wtorek, 14 stycznia 2014

Rozdział 15 ZAKOŃCZENIE

Leniwie otworzyłam oczy i przez chwilę wpatrywałam się w sufit. Potem przeniosłam wzrok na okno za którym zobaczyłam dachy sąsiednich domów pokryte śniegiem. Uniosłam się trochę na łokciach i oparłam plecami o poduszkę. Popatrzyłam na zegarek, który wskazywał 7.15. Miałam więc jeszcze co najmniej 45 minut do tego, aż do pokoju wkroczy Emilka- moja starsza siostra, a za nią wpadnie zaspana jeszcze Paula- młodsza siostra. Obecnie znajdowałam się właśnie w Łodzi, w domu starszej siostry i jej męża. Na kalendarzu widniała ostatnia kartka. Tak dziś Sylwester. Dlatego razem z siostrami postanowiłyśmy zorganizować go w tym roku w Łodzi. Z moimi bliskimi nie widywałam się często. Najprostszą przyczyną była praca i szkoła, która najczęściej krzyżowała nam plany. Jednak dzisiejszy dzień każda z nas miała wolny, my z Emilką od pracy, a Paula od szkoły. Wczoraj wieczorem kiedy dotarłam do Łodzi umówiłyśmy się z dziewczynami, że przygotowania do imprezy zaczniemy już od 8.00. W końcu zaprosiłyśmy sporą liczbę osób, dlatego pracy było dość dużo. Miałam jednak jeszcze kilkanaście minut, które mogłam poświęcić na podsumowanie zeszłego roku. Muszę przyznać, że był on zwariowany. Na jego początku gubiłam się w swoim życiu. Nie potrafiłam walczyć o swoje szczęście, a raczej szukałam go tam gdzie nie powinnam. Jednak przyjaciele ci starzy, ale także nowi sprawili, że dziś byłam niewyobrażalnie szczęśliwa. Przeżyłam wiele cudownych chwil u boku mężczyzny z marzeń. Tych siatkarskich uniesień też było wiele. Resovia po raz kolejny zdobyła Mistrzostwo Polski, a ja razem z Agnieszką pojechałyśmy do Rzeszowa kibicować naszemu ukochanemu klubowi. Feta na rynku przebiła dwie poprzednie, a może tylko takie wrażenie odniosłam ja. Nasi mężczyźni nie bardzo zadowoleni byli z tego naszego wyjazdu, w końcu oni grali w innym klubie niż Resovia, ale nie byli na nas za to źli. W końcu ich mecze też dopingowałyśmy z całego serca. Kolejnym wspaniałym momentem były powołania do kadry, drugie miejsce w Lidze Światowej i coś czego nie zapomnę do końca życia- wygranie Mistrzostw Świata! W życiu tak się nie denerwowałam jak w czasie tamtych meczy. A ile łez popłynęło, tego nie potrafiłam powiedzieć.
Uśmiechnęłam się lekko do swoich myśli i spojrzałam na czerwony plecak, który zawsze towarzyszył mi w podróżach, a teraz leżał w kącie. Na samej górze zapakowanych w nim rzeczy leżała poskładana sukienka, która była moją dzisiejszą kreacją. Nie mogłam już doczekać się wieczoru i zobaczenia mojego siatkarza. Właśnie dziś miałam go przedstawić po raz pierwszy mojemu rodzeństwu. To trochę dziwne, że byliśmy ze sobą prawie rok, a one go jeszcze nie poznały, ale ciągle nie było na to czasu. Siatkarski terminarz był tak napięty, że ciężko było nam znaleźć czas dla nas samych, a co dopiero mówić o odwiedzaniu rodziny.
Powoli wyszłam z łóżka, wyjęłam sukienkę i zawiesiłam ją na wieszak. Wczoraj byłam tak zakręcona, że zupełnie o tym zapomniałam. Na szczęście nie pogniotła się bardzo, więc postanowiłam wyprasować ją potem. Z plecaka wzięłam dresy, luźną koszulkę i bieliznę po czym pomaszerowałam do łazienki. Po szybkim prysznicu gotowa byłam do przygotowań.
O godzinie 16.00 wszystko miałyśmy zapięte na ostatni guzik. Teraz kiedy nie miałam się już czym zająć zaczynałam się denerwować.
- Dziewczyny trzeba się szykować, potem nie będzie już czasu.- powiedziała Emilka.
Spojrzałyśmy po sobie z Paulą.
- Ja zajmuje łazienkę pierwsza!- zawołałam.
- Dobra, dobra. To, że musisz się wypięknić dla swojego siatkarza to my wiemy.- rzuciła młoda.
- Tylko nie zapomnij wyjść z łazienki przed północą.- dorzucił Wojtek, mąż Emilii.
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- Ej! Bez przesady.- udałam obrażoną i wyszłam z pokoju.
Pobiegłam na górę do łazienki, w biegu zdejmując rzeczy. Z każdą sekundą miałam coraz mniej czasu, a przecież chciałam wyglądać przepięknie dla Niego. Chciałam by ta noc była wyjątkowa. Prysznic był błyskawiczny, potem układanie włosów i makijaż. Sukienkę zostawiłam na koniec. Krzyknęłam do zebranych na dole, że łazienka jest już wolna i udałam się do zajmowanego przez siebie pokoju. Wyprasowałam małą czarną, na nogi nasunęłam rajstopy, a potem założyłam sukienkę. Opinała moje ciało idealnie. Stopy wsunęłam w czarne szpilki i przejrzałam się w lustrze.
***
O godzinie 19.25 większość gości była już obecna. Jednak byli to goście Emilki i Wojtka oraz przyjaciółka Pauli. Ja na moich przyjaciół nadal czekałam, poznając w tym czasie obecne już osoby. Gdy kolejny raz tego wieczoru odezwał się dzwonek pokazałam na migi siostrze, że to ja otworzę. Gdy uchyliłam drzwi moim oczom ukazała się Agnieszka, a obok niej Wojtek. Uściskałam ich oboje i zaprosiłam do środka. Zanim zdjęli swoje płaszcze rozdzwonił się telefon.
- Przepraszam to mój.- rzucił Wojtek, wyjął z kieszeni spodni komórkę i odebrał.
- Tak?... No nie ma sprawy... Będziemy czekać... Na razie.- skończył i spojrzał na nas- Karol dzwonił, musimy poczekać jeszcze z 10 minut.
- No to chodźcie, jest kilka osób do poznania.- pociągnęłam ich za sobą do dużego salonu.
Agnieszka bardzo dobrze znała moją rodzinę, ale Wojtek był tu pierwszy raz. Na jego twarzy zauważyłam lekkie zaniepokojenie, ale szybko znalazł ze wszystkimi wspólny język. Szczególnie zainteresowane jego osobą były Paula i jej przyjaciółka. Obie interesowały się siatkówką, więc ani trochę się nie dziwiłam.
Aga porwała mnie za to do kuchni.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tego Sylwestra spędzamy razem i to w takim towarzystwie!- uśmiechnęła się szeroko i przytuliła do mnie.
- Ja też się cieszę. Wiesz w sumie to nie podziękowałam ci jeszcze za to wszystko co dla mnie zrobiłaś.
- A co ja tam zrobiłam?- wzruszyła ramionami- To ty mnie przygarnęłaś kiedy tego potrzebowałam.
- Ale dzięki tobie jestem z - nie dokończyłam, bo właśnie rozległ się dzwonek.
- No idź, twój książę zapewne.- popchnęła mnie lekko śmiejąc się cicho.
Po chwili już otwierałam drzwi. Za nimi stał szeroko uśmiechnięty Karol. Zaprosiłam go do środka i uścisnęłam serdecznie. Gdy się odsunęłam popatrzyłam na niego badawczo.
- Nie zapominałeś o kimś?- uniosłam brwi.
- Nie.- uśmiechnął się do mnie znacząco.
Musiałam przyznać, że ten facet nadal potrafił wyprowadzić mnie z równowagi.
- Musisz jeszcze trochę poczekać na ostatnich gości.- powiedział wesoło widząc moją minę.
- Gości? Chyba gościa. 
- Nic nie mogę powiedzieć.- pokręcił głową.
Westchnęłam, dobrze wiedziałam, że skoro tak mówi to nic z niego nie wyciągnę. Zaprowadziłam go  więc do salonu i przestawiłam. Kiedy pojawiła się obok mnie Emilka, wiedziałam o co chce zapytać.
- Jeszcze chwilę musimy zaczekać.- powiedziałam, a ona skinęła tylko głową.
Stanęłam obok okna, którego widok wychodził na ulicę i co chwilę spoglądałam przez nie na zmianę z lustrowaniem salonu. Impreza zaczynała się rozkręcać. Większość osób już coś podjadała albo popijała, a reszta prowadziła ożywione rozmowy. Kiedy zobaczyłam znajomy samochód na podjeździe ruszyłam na podwórze. Gdy tylko wyszłam z domu i zobaczyłam osoby wysiadające z auta zdziwiłam się ogromnie. Andrzej i Rafał gdy tylko mnie zobaczyli uśmiechnęli się szeroko. Niepewnie odwzajemniłam ten gest. Andrzej podszedł do mnie i przytulił do siebie. Schowałam się w jego ramionach i wdychałam jego perfumy, za którymi tak bardzo tęskniłam.
- Dziękuję.- szepnęłam.
- Proszę. Wiedziałem, że go potrzebujesz, więc postanowiłem zrobić ci niespodziankę.
Uniosłam głowę i wpiłam się w jego ustach. Dzięki szpilkom różnica wzrostu trochę zmalała, co obojgu ułatwiło nam sprawę. Byłam wdzięczna Andrzejowi za to co zrobił, ja nie byłam w stanie zadzwonić do Rafała i tak po prostu go zaprosić. Pod moimi rzęsami pojawiły się łzy, które starałam się szybko opanować. Środkowy niechętnie zakończył pocałunek i wskazał na Buszka obok którego zobaczyłam teraz nieznajomą blondynkę. Oboje uśmiechali się do mnie, a Rafał podszedł bliżej i zamknął mnie w swoim uścisku.
- Dobrze cie widzieć.- westchnął- Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję.- pisnęłam, bo w gardle poczułam rosnącą gulę.
- Wszystko dobrze mała?- spojrzał na mnie.
- Rafał przepraszam cie, że to tak wyszło.- wychrypiałam- Wybaczysz mi?- zapytałam z nadzieją w oczach.
- Mała ja nie mam czego ci wybaczyć... Ja nadal cie kocham- powiedział cicho- ale jak siostrę i wreszcie to zrozumiałem. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa, ja też jestem.- popatrzył na blondynkę, a ja poczułam jak ogromny kamień spada z mojego serca.
- Przedstawisz mnie?
- Oczywiście!- wróciliśmy do dziewczyny- Sylwia to jest Ewa, Ewa to moja narzeczona Sylwia.
Dużymi oczami spojrzałam na Rafała, a potem ze śmiechem uścisnęłam blondynkę.
- Gratuluję! Tak się cieszę!
- Dziękuję- Sylwia odezwała się pierwszy raz- Mam nadzieję, że poznamy się trochę lepiej, bo Rafał bardzo dużo mi o tobie opowiadał.
Jęknęłam. Zdałam sobie sprawę, w jakim świetle musiała mnie poznać.
- Nie martw się- zachichotała- Jesteś wręcz ideałem z tego co się orientuje.
Moje policzki oblały się rumieńcem i postanowiłam zmienić temat.
- Chodźcie do środka, wszyscy już czekają.- złapałam za rękę Andrzeja i ruszyłam przodem.
 ***
Siedzę na bujanym fotelu obok kominka i uśmiecham się. Karol razem z Andrzejem i dwoma Wojtkami dyskutują głośno na temat jakiegoś meczu piłkarzy. Agnieszka razem z dwoma Paulinami delektują się przyrządzonymi daniami. Emilka rozmawia ze swoimi znajomymi z pracy o jakiś drobnostkach. Rafał z Sylwią stoją przy drzwiach na taras i obserwują widok za nimi, rozmawiając o czymś czego nie słyszę, ale musi to być miła rozmowa gdyż co chwilę wybuchają stłumionym śmiechem.
Dziś czuje się szczęśliwa. Kończę ten rok otoczona wszystkimi osobami które kocham. Przypominam sobie, że jeszcze kilka miesięcy temu nie chciałam w swoim życiu niektórych. Myślę szczególnie o Karolu. Wiele przez niego wycierpiałam, wiele łez się polało. Przez niego straciłam osobę, którą pokochałam od pierwszego spotkania. Tylko dzięki pomocy moich przyjaciół Agnieszki i Wojtka odzyskałam Andrzeja. Kiedy w końcu postanowił dać mi szansę miałam mętlik w życiu. Z decyzją nie zwlekałam długo. Mimo, że Rafał był mi bardzo bliski, wiedziałam, że uczucie jakim go darzę nie jest miłością. Bałam się postawić wszystko na jedną kartę i dać sobie i Andrzejowi drugą szansę, ale tylko o tym marzyłam i nie potrafiłam zrezygnować z tego marzenia. To z czym czułam się źle to to, że przeze mnie środkowi zerwali swoją przyjaźń. Jednak mimo tego co było wcześniej, Karol okazał się być w porządku. Przeprosił Andrzeja i mnie i po kilku rozmowach zdecydowaliśmy dać mu drugą szansę tak jak sobie. Z Rafałem nie miałam większego kontaktu aż do dziś. Kiedy wybrałam Andrzeja, Buszek odsunął się w cień, zachował się jak prawdziwy przyjaciel. To ja nie potrafiłam spojrzeć mu w twarz i przeprosić za puste nadzieje, które mu zrobiłam. Nie miałam nawet pojęcia, że znalazł swoją drugą połówkę i oświadczył się, ale teraz obiecałam sobie, że będę starać się aby nasz kontakt już się nie urwał. Ci trzej siatkarze byli już teraz nierozerwalnie związani z moim życiem.
- O czym tak myślisz?- słyszę nad sobą.
Zapatrzona w ogień w kominka nie zauważyłam nawet kiedy Andrzej kucnął obok mnie.
- Wyglądasz jakbyś była gdzieś bardzo daleko, no i gdzieś zniknął ten piękny uśmiech.- łapie mnie za ręce i całuje ich wierzch wpatrując się we mnie ciepłym spojrzeniem.
- Wspominałam ten rok. Był tak intensywny i piękny, aż chciałabym żeby się nie kończył.
- Następny będzie jeszcze lepszy.- mówi cicho.
- Andrzej... kocham cie.- mam łzy w oczach.
- Ja ciebie też. Maleńka no co ty, płaczesz?- ściera pojedynczą łzę z mojego policzka.
- Nie ważne co by się działo, jeśli będziesz ze mną. Dziękuję ci za drugą szansę.- szepcze i staram się powstrzymać kolejne łzy, które zbierają się w moich oczach.
- To ja tobie dziękuję, ale nie płacz już. Jestem taki szczęśliwy i ty też bądź.
Całuje mnie, a ja odwzajemniam pocałunek. Rozpływam się w jego ramionach i oddycham szybko. Szczęście które mnie przepełnia jest nie do opisania. Ktoś chrząka obok, ale my nie mamy zamiaru się od siebie oderwać.
- Gołąbeczki idziemy na taras. Za dziesięć minut północ.- rozpoznaje głos Karola.
Niechętnie odrywam się od Andrzeja, a on bierze mnie za rękę. Karol podaje nam nasze kurtki, które ubieramy i wychodzimy razem z nim na taras na którym są już wszyscy.
Przytulam się najmocniej jak potrafię do ciała Andrzeja i uśmiechając się szeroko czekam na nowy rok. Rafał z Sylwią również się obejmują, to samo Emilka z Wojtkiem, Agnieszka z Włodim i jeszcze kilka innych par. Moja siostra z przyjaciółką wygłupiają się z Karolem, pozując mu do zdjęć. Słyszę śmiech Andrzeja, który patrzy na nich z rozbawieniem i wiem, że znalazłam się w niebie.
- Uśmiechnij się skarbie.- szepcze mi we włosy i obraca lekko w stronę obiektywu.
- Wystarczy już tych zdjęć.- woła po chwili Włodarczyk- Mamy minutę. Gdzie szampan?
Ktoś podaje nam kieliszki, a w okolicy zaczynają wystrzelać pierwsze fajerwerki.
- Dziesięć, dziewięć, osiem...trzy, dwa, jeden, zero!- krzyczą wszyscy głośno, a na niebie rozpoczyna się prawdziwy pokaz.
- Wszystkiego najlepszego...
- Oby ten 2015...
- Kocham cię...
Obok siebie słyszę jak wszyscy składają sobie życzenia, stukając się kieliszkami.
A ja zamiast rozkoszować się smakiem szampana rozkoszuje się smakiem ust Andrzeja.


