Wracam do pustego mieszkania i od progu mam ochotę się rozpłakać. Od kilku tygodni nic nie klei się w moim życiu. W pokoju spędzam samotne godziny, wieczorami dzwonie do mamy by
dowiedzieć się co nowego w domu a potem znów siadam z kubkiem gorącej herbaty w
dłoniach na starej kanapie w salonie i przez długie minuty oddaje się
wspomnieniom. Z dnia na dzień coraz bardziej zaczynam nimi żyć. Tyle mam, to
mój pewnik. Coś co daje mi poczucie, że może jeszcze kiedyś będę szczęśliwa,
skoro w moim życiu były już te dobre chwile. Obecnie tylko z pracą jestem w
wielkiej zgodzie. Oddaje jej się zupełnie by nie musieć myśleć o tym co mnie
czeka po wyjściu do domu. Straciłam osobę, dzięki której przez ostatnie
tygodnie to wszystko jakoś się trzymało. Jak zwykle odszedł bo pojawiła się
inna. Może ładniejsza, może mądrzejsza, a może po prostu łatwa. Nie mam mu tego
za złe, przynajmniej nie marnował mojego czasu. Łatwo przyszło, łatwo poszło
jak to mówią. Ale to nie zmienia faktu, że czuje się cholernie źle. Jestem tak
strasznie samotna, że chce mi się wyć. Mam ochotę na dobre wino by w nim
zatopić trochę mojego smutku, ale zanim po nie wstaje w kuchni rozlega się
dźwięk telefonu.
- Słucham- rzucam do słuchawki nie patrząc
nawet na wyświetlacz.
- No hej, co słychać?
Sadzam znów swoje cztery litery tym razem na
kuchennym krześle i spoglądam niemrawo w okno. Skoro moja przyjaciółka raczyła
zadzwonić do mnie o tej porze, czyli grubo po 23, to wychodzi na to, że ma
jakąś sprawę. Wzdycham ciężko i sile się na najbardziej naturalny ton głosu.
- Wszystko w porządku, a coś się stało, że
dzwonisz?
- A to już musi się coś stać żebym mogła do
ciebie zadzwonić? Nic się nie stało, tak po prostu chciałam porozmawiać.
Przewracam oczami i powstrzymuje się by
kolejny raz głośno nie westchnąć. Akurat, bo już uwierzę, za długo cie znam
słonko.
- No to słucham, opowiadaj co tam u ciebie
nowego.
- Wracam do Bełchatowa.
Bingo! I o to mi właśnie chodziło.
- Źle ci w tym Poznaniu? W końcu sama mówiłaś,
że to takie fajne miasto, duże, pełne świetnych miejsc i ludzi.
- Nie jest źle, ale chce wrócić na stare
śmieci. Poza tym to nie jest za bardzo rozmowa na telefon. Mam tylko jedno
pytanie, czy byś mnie nie przygarnęła?
W jej głosie wyczułam niepewność, dobrze wie,
że jej wyjazd coś zmienił między nami. Nie cieszyłam się, kiedy powiedziała mi,
że wybiera się na studia do Poznania. Długo namawiała mnie, żebym pojechała z
nią, ale nie potrafiłabym. Nie chciałam zostawiać tego wszystkiego co teraz
miałam. Mieszkanie, praca, mecze. Tu siatkówkę miałam na miejscu w Poznaniu Plus Ligii nie miałabym wcale.
Ciągłe dojazdy nie były mi na rękę, więc wolałam zostać na miejscu. Poza tym
mnie nie ciągnęło do Wielkopolski tak jak ją. Aga miała swój powód, który miał
na imię Marcin.
- Jeszcze pytasz? Dobrze wiesz, że mam wolny
salon.
- Ale to nie znaczy, że mnie przygarniesz.
Tu się musiałam z nią zgodzić. To nic nie
znaczyło. Bolało mnie to, że poleciała za jakimś frajerem do innego miasta, ale
teraz potrzebowała pomocy, a ja nie mogłam odmówić.
