wtorek, 14 stycznia 2014

Rozdział 15 ZAKOŃCZENIE

Leniwie otworzyłam oczy i przez chwilę wpatrywałam się w sufit. Potem przeniosłam wzrok na okno za którym zobaczyłam dachy sąsiednich domów pokryte śniegiem. Uniosłam się trochę na łokciach i oparłam plecami o poduszkę. Popatrzyłam na zegarek, który wskazywał 7.15. Miałam więc jeszcze co najmniej 45 minut do tego, aż do pokoju wkroczy Emilka- moja starsza siostra, a za nią wpadnie zaspana jeszcze Paula- młodsza siostra. Obecnie znajdowałam się właśnie w Łodzi, w domu starszej siostry i jej męża. Na kalendarzu widniała ostatnia kartka. Tak dziś Sylwester. Dlatego razem z siostrami postanowiłyśmy zorganizować go w tym roku w Łodzi. Z moimi bliskimi nie widywałam się często. Najprostszą przyczyną była praca i szkoła, która najczęściej krzyżowała nam plany. Jednak dzisiejszy dzień każda z nas miała wolny, my z Emilką od pracy, a Paula od szkoły. Wczoraj wieczorem kiedy dotarłam do Łodzi umówiłyśmy się z dziewczynami, że przygotowania do imprezy zaczniemy już od 8.00. W końcu zaprosiłyśmy sporą liczbę osób, dlatego pracy było dość dużo. Miałam jednak jeszcze kilkanaście minut, które mogłam poświęcić na podsumowanie zeszłego roku. Muszę przyznać, że był on zwariowany. Na jego początku gubiłam się w swoim życiu. Nie potrafiłam walczyć o swoje szczęście, a raczej szukałam go tam gdzie nie powinnam. Jednak przyjaciele ci starzy, ale także nowi sprawili, że dziś byłam niewyobrażalnie szczęśliwa. Przeżyłam wiele cudownych chwil u boku mężczyzny z marzeń. Tych siatkarskich uniesień też było wiele. Resovia po raz kolejny zdobyła Mistrzostwo Polski, a ja razem z Agnieszką pojechałyśmy do Rzeszowa kibicować naszemu ukochanemu klubowi. Feta na rynku przebiła dwie poprzednie, a może tylko takie wrażenie odniosłam ja. Nasi mężczyźni nie bardzo zadowoleni byli z tego naszego wyjazdu, w końcu oni grali w innym klubie niż Resovia, ale nie byli na nas za to źli. W końcu ich mecze też dopingowałyśmy z całego serca. Kolejnym wspaniałym momentem były powołania do kadry, drugie miejsce w Lidze Światowej i coś czego nie zapomnę do końca życia- wygranie Mistrzostw Świata! W życiu tak się nie denerwowałam jak w czasie tamtych meczy. A ile łez popłynęło, tego nie potrafiłam powiedzieć.
Uśmiechnęłam się lekko do swoich myśli i spojrzałam na czerwony plecak, który zawsze towarzyszył mi w podróżach, a teraz leżał w kącie. Na samej górze zapakowanych w nim rzeczy leżała poskładana sukienka, która była moją dzisiejszą kreacją. Nie mogłam już doczekać się wieczoru i zobaczenia mojego siatkarza. Właśnie dziś miałam go przedstawić po raz pierwszy mojemu rodzeństwu. To trochę dziwne, że byliśmy ze sobą prawie rok, a one go jeszcze nie poznały, ale ciągle nie było na to czasu. Siatkarski terminarz był tak napięty, że ciężko było nam znaleźć czas dla nas samych, a co dopiero mówić o odwiedzaniu rodziny.
Powoli wyszłam z łóżka, wyjęłam sukienkę i zawiesiłam ją na wieszak. Wczoraj byłam tak zakręcona, że zupełnie o tym zapomniałam. Na szczęście nie pogniotła się bardzo, więc postanowiłam wyprasować ją potem. Z plecaka wzięłam dresy, luźną koszulkę i bieliznę po czym pomaszerowałam do łazienki. Po szybkim prysznicu gotowa byłam do przygotowań.
O godzinie 16.00 wszystko miałyśmy zapięte na ostatni guzik. Teraz kiedy nie miałam się już czym zająć zaczynałam się denerwować.
- Dziewczyny trzeba się szykować, potem nie będzie już czasu.- powiedziała Emilka.
Spojrzałyśmy po sobie z Paulą.
- Ja zajmuje łazienkę pierwsza!- zawołałam.
- Dobra, dobra. To, że musisz się wypięknić dla swojego siatkarza to my wiemy.- rzuciła młoda.
- Tylko nie zapomnij wyjść z łazienki przed północą.- dorzucił Wojtek, mąż Emilii.
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- Ej! Bez przesady.- udałam obrażoną i wyszłam z pokoju.
Pobiegłam na górę do łazienki, w biegu zdejmując rzeczy. Z każdą sekundą miałam coraz mniej czasu, a przecież chciałam wyglądać przepięknie dla Niego. Chciałam by ta noc była wyjątkowa. Prysznic był błyskawiczny, potem układanie włosów i makijaż. Sukienkę zostawiłam na koniec. Krzyknęłam do zebranych na dole, że łazienka jest już wolna i udałam się do zajmowanego przez siebie pokoju. Wyprasowałam małą czarną, na nogi nasunęłam rajstopy, a potem założyłam sukienkę. Opinała moje ciało idealnie. Stopy wsunęłam w czarne szpilki i przejrzałam się w lustrze.
***
O godzinie 19.25 większość gości była już obecna. Jednak byli to goście Emilki i Wojtka oraz przyjaciółka Pauli. Ja na moich przyjaciół nadal czekałam, poznając w tym czasie obecne już osoby. Gdy kolejny raz tego wieczoru odezwał się dzwonek pokazałam na migi siostrze, że to ja otworzę. Gdy uchyliłam drzwi moim oczom ukazała się Agnieszka, a obok niej Wojtek. Uściskałam ich oboje i zaprosiłam do środka. Zanim zdjęli swoje płaszcze rozdzwonił się telefon.
- Przepraszam to mój.- rzucił Wojtek, wyjął z kieszeni spodni komórkę i odebrał.
- Tak?... No nie ma sprawy... Będziemy czekać... Na razie.- skończył i spojrzał na nas- Karol dzwonił, musimy poczekać jeszcze z 10 minut.
- No to chodźcie, jest kilka osób do poznania.- pociągnęłam ich za sobą do dużego salonu.
Agnieszka bardzo dobrze znała moją rodzinę, ale Wojtek był tu pierwszy raz. Na jego twarzy zauważyłam lekkie zaniepokojenie, ale szybko znalazł ze wszystkimi wspólny język. Szczególnie zainteresowane jego osobą były Paula i jej przyjaciółka. Obie interesowały się siatkówką, więc ani trochę się nie dziwiłam.
Aga porwała mnie za to do kuchni.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tego Sylwestra spędzamy razem i to w takim towarzystwie!- uśmiechnęła się szeroko i przytuliła do mnie.
- Ja też się cieszę. Wiesz w sumie to nie podziękowałam ci jeszcze za to wszystko co dla mnie zrobiłaś.
- A co ja tam zrobiłam?- wzruszyła ramionami- To ty mnie przygarnęłaś kiedy tego potrzebowałam.
- Ale dzięki tobie jestem z - nie dokończyłam, bo właśnie rozległ się dzwonek.
- No idź, twój książę zapewne.- popchnęła mnie lekko śmiejąc się cicho.
Po chwili już otwierałam drzwi. Za nimi stał szeroko uśmiechnięty Karol. Zaprosiłam go do środka i uścisnęłam serdecznie. Gdy się odsunęłam popatrzyłam na niego badawczo.
- Nie zapominałeś o kimś?- uniosłam brwi.
- Nie.- uśmiechnął się do mnie znacząco.
Musiałam przyznać, że ten facet nadal potrafił wyprowadzić mnie z równowagi.
- Musisz jeszcze trochę poczekać na ostatnich gości.- powiedział wesoło widząc moją minę.
- Gości? Chyba gościa. 
- Nic nie mogę powiedzieć.- pokręcił głową.
Westchnęłam, dobrze wiedziałam, że skoro tak mówi to nic z niego nie wyciągnę. Zaprowadziłam go  więc do salonu i przestawiłam. Kiedy pojawiła się obok mnie Emilka, wiedziałam o co chce zapytać.
