niedziela, 13 października 2013

Rozdział 4

W domu niestety musiałam wszystko opowiedzieć Agnieszce. Po tym "przesłuchaniu" byłam zmęczona jak nigdy. Za to Aga miała chyba dość energii, bo odgrażała się, że jak spotka Karola to zrobi mu krzywdę. Sama miałam ochotę to zrobić, ale to sprawiło by tylko, że moje problemy urosłyby i to bardzo. Dlatego starałam się uspokoić trochę przyjaciółkę. Zgodne byłyśmy co do tego, że Andrzej powinien poznać prawdę co do pewnych rzeczy. Nie miałam jednak pojęcia jak z nim porozmawiać by chciał mnie w ogóle wysłuchać. Te wszystkie przemyślenia dobiły mnie zupełnie, dlatego bardzo szybko usnęłam.
Obudziły mnie jakieś krzyki. Przez chwilę leżałam w łóżku i starałam się zorientować co się dzieje. Okazało się, że Agnieszka z kimś rozmawia, a dokładniej mówiąc kłóci. Po cichu otworzyłam drzwi swojego pokoju i wyjrzałam przez nie. Dziewczyna z impetem rzuciła telefon na sofę i podeszła do okna.
- Wszystko w porządku?- zapytałam niepewnie.
- Nie..- westchnęła, ale nie odwróciła się w moją stronę.
Podeszłam bliżej i stanęłam obok niej.
- Z kim rozmawiałaś?
- Z Marcinem- odpowiedziała przez zaciśnięte zęby.
No i już orientowałam się w sytuacji. Poczłapałam do kuchni i nastawiłam wodę na herbatę. Przy tym napoju zawsze najlepiej nam się gadało i rozmyślało nad różnymi sprawami. Po kilku chwilach w pomieszczeniu znalazła się Aga. Usiadła na krześle, a ja przygotowałam nam herbatę i usiadłam na przeciw przyjaciółki.
- Powiesz mi o co chodzi?- zapytałam łagodnie.
Agnieszka upiła łyk gorącego napoju i spojrzała na mnie.
- Marcin chce żebym wróciła- i zamilkła.
- A ty? Nie chcesz tego? Co się właściwie między wami wydarzyło?- nie potrafiłam opanować swojej ciekawości.
- Zdradził mnie- odpowiedziała z bólem- Te kilka lat nic dla niego nie znaczyło, poleciał do tej cizi, a jak się jej znudził to myślał, że ja znowu go przyjmę pod swój dach. Był pod moimi drzwiami, ale kiedy dowiedział się, że się wyprowadziłam postanowił zadzwonić i mnie znaleźć.
- I co, ma na ciebie namiary?
- Jasne, że nie. Nikt nie wie gdzie się wyniosłam. A do tego żeby szukać mnie poprzez komórkę, chyba się nie posunie.
- Musiałby mieć dobre znajomości, a nie podejrzewam go o takie- powiedziałam pewnie.
- Ja też nie, ale w sumie to nie wiem już czego się mogę po nim spodziewać, a czego nie- przez twarz dziewczyny przebiegł grymas.
Napiłam się herbaty i dodałam markotnie:
- No to widzę, że mamy szczególne szczęście w miłości.
Agnieszka uśmiechnęła się nikle.
- Tylko, że ja mam chyba gorzej, bo sama sobie jestem winna, a ty nie zrobiłaś nic złego- dorzuciłam.
- Przestań tak mówić, w sumie co ty takiego zrobiłaś? Nie okłamywałaś go, nie zdradziłaś... Trochę niefortunnie to wyszło, tyle- wzruszyła ramionami.
Nie wiedziałam co jej powiedzieć. Czasem kiedy o tym wszystkim myślałam, też miałam wrażenie, że to nie moja wina. A później znowu przychodziły wyrzuty sumienia i nie byłam już taka pewna czy to tylko przypadek i za dużo alkoholu. Dokończyłam swoją herbatę, umyłam kubek, a kiedy skończyłam oparłam się o zlew i spojrzałam na przyjaciółkę.