- To właśnie znaczy, że cie przygarnę. Zbieraj
się i przyjeżdżaj.
- Będę jutro po południu, okey?
- Świetnie będę czekać. Na razie.
- No pa.
Rozłączyłam się i odstawiłam telefon na
stolik. Próbowałam zebrać sobie do kupy to wszystko, ale dopiero po chwili
dotarło do mnie na co tak naprawdę się zgodziłam. Jutro w moje życie wkroczy
Agnieszka i jak ją znam nie da tak łatwo się spławić. Będę musiała jej
wytłumaczyć dlaczego wyglądam jak chodzące nieszczęście i opowiedzieć o tym co
mnie trapi. Nie sądzę abym miała na to ochotę. Musze coś wymyślić i to szybko.
Nic nie przychodzi mi do głowy co skutkuje tym, że zaczynam się denerwować.
Wstaje i z jednej z szafek wyjmuje truskawkową czekoladę, która zapewne nic za
mnie nie wymyśli, ale mam nadzieję, że poprawi mi samopoczucie. Wracam na
ciepłe już krzesło, rozwijam sreberko cudownego przysmaku i wtedy ponownie
odzywa się moja komórka. Mam ogromną chęć ją zignorować, ale jedno przelotne
spojrzenie rzucone na wyświetlacz powoduje, że cała zastygam w bezruchu. Tak
dawno z nim nie rozmawiałam, że aż boje się odebrać. Jednak zbieram się w sobie
i powtarzam, że nie mogę być tchórzem. Naciskam zieloną słuchawkę.
- Cześć!- słyszę wesoły głos chłopaka.
- Hej… Co u Ciebie słychać?
- Wszystko świetnie, a dzwonie, bo chciałem
się dowiedzieć, czy jutro będziesz na meczu?
- Yyyyy…- w sumie nie planowałam nic takiego,
więc nie bardzo wiem co mam mu odpowiedzieć- A powinnam?- pytam niewinnie.
- Ewka zapomniałaś!- siatkarz nie może w to
uwierzyć- Dobrze, że zadzwoniłem, bo nici byłyby ze spotkania. Przecież jutro
Bełchatów gra z Olsztynem!
- Przepraszam Cię, ale zapomniałam…- a prawda
jest taka, że ostatni mecz jaki widziałam był prawie miesiąc temu. Nie mam
pojęcia kto teraz gra i z kim, jaki jest układ tabeli i o której jest jutro
spotkanie.
- Widzę już nic nie myślisz o starym znajomym,
ale nic się nie martw Buszek myśli o wszystkim, także mam nadzieję, że dzięki
temu, że Ci przypomniałem to pojawisz się na trybunach?
- Jeszcze raz Cie przepraszam, ale to wszystko
wina tego, że jesteś na wypożyczeniu. Musisz szybko grać znów dla Resovi, wtedy
nie ma mowy, że zapomnę o jakimś meczu.
- Jasne, jasne. Jednak dalej czekam na odpowiedź.
- Chciałabym przyjść, ale nie mam biletów..-
powiedziałam smutno.
- Kobieto mieszkasz w Bełchatowie i nie masz karnetu?- chyba naprawdę go
zadziwiłam.
- No mam, ale..
- No dobrze posłuchaj, jak już mówiłem zająłem
się wszystkim. Przed meczem podejdź do kasy i po prostu weź bilety, są
zamówione na moje nazwisko.
- Bunio jesteś wielki- ucieszyłam się.
- Przecież wiem- odciął mi się ze śmiechem.
- Nie o to mi chodziło- zaśmiałam się cicho-
Mówiłeś bilety, więc ile ich jest, bo chciałabym jeszcze kogoś zabrać?
- Masz chłopaka?- Rafał nagle spoważniał.
- Nie, no co Ty. Przyjaciółka wprowadza się na
razie do mnie i chciałam ją zabrać.
- Aaaaa…- siatkarz odetchnął z ulgą- Akurat
dwa bileciki będą na was czekać, tak jak i ja.