I tak kończymy tą opowieść dziewczynki :)
Przepraszam jeśli to zakończenie nie sprostało Waszym oczekiwaniom, ale
ja nie chcę pisać inaczej jak w ten sposób.
W przedostatnim poście Ewie dostało się za lekceważenie uczuć
Bunia. Faktycznie może zachowała się egoistycznie, ale czy można
walczyć z prawdziwą miłością?
Tym razem pewnie dostanie mi się za przesłodzenie końcówki, ale co tam.
Tak miało być ;) 
Będę tęsknić za Andrzejem, Buńkiem i niesfornym Karolem. Wy też?
No, ale było fajnie i z tego się cieszę.
Żegnajcie mordki :* 

PS. Wiem, że miał być dopiero w piątek, ale że miałam już napisany to nie chciałam
czekać, bo wreszcie będę mogła się zająć tylko jednym blogiem, który ostatnio
bardzo zaniedbałam.
Więc serdecznie zapraszam na http://przeznaczeniepotrafiirytowac.blogspot.com/

niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział 14

''Prosisz, żebym ci wytłumaczyła. Przyszedłeś, usiadłeś i czekasz. A ja nie mam ci nic do powiedzenia. Myśl sobie co chcesz. Że to nie fair? I ty to mówisz? Dlaczego więc spuszczasz głowę? Skoro uważasz, że to tylko moja wina, że to ja powinnam mówić, to dlaczego tu jesteś? Dlaczego ukryłeś twarz w dłoniach? Masz wyrzuty sumienia? Chcesz prawdy? Czy to warto? Nic się już nie odstanie i nic nie wróci. Mówisz, że może jest jeszcze szansa? Po tym co się stało? Czy to warto przypominać?''


Kiedy wróciłam do domu zastałam Agnieszkę oglądającą tv.
- Cześć!- rzuciłam wchodząc i stawiając plecak na fotelu, a na nim wylądowała kurtka.
- Cześć!- przeniosła na mnie swój wzrok i wpatrywała się ciekawie w moją twarz.
- Co jestem gdzieś brudna?- usiadłam na drugim fotelu i zaczęłam przecierać policzki dłońmi.
- Nie, nie. Po prostu czekam na opowieści.- uśmiechnęła się sztucznie.
Wywróciłam oczami i westchnęłam.
- Jedyne o czym powinnam powiedzieć to chyba to, że Andrzej do mnie napisał.
- I co, i co?- szybko wyłączyła tv i oparła się wygodnie na kanapie.
- Chce się spotkać.- wyruszyłam ramionami.
- Kiedy?
- Mam wybrać miejsce i czas.
- Czekaj, bo czegoś tu nie łapie. Dlaczego mówisz o tym tak... obojętnie?- uniosła brwi.
- Nie jest mi to obojętne- pokręciłam głową- ale chyba na dziś mam dość. Przecież dopiero kilka godzin temu widziałam się z Rafałem, a tu nagle taka wiadomość. Ty byś nie miała mętliku w głowie?
- No tak przepraszam. Nawet nie mam pojęcia jak ty teraz to znosisz.- spuściła na chwilę głowę i zamilkła.
Ja również nic więcej nie powiedziałam. Starałam się zebrać to sobie w jakąś całość.
- Ale wiesz, Andrzej też nie ma teraz łatwo.- powiedziała cichutko.
Spojrzałam na nią tylko pytająco.
- Wojtek opowiadał mi, że byli u Karola...nie wiem czy to prawda, ale chyba dostał za swoje. Podobno teraz na treningach panuje paskudna atmosfera przez dwójkę byłych przyjaciół.
- Jak to byłych?- uniosłam się trochę.
- Andrzej nie chce gadać z Karolem.
- To jak oni razem będą grać?
- Nie wiem. Jakoś będą musieli. Nie są dziećmi, dobro drużyny jest ważniejsze niż ich prywatne sprawy i oni na pewno o tym wiedzą.
- Pewnie tak... No dobra mam na tą chwilę trochę za dużo rewelacji. Idę się umyć i spać. Jutro pogadamy.- uśmiechnęłam się do niej blado.
- Zrobić ci jakąś kolację?- zapytała gdy już wychodziłam.
- Dziękuję, nie trzeba. Nie jestem głodna, ale cieszę się, że o mnie myślisz.- obdarzyłam ją ciepłym spojrzeniem.
- Po to mnie masz.- zaśmiała się krótko, a ja zdałam sobie sprawę, że już za niedługo zamiast o siebie nawzajem będziemy troszczyć się o naszych chłopaków.

Czasem od samego rana wie się, że to będzie dobry dzień. Mnie taka myśl dopadła o godzinie 5:48 gdy tylko otworzyłam oczy. Do pracy zwykle wstawałam o 7, ale widziałam, że już nie zasnę. Wstałam więc i cicho by nie budzić Agnieszki poszłam do łazienki. Tam wzięłam długą kompiel i w samym ręczniku wróciłam do pokoju. Stanęłam przed szafą i zajrzałam do wnętrza. Dziś postanowiłam ubrać się w swoje najlepsze rurki, białą bokserkę i zieloną bluzę z napisem 'I love volleyball'. Gdy wszystko miałam już na sobie przejrzałam się w lustrze i musiałam stwierdzić, że wyglądam co najmiej dobrze w tym zestawie. Z głowy zdjęłam ręcznik i pozwoliłam wilgotnym włosom opaść na plecy i ramiona. Dochodziła właśnie 7 więc poszłam do kuchni przyrządzić śniadanie. Zaparzyłam kawę i zabrałam się za smażenie jajecznicy.
- A co tu tak pachnie?- po kilku minutach zjawiła się Aga na wpół śpiąca.
- Siadaj zaraz będzie jajecznica, a tu- do jej ulubionego kubka nalałam czarny płyn- masz kawę.- postawiłam ją na stole i wróciłam do kuchenki. Nałożyłam na dwa talerze duże porcje jedzenia i wróciłam do stołu, jeden podając przyjaciółce.
- Dziękuję, ale co to za okazja?- spojrzała na mnie i ziewnęła.
- Mam dobry dzień.- odpowiedziałam po prostu.
- O 7:23 ty już wiesz, że masz dobry dzień?- zapytała i wsadziła sobie do ust widelec z jajecznicą.
- Tak.- pokiwałam głową z uśmiechem i zabrałam się za jedzenie.
Agnieszka co jakiś czas zerkała na mnie czujnie, ale nic nie mówiła. Dla mnie to też wydawało się co najmniej dziwne. Po tych wszystkich dniach napięcia, smutku, bezradności, nudy i ogólnego złego nastroju, przeplatanych z małymi przerwami na uśmiech i odprężenie, wkońcu czułam, że przyszedł dzień szczęścia. I choć dobrze wiedziałam, że problemy czają się z boku to tak naprawdę miałam to gdzieś.
Gdy skończyłam wsadziłam talerz i kubek do zlewu i posyłając Agnieszce buziaka pobiegłam do łazienki. Podsuszyłam do końca włosy, wytuszowałam szybko rzęsy, a usta pomalowałam czerwoną szminką. W biegu ubierałam kurtkę i buty, o mały włos nie zapomniałam torebki, ale i tak z domu wyszłam ze śmiechem.

Przysięgam, że chciałam mu odpisać. Wyszłam z pracy i jak zwykle ruszyłam do domu tą samą drogą. Zapatrzona w ekran komórki nie widziałam niczego wokół siebie. Moje myśli były wyłącznie skupione na tym od czego zacząć wiadomość. Dopiero gdy ktoś dotknął mojego ramienia podskoczyłam jak oparzona. Natychmiast się odwróciłam i zamarłam, mimo, że moje serce rozpoczęło właśnie wyścig na 100 metrów.
- Przepraszam nie ciałem cie przestraszyć, ale chyba inaczej nie zwróciła byś na mnie uwagi.- powiedział z rozbrajającą miną, a pode mną ugieły się kolana. Gdybym była w szpilkach, a nie wygodnych botkach pewnie leżała bym już na chodniku.
- Przepraszam, zamyśliłam się, poza tym właśnie miałam do ciebie napisać.- uniosłam w dłoni telefon po czym schowałam go do torebki.
- O!- zdziwienie zawitało na twarz Andrzeja- Więc, czy jest szansa na to żebyśmy porozmawiali?
Nie miałam pojęcia jak on to robi, że jest taki opanowany. Moje serce nadal biło niezdrowym, szybkim rytmem, nogi drżały, a z policzków nie chciały zejść rumieńce. Wciągnęłam mocniej mroźne powietrze i wtedy poczułam jego cudowne perfumy. Andrzej patrzył na mnie uważnie z nieodgadnioną miną, a mi zdawało się, że zaraz się rozmyśli i odejdzie. Postanowiłam wziąć się w garść i porozmawiać z nim na spokojnie.
- Tak, mamy sobie coś do wyjaśnienia. Masz teraz czas czy gdzieś się śpieszysz?
- Mam czas. To co, może pojedziemy do mnie?
On chyba nie zdawał sobie sprawy, że nawet nie musi pytać i tak poszłabym za nim gdzie tylko by chciał.
Pokiwałam głową i przygryzłam lekko wargę patrząc na środkowego.
- Kawałek stąd zaparkowałem samochód.
- Prowadź.- uśmiechnęłam się nieśmiało.
Kiedy kąciki jego ust uniosły się do góry na chwilę zabrakło mi tchu. Nie pamiętam jego uśmiechu skierowanego do mnie. Przez ostatnie tygodnie jedyne co od niego dostawałam to lekceważące spojrzenie. A ten widok, który teraz miałam przed oczami był przepiękny.
Po krótkim spacerze, który odbyliśmy w ciszy zatrzymaliśmy się wreszcie przy aucie Andrzeja. Gdy tylko je otworzył usiadłam na miejscu pasażera, a siatkarz usiadł za kierownicą. Drogę do jego mieszkania również pokonaliśmy bez słowa. Powoli zaczynałam się denerwować. Czułam się nieswojo nie mając pojęcia o czym myśli Andrzej. Na szczęście po kilku minutach byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy i środkowy zaprosił mnie do swojego lokum.
Weszłam do niedużego mieszkania i powoli zdejmując kurtkę chłonęłam każdy centymetr tego wnętrza.
- Napijesz się czegoś?- zapytał Andrzej biorąc ode mnie kurtkę i odwieszając.
- Wodę poproszę.
- Chodź.- ruszył przodem- Usiądź.- powiedział kiedy weszliśmy do salonu. Sam skierował się do kuchni i po chwili wrócił ze szklanką wody. Postawił ją na stoliku i usiadł naprzeciw mnie. Niepewnie rozejrzałam się dookoła, kompletnie nie wiedziałam od czego zacząć i podejrzewałam, że siatkarz ma tak samo. Siedzieliśmy więc w ciszy co jakiś czas zerkając na siebie.
- Więc...- odezwał się wreszcie środkowy- chyba powinienem cie przeprosić.- wlepił swój wzrok we mnie.
- Za co?
- Powinienem z tobą porozmawiać wtedy po imprezie, ale Karol powiedział mi, że chcesz się z nim spotkać. Nie chciałem się mieszać między was.
- Tylko wiesz, że ja wcale nie prosiłam go o żadne spotkanie?
- Tak.
- Co jeszcze ci powiedział?- nagle cała trema znikła, powoli gdzieś uleciała. Chciałam wiedzieć wszystko. Chciałam to wyjaśnić i nareszcie być wolna.
- No, że ci się podoba... Że podrywałaś go...mimo, że trochę wcześniej hmm...- zatrzymał się na chwilę- spędzałaś czas ze mną.
Na moich policzkach znów pojawiły się rumieńce. Miałam ochotę w coś uderzyć, a może lepiej w kogoś. Kilka razy mocno zaczerpnęłam powietrza i postanowiłam się opanować.
- Może tak to właśnie wyglądało.. ale uwierz mi nie narzucałam się mu, wręcz przeciwnie.- popatrzyłam w jego oczy.
- Wiem.- powiedział cicho- Wojtek wszystko mi powiedział, ale chciałem to usłyszeć od ciebie.
Wyraz jego twarzy sprawiał, że czułam się winna wszystkiemu, nie tylko swoim błędom, ale i kłamstwom Kłosa. Domyślałam się, że Andrzej pewnie wraca teraz wspomnieniami do tamtego wieczoru i nie jest to dla niego łatwe. Zebrałam się więc w sobie i z początku cicho, a potem już bardziej stanowczo zaczęłam mówić.
- Andrzej... To co było już się nie odstanie, ale być może to moja jedyna szansa by cie przeprosić. Przepraszam więc za to, że od samego początku nie wyjaśniłam ci wszystkiego. Za to, że nie nie zrobiłam albo powiedziałam czegoś co sprawiłoby że nie miałbyś wątpliwości co do mnie. Przepraszam za wszystko co zrobiłam źle i za to co cie zabolało. Przepraszam.- wyszeptałam na koniec.
- Ja też cie przepraszam. Powinienem z tobą porozmawiać.- westchnął.
- Więc czy możemy już o tym zapomnieć?- spojrzałam na niego z nadzieją.
- Ewa my nigdy o tym nie zapomnimy. Ale możemy zacząć tą znajomość jeszcze raz. Nie myśląc o tym co było. Oczywiście jeśli chcesz.
- Oczywiście, że chcę.- uśmiechnęłam się.
- Cieszę się.- Andrzej również się uśmiechnął.- Masz ochotę na jakąś kolację?
Przez chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią.
- Wiesz, może lepiej spacer? Mógłbyś może odprowadzić mnie do domu?- przygryzłam lekko dolną wargę.
- No dobrze, skoro tak wolisz.- kąciki jego ust uniosły się lekko.
Po chwili ubrani już w kurtki spacerowaliśmy chodnikiem. Czułam się trochę niezręcznie przy siatkarzu. Działał na mnie bardzo mocno. Jego obecność, głos, perfumy. Wszystko to sprawiało, że ciężko było mi się skupić. Mimo to udało nam się porozmawiać na kilka w sumie zwyczajnych tematów, tak jak kiedyś.
Zatrzymaliśmy się pod moim blokiem i z uśmiechami spojrzeliśmy na siebie.
- Ciesze się, że znów mogłem z tobą pogadać.
- Ja też się cieszę.- odpowiedziałam szczerze.
- Masz jutro czas?- popatrzył na mnie ciekawie.
- Mogę mieć.
- Więc do zobaczenia.- uśmiechnął się, odwrócił i ruszył przed siebie.
Stałam przez chwilę i z szerokim uśmiechem patrzyłam jak odchodzi. Na ziemie sprowadził mnie dopiero dzwonek telefonu. Przerzuciłam pół torebki w poszukiwaniu komórki, a kiedy już ją znalazłam spojrzałam na wyświetlacz. BUNIU.
Myślałaś, że teraz będzie już łatwo?- głosik w mojej głowie kolejny raz ze mnie zakpił- Chyba się pomyliłaś.