- Jeszcze chwilę musimy zaczekać.- powiedziałam, a ona skinęła tylko głową.
Stanęłam obok okna, którego widok wychodził na ulicę i co chwilę spoglądałam przez nie na zmianę z lustrowaniem salonu. Impreza zaczynała się rozkręcać. Większość osób już coś podjadała albo popijała, a reszta prowadziła ożywione rozmowy. Kiedy zobaczyłam znajomy samochód na podjeździe ruszyłam na podwórze. Gdy tylko wyszłam z domu i zobaczyłam osoby wysiadające z auta zdziwiłam się ogromnie. Andrzej i Rafał gdy tylko mnie zobaczyli uśmiechnęli się szeroko. Niepewnie odwzajemniłam ten gest. Andrzej podszedł do mnie i przytulił do siebie. Schowałam się w jego ramionach i wdychałam jego perfumy, za którymi tak bardzo tęskniłam.
- Dziękuję.- szepnęłam.
- Proszę. Wiedziałem, że go potrzebujesz, więc postanowiłem zrobić ci niespodziankę.
Uniosłam głowę i wpiłam się w jego ustach. Dzięki szpilkom różnica wzrostu trochę zmalała, co obojgu ułatwiło nam sprawę. Byłam wdzięczna Andrzejowi za to co zrobił, ja nie byłam w stanie zadzwonić do Rafała i tak po prostu go zaprosić. Pod moimi rzęsami pojawiły się łzy, które starałam się szybko opanować. Środkowy niechętnie zakończył pocałunek i wskazał na Buszka obok którego zobaczyłam teraz nieznajomą blondynkę. Oboje uśmiechali się do mnie, a Rafał podszedł bliżej i zamknął mnie w swoim uścisku.
- Dobrze cie widzieć.- westchnął- Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję.- pisnęłam, bo w gardle poczułam rosnącą gulę.
- Wszystko dobrze mała?- spojrzał na mnie.
- Rafał przepraszam cie, że to tak wyszło.- wychrypiałam- Wybaczysz mi?- zapytałam z nadzieją w oczach.
- Mała ja nie mam czego ci wybaczyć... Ja nadal cie kocham- powiedział cicho- ale jak siostrę i wreszcie to zrozumiałem. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa, ja też jestem.- popatrzył na blondynkę, a ja poczułam jak ogromny kamień spada z mojego serca.
- Przedstawisz mnie?
- Oczywiście!- wróciliśmy do dziewczyny- Sylwia to jest Ewa, Ewa to moja narzeczona Sylwia.
Dużymi oczami spojrzałam na Rafała, a potem ze śmiechem uścisnęłam blondynkę.
- Gratuluję! Tak się cieszę!
- Dziękuję- Sylwia odezwała się pierwszy raz- Mam nadzieję, że poznamy się trochę lepiej, bo Rafał bardzo dużo mi o tobie opowiadał.
Jęknęłam. Zdałam sobie sprawę, w jakim świetle musiała mnie poznać.
- Nie martw się- zachichotała- Jesteś wręcz ideałem z tego co się orientuje.
Moje policzki oblały się rumieńcem i postanowiłam zmienić temat.
- Chodźcie do środka, wszyscy już czekają.- złapałam za rękę Andrzeja i ruszyłam przodem.
 ***
Siedzę na bujanym fotelu obok kominka i uśmiecham się. Karol razem z Andrzejem i dwoma Wojtkami dyskutują głośno na temat jakiegoś meczu piłkarzy. Agnieszka razem z dwoma Paulinami delektują się przyrządzonymi daniami. Emilka rozmawia ze swoimi znajomymi z pracy o jakiś drobnostkach. Rafał z Sylwią stoją przy drzwiach na taras i obserwują widok za nimi, rozmawiając o czymś czego nie słyszę, ale musi to być miła rozmowa gdyż co chwilę wybuchają stłumionym śmiechem.
Dziś czuje się szczęśliwa. Kończę ten rok otoczona wszystkimi osobami które kocham. Przypominam sobie, że jeszcze kilka miesięcy temu nie chciałam w swoim życiu niektórych. Myślę szczególnie o Karolu. Wiele przez niego wycierpiałam, wiele łez się polało. Przez niego straciłam osobę, którą pokochałam od pierwszego spotkania. Tylko dzięki pomocy moich przyjaciół Agnieszki i Wojtka odzyskałam Andrzeja. Kiedy w końcu postanowił dać mi szansę miałam mętlik w życiu. Z decyzją nie zwlekałam długo. Mimo, że Rafał był mi bardzo bliski, wiedziałam, że uczucie jakim go darzę nie jest miłością. Bałam się postawić wszystko na jedną kartę i dać sobie i Andrzejowi drugą szansę, ale tylko o tym marzyłam i nie potrafiłam zrezygnować z tego marzenia. To z czym czułam się źle to to, że przeze mnie środkowi zerwali swoją przyjaźń. Jednak mimo tego co było wcześniej, Karol okazał się być w porządku. Przeprosił Andrzeja i mnie i po kilku rozmowach zdecydowaliśmy dać mu drugą szansę tak jak sobie. Z Rafałem nie miałam większego kontaktu aż do dziś. Kiedy wybrałam Andrzeja, Buszek odsunął się w cień, zachował się jak prawdziwy przyjaciel. To ja nie potrafiłam spojrzeć mu w twarz i przeprosić za puste nadzieje, które mu zrobiłam. Nie miałam nawet pojęcia, że znalazł swoją drugą połówkę i oświadczył się, ale teraz obiecałam sobie, że będę starać się aby nasz kontakt już się nie urwał. Ci trzej siatkarze byli już teraz nierozerwalnie związani z moim życiem.
- O czym tak myślisz?- słyszę nad sobą.
Zapatrzona w ogień w kominka nie zauważyłam nawet kiedy Andrzej kucnął obok mnie.
- Wyglądasz jakbyś była gdzieś bardzo daleko, no i gdzieś zniknął ten piękny uśmiech.- łapie mnie za ręce i całuje ich wierzch wpatrując się we mnie ciepłym spojrzeniem.
- Wspominałam ten rok. Był tak intensywny i piękny, aż chciałabym żeby się nie kończył.
- Następny będzie jeszcze lepszy.- mówi cicho.
- Andrzej... kocham cie.- mam łzy w oczach.
- Ja ciebie też. Maleńka no co ty, płaczesz?- ściera pojedynczą łzę z mojego policzka.
- Nie ważne co by się działo, jeśli będziesz ze mną. Dziękuję ci za drugą szansę.- szepcze i staram się powstrzymać kolejne łzy, które zbierają się w moich oczach.
- To ja tobie dziękuję, ale nie płacz już. Jestem taki szczęśliwy i ty też bądź.
Całuje mnie, a ja odwzajemniam pocałunek. Rozpływam się w jego ramionach i oddycham szybko. Szczęście które mnie przepełnia jest nie do opisania. Ktoś chrząka obok, ale my nie mamy zamiaru się od siebie oderwać.
- Gołąbeczki idziemy na taras. Za dziesięć minut północ.- rozpoznaje głos Karola.
Niechętnie odrywam się od Andrzeja, a on bierze mnie za rękę. Karol podaje nam nasze kurtki, które ubieramy i wychodzimy razem z nim na taras na którym są już wszyscy.
Przytulam się najmocniej jak potrafię do ciała Andrzeja i uśmiechając się szeroko czekam na nowy rok. Rafał z Sylwią również się obejmują, to samo Emilka z Wojtkiem, Agnieszka z Włodim i jeszcze kilka innych par. Moja siostra z przyjaciółką wygłupiają się z Karolem, pozując mu do zdjęć. Słyszę śmiech Andrzeja, który patrzy na nich z rozbawieniem i wiem, że znalazłam się w niebie.
- Uśmiechnij się skarbie.- szepcze mi we włosy i obraca lekko w stronę obiektywu.
- Wystarczy już tych zdjęć.- woła po chwili Włodarczyk- Mamy minutę. Gdzie szampan?
Ktoś podaje nam kieliszki, a w okolicy zaczynają wystrzelać pierwsze fajerwerki.
- Dziesięć, dziewięć, osiem...trzy, dwa, jeden, zero!- krzyczą wszyscy głośno, a na niebie rozpoczyna się prawdziwy pokaz.
- Wszystkiego najlepszego...
- Oby ten 2015...
- Kocham cię...
Obok siebie słyszę jak wszyscy składają sobie życzenia, stukając się kieliszkami.
A ja zamiast rozkoszować się smakiem szampana rozkoszuje się smakiem ust Andrzeja.