- Jesteś kochany, dziękuję Ci bardzo. To co,
widzimy się jutro?
- Oczywiście, do zobaczenia. Buziaki.
- No pa,pa.. Bunio…Jeszcze raz dziękuję.
Nie odpowiedział mi już nic, ale mogę przysiąc, że musiał się uśmiechnąć.
Rafał okazał się moim wybawieniem. Bardzo często dziękuję Bogu, że go
poznałam. Pracuje w niewielkiej księgarni w Bełchatowie i jakieś trzy lata temu, kiedy Resovia grała ze Skrą w księgarni pojawił się Buszek, prosząc mnie
o pomoc przy wyborze książki. Śmiał się, że nie będzie miał co robić w drodze
powrotnej do Rzeszowa, więc potrzebuje czegoś dobrego do czytania. Sama już nie
pamiętam co mu wtedy poleciłam, ale od tej książki zaczęła się nasza przyjaźń.
Kiedy po meczu podeszłam do niego po zdjęcie i autograf, o które zapomniałam poprosić w księgarni, zapewne z przejęcia, uśmiechnął się do mnie szeroko i
chętnie zgodził się na zdjęcia. W dodatku, czego w ogóle się nie spodziewałam,
zaprosił mnie do Rzeszowa, abym na Podpromiu mogła obejrzeć siatkarskie
zmagania. No i obiecał, że jeśli się pojawię to tym razem on zaproponuje mi coś
ciekawego do czytania. I tak też zrobiłam. Nie myślałam wtedy o tym by znów go
spotkać. Poza tym wiedziałam, że i tak pewnie by mnie nie poznał, dlatego nie
nastawiałam się na kolejną rozmowę z nim. Do Rzeszowa ciągnęło mnie jednak tak
bardzo, że już po kilku miesiącach pojawiłam się tam. Mimo, że mieszkam obecnie
w Bełchatowie moje serce chyba od zawsze było biało-czerwone tylko może o tym
nie wiedziałam. Bardzo lubię Skre, ale dzięki temu wyjazdowi zrozumiałam, że
Resovie kocham. No a w dodatku spotkałam Buszka. Ogromnie się zdziwiłam kiedy
mnie rozpoznał, zaprosił na spacer, a potem oddał jedną ze swoich ulubionych
książek. Ba! Nawet dedykacje dostałam. I tak rozpoczęła się nasza przyjaźń.
Kiedy o tym myślę wydaje mi się to tak zupełnie nieracjonalne, ale cóż
poradzić. Jestem wdzięczna Temu na górze, że ktoś taki pojawił się w moim życiu
i kolejny raz wybawił mnie z opresji. Miałam już z głowy Agnieszkę. Zabiorę ją
jutro na mecz, poznam z Rafałem i myślę, że to wystarczy by nie musieć się martwić
jej pytaniami. Został mi tylko jeden problem. Ogromny problem.
Zbierałam się do napisania tego komentarza :) Ogólnie to jestem mocno wstrząśnięta xD Nie spodziewałam się Bunia :D przez cały rozdział miałam takiego banana na twarzy :D Nie mogę się doczekac rozwinięcia akcji :)
OdpowiedzUsuńCiekawy rozdział;) mam pytanie, to Ty jesteś autorką bloga (niestety już skończonego) "Z obu stron siatki"?? bo na fb podpisujesz sie jako Ziomkowa(i zapraszałas wlasnie tutaj na swojego nowego bloga), a autor bloga ma inna nazwe (inna niz autor "Z obu stron siatki";) więc jak? pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitam ;) tak to znowu ja ;) po prostu teraz inaczej się podpisuję. Wiem, że zarzekałam się, że nie będę już pisać, ale wróciłam z nowym niedługim opowiadaniem :) również pozdrawiam
UsuńTo w takim razie, niezmiernie się cieszę;) jednak nie da się walczyć z pasją i przeznaczeniem;))
UsuńHehe :) Jak widać nie bardzo, jak już się raz w to wejdzie to ciężko się oderwać ;)
Usuń