by w nim zatopić trochę mojego smutku, ale zanim po nie wstaje w kuchni rozlega się dźwięk telefonu.
- Słucham- rzucam do słuchawki nie patrząc nawet na wyświetlacz.
- No hej, co słychać?
Sadzam znów swoje cztery litery tym razem na kuchennym krześle i spoglądam niemrawo w okno. Skoro moja przyjaciółka raczyła zadzwonić do mnie o tej porze, czyli grubo po 23, to wychodzi na to, że ma jakąś sprawę. Wzdycham ciężko i sile się na najbardziej naturalny ton głosu.
- Wszystko w porządku, a coś się stało, że dzwonisz?
- A to już musi się coś stać żebym mogła do ciebie zadzwonić? Nic się nie stało, tak po prostu chciałam  porozmawiać.
Przewracam oczami i powstrzymuje się by kolejny raz głośno nie westchnąć. Akurat, bo już uwierzę, za długo cie znam słonko.
- No to słucham, opowiadaj co tam u ciebie nowego.
- Wracam do Bełchatowa.
Bingo! I o to mi właśnie chodziło.
- Źle ci w tym Poznaniu? W końcu sama mówiłaś, że to takie fajne miasto, duże, pełne świetnych miejsc i ludzi.
- Nie jest źle, ale chce wrócić na stare śmieci. Poza tym to nie jest za bardzo rozmowa na telefon. Mam tylko jedno pytanie, czy byś mnie nie przygarnęła?
W jej głosie wyczułam niepewność, dobrze wie, że jej wyjazd coś zmienił między nami. Nie cieszyłam się, kiedy powiedziała mi, że wybiera się na studia do Poznania. Długo namawiała mnie, żebym pojechała z nią, ale nie potrafiłabym. Nie chciałam zostawiać tego wszystkiego co teraz miałam. Mieszkanie, praca, mecze. Tu siatkówkę miałam na miejscu  w Poznaniu Plus Ligii nie miałabym wcale. Ciągłe dojazdy nie były mi na rękę, więc wolałam zostać na miejscu. Poza tym mnie nie ciągnęło do Wielkopolski tak jak ją. Aga miała swój powód, który miał na imię Marcin.
- Jeszcze pytasz? Dobrze wiesz, że mam wolny salon.
- Ale to nie znaczy, że mnie przygarniesz.
Tu się musiałam z nią zgodzić. To nic nie znaczyło. Bolało mnie to, że poleciała za jakimś frajerem do innego miasta, ale teraz potrzebowała pomocy, a ja nie mogłam odmówić.
- To właśnie znaczy, że cie przygarnę. Zbieraj się i przyjeżdżaj.
- Będę jutro po południu, okey?
- Świetnie będę czekać. Na razie.
- No pa.
Rozłączyłam się i odstawiłam telefon na stolik. Próbowałam zebrać sobie do kupy to wszystko, ale dopiero po chwili dotarło do mnie na co tak naprawdę się zgodziłam. Jutro w moje życie wkroczy Agnieszka i jak ją znam nie da tak łatwo się spławić. Będę musiała jej wytłumaczyć dlaczego wyglądam jak chodzące nieszczęście i opowiedzieć o tym co mnie trapi. Nie sądzę abym miała na to ochotę. Musze coś wymyślić i to szybko. Nic nie przychodzi mi do głowy co skutkuje tym, że zaczynam się denerwować. Wstaje i z jednej z szafek wyjmuje truskawkową czekoladę, która zapewne nic za mnie nie wymyśli, ale mam nadzieję, że poprawi mi samopoczucie. Wracam na ciepłe już krzesło, rozwijam sreberko cudownego przysmaku i wtedy ponownie odzywa się moja komórka. Mam ogromną chęć ją zignorować, ale jedno przelotne spojrzenie rzucone na wyświetlacz powoduje, że cała zastygam w bezruchu. Tak dawno z nim nie rozmawiałam, że aż boje się odebrać. Jednak zbieram się w sobie i powtarzam, że nie mogę być tchórzem. Naciskam zieloną słuchawkę.
- Cześć!- słyszę wesoły głos chłopaka.
- Hej… Co u Ciebie słychać?
- Wszystko świetnie, a dzwonie, bo chciałem się dowiedzieć, czy jutro będziesz na meczu?
- Yyyyy…- w sumie nie planowałam nic takiego, więc nie bardzo wiem co mam mu odpowiedzieć- A powinnam?- pytam niewinnie.
- Ewka zapomniałaś!- siatkarz nie może w to uwierzyć- Dobrze, że zadzwoniłem, bo nici byłyby ze spotkania. Przecież jutro Bełchatów gra z Olsztynem!
- Przepraszam Cię, ale zapomniałam…- a prawda jest taka, że ostatni mecz jaki widziałam był prawie miesiąc temu. Nie mam pojęcia kto teraz gra i z kim, jaki jest układ tabeli i o której jest jutro spotkanie.
- Widzę już nic nie myślisz o starym znajomym, ale nic się nie martw Buszek myśli o wszystkim, także mam nadzieję, że dzięki temu, że Ci przypomniałem to pojawisz się na trybunach?