I tak kończymy tą opowieść dziewczynki :)
Przepraszam jeśli to zakończenie nie sprostało Waszym oczekiwaniom, ale
ja nie chcę pisać inaczej jak w ten sposób.
W przedostatnim poście Ewie dostało się za lekceważenie uczuć
Bunia. Faktycznie może zachowała się egoistycznie, ale czy można
walczyć z prawdziwą miłością?
Tym razem pewnie dostanie mi się za przesłodzenie końcówki, ale co tam.
Tak miało być ;) 
Będę tęsknić za Andrzejem, Buńkiem i niesfornym Karolem. Wy też?
No, ale było fajnie i z tego się cieszę.
Żegnajcie mordki :* 

PS. Wiem, że miał być dopiero w piątek, ale że miałam już napisany to nie chciałam
czekać, bo wreszcie będę mogła się zająć tylko jednym blogiem, który ostatnio
bardzo zaniedbałam.
Więc serdecznie zapraszam na http://przeznaczeniepotrafiirytowac.blogspot.com/

niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział 14

''Prosisz, żebym ci wytłumaczyła. Przyszedłeś, usiadłeś i czekasz. A ja nie mam ci nic do powiedzenia. Myśl sobie co chcesz. Że to nie fair? I ty to mówisz? Dlaczego więc spuszczasz głowę? Skoro uważasz, że to tylko moja wina, że to ja powinnam mówić, to dlaczego tu jesteś? Dlaczego ukryłeś twarz w dłoniach? Masz wyrzuty sumienia? Chcesz prawdy? Czy to warto? Nic się już nie odstanie i nic nie wróci. Mówisz, że może jest jeszcze szansa? Po tym co się stało? Czy to warto przypominać?''


Kiedy wróciłam do domu zastałam Agnieszkę oglądającą tv.
- Cześć!- rzuciłam wchodząc i stawiając plecak na fotelu, a na nim wylądowała kurtka.
- Cześć!- przeniosła na mnie swój wzrok i wpatrywała się ciekawie w moją twarz.
- Co jestem gdzieś brudna?- usiadłam na drugim fotelu i zaczęłam przecierać policzki dłońmi.
- Nie, nie. Po prostu czekam na opowieści.- uśmiechnęła się sztucznie.
Wywróciłam oczami i westchnęłam.
- Jedyne o czym powinnam powiedzieć to chyba to, że Andrzej do mnie napisał.
- I co, i co?- szybko wyłączyła tv i oparła się wygodnie na kanapie.
- Chce się spotkać.- wyruszyłam ramionami.
- Kiedy?
- Mam wybrać miejsce i czas.
- Czekaj, bo czegoś tu nie łapie. Dlaczego mówisz o tym tak... obojętnie?- uniosła brwi.
- Nie jest mi to obojętne- pokręciłam głową- ale chyba na dziś mam dość. Przecież dopiero kilka godzin temu widziałam się z Rafałem, a tu nagle taka wiadomość. Ty byś nie miała mętliku w głowie?
- No tak przepraszam. Nawet nie mam pojęcia jak ty teraz to znosisz.- spuściła na chwilę głowę i zamilkła.
Ja również nic więcej nie powiedziałam. Starałam się zebrać to sobie w jakąś całość.
- Ale wiesz, Andrzej też nie ma teraz łatwo.- powiedziała cichutko.
Spojrzałam na nią tylko pytająco.
- Wojtek opowiadał mi, że byli u Karola...nie wiem czy to prawda, ale chyba dostał za swoje. Podobno teraz na treningach panuje paskudna atmosfera przez dwójkę byłych przyjaciół.
- Jak to byłych?- uniosłam się trochę.
- Andrzej nie chce gadać z Karolem.
- To jak oni razem będą grać?
- Nie wiem. Jakoś będą musieli. Nie są dziećmi, dobro drużyny jest ważniejsze niż ich prywatne sprawy i oni na pewno o tym wiedzą.
- Pewnie tak... No dobra mam na tą chwilę trochę za dużo rewelacji. Idę się umyć i spać. Jutro pogadamy.- uśmiechnęłam się do niej blado.
- Zrobić ci jakąś kolację?- zapytała gdy już wychodziłam.
- Dziękuję, nie trzeba. Nie jestem głodna, ale cieszę się, że o mnie myślisz.- obdarzyłam ją ciepłym spojrzeniem.
- Po to mnie masz.- zaśmiała się krótko, a ja zdałam sobie sprawę, że już za niedługo zamiast o siebie nawzajem będziemy troszczyć się o naszych chłopaków.