Hej :)
Tak więc mamy dzisiaj przedostatni rozdział. 
W piątek najprawdopodobniej dodam ostatni.
Z jednej strony bardzo się cieszę 
z drugiej zapewne będę tęsknić za tym opowiadaniem tak jak i za poprzednimi.
To chyba tyle, trzymajcie się do piątku :)

piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 13

Po telefonie od Andrzeja nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca. Przez pół dnia zajęta byłam pracą, ale potem trzeba było wrócić do domu i znów dopadały mnie myśli o siatkarzu. 
- Jak tam?- zapytała Agnieszka wchodząc do kuchni, w ktorej obecnie popijałam herbatę.
- W porządku. Wspominam trochę.- westchnęłam.
- A może czas z tym skończyć, co?- usiadła naprzeciw mnie.
- Dlaczego?
- Jak Rafał się pojawił myślałam już, że będzie dobrze to nagle Andrzejowi się coś przypomniało.- odpowiedziała.
- A kto jeszcze wczoraj ciągnął mnie na pizzę z chłopakami?- zapytałam trochę zirytowana.
- Tylko, że nie wiedziałam wtedy, że między tobą a Buniem coś jest.
- Widzę, że obydwie bardzo szybko zmieniamy zdanie.- znów westchnęłam.
Naszą rozmowę przerwał dźwięk SMS-a Agi. Odczytała wiadomość i skrzywiła się lekko po czym ze złością wcisnęła telefon do kieszeni spodni.
- Coś nie tak?- zagadnęłam.
- Wojtek skończył trening.- wzruszyła ramionami.
- I to cie tak denerwuje?- zmróżyłam oczy.
- Nie to.
- To co? Powiesz coś więcej czy dać ci spokój?
Przyjaciółka chwilę mi się przyglądała uważnie.
- Włodi wybiera się do Andrzeja...
- I?- zainteresowało mnie to bardzo.
- I co? Nie wiem. Wolałabym żeby ten czas spędził ze mną, tak było by lepiej.- zaczęła nerwowo poprawiać cukierniczke stojącą na stole.
- No przecież Wojtek z Andrzejem się przyjaźnią, więc chyba nie zabronisz Wojtkowi spotkań z kumplami?- zapytałam.
- No pewnie, że nie. Tylko...
- No co? Aga o co chodzi, bo przecież widzę, że coś jest na rzeczy?- spojrzałam jej prosto w oczy.
- Nie mogę ci powiedzieć.- spuściła głowę.
- Że co?!- zrobiłam duże oczy- Wojtek nie idzie do Andrzeja tak po prostu, prawda? Co mu powiedziałaś?- wstałam i zaczęłam chodzić po pomieszczeniu ciągle wpatrując się w przyjaciółkę.
- Wybacz, ale nic nie powiem.
- Nie żartuj nawet.- zatrzymałam się i oparłam ręce na biodrach.
- Obiecałam, że ci nie powiem, nie męcz mnie. Proszę.- zerknęła na mnie przelotnie.
- Czy my się w ogóle przyjaźnimy?- wiem, że nie powinnam iść w tą stronę, ale musiałam ją jakoś zmusić do mówienia.
Spojrzała na mnie urażona.
- Oczywiście. Czy uważasz, że zrobiłabym za twoimi plecami coś co miałoby ci zaszkodzić?
- Więc co takiego zrobiłaś co by mi pomogło?- prychnęłam.
- Nic teraz nie powiem. W najbliższym czasie pewnie sama się dowiesz.- powiedziała już trochę spokojniej.
- Fantastycznie.- pokiwałam głową i wyszłam z kuchni.
Poszłam do swojego pokoju, bo chciałam zostać sama. Cokolwiek Agnieszka zrobiła by ratować mój wizerunek w oczach Wrony nie powinna robić tego za moimi plecami. Zamknęłam drzwi na klucz i położyłam się na łóżku, chowając twarz w poduszki.

Tego dnia nie rozmawiałam już z przyjaciółką. Wiedziałam, że długo nie będę na nią zła, ale przez jakiś czas chciałam być sama ze sobą. Poza tym nie miałam nawet okazji na rozmowę, gdyż Morfeusz porwał mnie w swoje objęcia, a rano wcześnie wychodziłam do pracy.
- Cześć!- usłyszałam głos Agnieszki dobiegający z salonu, kiedy wróciłam do domu.
- Hej!- odpowiedziałam głośno, zawiesiłam kurtkę na wieszak, zdjęłam buty i ruszyłam do kuchni. W drodze do niej zerknęłam do salonu i trochę mnie zatkało, zatrzymałam się więc w drzwiach.
- Siema!- przywitał się Wojtek.
- Hej- powtórzyłam po raz kolejny trochę zmieszana. Nie codziennie widywałam w swoim salonie siatkarza. Poza tym Włodarczyka ledwie znałam.
- Nie masz nic przeciwko, że zaprosiłam Wojtka?- zapytała Aga.
- Pewnie, że nie.- wzruszyłam ramionami.
Chłopak uśmiechnął się do mnie nieśmiało. Odwzajemniłam jego gest, choć nie wiem czy wyszło to zupełnie naturalnie.
- To ja wam już nie przeszkadzam, idę coś zjeść.- rzuciłam i zniknęłam szybko z pola ich widzenia.
W kuchni przygotowałam sobie herbatę i usiadłam przy stole. Myślałam o tym, że Wojtek musiał już chyba rozmawiać z Andrzejem i jak widać nie przyniosło to żadnych rezultatów, a może pogorszyło jeszcze bardziej całą sprawę. Mimowolnie zaczęłam się zastanawiać czy Agnieszka nie miała ostatnio racji i że powinnam dać sobie spokój ze środkowym. By jakoś zmienić tor moich myśli wyjęłam telefon i napisałam SMS-a do Buszka. Po chwili odłożyłam komórkę na blat i upiłam trochę herbaty. Kilka minut później telefon zaczął wibrować. Spojrzałam na wyświetlacz, dzwonił Rafał.
- Cześć mała.- usłyszałam po odebraniu.
- Cześć duży.- uśmiechnęłam się lekko.
Już samo to, że słyszę jego głos sprawiło, że poczułam się lepiej.
- Długo musiałem czekać na jakiś znak od ciebie.
- Przepraszam, tak jakoś to wypadło.
- Rozumiem, cieszę się, że znalazłaś dla mnie chwilę.- poweselał.
- I powiem ci, że bardzo chętnie spędziłabym z tobą trochę czasu. No ale mecze, treningi.- westchnęłam.
- Tym razem nie uda mi się wyrwać nawet na jeden dzień, ale mam pomysł.- powiedział tajemniczo.
- No słucham.
- Ty przyjedziesz do mnie.- byłam pewna, że szeroko się uśmiecha.
- Ja i Olsztyn?- zaśmiałam się.
- A do Rzeszowa to dla mnie przyjechałaś.- również się zaśmiał.
- Kto ci takich rzeczy naopowiadał?- znowu się zaśmiałam- Do Rzeszowa pojechałam zobaczyć Resovię, myślałam, że nawet mnie nie rozpoznasz. Ba! Może nawet się nie spotkamy.
- Jasne, jasne. Ja swoje wiem.
Pokręciłam z rozbawieniem głową.
- Dobra, dobra. Tym razem mogę pojechać do Olsztyna dla ciebie. Jeśli tylko dostanę wolne w pracy.
W jednej chwili się zdecydowałam. Musiałam się choć na chwilę oderwać od tego co mnie otaczało, bo obawiałam się, że niedługo przez to zwariuję.
- Naprawdę?- Rafał chyba myślał, że namawianie mnie zajmie mu więcej czasu.
- No tak. Taka mała wycieczka dobrze mi zrobi.
- Coś za łatwo poszło.
- Nie martw się, nie rozmyśle się. To kiedy mogę wsiadać w autobus?- zapytałam.
- Jak dla mnie nawet dzisiaj.
- Najwyżej jutro, jeśli dostanę wolne. Ok?
- Rano mam trening, ale myślę, że zanim przyjedziesz będę wolny.
- Więc mi pasuje.
- Super!- chyba naprawdę bardzo się cieszył.
- No to teraz pozwól, że się pożegnam. Muszę jeszcze zadzwonić do szefowej.
- Jasne nie ma sprawy. Tylko daj mi znać czy na pewno się do mnie wybierasz.
- W porządku. Mam nadzieję do zobaczenia. - uśmiechnęłam się.
- No pa malutka.
Rozłączyłam się i zaraz wybrałam numer szefowej. Rozmawiałam z nią kilka chwil. Bez problemu dostałam dwa dni wolnego, więc zaraz napisałam o tym Rafałowi.

Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cie zobaczę :) Do jutra :*
- taką odpowiedź dostałam.

Uśmiechnęłam się do ekranu. Odstawiłam kubek do zlewu i poszłam do swojego pokoju, starając się zostać niezauważoną. Włączyłam laptopa by sprawdzić rozkład jazdy i wyjęłam z szafy czerwony plecak do którego miałam zamiar zapakować kilka ubrań i potrzebne mi rzeczy. Najpierw jednak sprawdziłam o której mam autobus. Godzina 8.35 wydała mi się zupełnie odpowiednia. Zamknęłam kartę z rozkładem jazdy i włączyłam muzykę. Z głośników popłynęła piosenka Sylwii Grzeszczak 'Małe rzeczy' do której miałam sentyment. Kojarzyła mi się bowiem z Andrzejem. Pamiętam, że wtedy na ognisku powiedział mi, że podoba mu się ten kawałek. Stałam chwilę wsłuchując się w słowa piosenki. Wciągnęło mnie to tak, że dopiero gdy się skończyła zabrałam się za pakowanie. Pokój wypełnił jakiś skoczny hit z przed kilku lat, więc podrygiwałam teraz w takt muzyki przed otworzoną na oścież szafą.
Co ja na siebie włożę?- szepnęłam przerażona.
Po długim namyśle zdecydowałam się na ulubione czarne rurki, biały podkoszulek i niebieski sweter. Do plecaka włożyłam jeszcze jedną parę jeansów, biały sweter i dwa podkoszulki. Na dno włożyłam bieliznę. Kosmetyczkę postanowiłam spakować rano razem z portfelem. Do osobnej kieszonki wrzuciłam jeszcze ładowarkę do telefonu i usiadłam na łóżku.
Zastanawiałam się czy mam wszystko. Właściwie nawet gdybym coś zapomniała zawsze mogłam to dokupić w jakimś supermarkecie.
Zaburczało mi w brzuchu i dopiero sobie przypomniałam, że nie zjadłam nic od powrotu do domu. Po cichu chciałam przemknąć do kuchni, ale na korytarzu natknęłam się na Wojtka i Agnieszkę. Włodarczyk właśnie zbierał się do wyjścia.
Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się lekko.
- Może miałabyś ochotę wybrać się jutro z nami do kina?- zapytał.
Spojrzałam na Agnieszkę i przygryzłam dolną wargę.
- Mam już plany na jutro, niestety.
- Przecież nie zajmie nam to całego dnia.- przyjaciółka starała się mnie przekonać.
- Jutro jadę do Olsztyna wrócę dopiero na następny dzień.- kątem oka zerknęłam na Włodarczyka by zobaczyć jego reakcję. Chyba kompletnie zbiłam ich z tropu, bo oboje zrobili duże oczy.
- Jedziesz do Rafała?- wydusiła Agnieszka.
- Tak.- odpowiedziałam po prostu.
Żadne z nich nie podjęło już tematu. Wojtek zagadnął coś, że musi już iść, więc pożegnałam się z nim i poszłam do kuchni. Po kilku minutach dołączyła do mnie Aga.
- Naprawdę jedziesz do Rafała na dwa dni?- zapytała, a w jej głosie nadal słychać było zaskoczenie.
- Tak, co w tym dziwnego? -spojrzałam na nią przelotnie po czym zajęłam się przygotowaniem sobie zapiekanki.
- Nie wiedziałam, że naprawdę poważnie myślisz o Buszku. Przecież jeszcze ostatnio nie wiedziałaś co do niego czujesz, a teraz ten wyjazd.
- Chce dać mu szansę. Myślę, że jest tego wart. Na co mam czekać?- odwróciłam się od piekarnika, do którego włożyłam gotową zapiekankę i spojrzałam jej prosto w oczy- Całe życie mam zmarnować na czekanie aż może stanie się jakiś cud i Andrzej ze mną porozmawia?- zapytałam ironicznie.
- Ale przecież zadzwonił, to już coś znaczy.
- Zadzwonił i nie odezwał się ani słowem. Wiesz od tamtego telefonu dużo o tym myślę. Może czas przestać żyć marzeniami i po prostu wybrać to co jest dla mnie dobre. Z Rafałem jesteśmy przyjaciółmi, może na razie nie czuje do niego tego co do Andrzeja, ale sama przyznasz, że mamy całkiem mocne fundamenty do zbudowania trwałego związku.
- Andrzej wykonał jakiś krok, teraz może czeka na twój ruch.
- Dlaczego go tak bronisz?- założyłam ręce na piersiach.
- Bo myślę, że to wszystko dla niego też nie jest łatwe.
- To może powiedz mi w takim razie co tam uknuliście z Wojtkiem.
Spojrzała na mnie hardo.
- Dobrze, powiem ci, może to da ci do myślenia. Wojtek powiedział Andrzejowi jak to było naprawdę wtedy na ognisku.
Nabrałam mocno powietrza w płuca i opuściłam ręce.
- O wszystkim wie... - w gardle poczułam dziwną gulę- i mimo to nie odezwał się.- spojrzałam na Agnieszkę pustym wzrokiem- To chyba najlepszy argument dlaczego chce się spotkać z Rafałem.
- Może potrzebuje czasu?- pisnęła dziewczyna.
- Miał go wystarczająco dużo, nie sądzisz?
Przerwał nam dźwięk piekarnika, oznajmiający, że moja zapiekanka jest gotowa. Wyjęłam ją i odstawiłam na blat.
- Możesz ją zjeść- rzuciłam- nie jestem głodna.
Wróciłam do swojego pokoju, ustawiłam budzik na godzinę 7.00 i położyłam się na łóżku.
Pozwoliłam łzom płynąć.