- Jeszcze raz Cie przepraszam, ale to wszystko wina tego, że jesteś na wypożyczeniu. Musisz szybko grać znów dla Resovi, wtedy nie ma mowy, że zapomnę o jakimś meczu.
- Jasne, jasne. Jednak dalej czekam na odpowiedź.
- Chciałabym przyjść, ale nie mam biletów..- powiedziałam smutno.
- Kobieto mieszkasz w Bełchatowie  i nie masz karnetu?- chyba naprawdę go zadziwiłam.
- No mam, ale..
- No dobrze posłuchaj, jak już mówiłem zająłem się wszystkim. Przed meczem podejdź do kasy i po prostu weź bilety, są zamówione na moje nazwisko.
- Bunio jesteś wielki- ucieszyłam się.
- Przecież wiem- odciął mi się ze śmiechem.
- Nie o to mi chodziło- zaśmiałam się cicho- Mówiłeś bilety, więc ile ich jest, bo chciałabym jeszcze kogoś zabrać?
- Masz chłopaka?- Rafał nagle spoważniał.
- Nie, no co Ty. Przyjaciółka wprowadza się na razie do mnie i chciałam ją zabrać.
- Aaaaa…- siatkarz odetchnął z ulgą- Akurat dwa bileciki będą na was czekać, tak jak i ja.
- Jesteś kochany, dziękuję Ci bardzo. To co, widzimy się jutro?
- Oczywiście, do zobaczenia. Buziaki.
- No pa,pa.. Bunio…Jeszcze raz dziękuję.
Nie odpowiedział mi już nic, ale mogę przysiąc, że musiał się uśmiechnąć.
Rafał okazał się moim wybawieniem. Bardzo często dziękuję Bogu, że go poznałam. Pracuje w niewielkiej księgarni w Bełchatowie i jakieś trzy lata temu, kiedy Resovia grała ze Skrą w księgarni pojawił się Buszek, prosząc mnie o pomoc przy wyborze książki. Śmiał się, że nie będzie miał co robić w drodze powrotnej do Rzeszowa, więc potrzebuje czegoś dobrego do czytania. Sama już nie pamiętam co mu wtedy poleciłam, ale od tej książki zaczęła się nasza przyjaźń. Kiedy po meczu podeszłam do niego po zdjęcie i autograf, o które zapomniałam poprosić w księgarni, zapewne z przejęcia, uśmiechnął się do mnie szeroko i chętnie zgodził się na zdjęcia. W dodatku, czego w ogóle się nie spodziewałam, zaprosił mnie do Rzeszowa, abym na Podpromiu mogła obejrzeć siatkarskie zmagania. No i obiecał, że jeśli się pojawię to tym razem on zaproponuje mi coś ciekawego do czytania. I tak też zrobiłam. Nie myślałam wtedy o tym by znów go spotkać. Poza tym wiedziałam, że i tak pewnie by mnie nie poznał, dlatego nie nastawiałam się na kolejną rozmowę z nim. Do Rzeszowa ciągnęło mnie jednak tak bardzo, że już po kilku miesiącach pojawiłam się tam. Mimo, że mieszkam obecnie w Bełchatowie moje serce chyba od zawsze było biało-czerwone tylko może o tym nie wiedziałam. Bardzo lubię Skre, ale dzięki temu wyjazdowi zrozumiałam, że Resovie kocham. No a w dodatku spotkałam Buszka. Ogromnie się zdziwiłam kiedy mnie rozpoznał, zaprosił na spacer, a potem oddał jedną ze swoich ulubionych książek. Ba! Nawet dedykacje dostałam. I tak rozpoczęła się nasza przyjaźń. Kiedy o tym myślę wydaje mi się to tak zupełnie nieracjonalne, ale cóż poradzić. Jestem wdzięczna Temu na górze, że ktoś taki pojawił się w moim życiu i kolejny raz wybawił mnie z opresji. Miałam już z głowy Agnieszkę. Zabiorę ją jutro na mecz, poznam z Rafałem i myślę, że to wystarczy by nie musieć się martwić jej pytaniami. Został mi tylko jeden problem. Ogromny problem. 

5 komentarzy:

  1. Zbierałam się do napisania tego komentarza :) Ogólnie to jestem mocno wstrząśnięta xD Nie spodziewałam się Bunia :D przez cały rozdział miałam takiego banana na twarzy :D Nie mogę się doczekac rozwinięcia akcji :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy rozdział;) mam pytanie, to Ty jesteś autorką bloga (niestety już skończonego) "Z obu stron siatki"?? bo na fb podpisujesz sie jako Ziomkowa(i zapraszałas wlasnie tutaj na swojego nowego bloga), a autor bloga ma inna nazwe (inna niz autor "Z obu stron siatki";) więc jak? pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam ;) tak to znowu ja ;) po prostu teraz inaczej się podpisuję. Wiem, że zarzekałam się, że nie będę już pisać, ale wróciłam z nowym niedługim opowiadaniem :) również pozdrawiam

      Usuń
    2. To w takim razie, niezmiernie się cieszę;) jednak nie da się walczyć z pasją i przeznaczeniem;))

      Usuń
    3. Hehe :) Jak widać nie bardzo, jak już się raz w to wejdzie to ciężko się oderwać ;)

      Usuń