Czasem od samego rana wie się, że to będzie dobry dzień. Mnie taka myśl dopadła o godzinie 5:48 gdy tylko otworzyłam oczy. Do pracy zwykle wstawałam o 7, ale widziałam, że już nie zasnę. Wstałam więc i cicho by nie budzić Agnieszki poszłam do łazienki. Tam wzięłam długą kompiel i w samym ręczniku wróciłam do pokoju. Stanęłam przed szafą i zajrzałam do wnętrza. Dziś postanowiłam ubrać się w swoje najlepsze rurki, białą bokserkę i zieloną bluzę z napisem 'I love volleyball'. Gdy wszystko miałam już na sobie przejrzałam się w lustrze i musiałam stwierdzić, że wyglądam co najmiej dobrze w tym zestawie. Z głowy zdjęłam ręcznik i pozwoliłam wilgotnym włosom opaść na plecy i ramiona. Dochodziła właśnie 7 więc poszłam do kuchni przyrządzić śniadanie. Zaparzyłam kawę i zabrałam się za smażenie jajecznicy.
- A co tu tak pachnie?- po kilku minutach zjawiła się Aga na wpół śpiąca.
- Siadaj zaraz będzie jajecznica, a tu- do jej ulubionego kubka nalałam czarny płyn- masz kawę.- postawiłam ją na stole i wróciłam do kuchenki. Nałożyłam na dwa talerze duże porcje jedzenia i wróciłam do stołu, jeden podając przyjaciółce.
- Dziękuję, ale co to za okazja?- spojrzała na mnie i ziewnęła.
- Mam dobry dzień.- odpowiedziałam po prostu.
- O 7:23 ty już wiesz, że masz dobry dzień?- zapytała i wsadziła sobie do ust widelec z jajecznicą.
- Tak.- pokiwałam głową z uśmiechem i zabrałam się za jedzenie.
Agnieszka co jakiś czas zerkała na mnie czujnie, ale nic nie mówiła. Dla mnie to też wydawało się co najmniej dziwne. Po tych wszystkich dniach napięcia, smutku, bezradności, nudy i ogólnego złego nastroju, przeplatanych z małymi przerwami na uśmiech i odprężenie, wkońcu czułam, że przyszedł dzień szczęścia. I choć dobrze wiedziałam, że problemy czają się z boku to tak naprawdę miałam to gdzieś.
Gdy skończyłam wsadziłam talerz i kubek do zlewu i posyłając Agnieszce buziaka pobiegłam do łazienki. Podsuszyłam do końca włosy, wytuszowałam szybko rzęsy, a usta pomalowałam czerwoną szminką. W biegu ubierałam kurtkę i buty, o mały włos nie zapomniałam torebki, ale i tak z domu wyszłam ze śmiechem.