Po 5 godzinach jazdy znalazłam się wreszcie w Olsztynie. Wysiadłam z autobusu i rozejrzałam się po stacji. W moim kierunku szedł właśnie Rafał ubrany w klubową bluzę, z szerokim uśmiechem na ustach. Ja również uśmiechnęłam się na jego widok. Zaczekałam aż podejdzie do mnie.
- A kto to panu kurtkę ukradł? - zaśmiałam się krótko.
- Zapomniałem jej z szatni. Po prostu się spieszyłem.- odparł z rozbrajającą miną.
- Dobrze, że siebie nie zapomniałeś zabrać.- z uśmiechem przytuliłam się do niego.
Przygarnął mnie mocniej do siebie, ale po chwili oderwałam się od niego czując na sobie wzrok ciekawych ludzi.
- To co zbieramy się? Bo się jeszcze przeziębisz, a tego bym nie chciała.- spojrzałam na niego.
- Wtedy musiałabyś się mną zająć, a mi to jak najbardziej odpowiada.- poruszył śmiesznie brwiami.
Klepnęłam go lekko w ramię.
- Choć wariacie.- zaśmiałam się i pociągnęłam go w kierunku z którego przyszedł, ale siatkarz się opierał.
- Yyyy... Ewa...
- No co?- zirytowałam się.
- To nie w tą stronę.- zaśmiał się.
Popatrzyłam na niego zawstydzona.
- Ale stamtąd przyszedłeś.- starałam się wytłumaczyć.
- Byłem zobaczyć na rozkład jazdy, czy aby się nie spóźniłem.
Klepnęłam się w czoło i roześmiałam głośno.
- No dobrze choć już mała.- złapał mnie za rękę i poszliśmy do jego samochodu.
Zamiast od razu do mieszkania pojechaliśmy do jakiejś restauracji. Zjedliśmy obiad i wybraliśmy się na zakupy, bo okazało się, że lodówka Rafała nie była zbyt przepełniona. Kupiliśmy produkty potrzebne nam do przyrządzenia wieczorem spaghetti oraz popcorn i czerwone wino, gdyż zdecydowaliśmy, że po kolacji zrobimy sobie seans filmowy. Do mieszkania dotarliśmy dopiero trochę po 17. Pierwszy raz byłam u Rafała, zawsze spotykaliśmy się u mnie w Bełchatowie czy też rzadko w Rzeszowie. Weszłam do środka i postawiłam obok ściany plecak, a Buszek wniósł zakupy i ruszył do kuchni.
- Rozgość się, ja zaraz wracam.- rzucił i zniknął.
Rozejrzałam się dookoła zdejmując kurtkę. Cały salon miałam w zasięgu wzroku, gdyż przedpokój był z nim połączony.
- A tu zawsze jest tak czysto?- powiedziałam trochę głośniej, tak by siatkarz mógł mnie usłyszeć.
- Tylko dzisiaj- usłyszałam jego śmiech- wczoraj trochę ogarnąłem i dlatego zabrakło mi czasu na zakupy.
Zdjęłam buty i poszłam do kuchni nadal chłonąc widok mieszkania.
- Przecież nie mogło być tak źle.-  powiedziałam z uśmiechem kiedy go zobaczyłam.
- Uwierz mi, że było.- pokręcił z rozbawieniem głową i skończył rozkładać rzeczy.
Odwrócił się w moją stronę i zlustrował wzrokiem. Oparłam się o framugę drzwi i stałam w wejściu również mu się przyglądając.
- Pięknie wyglądasz.- powiedział w końcu, zrobił kilka kroków i znalazł się tuż przede mną.
- Dziękuję.- szepnęłam.
Objął mnie w tali i przyciągnął do siebie.
- Tęskniłem.- wymruczał w moje włosy.
Zarzuciłam mu ręce na szyję i stanęłam na palce żeby nie musiał tak bardzo się do mnie nachylać. Po chwili jego usta odnalazły moje. Pocałunek był długi, oboje się nim delektowaliśmy, tylko nadal trochę dziwnie się czułam myśląc, że to właśnie Buszek jest osobą, która mnie całuje. Kiedy odsunęliśmy się od siebie oparłam czoło o jego klatkę piersiową. W tych objęciach czułam się bezpiecznie i komfortowo, ale musiałam mierzyć się z tym, że nie są to te same ramiona o których marzę.

Wieczorem po zjedzeniu kolacji zabraliśmy się za oglądanie filmów. Muszę przyznać, że nie sądziłam iż jestem tak zmęczona. Kilka kieliszków wina również musiało się przyczynić do tego, że w połowie filmu już spałam. Zasnęłam wtulona w ramiona Buszka i w dodatku w jego łóżku. Gdy obudziłam się rano okazało się, że jestem sama. Dziękowałam Bogu za to, że wczoraj przed seansem przebrałam się w spodenki i dużą koszulkę, która spełniała rolę piżamy, bo nie chciałam nawet myśleć o tym jak bym się czuła gdybym całą noc przespała w opinających jeansach. Szybko wygrzebałam się z łóżka, rzuciłam okiem na zegarek, który wskazywał 9:04 i dostrzegłam również karteczkę leżącą na szafce nocnej.

Musiałem biec na trening, a nie chciałem Cie budzić wcześnie rano.
Czuj się jak u siebie, zjedź porządne śniadanie, a na fotelu w salonie zostawiłem ręcznik dla Ciebie.
Postaram się wrócić po 10, mam nadzieję, że nadal tam będziesz Śpiąca Królewno ;*
R.

Uśmiechnęłam się delikatnie i odłożyłam papier w to samo miejsce. Z plecaka wyjęłam  potrzebne rzeczy i zgarnąwszy z salonu ręcznik ruszyłam do łazienki.
Rafał wrócił kwadrans po 10, wiec do mojego wyjazdu zostało nam 5 godzin. Wybraliśmy się na miasto i siatkarz pokazał mi swoje ulubione miejsca. Czułam się przy nim swobodnie jak zawsze, tylko kiedyś nie całowaliśmy się ani nie chodziliśmy za rękę jak para. Kiedyś byliśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi, teraz wykraczało to poza te ramy. Nie przeszkadzało mi to. Nadal było to trochę dziwne i nowe uczucie, ale postanowiłam się cieszyć tym co mam. Tym, że on jest blisko. Znaliśmy siebie i to sprawiało, że świetnie czuliśmy się w swojej obecności. Z każdą minutą żałowałam coraz bardziej, że muszę wracać do domu. Nie powiedziałam o tym Rafałowi, bo dobrze wiedziałam, że namawiałby mnie do zostania, a ja bałam się, że się na to zgodzę. W końcu nadszedł czas by się pożegnać, a ja tak bardzo tego nie chciałam. Buszek też stał smutny patrząc jak wsiadam do autobusu. Nasze kolejne spotkanie było niewiadomą, ale oboje byliśmy zdeterminowani by na nie zaczekać. Poza tym znając Bunia wiedziałam, że mogę się go spodziewać naprawdę niedługo, więc to pocieszało mnie odrobinę. Usiadłam na wolnym fotelu od strony siatkarza. Ledwie zdążyliśmy sobie pomachać i autobus ruszył. Przesłałam mu jeszcze szybko buziaka i zniknął z pola mojego widzenia. Czekała mnie kilkugodzinna jazda, więc postanowiłam posłuchać muzyki. Wyjęłam z małej kieszonki słuchawki, a z kieszeni spodni komórkę. Odblokowałam ją i zobaczyłam, że mam kilka połączeń nieodebranych i jedną wiadomość. Przypomniałam sobie, że wyciszyłam rano telefon, więc nikt nie mógł się ze mną skontaktować. Sprawdziłam połączenia, które były od Agnieszki, a zaraz potem otworzyłam wiadomość, która była od nieznanego mi numeru.

Możemy się spotkać i porozmawiać? Zależy mi na tym.
Daj tylko znać kiedy i gdzie.
Proszę.
Andrzej

Przez kilka dobrych minut wpatrywałam się pusto w ciemny ekran komórki. W oczach miałam łzy, a ręce zaczęły drżeć.
Uważasz, że poukładałaś już swoje życie?- zakpił ze mnie głosik w mojej głowie- Więc co powiesz na to? 

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 12

Drogę do mieszkania Kłosa pokonaliśmy w kilka minut, gdyż było to parę ulic od mojego lokum. Zaparkowałem samochód pod blokiem i razem z Wojtkiem ruszyliśmy do windy. Po chwili już pukałem do drzwi.
- Może powinieneś zostać w samochodzie?- zwróciłem się do Włodiego- Nie chce cie już bardziej w to wciągać.
- I tak jestem już w to zamieszany, więc zostanę. - powiedział twardo.
W tej chwili otworzyły się drzwi i za nimi zobaczyłem uśmiechniętego Karola.
- Siema! A wy co tak późno? Wchodźcie. - powiedział wesoło.
Patrzyłem na niego i nie mogłem zrozumieć jak mogło wydarzyć się to, co się wydarzyło. Weszliśmy do środka w milczeniu. Poszliśmy za Kłosem do dużego pokoju, środkowy spokojnie usiadł na fotelu i spojrzał na nas. Wojtek zatrzymał się w wejściu a ja stanąłem na środku pokoju. Patrzyłem na przyjaciela i nagle naszły mnie wątpliwości. Może to nie tak, że Kłos zrobił to specjalnie? Może jest coś o czym nie wiem?
- Co wam jest?- zapytał Karol, który przestał się już tak szeroko uśmiechać, widząc nasze zacięte miny.
- Musisz mi coś wyjaśnić- starałem się opanować i porozmawiać z nim rzeczowo, wątpliwości zaczęły narastać. Nie mieściło mi się w głowie, że ten chłopak mógłby zrobić coś takiego o czym mówił Wojtek.
- Nie ma sprawy- odpowiedział lekko.
Stanąłem naprzeciw fotela na którym siedział i spojrzałem mu prosto w oczy.
- Powiedz mi jak było naprawdę między tobą a Ewą.
- O Ewkę ci chodzi? Tyle razy rozmawialiśmy na jej temat. Wszystko ci już powiedziałem.
Spojrzałem niepewnie na Wojtka, ale on nie spuszczał oczu z Karola. Ponownie więc spojrzałem na środkowego.
- Chyba jednak nie wszystko.
- Andrzej co ty?- zirytował się- Wojtek- zwrócił się do przyjmującego- o co wam chodzi? Poza tym co ty tu robisz, skoro rozmawiamy o Ewce?- zapytał z wyraźną już złością.
- Staramy się tylko wyjaśnić pewne kwestie. Andrzej chce tylko wiedzieć czy jesteś jego prawdziwym przyjacielem- powiedział przez zęby.
- Oczywiście, że jestem jego prawdziwym przyjacielem. Poza tym co ta dziewczyna ma do tego? Co ci naopowiadała? Pewnie kolejne kłamstwa, a ty zamiast pomyśleć i zostawić to dla siebie od razu lecisz do Andrzeja i namawiasz go przeciw mnie!- zerwał się z miejsca i chwilę mierzył się wzrokiem z Wojtkiem.
- Skoro są to kłamstwa to czemu się tak rzucasz?
- Bo to nie twoja sprawa, poza tym chcesz nas skłócić! Jeśli mam o czymkolwiek rozmawiać to tylko z Andrzejem. Wynoś się Wojtek!- podniósł głos.
Nie widziałem jeszcze, żeby tak zachowywał się w stosunku do któregoś kumpla. Poza tym zastanawiałem się dlaczego ten temat wywołuje w nim takie reakcje.
- Dobra wyjdę, będę czekał na dole. To wasza sprawa. Andrzej- wreszcie popatrzył na mnie- zastanów się nad tym co on mówi. Nie sądzę by była to prawda.- odwrócił się i wyszedł a my nadal patrzyliśmy na miejsce w który przed chwilą stał.
- Więc co takiego powiedziała?- pierwszy odezwał się Karol.
- Z tego co wiem to ona nic, więc zostaw ją już w spokoju, dobra?- warknąłem, ten cały ciężki nastrój i mi zaczął się udzielać.
Kłos tylko patrzył na mnie zdziwiony, ale nic nie powiedział.
- To nieprawda, że chciała się z tobą spotkać? I to, że na ognisku kleiła się do ciebie? To że do ciebie napisała to tylko dlatego, że ty zrobiłeś to pierwszy, tak?- pytania same wychodziły z moich ust.
- Co ty opowiadasz? Przecież wiesz jak było. Najpierw kleiła się do mnie, potem do ciebie a później znów chciała się mną pobawić.- wzruszył ramionami.
- Dlaczego dalej kłamiesz? Po prostu powiedz mi prawdę, miejmy to już za sobą.
- Mówię ci prawdę!- fuknął.
- Nie wierzę- powiedziałem cicho- to koniec.
- Czego koniec?- uniósł brwi.
- Naszej przyjaźni...
- Żartujesz? Bo ktoś naopowiadał ci jakiś głupot i ty chcesz przez to wszystko skreślić? Widzisz co się stało, Ewce o to właśnie chodziło. Chciała nas skłócić- chciał powiedzieć coś jeszcze, ale mu przerwałem.
- Karol przestań!- krzyknąłem- Najpierw obwiniasz Wojtka teraz Ewę, ale tak naprawdę nie masz jaj żeby się przyznać.
Te kilka słów wystarczyło by jego oczy zapłonęły wściekłością.
- Skoro chcesz żeby to był koniec niech tak będzie! Przez jakąś idiotkę te wszystkie lata pójdą na marne. Na pewno tego chcesz?
- Nie zostawiłeś mi wyboru.
- Świetnie! Wiesz powiem ci- wychrypiał ze złości- ta smarkula cały czas wolała ciebie, ale nie była w twoim typie. Spodobała mi się, ale musiałem coś zrobić żeby i tobie się nie spodobała. Tylko, że nie doceniła tego i olała mnie, więc załatwiłem jej to samo tylko, że z twojej strony.
Straciłem grunt pod nogami. Nic nie równało się z tym co teraz czułem. Oszukany przez najlepszego i najbliższego przyjaciela. To co powiedział mi Wojtek nie mieściło mi się w głowie, ale kiedy dostałem potwierdzenie przerosło mnie to kompletnie.
- Musiałeś być lepszy, prawda?- zapytałem zrezygnowany.
- Tak - odpowiedział po prostu.
Nie wiem jak to się stało i kiedy znalazłem się obok niego. Moja pięść zatrzymała się na jego twarzy. Karol złapał się za nos i skulił charcząc.
- Powaliło cie?- jęknął tamując stróżkę krwi płynącą z jego nosa.
- To koniec- powtórzyłem- Koniec tej przyjaźni.
Wyszedłem zostawiając go tam samego i zbiegłem po schodach nie czekając na windę. Gdy wypadłem na zewnątrz zobaczyłem Włodarczyka opartego o samochód. Na mój widok uniósł się i ruszył w moją stronę.
- Wszystko w porządku?- zapytał niepewnie.
- Wsiadaj, odwiozę cie do domu.
Otworzyłem auto i wsunąłem się do środka, a po chwili obok mnie usiadł przyjmujący.
- Nic nie powiesz?- patrzył na mnie przenikliwie.
- Chciałem ci tylko podziękować za wszystko. Cieszę się, że byłeś ze mną.- odpaliłem silnik i przyłączyłem się do ruchu drogowego.
- Nie ma za co. Głupio mi, że przyczyniłem się do kłótni między wami. - wyznał.
- Nie przejmuj się. Tej przyjaźni już nie ma.- powiedziałem ze smutkiem i skręciłem na nieduże osiedle.
Wojtek o nic już nie pytał. Byłem mu wdzięczny za to. Koniec końców to on okazał się przyjacielem, który teraz będzie mi potrzebny by poradzić sobie z tą nową sytuacją.
- Mogę o coś spytać?- odezwał się kiedy zatrzymałem samochód prawie pod jego drzwiami.
Kiwnąłem tylko głową.
- Co z Ewą?
- Nie mam pojęcia- odpowiedziałem zgodnie z prawdą- Wiem już jak było, ale właściwie nie wiem na ile to coś zmienia. Muszę się z tym wszystkim przespać, zapewne jutrzejszy dzień wcale nie będzie łatwiejszy niż ten.
- Rozumiem. Gdybyś mnie potrzebował dzwoń.
- Dzięki stary.
Chłopak poklepał mnie tylko po ramieniu i wysiadł. Ruszyłem więc do swojego mieszkania. Marzyłem już tylko o ciepłej kąpieli i łóżku.