- Zbieraj się!
- Co?- spojrzała na mnie zaskoczona.
- Ubieraj się, trzeba jakoś wykorzystać ten kończący się weekend, pójdziemy na cały dzień w miasto, rozerwiemy się trochę- uśmiechnęłam się.
- Dzięki ci- zachichotała Agnieszka- miałam w planach ugotować jakiś dobry obiad w ramach podziękowania za ugoszczenie mnie tu, ale skoro tak mówisz, to nie chce cie przekonywać do zmiany planów.
- Hmmm... Twoja propozycja jest równie kusząca, ale nie mam ochoty siedzieć w domu- pociągnęłam ją tak żeby wstała- Idziemy w miasto i przez cały dzień nie będziemy się przejmować chłopakami z przeszłości. Zajmiemy się tym jutro, co ty na to?- spojrzałam na nią uśmiechając się szeroko.
- Świetny pomysł! A w zamian za to może nawinie nam się dwóch przystojnych bełchatowian.
Głośno się roześmiałyśmy i ruszyłyśmy do pokoi by przygotować się do wyjścia. Po niecałej godzinie stałyśmy już w przedpokoju. Agnieszka wkładała właśnie komórkę do torebki, więc szybko ją powstrzymałam.
- Zostaw ją! Nikt nie będzie nam dzisiaj przeszkadzał, to nasz czas.
- O sorry, masz rację- i odłożyła telefon na komodę.
Kiedy znalazłyśmy się przed blokiem uderzył nas blask słońca. Promienie odbijały się od śniegu i raziły w oczy, ale mimo to sprawiały przyjemność. Miałam przeczucie, że to będzie dobry dzień.
Najpierw ruszyłyśmy do kina zobaczyć czy puszczają coś ciekawego i okazało się, że trafiłyśmy akurat na film, który obie chciałyśmy zobaczyć już od jakiegoś czasu.Prawie dwie godziny spędziłyśmy w miłej atmosferze i kiedy ponownie zapaliły się światła, a ludzie zaczęli wychodzić ruszyliśmy ich śladem. Agnieszka popędziła schodami w dół, bo chciała skorzystać jeszcze z toalety, a ja niespiesznie zmierzałam do wyjścia. Nie mam pojęcia jak to zrobiłam, ale w pewnym momencie chyba źle postawiłam nogę i zapewne nie ominęłoby mnie bliskie spotkanie z podłogą gdyby nie czyjeś silne ręce, które złapały mnie z tyłu za kurtkę.

3 komentarze:

  1. Kurka...spodziewałam się tego :) Teraz pytanie:"Kto to?" Mam już swoje domysły ale mogą się one nie sprawdzić, prawie jak zawszę :D Zauważyłam króciutki wątek na temat związku Ewy z Wronką! "A później znowu przychodziły wyrzuty sumienia i nie byłam już taka pewna czy to tylko przypadek i za dużo alkoholu." I znów ciekawość sięga zenitu, prawie jak na meczach :) Więc jak zawsze z wielkim zapałem do przeczytania następnego rozdziału, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ciekawe kto ja zlapal jak na moje to bedzie Wrona. Pozdrawiam i z utesknieniem czekam na nastepny Ania

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyżby Andrzej? Albo może Karol? jestem tak strasznie ciekawa.
    Nie podoba mi się Kłos i liczę na to, że się "nawróci" i wyjaśni Andrzejowi to co nawymyślał. Mimo, iż nie wiem o co chodzi to i tak jestem na niego wkurzona.
    zapraszam do mnie i proszę informuj mnie o nowościach:
    http://siatkarskie-something-beautiful.blogspot.com/
    Pozdrawiam, Patrycja :*

    OdpowiedzUsuń