Przysięgam, że chciałam mu odpisać. Wyszłam z pracy i jak zwykle ruszyłam do domu tą samą drogą. Zapatrzona w ekran komórki nie widziałam niczego wokół siebie. Moje myśli były wyłącznie skupione na tym od czego zacząć wiadomość. Dopiero gdy ktoś dotknął mojego ramienia podskoczyłam jak oparzona. Natychmiast się odwróciłam i zamarłam, mimo, że moje serce rozpoczęło właśnie wyścig na 100 metrów.
- Przepraszam nie ciałem cie przestraszyć, ale chyba inaczej nie zwróciła byś na mnie uwagi.- powiedział z rozbrajającą miną, a pode mną ugieły się kolana. Gdybym była w szpilkach, a nie wygodnych botkach pewnie leżała bym już na chodniku.
- Przepraszam, zamyśliłam się, poza tym właśnie miałam do ciebie napisać.- uniosłam w dłoni telefon po czym schowałam go do torebki.
- O!- zdziwienie zawitało na twarz Andrzeja- Więc, czy jest szansa na to żebyśmy porozmawiali?
Nie miałam pojęcia jak on to robi, że jest taki opanowany. Moje serce nadal biło niezdrowym, szybkim rytmem, nogi drżały, a z policzków nie chciały zejść rumieńce. Wciągnęłam mocniej mroźne powietrze i wtedy poczułam jego cudowne perfumy. Andrzej patrzył na mnie uważnie z nieodgadnioną miną, a mi zdawało się, że zaraz się rozmyśli i odejdzie. Postanowiłam wziąć się w garść i porozmawiać z nim na spokojnie.
- Tak, mamy sobie coś do wyjaśnienia. Masz teraz czas czy gdzieś się śpieszysz?
- Mam czas. To co, może pojedziemy do mnie?
On chyba nie zdawał sobie sprawy, że nawet nie musi pytać i tak poszłabym za nim gdzie tylko by chciał.
Pokiwałam głową i przygryzłam lekko wargę patrząc na środkowego.
- Kawałek stąd zaparkowałem samochód.
- Prowadź.- uśmiechnęłam się nieśmiało.
Kiedy kąciki jego ust uniosły się do góry na chwilę zabrakło mi tchu. Nie pamiętam jego uśmiechu skierowanego do mnie. Przez ostatnie tygodnie jedyne co od niego dostawałam to lekceważące spojrzenie. A ten widok, który teraz miałam przed oczami był przepiękny.
Po krótkim spacerze, który odbyliśmy w ciszy zatrzymaliśmy się wreszcie przy aucie Andrzeja. Gdy tylko je otworzył usiadłam na miejscu pasażera, a siatkarz usiadł za kierownicą. Drogę do jego mieszkania również pokonaliśmy bez słowa. Powoli zaczynałam się denerwować. Czułam się nieswojo nie mając pojęcia o czym myśli Andrzej. Na szczęście po kilku minutach byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy i środkowy zaprosił mnie do swojego lokum.
Weszłam do niedużego mieszkania i powoli zdejmując kurtkę chłonęłam każdy centymetr tego wnętrza.
- Napijesz się czegoś?- zapytał Andrzej biorąc ode mnie kurtkę i odwieszając.
- Wodę poproszę.
- Chodź.- ruszył przodem- Usiądź.- powiedział kiedy weszliśmy do salonu. Sam skierował się do kuchni i po chwili wrócił ze szklanką wody. Postawił ją na stoliku i usiadł naprzeciw mnie. Niepewnie rozejrzałam się dookoła, kompletnie nie wiedziałam od czego zacząć i podejrzewałam, że siatkarz ma tak samo. Siedzieliśmy więc w ciszy co jakiś czas zerkając na siebie.
- Więc...- odezwał się wreszcie środkowy- chyba powinienem cie przeprosić.- wlepił swój wzrok we mnie.
- Za co?
- Powinienem z tobą porozmawiać wtedy po imprezie, ale Karol powiedział mi, że chcesz się z nim spotkać. Nie chciałem się mieszać między was.
- Tylko wiesz, że ja wcale nie prosiłam go o żadne spotkanie?
- Tak.
- Co jeszcze ci powiedział?- nagle cała trema znikła, powoli gdzieś uleciała. Chciałam wiedzieć wszystko. Chciałam to wyjaśnić i nareszcie być wolna.
- No, że ci się podoba... Że podrywałaś go...mimo, że trochę wcześniej hmm...- zatrzymał się na chwilę- spędzałaś czas ze mną.
Na moich policzkach znów pojawiły się rumieńce. Miałam ochotę w coś uderzyć, a może lepiej w kogoś. Kilka razy mocno zaczerpnęłam powietrza i postanowiłam się opanować.
- Może tak to właśnie wyglądało.. ale uwierz mi nie narzucałam się mu, wręcz przeciwnie.- popatrzyłam w jego oczy.
- Wiem.- powiedział cicho- Wojtek wszystko mi powiedział, ale chciałem to usłyszeć od ciebie.
Wyraz jego twarzy sprawiał, że czułam się winna wszystkiemu, nie tylko swoim błędom, ale i kłamstwom Kłosa. Domyślałam się, że Andrzej pewnie wraca teraz wspomnieniami do tamtego wieczoru i nie jest to dla niego łatwe. Zebrałam się więc w sobie i z początku cicho, a potem już bardziej stanowczo zaczęłam mówić.
- Andrzej... To co było już się nie odstanie, ale być może to moja jedyna szansa by cie przeprosić. Przepraszam więc za to, że od samego początku nie wyjaśniłam ci wszystkiego. Za to, że nie nie zrobiłam albo powiedziałam czegoś co sprawiłoby że nie miałbyś wątpliwości co do mnie. Przepraszam za wszystko co zrobiłam źle i za to co cie zabolało. Przepraszam.- wyszeptałam na koniec.
- Ja też cie przepraszam. Powinienem z tobą porozmawiać.- westchnął.
- Więc czy możemy już o tym zapomnieć?- spojrzałam na niego z nadzieją.
- Ewa my nigdy o tym nie zapomnimy. Ale możemy zacząć tą znajomość jeszcze raz. Nie myśląc o tym co było. Oczywiście jeśli chcesz.
- Oczywiście, że chcę.- uśmiechnęłam się.
- Cieszę się.- Andrzej również się uśmiechnął.- Masz ochotę na jakąś kolację?
Przez chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią.
- Wiesz, może lepiej spacer? Mógłbyś może odprowadzić mnie do domu?- przygryzłam lekko dolną wargę.
- No dobrze, skoro tak wolisz.- kąciki jego ust uniosły się lekko.
Po chwili ubrani już w kurtki spacerowaliśmy chodnikiem. Czułam się trochę niezręcznie przy siatkarzu. Działał na mnie bardzo mocno. Jego obecność, głos, perfumy. Wszystko to sprawiało, że ciężko było mi się skupić. Mimo to udało nam się porozmawiać na kilka w sumie zwyczajnych tematów, tak jak kiedyś.
Zatrzymaliśmy się pod moim blokiem i z uśmiechami spojrzeliśmy na siebie.
- Ciesze się, że znów mogłem z tobą pogadać.
- Ja też się cieszę.- odpowiedziałam szczerze.
- Masz jutro czas?- popatrzył na mnie ciekawie.
- Mogę mieć.
- Więc do zobaczenia.- uśmiechnął się, odwrócił i ruszył przed siebie.
Stałam przez chwilę i z szerokim uśmiechem patrzyłam jak odchodzi. Na ziemie sprowadził mnie dopiero dzwonek telefonu. Przerzuciłam pół torebki w poszukiwaniu komórki, a kiedy już ją znalazłam spojrzałam na wyświetlacz. BUNIU.
Myślałaś, że teraz będzie już łatwo?- głosik w mojej głowie kolejny raz ze mnie zakpił- Chyba się pomyliłaś.



Hej :)
Tak więc mamy dzisiaj przedostatni rozdział. 
W piątek najprawdopodobniej dodam ostatni.
Z jednej strony bardzo się cieszę 
z drugiej zapewne będę tęsknić za tym opowiadaniem tak jak i za poprzednimi.
To chyba tyle, trzymajcie się do piątku :)

piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 13

Po telefonie od Andrzeja nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca. Przez pół dnia zajęta byłam pracą, ale potem trzeba było wrócić do domu i znów dopadały mnie myśli o siatkarzu. 
- Jak tam?- zapytała Agnieszka wchodząc do kuchni, w ktorej obecnie popijałam herbatę.
- W porządku. Wspominam trochę.- westchnęłam.
- A może czas z tym skończyć, co?- usiadła naprzeciw mnie.
- Dlaczego?
- Jak Rafał się pojawił myślałam już, że będzie dobrze to nagle Andrzejowi się coś przypomniało.- odpowiedziała.
- A kto jeszcze wczoraj ciągnął mnie na pizzę z chłopakami?- zapytałam trochę zirytowana.
- Tylko, że nie wiedziałam wtedy, że między tobą a Buniem coś jest.
- Widzę, że obydwie bardzo szybko zmieniamy zdanie.- znów westchnęłam.
Naszą rozmowę przerwał dźwięk SMS-a Agi. Odczytała wiadomość i skrzywiła się lekko po czym ze złością wcisnęła telefon do kieszeni spodni.
- Coś nie tak?- zagadnęłam.
- Wojtek skończył trening.- wzruszyła ramionami.
- I to cie tak denerwuje?- zmróżyłam oczy.
- Nie to.
- To co? Powiesz coś więcej czy dać ci spokój?
Przyjaciółka chwilę mi się przyglądała uważnie.
- Włodi wybiera się do Andrzeja...
- I?- zainteresowało mnie to bardzo.
- I co? Nie wiem. Wolałabym żeby ten czas spędził ze mną, tak było by lepiej.- zaczęła nerwowo poprawiać cukierniczke stojącą na stole.
- No przecież Wojtek z Andrzejem się przyjaźnią, więc chyba nie zabronisz Wojtkowi spotkań z kumplami?- zapytałam.
- No pewnie, że nie. Tylko...
- No co? Aga o co chodzi, bo przecież widzę, że coś jest na rzeczy?- spojrzałam jej prosto w oczy.
- Nie mogę ci powiedzieć.- spuściła głowę.
- Że co?!- zrobiłam duże oczy- Wojtek nie idzie do Andrzeja tak po prostu, prawda? Co mu powiedziałaś?- wstałam i zaczęłam chodzić po pomieszczeniu ciągle wpatrując się w przyjaciółkę.
- Wybacz, ale nic nie powiem.
- Nie żartuj nawet.- zatrzymałam się i oparłam ręce na biodrach.
- Obiecałam, że ci nie powiem, nie męcz mnie. Proszę.- zerknęła na mnie przelotnie.
- Czy my się w ogóle przyjaźnimy?- wiem, że nie powinnam iść w tą stronę, ale musiałam ją jakoś zmusić do mówienia.
Spojrzała na mnie urażona.
- Oczywiście. Czy uważasz, że zrobiłabym za twoimi plecami coś co miałoby ci zaszkodzić?
- Więc co takiego zrobiłaś co by mi pomogło?- prychnęłam.
- Nic teraz nie powiem. W najbliższym czasie pewnie sama się dowiesz.- powiedziała już trochę spokojniej.
- Fantastycznie.- pokiwałam głową i wyszłam z kuchni.
Poszłam do swojego pokoju, bo chciałam zostać sama. Cokolwiek Agnieszka zrobiła by ratować mój wizerunek w oczach Wrony nie powinna robić tego za moimi plecami. Zamknęłam drzwi na klucz i położyłam się na łóżku, chowając twarz w poduszki.

Tego dnia nie rozmawiałam już z przyjaciółką. Wiedziałam, że długo nie będę na nią zła, ale przez jakiś czas chciałam być sama ze sobą. Poza tym nie miałam nawet okazji na rozmowę, gdyż Morfeusz porwał mnie w swoje objęcia, a rano wcześnie wychodziłam do pracy.
- Cześć!- usłyszałam głos Agnieszki dobiegający z salonu, kiedy wróciłam do domu.
- Hej!- odpowiedziałam głośno, zawiesiłam kurtkę na wieszak, zdjęłam buty i ruszyłam do kuchni. W drodze do niej zerknęłam do salonu i trochę mnie zatkało, zatrzymałam się więc w drzwiach.
- Siema!- przywitał się Wojtek.
- Hej- powtórzyłam po raz kolejny trochę zmieszana. Nie codziennie widywałam w swoim salonie siatkarza. Poza tym Włodarczyka ledwie znałam.
- Nie masz nic przeciwko, że zaprosiłam Wojtka?- zapytała Aga.
- Pewnie, że nie.- wzruszyłam ramionami.
Chłopak uśmiechnął się do mnie nieśmiało. Odwzajemniłam jego gest, choć nie wiem czy wyszło to zupełnie naturalnie.
- To ja wam już nie przeszkadzam, idę coś zjeść.- rzuciłam i zniknęłam szybko z pola ich widzenia.
W kuchni przygotowałam sobie herbatę i usiadłam przy stole. Myślałam o tym, że Wojtek musiał już chyba rozmawiać z Andrzejem i jak widać nie przyniosło to żadnych rezultatów, a może pogorszyło jeszcze bardziej całą sprawę. Mimowolnie zaczęłam się zastanawiać czy Agnieszka nie miała ostatnio racji i że powinnam dać sobie spokój ze środkowym. By jakoś zmienić tor moich myśli wyjęłam telefon i napisałam SMS-a do Buszka. Po chwili odłożyłam komórkę na blat i upiłam trochę herbaty. Kilka minut później telefon zaczął wibrować. Spojrzałam na wyświetlacz, dzwonił Rafał.
- Cześć mała.- usłyszałam po odebraniu.
- Cześć duży.- uśmiechnęłam się lekko.
Już samo to, że słyszę jego głos sprawiło, że poczułam się lepiej.
- Długo musiałem czekać na jakiś znak od ciebie.
- Przepraszam, tak jakoś to wypadło.
- Rozumiem, cieszę się, że znalazłaś dla mnie chwilę.- poweselał.
- I powiem ci, że bardzo chętnie spędziłabym z tobą trochę czasu. No ale mecze, treningi.- westchnęłam.
- Tym razem nie uda mi się wyrwać nawet na jeden dzień, ale mam pomysł.- powiedział tajemniczo.
- No słucham.
- Ty przyjedziesz do mnie.- byłam pewna, że szeroko się uśmiecha.
- Ja i Olsztyn?- zaśmiałam się.
- A do Rzeszowa to dla mnie przyjechałaś.- również się zaśmiał.
- Kto ci takich rzeczy naopowiadał?- znowu się zaśmiałam- Do Rzeszowa pojechałam zobaczyć Resovię, myślałam, że nawet mnie nie rozpoznasz. Ba! Może nawet się nie spotkamy.
- Jasne, jasne. Ja swoje wiem.
Pokręciłam z rozbawieniem głową.
- Dobra, dobra. Tym razem mogę pojechać do Olsztyna dla ciebie. Jeśli tylko dostanę wolne w pracy.
W jednej chwili się zdecydowałam. Musiałam się choć na chwilę oderwać od tego co mnie otaczało, bo obawiałam się, że niedługo przez to zwariuję.
- Naprawdę?- Rafał chyba myślał, że namawianie mnie zajmie mu więcej czasu.
- No tak. Taka mała wycieczka dobrze mi zrobi.
- Coś za łatwo poszło.
- Nie martw się, nie rozmyśle się. To kiedy mogę wsiadać w autobus?- zapytałam.
- Jak dla mnie nawet dzisiaj.
- Najwyżej jutro, jeśli dostanę wolne. Ok?
- Rano mam trening, ale myślę, że zanim przyjedziesz będę wolny.
- Więc mi pasuje.
- Super!- chyba naprawdę bardzo się cieszył.
- No to teraz pozwól, że się pożegnam. Muszę jeszcze zadzwonić do szefowej.
- Jasne nie ma sprawy. Tylko daj mi znać czy na pewno się do mnie wybierasz.
- W porządku. Mam nadzieję do zobaczenia. - uśmiechnęłam się.
- No pa malutka.
Rozłączyłam się i zaraz wybrałam numer szefowej. Rozmawiałam z nią kilka chwil. Bez problemu dostałam dwa dni wolnego, więc zaraz napisałam o tym Rafałowi.

Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cie zobaczę :) Do jutra :*
- taką odpowiedź dostałam.