 
 
To ostatni rozdział z perspektywy Andrzeja tak myślę.
No chyba, że jeszcze na koniec się nawinie, zobaczymy ;)
Wiecie co, od poprzednich dwóch rozdziałów zastanawiam się jak zakończyć.
Życie pisze różne scenariusze, ja tu też tak mogę, ale mimo to nie mam pojęcia jak to
wszystko się potoczy. Jak zwykle.
lupo_lupo jestem ciekawa co teraz powiesz :) Aż źle się czuję, że z takiego 
fajnego kolesia robię takiego dupka, no i przecież to jego przefarbowanie na blond
to było tylko w dobrym celu, więc trzeba mu wybaczyć :)
Ania- jeszcze kilka rozdziałów i zobaczysz czy dostosowałam się do Twojego planu :)
Story Volleyball- ciężko było by mi tak nakręcić żeby był to Karol, ale jak wiesz i to bym potrafiła ;P
Co najgorsze ja tez się nie mogę zdecydować z kim było by Ewie lepiej.
Ale jeszcze trochę i będzie wiadomo.

czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 11

Trening dłużył mi się dzisiaj w nieskończoność. Każda minuta mijała jak godzina. Starałem się wyciągnąć coś z Wojtka przed rozpoczęciem, ale nic nie chciał powiedzieć. Jednak po jego minie widziałem, że coś jest nie tak.
- Patrz co robisz!- krzyknął Włodarczyk do Karola gdy po skoku do bloku Kłos wpadł na niego.
- Stary opanuj się, co ci takiego zrobiłem?- środkowy zrobił duże oczy i spojrzał zaskoczony na chłopaka.
- Mi nic- burknął Włodi i popatrzył w kierunku drugiej strony boiska, tam gdzie właśnie stałem.
Karol odwrócił się i popatrzył na mnie, a ja tylko wzruszyłem ramionami równie zaskoczony co on. Nie wiedziałem co ugryzło Włodarczyka, ale mogłem się domyślać.
Ogólnie cały nasz mecz minął w jakiejś takiej sztywnej atmosferze. Kiedy Karol został dołączony do mojej drużyny, a Wojtek został po drugiej stronie siatki zaczęło się prawdziwe show przyjmującego. Chłopak wbijał nam takie gwoździe, że aż ręce bolały od bronienia. Miałem dziwne wrażenie, że w ataku szczególnie szukał Kłosa, a wtedy bił jeszcze mocniej.
Po meczu zrobiliśmy szereg ćwiczeń rozluźniających mięśnie i wreszcie byliśmy wolni. Popędziłem do szatni by jak najszybciej wziąć prysznic i móc wracać do domu. W drodze do łazienki zatrzymał mnie przyjaciel.
- Oglądamy dzisiaj coś u ciebie?- zagadnął.
- Dzisiaj nie mogę.
- A co robisz?- chyba zdziwiła go moja odpowiedź, bo spojrzał na mnie podejrzanie.
- Muszę coś załatwić- przejechałem ręką po włosach i zmierzwiłem je.
- Randka?- zapytał poruszając śmiesznie brwiami.
Pokręciłem głową i szybko udałem się pod prysznic, zostawiając go bez odpowiedzi.  Pozwoliłem by zimna woda zmyła ze mnie zmęczenie całego dnia. Ożeźwiła mnie na tyle, że po kilku minutach byłem już ubrany, wpadłem jeszcze do szatni po swoją torbę, do której zapakowałem rzeczy przeznaczone do wyprania. Przewiesiłem ją sobie przez ramię i rozejrzałem po pomieszczeniu. Wojtka już nie było. Pomyślałem, że zapewne jest już w drodze do domu, więc i ja pożegnawszy się z chłopakami wyszedłem z hali.
W mieszkaniu byłem krótko po 19. Torbę rzuciłem zaraz przy wejściu i poszedłem do kuchni.Wyjąłem z lodówki jogurt pitny i pociągnąłem porządny łyk. Nie miałem pojęcia kiedy zjawi się Wojtek, więc postanowiłem na szybko zrobić coś do jedzenia. Wyjąłem kilka warzyw, twaróg i zmieszałem wszystko. Ledwie zdążyłem spróbować, a rozległ się dzwonek do drzwi. Zostawiłem jedzenie w małym nieładzie i poszedłem otworzyć. Uchyliłem drzwi i spojrzałem na Wojtka. Zanim jeszcze cokolwiek powiedziałem wszedł do środka i zdjął kurtkę. Wyglądał jak chmura gradowa. Zero uśmiechu czy jakiegoś głupiego tekstu. Poczłapałem za nim do salonu, zacząłem się łapać na tym, że coraz bardziej się denerwuje. Przecież to, że on się tak zachowuje musi o czymś świadczyć.
- Napijesz się czegoś?- zapytałem kiedy usiadł.
- Nie i ty też lepiej nic nie bierz. Nie chce żebyś coś na mnie wylał.
Usiadłem. Teraz miałem już pewność, że to co ma mi do powiedzenia nie będzie łatwe.
- Wojtek...- nie wiedziałem jak zacząć- jest źle?
Popatrzył na mnie. Nie wyglądał już na wkurzonego, teraz wyglądał po prostu smutno.
- Jeśli zależy ci na niej to powiem, że jest dobrze, gorzej z innymi osobami- westchnął.
- Co?- zaskoczenie musiało odbijać się na mojej twarzy, nic nie rozumiałem.
- Może zacznę od początku- chrząknął i popatrzył na mnie badawczo- ale obiecaj mi najpierw, że nie zrobisz niczego głupiego.
- Dlaczego miałbym zrobić coś takiego?- uniosłem brwi, to stawało się coraz bardziej dziwne.
- Po prostu obiecaj, że kiedy usłyszysz już wszystko, nie dasz się ponieść emocjom. Zastanowisz się spokojnie nad tym co dalej zrobisz, ok?- nalegał.
- Nic z tego nie ogarniam. Nie katuj mnie tak.
- Nie powiem ci dopóki nie obiecasz- założył ręce na piersiach, a usta zacisnął w cienką linię.
- No dobrze, obiecuje. Zadowolony?
- Tak.- odparł- No więc... większość rzeczy, które usłyszałeś do tej pory są kłamstwem. Karol powiedział ci, że Ewa prosiła go żeby poszedł z nią na spacer, a to nie prawda. Agnieszka namówiła go na to. On nawet nie miał zamiaru nigdzie się ruszać. Na początku w ogóle miał towarzystwo Ewy gdzieś, dopiero potem coś mu się odwidziało i zaczął z nią gadać, przytulać, łazić za nią. To nie było tak, że ona miała na to ochotę, po prostu to tolerowała.- pokręcił z niezadowoloniem głową.
- Ale to, że pod koniec ogniska tuliła się do niego to też przez Karola?- zapytałem ironicznie, nie podobało mi się to co słyszę.
- Nie zupełnie, ale może trochę... zastanów się nad tym chwilę. Dużo wypiła, była zmęczona, a obok siedział on, zamiast ciebie. Pamiętasz jak poszła z tobą pogadać, a ty wstałeś i odszedłeś? Wcale nie chciała zostać wtedy z Kłosem, ale ty sam ją tam z nim zostawiłeś. Ile w takim stanie mogła się opierać jego nachalnemu zachowaniu? W końcu chciała trochę spokoju, tyle.
Chwilę milczeliśmy. Trawiłem jego słowa. Z tej perspektywy, którą mi podsunął wyglądało to trochę inaczej niż wydawało się mi.
- Po prostu powiedz co dalej. Potem będę się zastanawiać, jak to wygląda.
- Dobra. Mówiłeś, że napisałeś do niej potem i przeprosiłeś.
Skinąłem głową.
- Karol też do niej napisał. To, że pisała i z nim i z tobą wynikało tylko z tego.
- Ale mi nie zaproponowała spotkania- rzuciłem.
- Jemu też nie.- opowiedział spokojnie.
- Co?
- Nie było mowy o żadnym spotkaniu. Karol cały czas był zazdrosny. Dobrze wiedział, że ona woli ciebie, więc inaczej by nie wygrał, niż zrażając cie do niej.
- Przestałem z nią gadać, bo myślałem, że ona woli Kłosa, a mną bawi się kiedy jej się nudzi.
- To się pomyliłeś. Kiedy dała mu do zrozumienia, że on jej nie obchodzi wkurzył się, więc jeszcze bardziej najeżdżał na nią, co powodowało, że nawet kiedy szczerze cie przepraszała ty ją olewałeś. Taka historia. - skończył i spojrzał na mnie, w jego oczach znów czaiła się złość.
Przez kilka minut przypominałem sobie wszystkie te momenty i patrzyłem teraz na nie przez pryzmat tego co przed chwilą usłyszałem. Powoli docierało do mnie, że wszystkiemu winny jest Karol. Kłamał mi prosto w oczy, a ja uważałem go za przyjaciela!  Był zazdrosny? To chore. Czegoś takiego się nie robi! Zaczęła ogarniać mnie złość. W głowie huczały mi jego słowa, które wypowiadał na temat Ewy. Stosy kłamstw, które dotykały niewinną dziewczynę. Gdyby nie jego głupie ambicje bycia ode mnie lepszym teraz może byłbym szczęśliwy. Ja odsunęłem się na bok, kiedy myślałem, że to dziewczyna dla niego chociaż powinienem walczyć, ale czegoś takiego nie robi się kumplom.
Zerwałem się z miejsca i zacisnąłem pięści.
- Andrzej! Obiecałeś!- Wojtek też wstał i patrzył na mnie niespokojnie.
- Rozumiesz co on zrobił?- krzyknąłem- Nie chodzi już nawet o to, że ja jej prawie nieznałem. Kłamał mi prosto w oczy, wymyślał jakieś nieprawdziwe rzeczy i dlaczego to wszystko? Bo chciał być lepszy? Chciał pokazać, że może mieć więcej, nawet dziewczynę, która coś do mnie czuje? Myślałem, że to ona potraktowała mnie przedmiotowo, obca osoba. A tak naprawdę najbliższy przyjaciel mnie tak potraktował! Nie zostawię tego tak!- chciałem już iść do przedpokoju się ubrać, ale Wojtek położył mi ręce na ramionach i zatrzymał.
- Andrzej! Ja też byłem cholernie zły na tego gnojka, ale co możemy zrobić?- zapytał cicho.
- Jadę do niego! Chce usłyszeć prawdę!- strąciłem jego dłonie z swoich ramion i poszedłem ubrać kurtkę.
- Jadę z tobą- obok pojawił się Wojtek.
Złapałem jeszcze kluczyki i dokumenty i wyszliśmy.



Hej! :) Tak jak mówiłam, nie jest to najdłuższy rozdział, ale takie będą już do końca.
Mam nadzieję, że udało mi się przekazać zwięźle całą tą historię z przeszłości.
Bardzo mi na tym zależało.
Zależy mi również na tym byście powiedzieli mi co o tym myślicie.
Jak powinny zachować się obie strony.
Liczę na Was robaczki <3

piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział 10

Siedziałem w pustym mieszkaniu starając się nie koncentrować na swojej samotności co sprawiało, że myślałem o tym jeszcze bardziej. Karol wyszedł ode mnie jakąś godzinę temu. Właściwie to nie wyszedł tylko został przeze mnie wyrzucony. Długo nie potrafiłem go spławić, a tak bardzo chciałem zostać sam. W pewnym momencie stwierdziłem, że nie wytrzymam dłużej, dlatego wyszedłem do łazienki i wybrałem jej numer. Chciałem usłyszeć jej głos, tak bardzo mi nie znany. W pamięci potrafiłem odtworzyć każdy centymetr jej twarzy, w końcu wpatrywałem się w jej zdjęcia ostatnio godzinami, za to nie potrafiłem przypomnieć sobie barwy jej głosu. Przecież rozmawialiśmy niewiele, poza tym tak dawno.
Za pierwszym razem nie odebrała, kolejna próba też nic nie dała. Już chciałem dać sobie spokój, ale po kilku minutach wpatrywania się w rząd cyfr postanowiłem spróbować jeszcze raz.
Może zmieniła numer? Może to ja nie zapamiętałem go poprawnie?- przebiegło mi przez myśl.
Nigdzie nie miałem zapisanego jej numeru. Znałem go na pamięć, każdą cyferkę.
Serce coraz szybciej i głośniej tłukło mi się w piersi, a kolejne sygnały utwierdzały mnie w tym, że ten telefon to zły pomysł. I wtedy odebrała. Głośne i stanowcze "słucham". Nawet gdybym chciał nie wiedziałbym co powiedzieć. Ewa widocznie zniecierpliwiła się brakiem odzewu i wcale się jej nie dziwiłem.
- Andrzej co ty tam robisz tyle czasu?- do drzwi zastukał Karol, a ja z przerażeniem pomyślałem, że ona musiała to słyszeć. Rozłączyłem się natychmiast, ale dobrze wiedziałem, że jest już za późno. Rzuciłem telefon na automat i wyszedłem z łazienki.
- Kłos spadaj już- warknąłem.
- A tobie co?- przyjaciel spojrzał na mnie zdziwiony, gubiąc gdzieś ten swój wesoły uśmiech.
- Chce zostać sam, kapujesz?- poszedłem w stronę drzwi i stanąłem obok nich czekając aż Karol się ubierze i wyjdzie. Jednak on nadal stał w tym samym miejscu.
- Coś się stało? Jeszcze przed kilkoma minutami ci nie przeszkadzałem.
- Ale tera przeszkadzasz. Idź już.
- Zadzwoń jakby coś-burknął złapał swoje rzeczy, szybko ubrał buty i kurtkę i po kilku sekundach już go nie było.
Teraz błądziłem po mieszkaniu nie mogąc sobie znaleźć miejsca.
Może jednak tego nie słyszała? Może wcale nie podejrzewa, że to ja?- różne myśli krążyły mi po głowie. W końcu opadłem na kanapę i głośno westchnąłem. Potarłem dłońmi policzki i zawiesiłem wzrok na jednym ze zdjęć ustawionych na szafce.
Miałem już tego dość. Dość siebie i tego co mnie otacza. Mimo, że miałem wsparcie chłopaków i nigdy nie byłem sam, czułem się zupełnie opuszczony. Tak bardzo brakowało mi kogoś do kogo wieczorem mógłbym się przytulić. Kogoś przy kim milczenie było by wspaniałym relaksem. Kogoś z kim spędziłbym wolną niedzielę w łóżku albo na spacerze. I chociaż pojawiła się w moim życiu osoba, z którą chciałbym to wszystko robić okazało się, że jest zupełnie inna niż myślę. Wcale jej nie interesowałem, właściwie moja obecność była dla niej tylko rozrywką, po to by się nie nudzić. Przecież z Karolem postąpiła tak samo. Chciała mieć nas obu? No to chyba trochę się przeliczyła, bo my w tej kwestii liczymy tylko do dwóch nie trzech.
Pamiętam jak po ognisku spotkałem się z Karolem. Ta rozmowa zabolała mnie, że nawet dzisiaj krzywię się na to wspomnienie. No, bo przecież chciałem dać jej jeszcze jedną szansę. Napisałem, przeprosiłem i wydawało mi się, że jest w porządku, a nagle Karol mi mówi, że Ewa chce się z nim spotkać. Kiedy dowiedziałem się, że poznali się wcześniej i że musiał się chyba jej spodobać, bo prosiła znajomych o jego numer chciałem dać sobie spokój. Do Karola nie miałem żadnych wyrzutów, bo niby dlaczego? To Ewa mnie rozczarowała. Tamten pocałunek dużo dla mnie znaczył, pierwszy raz czułem się w ten dziwny cudowny sposób, a okazało się, że byłem tylko zabawką. Kiedy dotarło do niej, że nie chce mieć z nią nic wspólnego odegrała się na Kłosie. Zerwała z nim kontakt i zaczęła opowiadać jakieś niestworzone historie na jego temat. Do mnie też napisała kilka razy, przepraszała, zarzekała, że Karol ją nie obchodzi, że tylko ja. Śmiać mi się chciało i nie dziwiłem się temu, że przyjaciel radził mi bym w ogóle nie wdawał się z nią w dyskusje.
Z jednej strony dobrze wiedziałem, że ma racje, że ta dziewczyna to manipulantka, ale z drugiej strony nie mogłem zrozumieć, jak ktoś o tak dobrym spojrzeniu może być tak zły.
Nie potrafiłem też wymazać z pamięci tamtego wieczoru. I chociaż po niej w moim życiu pojawiło się kilka dziewczyn, przy żadnej nie czułem się już tak wspaniale. Za to za każdym razem martwiłem się, że znów będę tak potraktowany, dlatego moje zaufanie do kobiet było bardzo kruche.
Dzień w którym Ewa pojawiła się na meczu poruszył całą lawinę uczuć. Prawie przez dwa lata nie miałem z nią styczności i nagle musiałem się skupić na grze a nie myśleć co ona tu robi. Przyjmując propozycję Bełchatowa nastawiałem się na to, że ją spotkam, ale kiedy nie zobaczyłem jej na pierwszych meczach stwierdziłem, że tak już zostanie. Od tamtego meczu nie było dnia bym o niej nie myślał. Mimo, że mnie zraniła tak bardzo tęskniłem, co wydawało mi się czystym absurdem. Dodatkowo kiedy w naszej paczce pojawiła się Agnieszka zrozumiałem, że dłużej tak nie wytrzymam. A kiedy zobaczyłem Ewę w samochodzie Buszka wiedziałem już, że nadszedł czas by w końcu zrobić coś ze swoim życiem. Porozmawiać z nią i pozwolić na to by jeszcze bardziej mnie zraniła albo porozmawiać z nią i w końcu dać sobie spokój.
Nagle panującą ciszę przerwał dźwięk SMS-a gdzieś w łazience co prawie doprowadziło mnie do zawału. Zapaliłem lampkę stojącą obok kanapy i poszedłem po telefon. Otworzyłem wiadomość od Wojtka:

Masz ochotę na piwo?

W sumie dlaczego nie- pomyślałem. Towarzystwo Karola trochę mnie zirytowało, ale miałem ochotę z kimś pogadać, powiedzieć szczerze co leży mi na sercu. Kłosowi wolałem nie wspominać o Ewie, ale Włodarczyk mógł się okazać moim wybawieniem.

Chętnie. Coś tam mam w lodówce to wpadaj.

Odpowiedziałem i nie musiałem długo czekać na pojawienie się mojego gościa.
- Siemasz- przywitał się wesoło chłopak, kiedy otworzyłem mu drzwi i wszedł do środka.
- Cześć młody. Idź do salonu, ja zaraz przyjdę- poszedłem do kuchni i z lodówki wyjąłem dwie butelki z którymi wróciłem na kanapę.
 Podałem jedną Wojtkowi, otworzyłem swoją i pociągnąłem solidny łyk.
- Wszystko u ciebie w porządku stary?- chłopak nie odrywał ode mnie wzroku.
- Nie bardzo- westchnąłem.
- Powiesz coś więcej?
- Tylko, że to naprawdę długa historia.
- Chętnie posłucham- chłopak uśmiechnął się lekko i oparł wygodniej, czekając aż zacznę mówić.
- Ty znasz Ewę, przyjaciółkę Agnieszki?
- Znam, a co?
- Ja też ją poznałem, kilka lat temu i...- w ten sposób opowiedziałem wszystko Wojtkowi.
Zawsze uważałem go za dobrego kumpla i miałem nadzieję, że to, że akurat jemu się zwierzam nie odbije się na mnie. W końcu poczułem się trochę lżej z całą tą sytuacją mogąc na czyjeś barki przerzucić trochę mojego ciężaru.
- I co ty na to?- zapytałem gdy historia dobiegła końca i spojrzałem mu odważnie w oczy.
- Wierzyć mi się nie chce..- wybełkotał i napił się- Ewka zrobiłaby coś takiego?- z niedowierzaniem pokręcił głową.
- Jak widać zrobiła.
- A rozmawiałeś z nią o tym wszystkim?
- Nie- odparłem krótko- Ty byś tak zrobił? Po tym wszystkim?
- No tak.. ale, chyba by mi to spokoju nie dało. Chciałbym patrzeć komuś takiemu prosto w oczy i usłyszeć co ma mi do powiedzenia. Albo w ogóle mogliście się spotkać we trójkę, wtedy nie miałaby szans dalej grać w tą swoją grę.
Przez chwilę zastanawiałem się nad jego słowami.
- Chyba masz rację, ale jeśli znów wybrałaby Karola chyba bym tego nie zniósł. Może i powinienem się cieszyć w takim wypadku szczęściem przyjaciela, ale byłoby to cholernie trudne.
- No dobrze, czyli rozmowa w trójkę odpada. W sumie sam na sam też, bo masz argumenty tylko jednej ze stron- chłopak podrapał się w tył głowy.
- Wiem!- zerwałem się z kanapy prawie oblewając piwem, które szybko odstawiłem na stolik.
Wojtek spojrzał na mnie jak na wariata, ale w ciszy czekał na kontynuację.
- Ty porozmawiasz z Agnieszką. Ona też tam wtedy była, a nawet gdyby nie to nie wierze, że Ewa jej wszystkiego nie powiedziała- uśmiechnąłem się zadowolony ze swojego pomysłu.
- Co?- jęknął młody- Musisz nas w to mieszać? Właściwie co chcesz przez to osiągnąć?
- Wojtuś- usiadłem znów obok niego- przepraszam, że was w to mieszam, ale nie mam już innego wyboru. Oczywiście możesz się nie zgodzić..
- Dobra, dobra- przerwał mi- jakieś dodatkowe życzenia?
- Agnieszka nie może jej powiedzieć, że rozmawiała o tym wszystkim z tobą.
- Ok.
Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w ciszy, zastanawiając się zapewne co z tego wyjdzie.
- Andrzej?
- Yhym- mruknąłem dalej zajęty wizjami tej rozmowy.
- Jeśli wyjdzie coś czego się nie spodziewasz to co wtedy?
- Będę improwizował.
- Debil. Mówię poważnie.
- Wojtuś nie wiem. Na razie boję się, że to wszystko się potwierdzi. Jeśli będzie inaczej będę się cieszył- wypiłem kolejny łyk.
- A nie boisz się, że Agnieszka będzie mówić to co chcesz usłyszeć? No bo jeśli Ewa dalej chciałaby grać na dwie strony to tak może być.
- Włodi to jest mało prawdopodobne. My z Karolem mówimy sobie wszystko, nie udałoby się jej grać teraz na dwa fronty.
- Tak, masz rację. No dobrze, czyli wszystko mamy obgadane.
- Czekaj, czekaj. Mam jeszcze jedno pytanie.
- No?
- Buszek. Przecież oni mogą być parą. Nic o tym nie wiesz?- zapytałem niepewnie, obawiałem się odpowiedzi.
- Nie, nie wiem- chłopak posmutniał- ale faktycznie może być za późno. Jednak musisz być stary dobrej myśli, ja wszystko załatwię, wszystkiego się dowiem- dopił do końca swoje piwo i wstał.
- Już idziesz?
Wojtek pokiwał głową i ruszył do przedpokoju.
- Włodi, kiedy będziesz wszystko wiedział?
- Jutro po treningu spotkamy się u ciebie, wtedy się dowiesz jak jest.
- Dzięki stary- poklepałem go po ramieniu i uśmiechnąłem się szeroko- Aha i na razie ani mru mru Karolowi.
- Dlaczego? Myślałem, że mówicie sobie wszystko.- Wojtek uniósł brwi.
- Nie wszystko, przesadziłem.- wzruszyłem ramionami.
- Spoko, mówisz masz. Trzymaj się Endrju.
- Na razie.
Zamknąłem za nim drzwi i wróciłem do swojego ciepłego już piwa. Wypiłem je jednym duszkiem i z zadowoleniem ruszyłem pod prysznic.



Coś z perspektywy Andrzeja.
Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie mogłam się zdecydować co zrobić dalej 
z tym blogiem.
Podjęłam decyzję nieodwołalną: dobijamy do 15 rozdziałów i ani jednego więcej.
Nie obiecuje, że będą to długie posty, być może podobne do obecnego.
Nie sądzę bym do końca roku się z wszystkimi wyrobiła, więc termin zakończenia nie
jest jeszcze znany. 
Aha! Zapomniałabym. Ciesze się, że są osoby, którym zależało by ten blog był
kontynuowany :) To właśnie dzięki Wam powstanie te 5 dodatkowych rozdziałów :)
Pozdrawiam ciepło.

środa, 27 listopada 2013

Rozdział 9

Jak dla mnie godziny dzielące od meczu minęły niesłychanie szybko. Godzinę przed niechętnie stałam przed lustrem i zastanawiałam się czy ubrać pasiaka czy nie. Zazwyczaj na mecze Skry chodziłam w koszulce Resovii i nikomu to nie przeszkadzało, ale dzisiaj pomyślałam, że chyba sobie odpuszczę. Ubrałam niebieską bluzkę, którą dostałam w prezencie od Agnieszki, czarne rurki i spojrzałam na swoje odbicie. Włosy rozpuściłam, dzięki czemu kasztanowe loki opadły mi miękko na ramiona. Na powiekach namalowałam czarne kreski i mocno wytuszowałam rzęsy.
Skoro mam zaczynać nowe życie, to muszę się prezentować- pomyślałam i uśmiechnęłam się niepewnie do siebie, bo chociaż byłam nastawiona na zmiany to od zawsze się ich bałam.
- Jesteś już gotowa?- do mojego pokoju, bez uprzedzenia wtargnęła Agnieszka.
- Yhym- mruknęłam.
- Ślicznie wyglądasz- powiedziała i spuściła ze mnie wzrok, błądząc nim po całym pomieszczeniu.
- Co jest?
- Nic..
- Przecież widzę. Powiedz.
- No, bo ja cie tam ciągnę a może ty nie chcesz wiedzieć Andrzeja i Karola..
- Mną się nie przejmuj- wzruszyłam ramionami- Idę, bo muszę poznać Wojtka- dałam jej kuksańca w bok i uśmiechnęłam się ciepło.
- Aaa no chyba, że tak- zaśmiała się- Nie zapomnij biletów- rzuciła jeszcze i poszła ubierać kurtkę.
***
Gdy dotarłyśmy na halę zostało 10 minut do meczu. Zajęłyśmy więc szybko swoje miejsca i przyłączyłyśmy się do kibicowania. Jak zwykle nim się obejrzałam było już po meczu. Dziś Skra odniosła zwycięstwo, dlatego wszystkie Skrzaty były w wyśmienitych humorach. Statuetkę zgarnął Mariusz Wlazły, który grał jak natchniony i to on w większości przyczynił się do wygranej.
- No to co, lecimy pod szatnie?- Agnieszka musiała trochę unieść głos by przekrzyczeć wiwatujących kibiców.
- A nie lepiej pod bandy? Wszyscy są jeszcze na boisku.
- Masz rację. Chodź- pociągnęła mnie po schodkach na sam dół. Stanęłyśmy kawałek od rozdających autografy siatkarzy. Na moje szczęście Andrzej był od nas daleko, a Karola w ogóle nie mogłam dostrzec. Za to kiedy Wojtek uwolnił się od swoich fanek podszedł do nas i uśmiechając się szeroko powitał Agę buziakiem w policzek. Ja również uśmiechnęłam się na ten widok, musiałam przyznać, że ta para wyglądała naprawdę czarująco.
- Wojtuś to moja przyjaciółka- wskazała na mnie- Ewa.
- Miło mi, Wojtek- siatkarz uścisnął moją dłoń.
- Mi również, cieszę się, że cie w końcu poznałam- uśmiechnęłam się lekko.
- Może masz ochotę wybrać się z nami na pizzę? Idziemy z chłopakami uczcić wygraną i wy drogie panie- przeniósł wzrok ze mnie na Agnieszkę- także jesteście zaproszone.
- Ewuś idziemy?- dziewczyna uniosła brwi, emanowała szczęściem.
- Przepraszam was bardzo, ale nie dzisiaj. Chciałabym wrócić już do domu, trochę źle się czuje- żadna lepsza wymówka nie przychodziła mi na myśl, miałam tylko nadzieję, że przyjaciółka zrozumie i nie będzie drążyć tematu.
- Może ci przejdzie? Pójdziesz z nami, a jak będziesz czuła się jeszcze gorzej to sam cie odwiozę- ku mojemu zaskoczeniu do namawiania mnie na ten wypad zdecydował się Wojtek.
Spojrzałam zaskoczona na Agę, ale ona tylko wzruszyła ramionami.
- Dziękuję bardzo za propozycję, ale naprawdę lepiej będzie jeśli od razu wrócę do domu, nic się nie martw jeszcze będziesz miał okazję wyciągnąć ze mnie wszelkie informacje odnośnie tej pani- spojrzałam na przyjaciółkę i uśmiechnęłam się, a moi towarzysze odwzajemnili ten gest.
- Widzę, że cie nie przekonam, no trudno- westchnął teatralnie.
Podobał mi się. Chyba do tej pory żaden chłopak Agi nie wywarł na mnie tak pozytywnego wrażenia.
- Wojtek leć do szatni, bo do jutra stąd nie wyjdziemy popchnęła lekko siatkarza.
Cała nasza trójka wybuchnęła śmiechem. Włodarczyk pokiwał tylko głową, pomachał nam i pobiegł do szatni.
 - Jesteś pewna, że nie chcesz iść?- zwróciła się do mnie Aga- Może mogłabyś spokojnie pogadać z panem niedostępnym?
- Gdyby najpierw nie zabił mnie wzrokiem. Wrócę do domu, tak będzie lepiej. Chodź wyjdziemy na zewnątrz, zaczekam z tobą a potem się zwijam.
Ubrałyśmy kurtki i ruszyłyśmy do wyjścia, ale moja towarzyszka nie dawała mi spokoju.
- A nie sądzisz, że to jest ucieczka? W końcu możesz z nim pogadać, a ty tchórzysz.
- Przypominam ci, że będzie tam też Karol.
- Już ja coś bym wymyśliła, to jak?
- Po raz kolejny nie. On nie chce mnie widzieć, ja nie będę się w to pchała. Może jestem tchórzem, ale on nim był również- wyszłam na mroźne powietrze i wsunęłam ręce do kieszeni. Znów zapomniałam rękawiczek co zirytowało mnie jeszcze bardziej.
- Tylko to od ciebie słyszałam tyle razy, że ci zależy, że czujesz do niego coś więcej..- dziewczyna pokiwała głową z rezygnacją -W sumie to twoje życie, zrobisz jak uważasz- zamilkła na chwilę po czym uśmiechnęła się szeroko patrząc w dal za mną.
Odwróciłam się i zobaczyłam kilkanaście metrów od nas czarne audi, z którego wysiadał właśnie Buszek. Zamurowało mnie.
- Ej trzeba było mi powiedzieć, że to o niego chodzi, a nie wymyślać jakieś głupoty- zachichotała i puściła mi oczko.
- Nie miałam pojęcia- wydusiłam i obserwowałam jak Rafał idzie w naszą stronę.
Wokół hali kręciło się jeszcze kilku kibiców, którym nie umknął taki szczegół jak prawie dwumetrowy facet, toteż paru z nich rozpoznało siatkarza Olsztynu i poprosiło o autograf.
- No idź do niego, bo on nigdy tu nie dotrze- zaśmiała się Aga.
- Chodź ze mną.
- Nie mogę- spojrzała w stronę wejścia do budynku- Wojtek już idzie.
W momencie gdy dołączył do nas Włodarczyk podszedł również i Buszek. Siatkarze spojrzeli na siebie, muszę przyznać, że oboje wyglądali na lekko zdezorientowanych.
- Witam- uśmiechnął się Rafał.
- Cześć stary! A co to za okazja, że cie widzę?- Wojtek wyglądał na naprawdę zaskoczonego, zapewne nie mniej niż ja.
- Przyjechałem w pewnej sprawie- uśmiechnął się tajemniczo i spojrzał na mnie kątem oka.
- A wy się znacie?- Wojtek błądził wzrokiem po naszych twarzach.
- Tak, to nasz dobry znajomy- odpowiedziałam spokojnie, zdając sobie wreszcie sprawę, że cieszę się, że widzę przyjaciela.
- Twój Ewuś, my znamy się krótko- starała się od razu usprawiedliwić Agnieszka.
- Yhym... no to może ty Rafał namówisz Ewę na wypad na pizzę z naszą ekipą, ciebie również zapraszam?
- Właściwie to Rafał miał mnie podrzucić do domu- wtrąciłam szybko i spojrzałam na Bunia błagalnie.
- Właśnie tak, dlatego dziękuję za zaproszenie, ale my już będziemy się zbierać.
- Jesteście niereformowalni- zaśmiał się Wojtek, ale  w końcu zostawił mnie w spokoju.
Pożegnaliśmy się i ja z Rafałem ruszyliśmy do jego samochodu. Kiedy usiadłam już na miejscu pasażera jeszcze raz spojrzałam w stronę pary, do której dołączyli właśnie Andrzej, Karol i Mariusz. Przez chwilę rozmawiali, a potem wszyscy ruszyli do swoich aut. Zauważyłam jeszcze zdziwione spojrzenie Wrony i odjechaliśmy.
- Co z tobą mała?- szturchnął mnie Buniu.
- Mówiłeś coś?- spojrzałam na niego zaskoczona, zupełnie się wyłączyłam i to tylko przez jedno spojrzenie, chyba powinnam zacząć się bać, że mam jakąś paranoję.
- Od kilku minut próbuje złapać z tobą kontakt, ale coś mi nie idzie- westchnął.
- Przepraszam zamyśliłam się- spuściłam wzrok.
- Nawet domyślam się kto tak nie może wyjść ci z głowy- w jego głosie usłyszałam nutkę smutku.
- O czym ty mówisz?- spojrzałam na jego twarz, na której pojawił się lekki grymas.
- O niczym... to ty jeśli będziesz chciała to mi powiesz.
Odwróciłam głowę i wpatrywałam się w obraz za oknem.
- A tak w ogóle to jedziemy na pewno do ciebie? Bo już sam nie wiem- powiedział trochę weselej.
- Tak do mnie- wydusiłam i do końca podróży nie odezwałam się ani słowem.
***
Weszliśmy do mojego mieszkania i zdjęliśmy kurtki.
- Dawno tu nie byłem- Rafał rozejrzał się po wnętrzu.
- To prawda. Kawa, herbata, sok?- zapytałam idąc do kuchni.
Buszek poszedł za mną.
- Kawę poproszę- odpowiedział siadając na kuchennym krześle.
Zabrałam się za przyrządzanie napoju, po czym sobie nalałam soku.
- Jeszcze nie pogratulowałam ci osobiście- odwróciłam się do niego- Fantastycznie wczoraj grałeś.
- Dziękuję- uśmiechnął się.
- A teraz musisz mi wyjaśnić czemu zawdzięczam tę wizytę?- uniosłam brwi- I w ogóle jak mnie znalazłeś?
- Wczoraj wspominałaś, że będziesz na meczu. Poza tym chciałem spędzić z tobą trochę czasu, zazwyczaj widzimy się tylko w hali, a kiedy powiedziałaś o tych wygłupach na śniegu to zatęskniłem za tym i postanowiłem przyjechać.
Postawiłam przed nim kubek z kawą i talerzyk ciastek.
- Pamiętam też, że miałeś mi coś powiedzieć.
Siatkarz spojrzał na mnie i mogę przysiąść, że na jego policzkach dostrzegłam lekkie rumieńce.
- Nie ma o czym mówić- powiedział niepewnie.
- I tak wiem, że mi powiesz- uśmiechnęłam się zadziornie.
- Oj mała, mówiłem ci już, że się ani trochę nie zmieniłaś?
Z Rafałem przegadałam całe popołudnie. Już dawno nie bawiłam się tak dobrze wspominając dawne czasy. Chociaż tych wspólnych wspomnień nie mieliśmy wiele to jednak tematów do rozmowy nie zabrakło. Około 18 siatkarz zaczął się zbierać.
- Na mnie już czas- powiedział cicho i uśmiechnął się do mnie.
Od godziny okupowaliśmy kanapę w salonie. Rafał siedział wygodnie, a ja leżałam z głową opartą na jego nogach. Uniosłam się lekko, ale Buszek oparł mnie ponownie. Zaśmiałam się krótko. Nie chciałam, żeby już jechał, ale zdawałam sobie sprawę, że przy obecnym stanie dróg będzie to dłuższa podróż niż normalnie.
- Ej, tak to my się stąd nigdy nie ruszymy- pokazałam mu język.
- Nie mam nic przeciwko- szepnął i nachylił się nade mną.
Przez kilka sekund patrzył mi w oczy po czym przeniósł wzrok na usta. Sama nie wiedziałam czy tego chce, ale kiedy mnie pocałował nie odepchnęłam go. Zamiast tego odwzajemniłam pocałunek i zarzuciłam mu ręce na szyję. Nie mam pojęcia ile tak trwaliśmy i ile to by jeszcze trwało gdyby nie hałas otwieranych drzwi. Oderwaliśmy się od siebie oddychając szybko. Rafał patrzył na mnie jakby czekając na to co powiem, ale ja nie potrafiłam znaleźć żadnych słów by wyjaśnić to co przed chwilą się wydarzyło. Przygryzłam lekko dolną wargę i wstałam.
- Zaraz wracam- rzuciłam i poszłam do przedpokoju.
- Hej! Co tam?- zapytała Agnieszka zdejmując buty.
- W porządku- odpowiedziałam szybko- Jak pizza?
- W sumie dobra- uśmiechnęła się lekko- ale wyobraź sobie, że towarzystwo...właściwie to pewna osoba chyba nie specjalnie się bawiła.
Już miałam to skomentować kiedy za mną pojawił się Rafał.
- Tym razem już naprawdę będę się zbierać.
Agnieszka spojrzała na nas ciekawie i uśmiechnęła się do Bunia.
- Już? Może posiedzimy trochę razem?
- Niestety jutro mam trening, a droga długa- wyruszył ramionami- Ale jeśli tylko dostanę zaproszenie pojawię się znowu- spojrzał na mnie, ale szybko spuścił wzrok.
Zakaszlałam nerwowo mając nadzieję, że przyjaciółka zrozumie.
- Wybaczcie.. Muszę do łazienki- wyminęła nas i zniknęła za drzwiami.
- Ewa..- zaczął Rafał, ale zamilkł.
Patrzyłam mu chwilę w oczy po czym pocałowałam krótko w usta.
- Czy to znaczy, że nie przestraszyłem cie?
- Nie- uśmiechnęłam się nikle.
- Ciesze się- przytulił mnie.
- Co do zaproszenia... Możesz wpaść kiedy tylko znowu będziesz miał czas i chęć- wtuliłam się w niego mocniej.
Znów trwaliśmy tak dłuższą chwilę, po czym Buszek ubrał się, pocałował mnie ostatni raz i wyszedł. Zamknęłam za nim drzwi i oparłam się o nie plecami i zamknęłam oczy.
- To aż tak?- usłyszałam głos przyjaciółki, która nawet nie wiem kiedy wyszła z łazienki.
- Co?- otworzyłam szeroko oczy.
- Czujesz coś do niego?- stanęła naprzeciw mnie.
- Bardzo go lubię, ale...
- Jakie ale?- położyła dłonie na moich ramionach.
- On jest moim przyjacielem.. Nie wiem czy może być to coś więcej.
- Ale nie przeszkadza ci to się z nim całować- powiedziała spokojnie.
- Skąd..? Widziałaś?- byłam bardzo zaskoczona.
- Nie, ale nie pomyliłam się. Kiedy cie tylko zobaczyłam od razu się domyśliłam.
- Yhym..
- Więc powiem ci tylko tyle żebyś nie dawała mu niepotrzebnej nadziei. To dobry chłopak, szkoda by było gdyby cierpiał.
- Wiem- pokiwałam głową.
- Chodź usiądziemy.
Po chwili siedziałyśmy już na kanapie.
- Więc jak to było z tą pizzą?- zapytałam by zmienić temat.
- To było tak, że dołączyło jeszcze kilka chłopaków razem ze swoimi połówkami, od razu dodam, że Andrzej był sam, ani śladu tej panienki z którą go widziałyśmy. Na początku było miło, wesoło i w ogóle fajnie. Przyznam, że byłam dość zdenerwowana, w końcu pierwszy raz przyszło mi obracać się w takiej ekipie. No, ale mając u boku Wojtka nic nie jest mi straszne. Po godzinie Andrzej się zwinął, po nim Karol i tak cała kompania.
- Coś wspominałaś, że Andrzej nie bawił się za dobrze- wtrąciłam.
- Ogólnie było bardzo śmiesznie, ale od razu dało się wyczuć, że wcale mu się nie uśmiecha to siedzenie z nami.
- Gorszy dzień, każdego dopada.
- No nie wiem. Wojtek szepnął mi, że chyba Wrona musi za kimś tęsknić, bo pierwszy raz widział go takiego.
- Czy ty próbujesz mi coś wmówić?- spojrzałam na nią mrużąc oczy.
- A skąd... Tylko może lepiej by było gdybyś z nami poszła.
- Chyba wystarczy tego wszystkiego na dziś- westchnęłam- Mam bajzel w głowie.
- Może kakao?
- Chętnie- bąknęłam.
Agnieszka wstała z kanapy i poszła do kuchni, ale po chwili wróciła niosąc mój telefon.
- Ktoś się do ciebie dobija, a chyba masz wyłączone dźwięki.
Wzięłam od niej telefon i spojrzałam na ekran. Dwa nieodebrane połączenia i nie jak myślałam od Bunia tylko od nieznanego numeru. Komórka zawibrowała kolejny raz, więc odebrałam.
- Słucham?
Odpowiedziała mi cisza.
- Halo!
Kolejny raz nic.
- Uważasz, że to śmieszne?- podniosłam trochę głos, ale zaczynało mnie to już irytować.
- Andrzej co ty tam robisz tyle czasu?- usłyszałam głos z oddali, który nie mógł należeć do dzwoniącego po czym połączenie natychmiast zostało przerwane.
Kiedy Agnieszka weszła do salonu nadal siedziałam trzymając komórkę przy uchu i tępo wpatrując się w przestrzeń.
- Mała co jest?- przyjaciółka w mgnieniu oka pojawiła się obok mnie.
- Zadzwonił- wychrypiałam nie swoim głosem.
- Kto? Rafał?
- Zadzwonił do mnie. Andrzej do mnie zadzwonił...