Uśmiechnęłam się do ekranu. Odstawiłam kubek do zlewu i poszłam do swojego pokoju, starając się zostać niezauważoną. Włączyłam laptopa by sprawdzić rozkład jazdy i wyjęłam z szafy czerwony plecak do którego miałam zamiar zapakować kilka ubrań i potrzebne mi rzeczy. Najpierw jednak sprawdziłam o której mam autobus. Godzina 8.35 wydała mi się zupełnie odpowiednia. Zamknęłam kartę z rozkładem jazdy i włączyłam muzykę. Z głośników popłynęła piosenka Sylwii Grzeszczak 'Małe rzeczy' do której miałam sentyment. Kojarzyła mi się bowiem z Andrzejem. Pamiętam, że wtedy na ognisku powiedział mi, że podoba mu się ten kawałek. Stałam chwilę wsłuchując się w słowa piosenki. Wciągnęło mnie to tak, że dopiero gdy się skończyła zabrałam się za pakowanie. Pokój wypełnił jakiś skoczny hit z przed kilku lat, więc podrygiwałam teraz w takt muzyki przed otworzoną na oścież szafą.
Co ja na siebie włożę?- szepnęłam przerażona.
Po długim namyśle zdecydowałam się na ulubione czarne rurki, biały podkoszulek i niebieski sweter. Do plecaka włożyłam jeszcze jedną parę jeansów, biały sweter i dwa podkoszulki. Na dno włożyłam bieliznę. Kosmetyczkę postanowiłam spakować rano razem z portfelem. Do osobnej kieszonki wrzuciłam jeszcze ładowarkę do telefonu i usiadłam na łóżku.
Zastanawiałam się czy mam wszystko. Właściwie nawet gdybym coś zapomniała zawsze mogłam to dokupić w jakimś supermarkecie.
Zaburczało mi w brzuchu i dopiero sobie przypomniałam, że nie zjadłam nic od powrotu do domu. Po cichu chciałam przemknąć do kuchni, ale na korytarzu natknęłam się na Wojtka i Agnieszkę. Włodarczyk właśnie zbierał się do wyjścia.
Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się lekko.
- Może miałabyś ochotę wybrać się jutro z nami do kina?- zapytał.
Spojrzałam na Agnieszkę i przygryzłam dolną wargę.
- Mam już plany na jutro, niestety.
- Przecież nie zajmie nam to całego dnia.- przyjaciółka starała się mnie przekonać.
- Jutro jadę do Olsztyna wrócę dopiero na następny dzień.- kątem oka zerknęłam na Włodarczyka by zobaczyć jego reakcję. Chyba kompletnie zbiłam ich z tropu, bo oboje zrobili duże oczy.
- Jedziesz do Rafała?- wydusiła Agnieszka.
- Tak.- odpowiedziałam po prostu.
Żadne z nich nie podjęło już tematu. Wojtek zagadnął coś, że musi już iść, więc pożegnałam się z nim i poszłam do kuchni. Po kilku minutach dołączyła do mnie Aga.
- Naprawdę jedziesz do Rafała na dwa dni?- zapytała, a w jej głosie nadal słychać było zaskoczenie.
- Tak, co w tym dziwnego? -spojrzałam na nią przelotnie po czym zajęłam się przygotowaniem sobie zapiekanki.
- Nie wiedziałam, że naprawdę poważnie myślisz o Buszku. Przecież jeszcze ostatnio nie wiedziałaś co do niego czujesz, a teraz ten wyjazd.
- Chce dać mu szansę. Myślę, że jest tego wart. Na co mam czekać?- odwróciłam się od piekarnika, do którego włożyłam gotową zapiekankę i spojrzałam jej prosto w oczy- Całe życie mam zmarnować na czekanie aż może stanie się jakiś cud i Andrzej ze mną porozmawia?- zapytałam ironicznie.
- Ale przecież zadzwonił, to już coś znaczy.
- Zadzwonił i nie odezwał się ani słowem. Wiesz od tamtego telefonu dużo o tym myślę. Może czas przestać żyć marzeniami i po prostu wybrać to co jest dla mnie dobre. Z Rafałem jesteśmy przyjaciółmi, może na razie nie czuje do niego tego co do Andrzeja, ale sama przyznasz, że mamy całkiem mocne fundamenty do zbudowania trwałego związku.
- Andrzej wykonał jakiś krok, teraz może czeka na twój ruch.
- Dlaczego go tak bronisz?- założyłam ręce na piersiach.
- Bo myślę, że to wszystko dla niego też nie jest łatwe.
- To może powiedz mi w takim razie co tam uknuliście z Wojtkiem.
Spojrzała na mnie hardo.
- Dobrze, powiem ci, może to da ci do myślenia. Wojtek powiedział Andrzejowi jak to było naprawdę wtedy na ognisku.
Nabrałam mocno powietrza w płuca i opuściłam ręce.
- O wszystkim wie... - w gardle poczułam dziwną gulę- i mimo to nie odezwał się.- spojrzałam na Agnieszkę pustym wzrokiem- To chyba najlepszy argument dlaczego chce się spotkać z Rafałem.
- Może potrzebuje czasu?- pisnęła dziewczyna.
- Miał go wystarczająco dużo, nie sądzisz?
Przerwał nam dźwięk piekarnika, oznajmiający, że moja zapiekanka jest gotowa. Wyjęłam ją i odstawiłam na blat.
- Możesz ją zjeść- rzuciłam- nie jestem głodna.
Wróciłam do swojego pokoju, ustawiłam budzik na godzinę 7.00 i położyłam się na łóżku.
Pozwoliłam łzom płynąć.