I tak oto zbliżamy się do końca :) Następny rozdział jest już ostatnim.
No chyba, że znalazło by się kilka osób, które czytają i chcą by to opowiadanie trwało dłużej,
ale patrząc po frekwencji jesteśmy już na finiszu. Ja się nawet cieszę, bo będzie to już mój trzeci blog, w
którym dobrnęłam do końca ;) Mimo, że dopiero teraz pojawił się pomysł na rozwinięcie.
Poza tym jest to jeden z niewielu rozdziałów z którego jestem naprawdę zadowolona :)
Ostatni rozdział  pojawi się na następny weekend, więc jeśli chcecie macie jeszcze czas
mnie przekonać, że może nie warto jeszcze kończyć :) Pozdrawiam Was cieplutko misiaki ;)

poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 8

Z utęsknieniem czekałam na weekend by po trudnym tygodniu wreszcie móc odpocząć. Zbliżał się bardzo powoli, ale wreszcie nadszedł. W sobotę obudziłam się 5 minut przed 12. Kiedyś często pozwalałam sobie spać do tej godziny, ale od kiedy zaczęłam pracować musiało mi wystarczać 8 podstawowych godzin nawet w weekendy. Z łóżka wygramoliłam się dopiero godzinę później. Nigdzie się nie spieszyłam, nic nie było ważne, a poza tym nic nie miało sensu, więc dlaczego miałam się zrywać z ciepłego posłania zaraz po przebudzeniu? Gdyby nie to, że mój brzuch był kompletnie pusty być może zostałabym w łóżku jeszcze dłużej, a tak niechętnie odrzuciłam kołdrę na bok i wsunęłam stopy w kapcie. Udałam się do kuchni, poprawiając za dużą koszulkę.
- O! W końcu wstałaś- przywitała mnie Aga, a razem z nią smakowity zapach, na co mój brzuch zareagował głośnym burczeniem- Chyba ktoś tu jest głodny- dodała, wyjmując z szafki talerz.
- A ty już długo na nogach?- usiadłam i obserwowałam jej ruchy.
Agnieszka pokiwała głową i nalała mi zupy. Sądząc po zapachu była to ogórkowa.
- Proszę- postawiła przed mną talerz i przez chwilę obserwowała mnie uważnie- Lepiej się już czujesz?
- Dziękuję- wzięłam od niej łyżkę, którą właśnie mi podała- Mogłaś mnie obudzić, pomogłabym ci- nie miałam ochoty odpowiadać na jej pytanie.
- Jak widać dałam sobie radę sama, a ty mogłaś wypocząć- wyruszyła ramionami- Muszę teraz wyjść, wrócę dopiero wieczorem.
- Randka?- zapytałam od niechcenia.
- Sama nie wiem- uśmiechnęła się tajemniczo- pogadamy później.
Nie chciałam drążyć tematu. Skoro nie chce niech nie mówi. Skinęłam tylko głową i zabrałam się za jedzenie. Agnieszka wzięła swoją torebkę i poszła do przedpokoju po kurtkę.
- To do wieczora, trzymaj się- zaglądnęła jeszcze na chwilę do kuchni.
- Powodzenia! Na razie!- rzuciłam do przyjaciółki i po chwili już jej nie było.
Jadłam powoli zupę i zaczynało do mnie docierać, że od kilku dni nie zauważam niczego wokół siebie. Tak bardzo zaczęłam żyć wspomnieniami, że nie zauważyłam uśmiechniętej do telefonu Agi, jej rozmarzonego wzroku i niekontrolowanego chichotu gdy rozmawiała z kimś przez telefon długie godziny. Egoistka- pomyślałam i z wyrzutem spojrzałam na talerz przed sobą. Ona mimo tego wszystkiego co działo się teraz w jej życiu, a o czym nie rozmawiała ze mną zapewne by nie pogarszać mojego smutku, myślała o mnie. Zajęła się tym by zrobić obiad, posprzątać mieszkanie i zapełnić lodówkę. Dbała o mnie na każdym kroku, a ja co? A ja pozwalałam sobie na życie w nieistniejącym świecie. Miałam dość takiej siebie. Wstałam, umyłam talerz i oparłam się o zlew patrząc w okno. Musiałam coś zmienić w swoim życiu. Nie zdarzyłam pomyśleć czym ów 'coś' miałoby być, bo usłyszałam w swoim pokoju dźwięk oznaczający pojawienie się nowej wiadomości. Pokonałam tych kilka kroków, które dzieliły mnie od kuchni do pokoju, usiadłam na brzegu łóżka i sięgnęłam po komórkę.

CZEŚĆ MAŁA! CO U CIEBIE? NIE ODZYWASZ SIĘ JUŻ TYLE CZASU, AŻ MI SMUTNO :(
JAK TAK DALEJ BĘDZIE TO NAWIEDZĘ CIE W TEJ TWOJEJ WIOSCE SKRZATÓW ;) B. 


Uśmiechnęłam się nikle do ekranu. Kochany Buniek. To czego mogłam być pewna, to to, że mam najlepszych przyjaciół na świecie. Nacisnęłam opcję 'odpisz'.

HEJ BUNIU :) CIESZĘ SIĘ, ŻE NAPISAŁEŚ. PRZEPRASZAM, ŻE SIĘ NIE ODZYWAŁAM, ALE MIAŁAM TROCHĘ NA GŁOWIE. A Z TYMI ODWIEDZINAMI TO JEST TAK, ŻE BARDZO CHĘTNIE BYM CIE ZOBACZYŁA U SIEBIE ;)

Wysłałam i odłożyłam telefon na szafkę, lecz po krótkiej chwili dostałam odpowiedź.

OJ MAŁA, MAŁA ;) TRZYMAJ SIĘ TAM, JUŻ NIEDŁUGO. LECĘ NA MECZ, TRZYMAJ KCIUKI :*


Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.

TO JA LECĘ PRZED TV PATRZEĆ NA CIEBIE ;) MASZ TO WYGRAĆ! POWODZENIA :*

Razem z telefonem ruszyłam do salonu, włączyłam tv, a że do transmisji spotkania została jeszcze godzina to ułożyłam się wygodnie na kanapie i włączyłam jakiś film. Nie zainteresował mnie on jednak za bardzo, bo zatopiłam się w myślach.
Przez chwilę zastanawiałam się co dalej zrobić ze swoim życiem, w szczególności tym uczuciowym. Obecnie nie miałam żadnego pomysłu, ale zdawałam sobie sprawę, że w końcu muszę pójść do przodu i już nigdy nie patrzeć w tył.
 Może Karol miał rację? Może to ja byłam tą złą i teraz za to płacę? Po tamtej imprezie na działce Andrzej napisał do mnie na drugi dzień. Obiecał mi to, ale po tym wszystkim co się wydarzyło myślałam, że tego nie zrobi. Czuje się bardzo głupio przypominając sobie to co napisał. Przepraszał mnie, bo wpadło mu do głowy, że być może coś źle powiedział albo zrobił. Chyba myślał, że dlatego przeniosłam swoje zainteresowanie na Kłosa. Miliony razy wyrzucałam sobie, że nie wyjaśniłam mu wtedy jak to było naprawdę, że miałam gdzieś towarzystwo Karola. Straciłam wtedy swoją szansę by wszystko poukładać. Później napisał do mnie Kłos i z nim również nie porozmawiałam odpowiednio. Na drugi dzień nie miałam już tej szansy, bo siatkarze się spotkali i wynikło z tego to, że Andrzej nie odezwał się już do mnie od tamtego czasu. Za to Karol nagle zechciał się spotkać. Zręcznie się od tego wykręciłam, ale dałam mu też do zrozumienia, że nie ma u mnie żadnych szans. Chyba uraziłam jego męską dumę, bo zaczął mnie unikać i udało mi się usłyszeć kilka plotek na swój temat, które powstały dzięki jego wyobraźni. Kilka razy starałam się pogadać z Andrzejem i przeprosić go za wszystko. Chciałam mu powiedzieć, że nasze spotkanie wiele dla mnie znaczyło, ale zdawałam sobie sprawę, w jakim świetle się prezentuje. To czy Karol dorzucił coś od siebie było mi już obojętne. W końcu byli przyjaciółmi komu Andrzej miał wierzyć?
Dopiero dźwięk SMS-a skutecznie oderwał mnie od wspomnień.

CO ROBISZ? GŁUPIO MI, ŻE ZOSTAWIŁAM CIE SAMĄ.

Uśmiechnęłam się blado. Zawsze przynajmniej miałam przyjaciół, którzy mnie wspierali.

NIE ŚWIRUJ TYLKO BAW SIĘ DOBRZE :) JA CZEKAM NA MECZ, WIĘC NA KILKA NASTĘPNYCH GODZIN MAM ZAJĘCIE.


Wysłałam wiadomość i spojrzałam na ekran telewizora, film właśnie się kończył. Odnalazłam pilota i włączyłam Polsat Sport. Reklamy. Podniosłam się więc z kanapy i poszłam zrobić sobie herbatę. Kiedy wróciłam mecz właśnie się rozpoczynał.
Olsztyn grał dzisiaj przeciw Politechnice, dlatego miałam nadzieję, że drużynie Dobrowolskiego uda się wygrać. Buniu nie zaczynał dzisiaj w pierwszej szóstce, co trochę mnie zasmuciło, ale wierzyłam, że trener da mu szansę. I owszem, Rafał wszedł, ale dopiero pod koniec drugiego seta. Jednak na parkiecie został już do końca meczu, gdyż jego wejście pomogło zespołowi i mimo straty pierwszego seta Olsztyn wygrał całe spotkanie 3:1. Z niecierpliwością czekałam na ogłoszenie Mvp, dla mnie było jasne do kogo ta nagroda powinna trafić. Kciuki zacisnęłam tak mocno, że aż zaczęły boleć mnie palce.
RAFAŁ BUSZEK- krzyknął spiker, a ja klasnęłam w dłonie i uśmiechnęłam się szeroko. Buniu odebrał nagrodę, pomachał wesoło do kamery i przesłał buziaka. Zaśmiałam się cicho. Cały on- pomyślałam.
Transmisja skończyła się, więc wyłączyłam tv i wyciągnęłam się na kanapie. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i po chwili zobaczyłam uśmiechniętą twarz mojej przyjaciółki.
- Jak tam randka?- zagadnęłam.
Agnieszka zdjęła kurtkę i buty i wskoczyła na kanapę obok mnie. Oczy błyszczały jej jak u małej dziewczynki, która dostała właśnie wymarzoną lalkę.
- To nie była randka- uśmiechnęła się szeroko.
- To co to było?- zapytałam udając zaskoczenie.
- Spotkanie- odpowiedziała szybko.
- A ten ktoś to tylko kolega, tak?- zaśmiałam się.
- A żebyś wiedziała- pokazała mi język.
- To chociaż powiedz kto to- Aga pokręciła głową- Błagam- zrobiłam smutna minkę.
- No dobra..-zbliżyła się do mnie i szepnęła mi do ucha- Wojtek Włodarczyk.
Moje oczy zrobiły się okrągłe jak dwa spodki. Następny siatkarz..
- Mówisz serio?- zapytałam unosząc brwi.
- No tak- wyszczerzyła się.
- No dobra, fajnie..- powiedziałam bardziej do siebie niż do niej- Jak wy się w ogóle poznaliście?
Agnieszka już miała otwierać usta, ale przerwał jej telefon, który rozdzwonił się w przedpokoju. Szybko po niego skoczyła, odebrała, a jej uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej, jeśli to w ogóle było możliwe. 
Zaszyła się z komórką w kuchni, a ja zostałam sama. Dopiero co się rozstali, a on już się stęsknił- pomyślałam- Może chociaż ona będzie miała szczęście. Mi chyba nie jest pisany siatkarz.
Wstałam i wolnym krokiem ruszyłam do swojego pokoju. Stanęłam obok okna i spojrzałam na zewnątrz. Zaczynało się już ściemniać. Przed oczami stanęła mi scena, jak kiedyś razem z Rafałem wygłupialiśmy się rzucając się śnieżkami. Do głowy wpadł mi pewien pomysł, dlatego wróciłam do salonu po komórkę, znowu stanęłam obok okna i wybrałam numer Buszka.
- Cześć mała!- odebrał po kilku sygnałach.
- Witam panie Mvp i gratuluję.
- Dzięki, ale wiesz, że to dzięki tobie?- byłam pewna, że właśnie się uśmiecha.
- Ale się ze mnie nabijasz.
- Ani mi się śni- zaprotestował szybko- Zmotywowałaś mnie.
- Ale to ty grałeś, ja tylko życzyłam powodzenia- wzruszyłam ramionami.
- Nie kłóć się ze mną, jak mówię, że to dzięki tobie to znaczy, że dzięki tobie- powiedział pewnie.
- Ok, ok niech ci będzie- zaśmiałam się.
- Co robisz jutro?
- A dlaczego pytasz?
- Tak po prostu, interesuje się co tam u ciebie. Wybierasz się może na mecz Skry?
- Raczej nie... Chyba, że Aga mnie wyciągnie. Jej ukochany gra to pewnie będzie chciała iść.
- Uuuu... a któż to?- szczerze się zainteresował.
- Nie wiem na razie czy mogę cokolwiek powiedzieć, więc zostanie to tajemnicą.
- Oj nie bądź taka- poprosił.
- Nie, nie, nie. Jak dostanę pozwolenie to się dowiesz.
- Ale ty jesteś- burknął- Ciesze się, że zadzwoniłaś- zmienił temat.
- Przypomniałam sobie jak kiedyś wygłupialiśmy się na śniegu i pomyślałam, że fajnie byłoby usłyszeć twój głos.
Przez chwilę zapanowała cisza. Już się przestraszyłam, że powiedziałam coś głupiego.
- Mała, ja ci chyba muszę coś powiedzieć...- westchnął.
- Ej.. nie strasz mnie. Stało się coś?- usiadłam na łóżku.
- Mam nadzieję, że cie nie przestraszę. Nie stało się nic złego, ale widzisz...
Agnieszka zapukała do drzwi, a ja aż podskoczyłam na ten dźwięk.
- Buniu przepraszam cię, ale muszę kończyć. Czy to co chcesz mi powiedzieć jest bardzo ważne?
-Eehhmm.. Nie, to nic takiego. Może następnym razem ci powiem- w jego głosie wyczułam niepewność.
- W porządku- kąciki moich ust uniosły się lekko- Jeszcze raz gratuluję świetnego meczu i do usłyszenia.
- Trzymaj się malutka, pa- rozłączył się.
Odłożyłam telefon i spojrzałam w ciemną przestrzeń pokoju. Oparłam ręce o kolana, a brodę położyłam na dłoniach. Trochę inaczej wyobrażałam sobie tą rozmowę. Za dużo myślisz- powiedziałam sama do siebie, wstałam i poszłam do kuchni gdzie czekała już na mnie Aga.
- Rozmawiałam z Buniem- powiedziałam od progu, bo wiedziałam, że zaraz zapyta.
- Ooo!- uśmiechnęła się zawadiacko.
- Gratulowałam mu tylko wygranego meczu- wzruszyłam ramionami i usiadłam na blacie.
- Oczywiście- zachichotała- Ale mniejsza z tym. Idziemy jutro na mecz- zakomunikowała mi spokojnie.
- Mogę przekwalifikować się na wróżkę- westchnęłam.
- Co?- przyjaciółka spojrzała na mnie jakbym właśnie powiedziała, że wychodzę za mąż.
- No, bo wiedziałam, że pociągniesz mnie jutro na ten mecz- wytłumaczyłam.
- Ha! No i miałaś rację- uśmiechnęła się do mnie.
Pokiwałam tylko głową , zeskoczyłam z blatu i zabrałam się za zmywanie naczyń, których w sumie nie było wiele, ale musiałam się czymś zająć. Przecież miałam zacząć żyć, jakbym nigdy nie poznała Andrzeja, a jutro będę musiała spędzić kilka godzin wpatrując się w jego grę. Była to obecnie ostatnia rzecz na jaką miałam ochotę, ale musiałam wspierać przyjaciółkę.
Zbieraj się do kupy mała, naucz się wreszcie żyć- pomyślałam.

Przepraszam mordki, że tyle trzeba było czekać, ale jeśli chodzi o to opowiadanie wena opuściła mnie zupełnie :/ Wydaje mi się, że powoli wraca, ale nie jetem jeszcze zupełnie pewna. Ważne, że ten rozdział udało mi się w miarę "bezboleśnie" napisać to i może dalej będzie lepiej :) Pierwszy mój rozdział, który składa się praktycznie z samego dialogu toteż nie wiem jak wypadł... Ostatnio dużo eksperymentuję z moim pisarstwem i mam ogromną nadzieję, że nie wypada to bardzo źle.
Pozdrawiam :)