Po 5 godzinach jazdy znalazłam się wreszcie w Olsztynie. Wysiadłam z autobusu i rozejrzałam się po stacji. W moim kierunku szedł właśnie Rafał ubrany w klubową bluzę, z szerokim uśmiechem na ustach. Ja również uśmiechnęłam się na jego widok. Zaczekałam aż podejdzie do mnie.
- A kto to panu kurtkę ukradł? - zaśmiałam się krótko.
- Zapomniałem jej z szatni. Po prostu się spieszyłem.- odparł z rozbrajającą miną.
- Dobrze, że siebie nie zapomniałeś zabrać.- z uśmiechem przytuliłam się do niego.
Przygarnął mnie mocniej do siebie, ale po chwili oderwałam się od niego czując na sobie wzrok ciekawych ludzi.
- To co zbieramy się? Bo się jeszcze przeziębisz, a tego bym nie chciała.- spojrzałam na niego.
- Wtedy musiałabyś się mną zająć, a mi to jak najbardziej odpowiada.- poruszył śmiesznie brwiami.
Klepnęłam go lekko w ramię.
- Choć wariacie.- zaśmiałam się i pociągnęłam go w kierunku z którego przyszedł, ale siatkarz się opierał.
- Yyyy... Ewa...
- No co?- zirytowałam się.
- To nie w tą stronę.- zaśmiał się.
Popatrzyłam na niego zawstydzona.
- Ale stamtąd przyszedłeś.- starałam się wytłumaczyć.
- Byłem zobaczyć na rozkład jazdy, czy aby się nie spóźniłem.
Klepnęłam się w czoło i roześmiałam głośno.
- No dobrze choć już mała.- złapał mnie za rękę i poszliśmy do jego samochodu.
Zamiast od razu do mieszkania pojechaliśmy do jakiejś restauracji. Zjedliśmy obiad i wybraliśmy się na zakupy, bo okazało się, że lodówka Rafała nie była zbyt przepełniona. Kupiliśmy produkty potrzebne nam do przyrządzenia wieczorem spaghetti oraz popcorn i czerwone wino, gdyż zdecydowaliśmy, że po kolacji zrobimy sobie seans filmowy. Do mieszkania dotarliśmy dopiero trochę po 17. Pierwszy raz byłam u Rafała, zawsze spotykaliśmy się u mnie w Bełchatowie czy też rzadko w Rzeszowie. Weszłam do środka i postawiłam obok ściany plecak, a Buszek wniósł zakupy i ruszył do kuchni.
- Rozgość się, ja zaraz wracam.- rzucił i zniknął.
Rozejrzałam się dookoła zdejmując kurtkę. Cały salon miałam w zasięgu wzroku, gdyż przedpokój był z nim połączony.
- A tu zawsze jest tak czysto?- powiedziałam trochę głośniej, tak by siatkarz mógł mnie usłyszeć.
- Tylko dzisiaj- usłyszałam jego śmiech- wczoraj trochę ogarnąłem i dlatego zabrakło mi czasu na zakupy.
Zdjęłam buty i poszłam do kuchni nadal chłonąc widok mieszkania.
- Przecież nie mogło być tak źle.-  powiedziałam z uśmiechem kiedy go zobaczyłam.
- Uwierz mi, że było.- pokręcił z rozbawieniem głową i skończył rozkładać rzeczy.
Odwrócił się w moją stronę i zlustrował wzrokiem. Oparłam się o framugę drzwi i stałam w wejściu również mu się przyglądając.
- Pięknie wyglądasz.- powiedział w końcu, zrobił kilka kroków i znalazł się tuż przede mną.
- Dziękuję.- szepnęłam.
Objął mnie w tali i przyciągnął do siebie.
- Tęskniłem.- wymruczał w moje włosy.
Zarzuciłam mu ręce na szyję i stanęłam na palce żeby nie musiał tak bardzo się do mnie nachylać. Po chwili jego usta odnalazły moje. Pocałunek był długi, oboje się nim delektowaliśmy, tylko nadal trochę dziwnie się czułam myśląc, że to właśnie Buszek jest osobą, która mnie całuje. Kiedy odsunęliśmy się od siebie oparłam czoło o jego klatkę piersiową. W tych objęciach czułam się bezpiecznie i komfortowo, ale musiałam mierzyć się z tym, że nie są to te same ramiona o których marzę.

Wieczorem po zjedzeniu kolacji zabraliśmy się za oglądanie filmów. Muszę przyznać, że nie sądziłam iż jestem tak zmęczona. Kilka kieliszków wina również musiało się przyczynić do tego, że w połowie filmu już spałam. Zasnęłam wtulona w ramiona Buszka i w dodatku w jego łóżku. Gdy obudziłam się rano okazało się, że jestem sama. Dziękowałam Bogu za to, że wczoraj przed seansem przebrałam się w spodenki i dużą koszulkę, która spełniała rolę piżamy, bo nie chciałam nawet myśleć o tym jak bym się czuła gdybym całą noc przespała w opinających jeansach. Szybko wygrzebałam się z łóżka, rzuciłam okiem na zegarek, który wskazywał 9:04 i dostrzegłam również karteczkę leżącą na szafce nocnej.

Musiałem biec na trening, a nie chciałem Cie budzić wcześnie rano.
Czuj się jak u siebie, zjedź porządne śniadanie, a na fotelu w salonie zostawiłem ręcznik dla Ciebie.
Postaram się wrócić po 10, mam nadzieję, że nadal tam będziesz Śpiąca Królewno ;*
R.

Uśmiechnęłam się delikatnie i odłożyłam papier w to samo miejsce. Z plecaka wyjęłam  potrzebne rzeczy i zgarnąwszy z salonu ręcznik ruszyłam do łazienki.
Rafał wrócił kwadrans po 10, wiec do mojego wyjazdu zostało nam 5 godzin. Wybraliśmy się na miasto i siatkarz pokazał mi swoje ulubione miejsca. Czułam się przy nim swobodnie jak zawsze, tylko kiedyś nie całowaliśmy się ani nie chodziliśmy za rękę jak para. Kiedyś byliśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi, teraz wykraczało to poza te ramy. Nie przeszkadzało mi to. Nadal było to trochę dziwne i nowe uczucie, ale postanowiłam się cieszyć tym co mam. Tym, że on jest blisko. Znaliśmy siebie i to sprawiało, że świetnie czuliśmy się w swojej obecności. Z każdą minutą żałowałam coraz bardziej, że muszę wracać do domu. Nie powiedziałam o tym Rafałowi, bo dobrze wiedziałam, że namawiałby mnie do zostania, a ja bałam się, że się na to zgodzę. W końcu nadszedł czas by się pożegnać, a ja tak bardzo tego nie chciałam. Buszek też stał smutny patrząc jak wsiadam do autobusu. Nasze kolejne spotkanie było niewiadomą, ale oboje byliśmy zdeterminowani by na nie zaczekać. Poza tym znając Bunia wiedziałam, że mogę się go spodziewać naprawdę niedługo, więc to pocieszało mnie odrobinę. Usiadłam na wolnym fotelu od strony siatkarza. Ledwie zdążyliśmy sobie pomachać i autobus ruszył. Przesłałam mu jeszcze szybko buziaka i zniknął z pola mojego widzenia. Czekała mnie kilkugodzinna jazda, więc postanowiłam posłuchać muzyki. Wyjęłam z małej kieszonki słuchawki, a z kieszeni spodni komórkę. Odblokowałam ją i zobaczyłam, że mam kilka połączeń nieodebranych i jedną wiadomość. Przypomniałam sobie, że wyciszyłam rano telefon, więc nikt nie mógł się ze mną skontaktować. Sprawdziłam połączenia, które były od Agnieszki, a zaraz potem otworzyłam wiadomość, która była od nieznanego mi numeru.

Możemy się spotkać i porozmawiać? Zależy mi na tym.
Daj tylko znać kiedy i gdzie.
Proszę.
Andrzej

Przez kilka dobrych minut wpatrywałam się pusto w ciemny ekran komórki. W oczach miałam łzy, a ręce zaczęły drżeć.
Uważasz, że poukładałaś już swoje życie?- zakpił ze mnie głosik w mojej głowie- Więc co powiesz na to?